O miłości fałszywej i prawdziwej

2013/01/15

W powieści Wiesława Myśliwskiego „Widnokrąg” (Nike 1997) pojawia się galeria intrygujących, trochę tajemniczych postaci. Do tej galerii należą między innymi dwie siostry, panny Ponckie. Kurtyzany, które zaskakująco dobrze wiedzą, czym jest prawdziwa miłość: „Miłość! Miłość! Co oni wszyscy wiedzą o miłości. To się wie dużo później, a nieraz dopiero na końcu”.

Równie piękną definicję tego uczucia wygłasza jedna z sióstr, Ewelina: „Do miłości wiedzie cierniowa droga (…). Miłość to nie poryw. Nie otrzymuje się jej ot, tak w darze, i to na pierwszej lepszej zabawie, do tego szkolnej. Miłość trzeba wytęsknić, wycierpieć, wypłakać. A i tak nie ma pewności, czy się zjawi.”

Mimo tej wiedzy, panny Ponckie do takiej miłości nie dążą. Poprzestają na czymś łatwiejszym, na czymś, do czego ciernista droga nie wiedzie i co, jak mówi panna Róża, miłością nie jest. Ich znajomość prawdy, a zarazem pełna świadomość tego, co robią, przeraża i intryguje. Każe postawić pytanie, na które niełatwo znaleźć prostą odpowiedź: Jak można być tak wewnętrznie sprzecznym? I jak można tak bardzo na zewnątrz przedstawiać siebie jako innego, niż jest się w rzeczywistości? Panny Ponckie płaczą w kościele podczas Mszy św. wmawiają Piotrowi (głównemu bohaterowi), że przyśniło mu się, iż widział wychodzącego od nich klienta, przekonują, że „człowiek jest tym, kim się czuje.”

Instrumentalizmi „rewolucja”

Odwiedzający Ewelinę i Różę goście traktują je instrumentalnie, użytkowo. Obie strony wiedzą, że nie mają do czynienia z prawdziwą miłością. Jan Paweł II pisał w Familiaris consortio: „Prawdziwa miłość nie jest mglistym uczuciem ani ślepą namiętnością. Jest patrzeniem na bliźniego nie po to, by się nim posłużyć, ale by mu służyć.” Stwierdzał też, że współcześnie ma miejsce próba narzucenia modelu uznającego siebie samego za „postępowy” i „nowoczesny”. W tym modelu „człowiek, a zwłaszcza kobieta, z podmiotu zamienia się w przedmiot (przedmiot swoistej manipulacji), a cała wielka treść miłości zostaje zredukowana do użycia”.

Hedonistyczne rozumienie miłości, oparte na przyjemności doświadczeń, doszło do głosu szczególnie silnie po rewolucji seksualnej 1968 roku. Jej ideolodzy (Marcue, Reich, Kentler) byli przekonani, że wolna miłość doprowadzi do przemian w społeczeństwie i kulturze. Nastąpi upadek małżeństwa oraz „mono gamicznej i patriarchalnej rodziny” (Marcue). Gdy mówimy o kryzysie współczesnej rodziny, nie zapominajmy, że jest on m. in. skutkiem wspomnianej rewolucji. O proponowanej przez kulturę śmierci wolnej miłości, polski papież mówił: „Dochodzi w tym wypaczeniu miłości do profanacji jednej z najbardziej drogich i świętych wartości, bo rozwiązłość nie jest ani miłością, ani wolnością”.

Cel i środek

Współczesny świat próbuje wmówić młodemu człowiekowi, iż liczy się tylko jego komfort, przyjemność, kariera, sukces. Aby je osiągnąć, ma prawo posługiwać się innymi ludźmi jako środkami do celu. Postawa tego rodzaju wyraża się w osiąganiu szczęścia rozumianego jako brak cierpienia i dążenie do przyjemności. Jednym z krytyków tak rozumianego utylitaryzmu był Karol Wojtyła, w książce „Miłość i odpowiedzialność” napisał: „Utylitaryzm wydaje się programem konsekwentnego egoizmu bez żadnych możliwości przejścia do autentycznego altruizmu.” Zauważył też, iż ów program szczególnie zagraża dziedzinie seksualnej. Wyraźnym przeciwieństwem traktowania osoby jako środka do celu według niego jest miłość. Jedynie ona „stanowi właściwe i pełnowartościowe odniesienie” do człowieka.

Mamy jednak do czynienia ze swego rodzaju walką pomiędzy egoistycznym, a altruistycznym pojmowaniem miłości. Pierwsze z nich redukuje ją i zubaża, a nawet wyklucza, ponieważ z miłością utożsamia wszelkie aspekty przyjemności. Wielu ludzi jest przekonanych, że miłość można kupić, nabyć jak towar. Prawdziwa miłość jest jednak bardziej wymagająca, piękniejsza, a także trudniejsza. „Młodzi w gruncie rzeczy szukają zawsze piękna w miłości – mówi Jan Paweł II – w głębi serca pragną pięknej i czystej miłości”.

Prawdziwa miłość

Każdy człowiek pragnie być kochany, a gdy nie jest, czuje że więdnie i usycha. Zauważa w sobie jakiś (czasem nie do końca uświadomiony) brak, istnieje w sposób niepełny. Często rozpaczliwie zaczyna poszukiwać miłości, jednak nie znajduje jej tam, gdzie ona jest.

Współczucie, delikatność, poświęcenie, wyrozumiałość, życzliwość – między innymi przez nie wyraża się miłość kobiety i mężczyzny. Ktoś, kto nie wie, na czym polega prawdziwa miłość, powie być może, że to staroświeckie. Ale tak naprawdę to przecież piękne.

Ksiądz Piotr Siemianowski z Duszpasterstwa Akademickiego KUL-u, pisze: „Obecny w zakochaniu gest uwielbienia i adoracji wynosi ukochaną osobę na wyżyny. Albowiem fakt, że spoczęło na mnie czyjeś kochające spojrzenie pełne zachwytu, to coś więcej niż tylko osobista satysfakcja. Przyjmując ten gest uwielbienia i adoracji, czujesz się jakby przeniknął cię do głębi ożywczy promień ciepła, jakby spłynęło na ciebie błogosławieństwo. Wstępuje w ciebie nowa moc bycia.” Moc, która potrafi inspirować do działania, dodawać sił, radości. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus zauważa w „Dziejach duszy”, że „gdyby przypadkiem zabrakło miłości, apostołowie przestaliby głosić Ewangelię, męczennicy nie chcieliby przelewać krwi swojej, a przecież miłość jest wszystkim”. I nie chodzi tutaj o miłość sprowadzaną do aspektu fizjologii, ale o miłość, która daje satysfakcję dla duszy. A miłość, jakiej naucza Chrystus i potwierdzają w swoich postawach święci, uskrzydla, staje się treścią życia, sprawia, iż człowiek znajduje w sobie siłę do największych, zdawałoby się przekraczających ludzkie możliwości, poświęceń.

Hubert Czarnocki

Artykuł ukazał się w numerze 6-7/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej