Andrzej Grabowski |
Jan Paweł II wielokrotnie apelował, aby integrację europejską opierać na wartościach. Przestrzegał, że Europa budowana tylko na wspólnocie ekonomicznej nie przetrwa. W dobie obecnego kryzysu coraz wyraźniej widać, że błogosławiony Papież miał rację.
Po ponad dwudziestu latach po historycznym przełomie 1989 r. można odnieść wrażenie, że euforia tamtych dni i miesięcy ustąpiła miejsca pewnemu rozczarowaniu, zagubieniu czy znużeniu, jeśli nie sceptycyzmowi. Niewiele też zostało po entuzjazmie, który istniał w 2005 r., kiedy to do grona krajów członkowskich Unii wstąpiły państwa z Europy Środkowej. Kryzys gospodarczy i polityczny coraz bardziej obnaża słabość fundamentów, na których do tej pory budowana była Europa.
– Tuż po upadku muru berlińskiego Jan Paweł II zaczął ostrzegać, że pojawi się inny, niewidzialny mur, który będzie przebiegać przez serca ludzi. Jest to mur zbudowany z lęków, agresji, braku zrozumienia, egoizmu politycznego i gospodarczego, braku wrażliwości na życie ludzkie i godność każdego człowieka – podkreślił prymas senior abp Henryk Muszyński, który był jednym z uczestników konferencji „Myśl europejska Jana Pawła II”.
Upragniony przez Jana Pawła II „wspólny dom europejski” wydaje się wzniesiony na piasku, drży w posadach i grozi zawaleniem. Wielu sądziło, że niezwykłe wydarzenia 1989 r. radykalnie zmienią bieg dziejów i Europa nie zazna więcej dramatów i konfliktów, jakie podzieliły kraje i narody kontynentu. „Chciałbym przypomnieć utratę pamięci i dziedzictwa chrześcijańskiego, któremu towarzyszy swojego rodzaju praktyczny agnostycyzm i obojętność religijna, wywołująca u wielu Europejczyków wrażenie, że żyją bez duchowego zaplecza, niczym spadkobiercy, którzy roztrwonili dziedzictwo pozostawione im przez historię” – podkreślił papież w specjalnej adhortacji Ecclesia in Europa. Jan Paweł II wskazał, że z utratą chrześcijańskiej pamięci wiąże się lęk przed przyszłością. „Obraz jutra jest często bezbarwny i niepewny. Bardziej się boimy przyszłości, niż jej pragniemy”. Czy w dobie obecnego kryzysu te słowa nie brzmią proroczo?
Jan Paweł II: Historia kształtowania się narodów europejskich rozwija się równolegle z ich ewangelizacją
Wybitny amerykański specjalista prawa międzynarodowego prof. Joseph Weiler uważa, że Europa nie będzie w stanie sprostać kryzysom takim, jak obecny, o ile skoncentruje się wyłącznie na jednostce i prawach jednostki, nie zaś na odpowiedzialności za siebie nawzajem.
– Nauczanie Jana Pawła II zawsze nam przypominało, że jest to sytuacja dwubiegunowa – jednostka ma prawa, lecz ma także obowiązki – przypomina prof. Weiler.
Weiler. Wspólnota kultury i wartości Dla Jana Pawła II granice geograficzne nie wyznaczały istoty pojęcia Europy. Zasadniczym elementem jej tożsamości, jak podkreślał, jest jej kultura. Dlatego mówił o jednoczącej się Europie już w 1979 r. w Gnieźnie, kiedy wskazywał potrzebę budowy duchowej jedności kontynentu na chrześcijańskich wartościach. Całej Europy Wschodniej i Zachodniej. Była to wizja w czasie, gdy mało ludzi wierzyło w to, że w Europie Środkowej może się dokonać tak wielka zmiana.
W słynnym Akcie Europejskim z Santiago de Compostela w 1982 r. Jan Paweł II mówił, że „Historia kształtowania się narodów europejskich rozwija się równolegle z ich ewangelizacją, do tego stopnia, że granice Europy pokrywają się z zasięgiem przenikania Ewangelii”. Zatem jednym z najważniejszych wspólnych elementów spajających te różnorodne wątki kulturowe w Europie jest chrześcijaństwo. Z pominięciem chrześcijaństwa po prostu nie będzie jedności.
Z prognozą Jana Pawła II zgadza się prof. Joseph Weiler.
– Europa nie może się odwrócić od swoich wartości kulturowych. To prawda, jesteśmy tworami i dziedzicami rewolucji francuskiej, jesteśmy tworami i dziedzicami tradycji Aten, lecz także jesteśmy tworami i dziedzicami Jerozolimy i Rzymu, bez których tracimy całe swoje znaczenie. Europa bez chrześcijaństwa nie jest prawdziwie Europą – podkreśla prof. Weiler. – Dopiero Europa, która będzie szanować swoją tradycję i tożsamość chrześcijańską, będzie w stanie także szanować inne tożsamości religijne. Nie można mieć szacunku dla innych, jeśli nie szanuje się siebie. I to jest fundamentalna część dziedzictwa Jana Pawła II, które powinno pozostawać żywotnym elementem budowy wspólnoty europejskiej.
Zdanie amerykańskiego naukowca podziela również prof. Jerzy Kłoczowski, dyrektor Instytutu Europy Środkowo- Wschodniej w Lublinie. Papież zawsze uważał, że wspólnota naszego kontynentu powinna zostać oparta na zbiorze wspólnych wartości. Jej zasadniczym elementem jest oczywiście chrześcijaństwo, ale także wielki dorobek myśli humanistycznej.
