Z dr. Tomaszem Telukiem z Instytutu Globalizacji rozmawia Aleksander Kłos |
Dr Tomasz Teluk: Obiecaliśmy, że zwiększymy o 20 proc. wykorzystywanie energii ze źródeł odnawialnych. Polska gospodarka tego nie wytrzyma, już jest w złej sytuacji, a walka z ociepleniem ją dobije.
Fot. Aleksander Kłos
Czy teoria ocieplenia klimatycznego ciągle ma się tak dobrze jak do tej pory?
Przed konferencją klimatyczną w Kopenhadze wyszły na jaw treści poufnych e-maili czołowych naukowców zajmujących się tą sprawą. Dzięki temu wszyscy mieliśmy szansę się dowiedzieć, że nie ma bezpośrednich dowodów na wpływ człowieka na ocieplenie, co więcej, przedstawiane dane są naciągane i konstruowane pod tę tezę.
Obecnie wyciekła druga część e-maili, a w nich znajdują bardzo duże różnice w interpretacji danych. Okazuje się, że nie świadczą one o tym, że mamy do czynienia z gwałtownymi zmianami temperatur, nie ma też żadnych dowodów na to, że człowiek może mieć wpływ na zmianę klimatu.
Wiele udowodnionych fałszerstw i przekłamań nie spowodowało jednak odejścia od tej idei.
Podczas konferencji w Rio de Janeiro w 1992 r. wykorzystano proekologiczne nastawienie opinii publicznej, żeby stworzyć ideologiczną strategię jednoczenia lewicy pod pozorem walki ze zmianami klimatu. Do tego projektu zaczęli się przyłączać także politycy o poglądach nielewicowych. Chcieli na tym zbić polityczny kapitał. Potem pojawiły się firmy, które zauważyły, że można na tym nieźle zarobić i promować nowe technologie rzekomo sprawiające, że klimat nie będzie ulegał zmianom. Mamy do czynienia z gigantycznym projektem polityczno- biznesowo-ideologicznym realizowanym od 30 lat. Wydano już na niego tyle pieniędzy, zwerbowano tylu ludzi, a jest to machina, która przynosi bardzo wielu grupom interesów gigantyczne zyski, że nie można się tak z tego po prostu wycofać.
Czy zauważa Pan jakieś zmiany w dyskusji na temat ocieplenia? Czy ciągle mamy do czynienia z jednostronnym przedstawianiem tego problemu, straszeniem apokalipsą, wg instrukcji wydawanych przez ekologów?
Na pewno symptomem zmian jest to, że jeszcze kilka lat temu wszyscy ci, którzy negowali antropogeniczny efekt cieplarniany, byli nazywani negacjonistami klimatycznymi, wyśmiewano się z nich, nie byli w ogóle dopuszczani do dyskusji. Obecnie wydaje się, że zwolennicy tezy o ocieplaniu klimatu są w mniejszości.
Dlaczego w takim razie w mediach słyszymy wypowiedzi naukowców, którzy zapewniają o istnieniu ocieplenia klimatycznego?
To zrozumiałe, że jak jest jakiś modny temat, to zaraz znajdują się fundusze na badania, można dzięki temu bardzo łatwo zrobić karierę. Gdy podłączają się do tego jakieś znane ośrodki, to mamy do czynienia ze znakomitą ścieżką, by realizować swoje ambicje. Na takie badania zawsze znajdą się pieniądze, dzięki czemu można uczestniczyć w realizacji szeregu projektów.
Skąd pochodzą środki finansowe na te pseudobadania naukowe? Kto za to wszystko płaci?
Sama Unia Europejska przeznacza gigantyczne pieniądze na organizacje „dbające” o środowiska naturalne. Większość z nich mówi o sobie, że są pozarządowe i niezależne, a w większości otrzymują pieniądze z Brukseli i de facto są agendami rządowymi, na które łożą podatnicy. W ten sposób UE sama kreuje sobie gremia poparcia. To fałsz biznesowo-ideologiczny.
Prof. Zygmunt Kolenda uważa, że do obniżenia emisji CO2 w elektrowniach potrzebne są bardzo rozbudowane technologie chemiczne. Takie rozwiązania zostały wypracowane w przodujących technologicznie krajach, np. w Niemczech. My nie mamy takich technologii, musimy je kupić. Bogate państwa mówią: udzielimy pożyczki, a wy za tę pożyczkę kupicie od nas technologie do wychwytu CO2…
To niedorzeczne, no bo jakaś firma francuska bądź niemiecka wynajdzie coś takiego, a polski podatnik będzie musiał za to płacić, gdyż jest to nam prawnie narzucone. W ten sposób chora ideologia zmusza społeczeństwa do ponoszenia wielkich kosztów projektów biznesowo- ideologicznych. Na wolnym rynku takie projekty nie znalazłyby uznania i nikt by nie kupił czegoś, co polega na przelewaniu pustego w próżne. Cały ten system to manipulacja opinii publicznej, te wszystkie modele komputerowe symulujące zmiany klimatu są tyle samo warte, co te przewidujące przyszłą wartość akcji. Te bzdurne tezy przywoływane są przez samozwańcze autorytety mające stanowiska nadane z urzędu. Np. teza o wyczerpalności zasobów naturalnych jest chyba jedną z najbardziej idiotycznych, jakie krążą w przestrzeni medialnej. To tak, jakby epoka kamienia łupanego skończyła się z powodu braku kamienia. Siłą napędową rozwoju cywilizacji jest kreatywność człowieka, jak się zacznie wyczerpywać ropa czy gaz, to wymyślimy coś innego. Ideologia ocieplenia głosi, że CO2 jest najgorszym z gazów, że zagraża ludzkości i całej planecie, tyle tylko, że jest on niezbędny do rozwoju życia na Ziemi.
Panie doktorze, a jakie będą konsekwencje realizacji zobowiązań podpisanego przez rząd Donalda Tuska paktu klimatycznego?
Podpisaliśmy bardzo niekorzystny dokument i dopiero teraz nasi rządzący zastanawiają się, co z tym fantem zrobić. Oczywiście znów jesteśmy w tej sprawie zapóźnieni, trzeba było myśleć o tym dużo wcześniej i nie godzić się na narzucone nam bardzo niekorzystne warunki. W przyszłym roku wchodzą w życie zapisy, które zobowiązują nas do redukcji o 20 proc. emisji gazów cieplarnianych. Obiecaliśmy też, że zwiększymy o 20 proc. wykorzystywanie energii ze źródeł odnawialnych. Polska gospodarka tego nie wytrzyma, już jest w złej sytuacji, a walka z ociepleniem ją dobije. Większość produkowanej przez nas energii pochodzi z węgla kamiennego i tak szybkie przejście na inne źródła jest niemożliwe. Krajowi producenci energii, którzy zostaną obciążeni dodatkowymi kosztami, będą musieli podnieść ceny, co spowoduje, że będziemy płacić więcej za elektryczność, gaz i ogrzewanie. A to wpłynie na ogólny, gwałtowny wzrost cen, wzrost bezrobocia i inflacji, zamykanie kolejnych zakładów.
Trudno sobie wyobrazić, że przy tak radykalnym wzroście kosztów nie dojdzie do poważnych protestów.
Ja jakoś jestem przekonany, że im się uda. W ciągu ostatniego miesiąca niebotycznie wzrosły ceny paliwa. I kto z tego powodu protestuje? Polacy stają się takim typowym, konsumpcyjnym, zachodnim społeczeństwem, które jest się w stanie zbuntować tylko w jakichś ekstremalnych sytuacjach. Więc wyobrażam sobie, że w sprawie podwyżek spowodowanych wprowadzaniem pakietu klimatycznego wystąpi kilka autorytetów moralnych i wytłumaczy społeczeństwu, że mamy do czynienia z wyższymi celami, że trzeba ratować świat. To będzie przypominać kampanię „zachęcającą” do płacenia abonamentu na publiczną telewizję, która w obecnej formie nie ma racji bytu. Skoro Smoleńsk przeszedł, to znaczy, że w naszym kraju wszystko przejdzie.
Czy Polacy interesują się tematem ocieplenia klimatycznego?
Podsunął mi Pan pomysł, aby taką analizę przeprowadził Instytut Globalistyki. Wydaje mi się, że jesteśmy jednym z najbardziej sceptycznie nastawionych do kwestii ocieplenia klimatycznego narodów. Od jakiegoś czasu media przestały nas bombardować takimi zlepkami obrazów, jak np. dymiący komin, głodujące dziecko i jakiś młodzik w dredach i w kolczyku w nosie tłumaczący, że jeśli „coś z tym nie zrobimy”, to za miesiąc Bałtyk zaleje Tatry. Myślę, że większość Polaków ma inne sprawy na głowie, a nie walkę z ociepleniem.
Czy fala kłopotów gospodarczych i zadłużenie wielu państw europejskich wpłyną na regulacje dotyczące paktu klimatycznego? Czy ekonomia pokona ideologię?
Zielony protekcjonizm dzieje się wbrew rozsądkowi i zamyka rynek unijny na globalizację poprzez nakładanie różnego rodzajów regulacji motywowanych względami ekologicznymi. Mamy do czynienia ze zwykłym faworyzowanie niemieckich i francuskich firm, które wyspecjalizowały się w produkcji „zielonej” technologii. Można podać wiele takich przypadków. Pierwszy z brzegu to rynek papieru. Dąży się do tego, żeby zabronić importu papieru z Chin (to paradoksalnie oni go wynaleźli), a stoją za tym konkretni ludzie zajmujący się na naszym kontynencie jego produkcją. Mamy też oznakowania ekologiczne, które w rzeczywistości służą do tego, żeby nie kupować produktów z importu, gdyż nie spełniają one kryteriów zrównoważonego rozwoju.
