Noc z Piątku na Niedzielę

2013/01/16

Najdłuższa w historii noc oczekiwania dzieli Wielki Piątek od Wielkiej Niedzieli. Wówczas to wszyscy wierni, jeszcze pogrążeni w ciemnościach, wypatrują blasku, który zacznie promienieć z pustego, otwartego grobu, zwiastując nowy dzień dla ludzkości.

„Bóg umarł” – obwieścił w 1882 roku prorok (co w tym wypadku znaczy zarazem prognosta i współtwórca) nihilizmu Friedrich Nietzsche (1844-1900). Jego słynna wypowiedź stała się obrazą i wyzwaniem dla chrześcijan, a chlubą i czymś w rodzaju zawołania bojowego dla ich przeciwników. Ale przecież niemiecki filozof się nie pomylił i nie powiedział nic, czego także praktykujący wyznawcy Boga-Człowieka nie powtarzaliby przynajmniej każdej niedzieli. Czyż bowiem nie recytujemy w Symbolu apostolskim: „Wierzę […] w Jezusa Chrystusa, […] który […] umarł i pogrzebion”? Nietzsche, najwyraźniej pozostający pod wrażeniem swojego cokolwiek spóźnionego odkrycia, dodał do niego stwierdzenie, a może pochwałę: „Myśmy Go uśmiercili – wy i ja! Wszyscyśmy Jego zabójcami!”. W tej mowie też nie kryje się nic nowego dla chrześcijan, którzy od około dwóch tysięcy lat słyszą inną mowę, mianowicie tę wygłoszoną przez apostoła Piotra w Jerozolimie w dniu zesłania Ducha Świętego: „Jezusa Nazarejczyka […] przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście” (Dz 2, 23). To oskarżenie, a raczej po prostu stwierdzenie, powtarza się zresztą w Nowym Testamencie kilkakrotnie (zob. m.in. Dz 4, 10; Rz 6, 1-11; 1Tes 5, 9-10; 1P 3, 18). Dopiero więc trzeci krok naprawdę rozłącza nihilistów i chrześcijan, bo sprawia, że tamci pozostają w miejscu i w milczeniu z ową „wiedzą radosną” (Die fröhliche Wissenschaft, jak swoje rozważania o śmierci Boga zatytułował prowokator Nietzsche), podczas gdy ci podążają dalej, przez najdłuższą w dziejach rodzaju ludzkiego noc oczekiwania dzielącą Wielki Piątek od Wielkiej Niedzieli, ażeby pierwszego dnia po szabacie pośpiesznie udać się do grobu i zobaczyć odsunięty kamień (zob. Mt 28, 1-8; Mk 16, 1-8; Łk 24, 1-11; J 20, 1-18).

„Moc w słabości się doskonali” (2Kor 12, 9) – powiada apostoł. Ale daje się stwierdzić i fakt trochę bardziej zaskakujący, mianowicie, że moc w słabości się objawia i oddziałuje. Czyż można wyobrazić sobie człowieka słabszego i bardziej bezradnego niż w chwili śmierci? A jednak umierający władca nadal okazuje potęgę i ogarnia nią swoich poddanych, którzy go otaczają. Książę piastowski Mieszko, leżąc już na łożu śmierci, powiedział do swego bratanka i woja, Stoigniewa: „Jesteś pomorskim wojewodą”; tak przynajmniej tę scenę wyobraził sobie Karol Bunsch w powieści historycznej Dzikowy skarb.

Razem ze Sprawiedliwym konało dwóch, którzy dopuścili się wielu niesprawiedliwości. Jeden z nich, w tradycji chrześcijańskiej znany pod imieniem Dobry Łotr albo Dyzma, wyznał swoją winę, ale też wiarę w przebaczenie idące z wysoka, dlatego po chwili usłyszał słowa, jakie każdy z synów ludzkich pragnąłby usłyszeć: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23, 43). Król królów, Władca wszechrzeczy (Pantokrator), słabnąc i umierając, dokonuje aktu mocy i chwały niedostępnego żadnemu z monarchów ziemskich: otwiera bramy Raju pierwszemu człowiekowi, a zarazem wszystkim następnym, którzy staną się godni, by tam wejść. Oznajmia to zaś nie przez zapowiedź ani obietnicę, lecz po prostu wypowiadając zwykłe stwierdzenie, jak gdyby dotyczące czegoś zupełnie oczywistego, co jednak przecież dopiero ma się wydarzyć.

Charakterystyczne, że Kościół, chociaż wynosi zasłużonych chrześcijan do chwały ołtarzy, ogłaszając ich sługami Bożymi, błogosławionymi i świętymi, nigdy nie dokonuje niczego w rodzaju oficjalnego potępienia zmarłych. Znamy więc rozliczne beatyfikacje i kanonizacje, ale żadnej „kondemnacji”. Dante Alighieri w poetyckiej wizji Boskiej Komedii co prawda umieścił Judasza i innych sławetnych zdrajców w najniższym kręgu piekła, ale uczynił to na własną odpowiedzialność artysty, gwoli przekazania prawdy bardziej moralnej niźli historycznej (czy eschatologicznej). Nie umiemy przeto powiedzieć nic pewnego o losie „złego łotra”, który na krzyżu zachował się tak odmiennie od swojego towarzysza.

Podobno w kampusie któregoś z uniwersytetów w USA napisano na murze: „Bóg umarł. – Nietzsche”, a poniżej: „Nietzsche umarł. – Bóg”. Anegdotę tę należy, rzecz jasna, traktować z przymrużeniem oka, albowiem większość dowcipnych powiedzeń zwykło się przypisywać amerykańskim studentom, tak jak większość mądrych sentencji – Albertowi Einsteinowi. Niemniej napis pozostaje prawdziwy, i to w obydwu swych częściach. Ale nie powinien był tracić nadziei i Nietzsche, gdy umierał chory na paranoję i syfilis, rojąc o nadczłowieku. Bo przecież „pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno…” (J 20, 1).

Paweł Borkowski

Artykuł ukazał się w numerze 3/2007.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej