Noc – wieczór – pusto; – szum od pola, Z Łazienkowskiego parku… Warta gdzieś stąpa – słychać kroki. Na kozłach bębny, dwa moździerze i kopczyk kul, i szpada… Stanisław Wyspiański Noc Listopadowa
W Łazienkach po opadłych liściach zaszeleściły szybkie kroki, od stawu po skarpie do Belwederu zbliżały się cienie pochylonych sylwetek uzbrojonych ludzi. Niebo nad Powiślem zaróżowiła łuna pożaru. Spowita ciemnościami Szkoła Podchorążych ożyła. Okrzyk: „do broni” przetoczył się przez korytarze, zawarczały na alarm bębny. Po paru chwilach kolumna żołnierzy ruszyła Agrykolą ku miastu.
Ale, zastanówmy się najpierw, jak do tego doszło, że w noc listopadową 1830 roku zaczęło się Powstanie.
No cóż, było parę lepszych okazji niż koniec listopada 1830 roku. Odnowione przez Piotra Wysockiego ( po klęsce Wolno Mularstwa Narodowego i Towarzystwa Patriotycznego w 1826 roku) 16 grudnia 1828 roku sprzysiężenie początkowo chciało wykorzystać, przy współpracy z opozycją sejmową koronację Mikołaja I na króla polskiego w maju 1829, potem jego kolejny pobyt w Warszawie w 1830 roku. Spierano się, zastanawiano, deliberowano i niczego nie postanowiono.
Atmosfera rewolucyjna
Rewolucja lipcowa tegoż roku w Paryżu, a następnie sierpniowa w Brukseli, wpłynęły bardzo silnie na zradykalizowanie nastrojów w Królestwie Polskim. Mikołaj I nie zważając na wyczerpanie finansowe Rosji, na wybuch epidemii cholery, postanowił interweniować na zachodzie. Ten pomysł interwencyjny miał bardzo dotkliwie odbić się na Królestwie: jego wojsko miało stanowić straż przednią armii rosyjskiej wysyłanej nad Ren. W Królestwie zaś pojawiłyby się oddziały rosyjskie, których koszt utrzymania w swych granicach miało ono ponieść. Była mowa o konieczności reorganizacji Rady Administracyjnej / zarząd Królestwa/ i całej administracji. O tych pomysłach wiedziano dość powszechnie w Warszawie. Sprzeciwił im się z całą stanowczością wielki książę Konstanty, czując, że ich urzeczywistnienie pozbawiłoby go jego stanowiska w Królestwie. Odmówił przyjęcia dowództwa armii interwencyjnej i przez swój opór przyczynił się do tego, że mobilizację wojska polskiego odroczono do grudnia.
Wieści o tym wszystkim rozchodziły się po mieście lotem błyskawicy, wszak cenzura nagle zelżała, więc prasa pełna była wiadomości o sensacyjnych wydarzeniach w stolicach europejskich, a otoczenie Wielkiego Księcia języka za zębami nie trzymało – to i było o czym mówić i plotkować.
Poruszył się świat akademicki, zbierający się na tłumne zebrania w kawiarniach, urządzający coraz śmielej demonstracje. W sferach ludowych, rzemieślniczych, panował wówczas ferment z powodu kryzysu, przez który przechodziły rzemiosła z racji rozwoju wielkiego przemysłu oraz na skutek podrożenia żywności w Warszawie. Policja zauważała, że czeladź zbiera się coraz częściej, że w kilku większych zakładach doszło do zaburzeń robotniczych. Pospólstwo Warszawy zwracało się ostro przeciwko swemu zarządowi municypalnemu oskarżając go o liczne nadużycia i korupcję. Nawet w kołach ziemiańskich, na ogół nieprzychylnych rewolucji, powitano wypadki francuskie i belgijskie z entuzjazmem. Poczęto na nowo rozważać sprawy stosunku do dynastii, która jaskrawo łamie swe zobowiązania konstytucyjne, stosunku do Rosji. Na murach Warszawy zaczęły pojawiać się plakaty wzywające do buntu. Krążyły anonimowe listy z zapowiedziami powstania.
Wieki Książę Konstanty początkowo przeraził się wiadomościami napływającymi z Paryża i Brukseli, zwiększył wydatki na policję i nakazał jej podwoić baczenie, po jakimś czasie zmienił postępowanie. Jego niechętny stosunek do zamiarów cara Mikołaja I i jego planów interwencji w Europie wpływał na to, że w swoich doniesieniach do brata zaczął przedstawiać królestwo jako oazę spokoju. Unikał aresztowań, postępował bardzo łagodnie z oskarżonymi o spiskowanie, wywołując tym powszechne zdziwienie. Pragnął, żyjący w Polsce już 15 lat i żonaty z Polką, dla której zrzekł się tronu, pozyskać oparcie w Polsce i Polakach i wystąpić w roli obrońcy kraju przeciwko interwencyjnym i centralistycznym zamierzeniom cara Mikołaja.