Czy to znaczy, że mamy do czynienia z monopolizowaniem rynku i zmuszaniem pozostałych jego uczestników, poprzez stosowanie zapisów prawnych, do kupowania danych produktów?
Cała polityka unijna opiera się na jednym wielkim protekcjonizmie faworyzującym firmy pochodzące z tych krajów. Ta strategia jest tak banalnie prosta i widoczna, że aż dziw bierze, że wszyscy się na to godzą. Jest to bardzo niekorzystne dla Europy, bo w 2020 r. gospodarki azjatyckie zdominują globalną gospodarkę. Nasz kontynent nie będzie w stanie z nimi konkurować, a obecnie desperacko broni się przed zmianą swojego stylu życia bankrutującego na naszych oczach.
Czy wiadomo, na ile ogromne koszty unijnego pakietu klimatycznego wpłynęły na kryzys zadłużeniowy krajów UE ?
Te sumy są rzeczywiście gigantyczne, choć nie można bezpośrednio wiązać paktu klimatycznego z kryzysem, ponieważ jest to szerszy problem dotyczący zadłużania się rządów i bankructwa socjalnego państwa dobrobytu. Ono mogłoby sprawdzić się kilkadziesiąt lat wcześniej, gdy rodziło się o wiele więcej dzieci niż dziś, gdy zmieniło się nastawienie do rodziny. Koszty paktu klimatycznego są horrendalne i wszyscy jesteśmy zmuszeni brać na siebie ten ciężar.
I wszyscy się na to godzą?
Po konferencji klimatycznej w Durbanie, w RPA, Kanada wystąpiła z protokołu z Kioto. Ten globalny system się sypie i to tym bardziej musi wpłynąć na rewizję polityki wobec zmian klimatycznych. Tak samo politycy powinni mieć odwagę, by przyznać, że okłamywali opinię publiczną. Jesteśmy świadkami tego, że w Unii panuje duża elastyczność w stosowaniu i stanowieniu prawa i możliwość wprowadzania wyjątków, o czym przekonujemy się, obserwując działania duetu Merkel-Sarkozy.
Czy jednym z powodów tak wielkiego sukcesu teorii o ociepleniu klimatycznym nie było połączenie tego tematu z modą na życie w zdrowym, zielonym, czystym środowisku?
I to jest jeden z poważnych problemów, bo wiele osób biorących udział w „walce z ociepleniem klimatycznym” ma bardzo dobre intencje. Niestety te dążenia zostały wykorzystane do niecnych celów przez cwaniaków, którzy zbili na tym biznesowy i finansowy kapitał. Dlatego tych ludzi, którzy chcą czynić coś dobrego dla środowiska, nie wolno potępiać, natomiast nie do końca walczą oni o dobrą sprawę. Szkoda, że nie mają świadomości, że ich „bój z ociepleniem” często powoduje zatruwanie samego środowiska naturalnego i niszczenie jego bogactw, jak to ma miejsce choćby w Brazylii, gdzie pod uprawy rzepaku, przeznaczonego na biopaliwa, wycina się lasy amazońskie.
Wielu ekologów przekonuje, że to ludzie są odpowiedzialni za niszczenie planety i przyczyniają się do ocieplenia klimatu poprzez to, że wytwarzają CO 2. Na międzynarodowych salonach chwali się zaś politykę „regulacji urodzin” w Chinach, czyli masową aborcję, jako dobry przykład walki ze zmianami klimatycznymi. Im mniej ludzi, tym zdrowsza jest nasza planeta?!
Szlachetny ruch obrońców środowiska staje się ideologią skierowaną przeciwko ludzkiemu życiu. Zgodnie z tą logiką człowiek jest największym wrogiem Ziemi, gdyż przyczynia się do ocieplenia klimatycznego. Więc gdyby ludzi było mniej, zmniejszyłaby się też ilość CO2 w środowisku. Człowiek zostaje przez ideologów potraktowany jak szkodnik.
Dziś wszystko jest eko, począwszy od jedzenia i ubrania, poprzez samochody i wakacje, a kończąc na kredytach bankowych. Jest też „eko-religia”.
Współczesny człowiek odczuwa duchową pustkę i stara się wypełnić sobie świat bez Boga. Stąd poszukiwanie pseudoreligii i odnajdywanie choćby takiego ekologizmu będącego przykładem poszukiwania wrażliwości i pseudoduchowości. Musi to jednak prowadzić do rozczarowania, bo to fałsz stworzony przez człowieka. A to, co zostało ukształtowane przez człowieka, a nie przez Boga, musi upaść.