O JAKOŚCI SPOŁECZEŃSTWA ŚWIADCZY EDUKACJA

2013/07/5
Krzysztof Tarnowski

Czy ludzie mają się stać w przyszłości jedynie sprawnymi narzędziami w rękach rządzących, organizmów gospodarczych, czy powinni stanowić potencjał niezależnych indywidualności o jak najwyższym intelekcie, świadomości narodowej i kreatywności?

 

Kwestia właściwej edukacji młodzieży szkolnej należy do najistotniejszych wyzwań stojących przed rządzącymi, a aktualnie wchodzi także w zakres ustawowych powinności państw rozwiniętych. Efektem tego edukacja podstawowa stała się w wielu krajach obowiązkowa i powszechnie kojarzona jest z postępem i rozwojem społecznym człowieka jako takiego. Zatem nauki humanistyczne odnoszą się do wszystkiego, co ludzkie i służące człowiekowi. Z naukami ścisłymi problem jest bardziej złożony, ponieważ z jednej strony są one filarem nauki, warunkiem rozwoju technologii i wielu dziedzin wiedzy (dlatego nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje ich znaczenia i wagi), ale równocześnie nie są one tożsame z istotą człowieczeństwa, istnieją same w sobie i mogą równie dobrze funkcjonować w świecie maszyn, elektroniki i cyborgów, czyli świecie pozbawionym ludzi. W konsekwencji tocząca się obecnie dyskusja sprowadza się do dwu wspomnianych już i odmiennych stanowisk: Czy ludzka cywilizacja powinna zmierzać w kierunku szeroko pojętej edukacji humanistycznej, „produkującej” jak najwybitniejsze jednostki w możliwie jak największych ilościach, czy raczej w kierunku bardziej pragmatycznym, czyli nauk ścisłych i zastosowań praktycznych, znacznie korzystniejszych z punktu widzenia wydajności i sprawności funkcjonowania państw, lepiej przygotowujących obywateli do życia w realiach gospodarki rynkowej, ale kalekich pod względem wartości duchowych, estetycznych i uczuciowych oraz o zredukowanej do niezbędnego minimum wiedzy ogólnej.

Polska ma w tym względzie szczególne doświadczenia. W czasach zaborczych to właśnie nacisk położony na upowszechnienie edukacji i rozwój polskiej kultury pozwolił Polakom zachować swoją tożsamość narodową i przetrwać okres zaborów. Kiedy władza znajduje się w rękach ludzi mądrych, odpowiedzialnych, perspektywicznie myślących, kwestia podstawowej edukacji społeczeństwa w duchu humanistycznym staje się priorytetem, oczywiście bez zaniedbywania nauk ścisłych. Mądrym i dobrym przywódcom zależy na jak najbardziej wykształconym społeczeństwie w najszerszym tego słowa znaczeniu. Natomiast rządzący określani jako głupcy, tyrani, despoci dążą do uzyskania jak najgłupszego społeczeństwa, którym znacznie łatwiej kierować i łatwiej zniewolić.

Skala i system edukacji na poziomie podstawowym ilustruje, jak władza traktuje i czego oczekuje od zależnego od siebie społeczeństwa. Czy traktują je podmiotowo czy przedmiotowo? Czy potrzebna jest im tylko jako bezmyślna, powolna i tania siła robocza, czy też coraz mądrzejsze, świadome, kreatywne i bogacące się społeczeństwo…

Od dawna przyjęło się uważać, że kiedy przywódcy nie dbają o właściwą edukację własnej młodzieży i społeczeństwa, działają na rzecz jego wrogów. To rodzaj wewnętrznej, dalekosiężnej dywersji i w tym kontekście można odnieść wrażenie, że w Polsce dąży się do realizowania polityki rodem z czasów zaborczych. Jednak w aspekcie reformy unijnej ten problem jest szerszy i dotyczy większej ilości społeczeństw i krajów z tzw. drugiego obiegu.

W naszym kraju preferowany był profil edukacji humanistycznej, co stanowiło powód naszej dumy narodowej. Część ekspertów uważa, że polska edukacja wyróżniała się na tle światowym szczególnie wysokim poziomem i nadal powinna się rozwijać właśnie w tym kierunku. Z kolei inna grupa ekspertów twierdzi, że polski system edukacyjny jest przestarzały, jego poziom jest ogólnie niski, oderwany od rzeczywistości, produkujący jedynie zastępy bezrobotnych humanistów. Ich zdaniem właściwym celem edukacji powinno być kształcenie i przygotowywanie przyszłych fachowców o ściśle ukierunkowanym profilu i uniwersalnej, internacjonalnej mentalności, mogącym z większą łatwością znaleźć zatrudnienie w perspektywicznych i ukierunkowanych branżach przemysłowo- technicznych. Zatem jaka powinna być przyszłość polskiej edukacji szkolnej i w jakim kierunku powinna ona zmierzać?

Powszechne stanowisko w tej sprawie jest dobrze znane i odpowiedź na to pytanie z pozoru wydaje się prosta. Kultura i sztuka to twory humanizmu i to one są wyznacznikiem i symbolem naszego człowieczeństwa, dlatego ta sprawa wydawać by się mogła przesądzona. Jednak okazuje się, że problem jest bardziej złożony.