Zamiary, kłótnie, deklaracje
W końcu września doszło w Warszawie do zjazdu, na którym dawni członkowie Towarzystwa Patriotycznego rozważali możliwość powstania, mówiono o opanowaniu Warszawy, utworzeniu dyktatury narodowej ,działaniach przeciwko stojącemu na Litwie rosyjskiemu korpusowi. Chciano wciągnąć do udziału w walce generałów Paca i Ostrowskiego, porozumieć się z księciem Adamem Czartoryskim, Stanisławem Potockim, gen.Chłopickim. Wszyscy odmówili. Tak, że na planach, zamiarach, deliberacjach i kłótniach się skończyło. Wysocki pragnął wybuch odwlec by rzecz lepiej przygotować, Zaliwski dążył do jego przyspieszenia rozpowiadając o nawiązanych przez siebie stosunkach wśród generalicji i szerokich ruchach na prowincji.
Organizacja cywilna spisku w Warszawie była słaba; ogarniała zaledwie pewną ilość młodych literatów i dziennikarzy, oraz studentów. Do tarć wewnętrznych doszło w niej na skutek rozsądnych żądań Maurycego Mochnackiego, który daremnie się domagał, aby przed zdecydowaniem się na wybuch powstania rozstrzygnięto sprawę przyszłego rządu powstańczego i zakreślono dlań zadania, choćby na najbliższą przyszłość.
Dwukrotnie, pod naciskiem Zaliwskiego Związek Patriotyczny wyznaczał termin wybuchu powstania (na 10 i 20 października) i dwukrotnie Wysocki powołując się na to, że nie nawiązano kontaktów z prowincją i innymi zaborami doprowadził do wstrzymania działań.
Fot. Radosław Kieryłowicz
Przy takich działaniach i konspiracji stało się to, co stać się musiało. Pomiędzy 2 a 10 listopada policja otrzymała dwa poważne doniesienia o działalności, składzie i zamiarach Związku pochodzące od jego zwaśnionych członków. Nastąpiły aresztowania i śledztwo, dzięki któremu władze poznały skład i zamiary spiskowców.
Wielki Książę początkowo chciał reagować ostro, lecz za namową Adama Czartoryskiego wstrzymał represje, odczuł nawet sympatię do siebie warszawiaków, gdy w toku śledztwa ujawniły się plany zamordowania go. W doniesieniach do cara zaczął bagatelizować całą sprawę. Zaniechał dalszych aresztowań i polecił uwolnić kilku uwięzionych.
Aresztowania początkowo wywołały wśród spiskowców panikę. Ta jednak szybko ustąpiła, gdy zorientowano się, że Wielki Książę nie myśli o dalszych represjach. Postanowiono nowy termin wybuchu powstania na 10 grudnia i zaczęto wzywać Joachima Lelewela do pomocy w organizacji powstańczego rządu.
Wszystko to „wzięło w łeb” gdy nadeszła odpowiedź cara, na raport Wielkiego Księcia bagatelizujący sprzysiężenie. Imperator Wsiej Rusi i Król Polski nakazał surowe represje, natychmiastowe aresztowanie wszystkich podejrzanych i oddanie ich pod sąd wojskowy. Kurier z Petersburga przybył w nocy z 27 na 28 listopada. Wieść jednak błyskawicznie dotarła do spiskowców. Postanowiono natychmiastowy wybuch Powstania Narodowego.
Wieczorem 29 listopada 1830 roku zapłonął browar na Solcu, łuna zajaśniała nad Powiślem. Ze Szkoły Podchorążych wymaszerowała kolumna i starła się pod pomnikiem Sobieskiego z zaalarmowanym tumultem patrolem rosyjskich kirasjerów, zmuszając ich do ucieczki. Z łomotem bojowych bębnów dotarła do milczącego, pełnego trwogi o los kraju śródmieścia Warszawy. Po drodze usiłowali ich zatrzymać polscy generałowie – zginęło siedmiu. Kolumna podchorążych przebiła się do Arsenału, gdzie tłum czeladników i wyrobników fabrycznych chwycił za broń. Skradający się przez Łazienki studenci dopadli Belwederu, wpadli z krzykiem do środka, huknęły strzały – Wielkiego Księcia nie schwytano. Powstanie się zaczęło. Bez wodzów, bez planu, bez wiedzy co dalej?
Nowa rewolucyjna monarchia francuska i nowo powstała Belgia były uratowane.
Maciej Dybowski
Artykuł ukazał się w numerze 11/2007.