– Dlatego też jednym z centralnych motywów jego nauczania była kultura jako podstawowy element, który człowieka czyni człowiekiem – podkreśla prof. Kłoczowski.
We współczesnym świecie mocne są tendencje postulujące zapomnienie i wykorzenienie z człowieka pamięci narodowej i religijnej. Prof. Kłoczowski przypomina, że w czasie rewolucji obyczajowej w 1968 r. zakazano zakazywać, a zwolennicy rewolty, którzy głosili wolność bez odpowiedzialności, chcieli doprowadzić do totalnej unifikacji, w której wyniku nie będzie konfliktów.
– Tymczasem jedynie zakorzenienie we własnej kulturze pomaga zrozumieć obce kultury, a więc umożliwia integrację – uważa profesor.
Papieskie rozczarowanie Zdaniem dr. Marka Cichockiego z Centrum Europejskiego Natolin, Jan Paweł II przez cały swój pontyfikat tworzył narrację Europy rozpoznającej swoje chrześcijańskie korzenie. Papież rozróżniał jednak słowa: ojczyzna i Europa. Pierwszą określał jako dziedzictwo i wynikający z niego stan posiadania – ziemi, terytoriów, a jeszcze bardziej wartości i treści duchowych, które składają się na kulturę danego narodu.
– Natomiast mówiąc o Europie, nie używał takich słów. Jest ona wspólnotą rozumianą głębiej niż tylko w sensie prawno-politycznym czy narodowym, czerpiącą ze wspólnych wielorakich korzeni, przede wszystkim chrześcijańskich – tłumaczy Cichocki. Jego zdaniem tworzywo łączące wspólnotę międzynarodową Starego Kontynentu powinno mieć naturę etyczną i duchową, a nie tylko polityczną i ekonomiczną. – I właśnie tak rozumiana Europa była nadzieją Jana Pawła II, ale taka Europa jest nadal naszym zadaniem – podkreśla Cichocki.
Jako kard. Wojtyła uznał, że antyk – grecki i rzymski – są kulturami protoeuropejskimi.
– Dopiero chrześcijaństwo, z godnością człowieka stworzonego na podobieństwo Boże, z Wcieleniem i Odkupieniem, dało niepowtarzalny rys Europie – podkreśla ks. prof. Piotr Mazurkiewicz, sekretarz generalny Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE).
Dlatego też Jan Paweł II był mocno rozczarowany, gdy we wstępie do konstytucji europejskiej nie wspomniano o dziedzictwie chrześcijańskim i nie odniesiono się do Boga. Wiele razy przypominał też tragedie XX w., w którym prawa Boga i człowieka albo wspierają się i razem rozwijają, albo prawa człowieka zostają przekreślone.
Ks. Mazurkiewicz, który pracuje obecnie w Brukseli, przypomniał głosowania z Parlamentu Europejskiego, gdy próbowano uchwalić rezolucję, w której Benedykt XVI miał być winien ludobójstwa, próbę ograniczenia prawa do korzystania z wolności sumienia oraz usiłowania komercjalizacji ludzkich embrionów czy wreszcie sprawę krzyża w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.
– Wygraliśmy, ale sam fakt, że takie tematy były poruszane, oznacza, że wizja Europy Jana Pawła II wciąż czeka na zrealizowanie – podkreśla.
Nie tylko teoretyk
Papież nie tylko był teoretykiem myśli europejskiej, ale również praktykiem. Papież Słowianin zawsze patrzył na dwie części Europy, a ich integracja była jego programem. W stosunku do swoich poprzedników i pracowników Kurii Rzymskiej bardzo dobrze znał świat komunizmu.
Jan Paweł II budował także intelektualne zaplecze dla całej Europy. Organizował liczne konferencje historyczne, w których odwoływano się do średniowiecznych korzeni wspólnoty europejskiej. Można powiedzieć, że był niepisanym ambasadorem Wschodu.
– Wtedy kraje za żelazną kurtyną były jakby zapomniane i papież Polak przypominał, że korzenie chrześcijańskie są czynnikiem stanowiącym o tym, że Polska i kraje środkowoeuropejskie mają pełne prawo bycia w jednej Europie – przypomina Kłoczowski.
Jan Paweł II miał bardzo dobre informacje z USA o tym, co się dzieje w ZSRR. Korzystając z tej wiedzy, odegrał ważną rolę w czasach zimnej wojny. Najnowsze badania historyczne wskazują, że Reagan zaproponował politykę, która polegała na tym, aby pomóc Polsce, żeby sama od wewnątrz rozbiła komunizm, a w ślad za nią pójdą inne kraje. Wiedziano, że Związek Radziecki słabnie i dlatego rozpoczęto wyścig zbrojeń, aby w ten sposób zmusić przeciwnika do wielkiego wysiłku, który doprowadzi ostatecznie do gospodarczej katastrofy. Równocześnie dbano o to, aby poprzez dialog i rozmowy nie doprowadzić do wojny atomowej.
– Taka była polityka Reagana i wszystko wskazuje na to, że papież był o niej bardzo dobrze poinformowany – tłumaczy profesor.
Jan Paweł II wspierał pokojowy ruch „Solidarności”, co w ostateczności doprowadziło do rozkładu komunizmu bez wojny.
– Między innym dzięki temu plan Reagana był możliwy do zrealizowania – uważa prof. Kłoczowski. – Dzięki tym wydarzeniom państwa Europy Środkowej mogły wstąpić do UE w 2004 r. Papież jednak ostrożnie wypowiadał się na temat Unii, bo chrześcijaństwo ma wymiar światowy i nie utożsamia się tylko z Europą ani konstrukcją polityczną, jaką jest UE.