W procesie postępującej globalizacji edukacja przestaje być tylko wewnętrzną sprawą danego kraju. Staje się ona kwestią ponadnarodową, uniwersalną i powszechnie obligującą (przynajmniej w aspekcie Unii Europejskiej). Edukacja, szczególnie w wymiarze humanistycznym, kulturowym i historycznym, stanowiła do niedawna fundament tworzący tożsamość poszczególnych państw i narodów. Przenosiła wartości patriotyczne, jednoczyła społeczeństwa, tworzyła elity narodowe. Unifikacja wspólnego, jednolitego programu edukacyjnego realizowanego w państwach Unii, siłą rzeczy dąży do minimalizacji, a niekiedy wręcz eliminacji elementów narodowych, kosztem propagowania wartości uniwersalnych i pragmatycznych. Takie stanowisko zawiera niewątpliwie wiele pozytywnych cech i można by je sensownie rozważyć, pod warunkiem że wszystkie kraje traktowały tę kwestię w sposób jednakowo uczciwy). Wtedy np. problem eliminacji patriotyzmu narodowego (jego ducha) objąłby na równi wszystkie państwa członkowskie UE, tym samym stając się łatwiejszym do zaakceptowania przez każdy z tych krajów z osobna. Jednak tak nigdy się nie dzieje i można to było przewidzieć. Dążenia do dominacji tkwią w pewnych tradycjach narodowych oraz nawykach i kiedy nie można podporządkować sobie słabszych państw siłą, można to zrobić na drodze dyplomatycznej, kulturowej i gospodarczej. I tak też się może dziać za sprawą odpowiednio ukształtowanego systemu edukacyjnego. Dominujące kraje unijne, takie jak w pierwszym rzędzie Niemcy, dzięki swojej uprzywilejowanej pozycji i dominującej gospodarce, a następnie Francja i Wielka Brytania dążą do eliminacji elementów narodowych z programów edukacyjnych w krajach o mniejszym potencjale politycznym, znaczeniu i sile przebicia, wzmacniając analogicznie aspekt własnej tradycji narodowej w uniwersalnym, zunifikowanym systemie nauczania. To już budzi uzasadniony niepokój i sprzeciw ludzi myślących. Redukcja przedmiotów humanistycznych z okrajaniem historii i elementów patriotycznych części państw, przy równoczesnym wzbogacaniu i rozbudowie wiedzy o historii państw dominujących, nie jest w porządku i taka filozofia nigdy do niczego dobrego nie prowadziła.

Sięgnijmy chociażby po charakterystyczny przykład dotyczący okresu II wojny światowej i coraz intensywniej nagłaśniany przez stronę niemiecką problem uchodźców i przesiedleńców z ziem zachodnich, która to kwestia miałaby się znaleźć w zunifikowanych podręcznikach szkolnych.

Ten sam proces obserwujemy w innych działaniach zmierzających do błędnie rozumianej internacjonalizacji edukacyjnej poszczególnych narodów. Aby nie szukać daleko, odwołajmy się do innego aktualnego przykładu. 1 sierpnia, jak co roku, obchodzimy kolejną rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Jest to głośna i od jakiegoś czasu podnoszona sprawa, nie tylko przez elity narodowe patriotyczne, ale przez większość obiektywnie myślących ludzi i historyków. Ale społeczność międzynarodowa niemal nie ma wiedzy o tym powstaniu. Równocześnie o powstaniu w getcie warszawskim, o którym się powszechnie naucza i dzięki czemu jest ono doskonale znane w świecie. Mimo wielokrotnych apelacji strony polskiej w programie edukacji unijnej kwestia powstania warszawskiego nie znajduje miejsca.

Nie wdając się w spory o „wielkości bądź wyższości” niniejszych tragedii dziejowych, elementarne prawo sprawiedliwości każe się zastanowić, dlaczego jedno z tych wydarzeń ma prawo być propagowane i nagłaśniane w świecie, a dla drugiego brakuje miejsca w unijnych programach edukacyjnych i woli informowania o nim. Taki sposób postępowania decydentów unijnych nie wróży dobrze integracji europejskiej. Owocuje raczej coraz poważniejszym kryzysem i widmem rozpadu Unii Europejskiej.

Do przywódców unijnych (jak i światowych) najwyraźniej nadal nie dociera fakt, że tak jak zwykle pewne doktryny i strategie tracą z czasem na aktualności. Niedawnych konkurentów europejskich czy nawet wrogów zaczynają łączyć wspólne cele. I tylko poprzez wspólną, zdrową konsolidację (w tym w pierwszej kolejności edukacyjną) będzie można w przyszłości stawić czoła nowym wyzwaniom.

Uwarunkowania międzynarodowe, których nie sposób tu przytaczać, czyniły z Niemiec jedno z głównych narzędzi polityki światowej (pomimo wywoływania kolejnych wojen i ponoszonych klęsk Niemcy pozostawały pupilkiem Zachodu i głównym beneficjentem uzyskiwanych w ten sposób korzyści). Liderzy unijni nie dostrzegają jednak, że sami mogą zostać połknięci przez znacznie potężniejsze i dynamiczniejsze gospodarki azjatyckie.

Poważnym problemem dla kierunku rozwoju edukacji jest także wzrost światowej populacji i gwałtowny przyrost ludzi wykształconych, który powoduje, że coraz trudniej zaspokoić ich ambicje i naturalne oczekiwania. Dla rosnącej liczby inteligencji z wyższym wykształceniem atrakcyjna i dobrze płatna praca staje się towarem deficytowym. I właśnie z tymmuszą się zmierzyć i rozwiązywać go poszczególne rządy.

Również właściwy kierunek edukacji na poziomie podstawowym jest złożony i na tym etapie trudno go rozsądzać. Najbardziej pożądana wydaje się edukacja humanistyczna kształtująca ludzi o zdecydowanie szerokich poglądach i wszechstronnie rozbudowanej wiedzy.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej