OCALIĆ DEPOZYT WIARY, MORALNOŚCI I KULTURY

2013/07/5
Łukasz Kudlicki

Negacja istnienia Boga, profanacja symboli religijnych, szatańska propaganda anty-Dekalogu staje się równoprawną formą twórczości i działań na obszarze kultury. Ten proces zdaje się nabierać dynamiki

 

Miarą jakości kultury ma być sukces komercyjny: pieniądz, a najlepiej duuuużo pieniędzy. Oglądalność programu telewizyjnego czy klikalność na produkt w internecie jest ważniejsza niż wyrzuty sumienia. Kto śmie określić wytwory antykultury jako znamię kryzysu cywilizacji, zyskuje łatkę taliba, religijnego radykała, któremu marzy się powrót do rzekomych ciemnych wieków średniowiecza. Aby przejść przez labirynt pełen zasadzek i pułapek zastawianych dzisiaj na człowieka, spróbujmy odpowiedzieć na kilka fundamentalnych pytań: Czy chrześcijanin ma szansę nie oszaleć w świecie, w którym promowana jest „kultura” egoizmu i materializmu jako podstawa funkcjonowania człowieka?

Stan współczesnej kultury wynika z faktu jednoznacznego odrzucenia Boga przez dominujące nurty filozoficzne. Wystarczy zauważyć, że dzisiejsza antykultura epatuje i uzależnia od brzydoty perwersji, wyuzdania i pornografii, zasiewa zwątpienie w kwestii relacji Boga do ludzi, kwestionuje podstawowy wybór człowieka, jakim jest dobro.

Stwórca wyposażył nas w niezawodną busolę, dzięki której zawsze możemy odnaleźć drogę do swego celu, jakim jest zbawienie. To sumienie. Ale, aby igła naszego sumienia nie uległa rozmagnetyzowaniu, musimy unikać zetknięcia z polem magnetycznym, które deprawuje czy usypia nasze sumienia. Takim polem czy też, mówiąc inaczej, bagnem, jest kultura bez Boga, która w ostateczności zwraca się przeciw Bogu i pogardza człowiekiem.

Jak bagno wciąga ludzi w głąb, ogranicza swobodę ruchu, tak świat antykultury pęta człowieka, odziera go z piękna, pozbawia kontaktu z dobrem. W przeciwnym wypadku będzie zgubiony, zostanie skazany na beznadziejne życie w strachu. Gdy zorientujemy się, że otacza nas bagno pogardy dla człowieka, nasze sumienie wskaże nam bezpieczne suche kępy, po których wydostaniemy się z opresji. Są nimi oazy kultury uznającej Boga przedstawiającej Jego miłość do człowieka. Sumienie karmione dobrem, Bożym pokarmem, miłością, bez trudu rozpoznaje, gdzie jest bezpiecznie, a gdzie mamy już do czynienia z bagnem.

„Nie ulega też wątpliwości, że pierwszym i podstawowym wymiarem kultury jest zdrowa moralność – kultura moralna” – mówił Jan Paweł II w siedzibie UNESCO 2 czerwca 1980 r.

Czy współczesna antykultura oferuje człowiekowi coś wartościowego?

Dzisiaj można się spotkać z poglądem, że rezygnacja z konsumpcji produktów trącących bagnem, dostarczanych przez hałaśliwy entertainment i infotainment – przemysł rozrywkowy i jego medialną, przede wszystkim telewizyjną i internetową ofertę, jest aktem ponad ludzkie siły, ocierającym się o umartwienie i skazującym na marginalizację. Dla osoby dojrzałej są to być może dylematy z życia nastolatka poddanego presji środowiska rówieśniczego, w którym status wyznacza katalog obejrzanych filmów, słuchanej muzyki i liczba znajomych na fejsie. Ale nie oszukujmy się: dorośli też podlegają podobnej presji, szczególnie wtedy, gdy mają do czynienia z nieciekawym środowiskiem, np. będąc na takowe skazani w pracy. Obawiam się, że nie ma drogi pośredniej. Jest prosty wybór: albo, albo. Chrześcijanin nie może z własnej woli zatruwać się brudem, wskakiwać do bagna, bo byłoby to działanie przeciw podstawowemu przykazaniu miłości Boga i człowieka.

Chrześcijaństwo w ciągu wieków wyrażało się i wciąż wyraża wspaniałymi dziełami kultury. Pamiątki architektury, malarstwa, rzeźby, muzyki i literatury zainspirowane wiarą twórców i przepojone wartościami ewangelicznymi czy też ukazujące zmagania się człowieka z wyzwaniami stawianymi mu przez Boga stanowią wyrazisty symbol wielkości cywilizacji chrześcijańskiej. Rozwój prądów filozoficznych wrogich Bogu i Kościołowi, rugujących wiarę z przestrzeni publicznej, unieważniających relację Bóg-człowiek, skutkował daleko idącymi przemianami w kulturze. Z chrześcijańskiego punktu widzenia było tak, że rozszerzający się nurt antykultury za sprawą swojej agresywnej ekspansji najpierw wyrąbał sobie prawo do zaistnienia w głównym obiegu. Potem zaczął dominować, spychając chrześcijan do narożnika. Na gruncie cywilizacji chrześcijańskiej, ale w zaprzeczeniu do niej, w obrębie kultury zaczęła rosnąć w siłę chrześcijańska antyteza. Dlaczego marne i szkaradne wyrazy ludzkiej niemocy twórczej bywają nader często odtrąbione, jako przykłady odkrywczego i nowatorskiego podejścia do sztuki?


Teatr Jana Klaty, dzisiejsza kultura dostarcza produktów trącących bagnem antywartości

Tworzyć archipelag przyjaznych instytucji

Jest słowo, pojęcie, w dzisiejszym świecie nadużywane do przesady. Tym słowem jest dialog. Zawsze mnie śmieszyło, że szermierzami ideologii absolutyzacji dialogu, jako najważniejszej instytucji życia społecznego są osoby czy grupy, których zachowanie, system wartościowania, przekonania, używany język, wskazują na to, że o dialogu z ich udziałem, jako formie rozmowy, porozumiewania się, nawiązywania kontaktu służącego wzajemnemu zrozumieniu z druga stroną o odrębnych, ugruntowanych przekonaniach i sferze wartości mowy nie ma.

Trudno o dialog chrześcijańskiej kultury ze współczesnym światem, w którym dominuje oderwanie od moralności, ucieczka od boskich praw, redukcja człowieka przez podporządkowanie do jego materialnych potrzeb. W świecie agresywnej antykultury chrześcijanie muszą tworzyć archipelag przyjaznych sobie instytucji, które zabezpieczą przestrzeń duchowego rozwoju w łączności z Bogiem, który jest rugowany z przestrzeni kultury masowej, ewentualnie zakłamywany poprzez redukcję do nieistotnej rangi jednego z równoprawnych bóstw w świecie opanowanym przez zabobon tolerancji rozumianej jako afirmacja dla wszelkich postaw i światopoglądów czy wynaturzeń.

Forsowany współcześnie nibydogmat tolerancji stanowi uderzenie w podstawy człowieczeństwa, gdyż jest zamachem na tożsamość osoby ludzkiej, którą jest jej historyczny związek z konkretną kulturą, a więc systemem wartości i wynikającą z niego moralnością. Tymczasem nie może być mowy o tolerancji jako akceptacji dla równouprawnienia systemu wartości sprzecznego z naszym sumieniem, zaprzeczającemu związkowi człowieka z Bogiem, negującemu podstawowe prawa dotyczące ludzkiego bytowania i życia we wspólnocie rodziny czy narodu. Chrześcijanin widzi światło alarmowe i słyszy sygnał ostrzegawczy, gdy ktoś arbitralnie chce mu narzucić wizję człowieczeństwa sprzeczną z prawem Bożym.

Udało się nam, Polakom, ocalić depozyt wiary i moralności, a więc również kulturę chrześcijańską, mimo opresji i terroru ze strony komunistycznego, bezbożnego okupanta, który dokonał swoistego zamachu na umysły ludzkie. Dzisiaj, gdy jesteśmy poddani liberalnej indoktrynacji i coraz silniejszej perswazji z Zachodu, która podkopuje stabilność naszych rodzin, próbuje ustanawiać nowe role społeczne dla kobiety i mężczyzny, nie możemy ulegać złudzeniu, że wobec braku opresji fizycznej jesteśmy zupełnie bezpieczni. Trzeba sobie uświadamiać skalę nacisków importerów laickiej ideologii. Chrześcijanin musi być gotowy do konfrontacji z agresorem.

Papież Benedykt XVI w przemówieniu do polskich biskupów przybyłych do Rzymu 28 listopada 2005 r. z wizytą ad limina Apostolorum, zadanie chrześcijanina, a zarazem Polaka, w sferze kultury ujął następująco: „Polska otrzymała od poprzednich pokoleń bogate dziedzictwo kulturowe oparte na wartościach chrześcijańskich. Z takim dziedzictwem weszła do Unii Europejskiej. Wobec nasilającego się procesu sekularyzacji i odwrotu od wartości chrześcijańskich nie może tego dziedzictwa utracić. Przeciwnie, negatywne postawy i zagrożenia dla kultury chrześcijańskiej, które są widoczne także w Polsce, są dla Kościoła wezwaniem do wysiłku na rzecz stałej ewangelizacji kultury”.

Chrześcijanin, jako odbiorca, czy, jako twórca, ma kształtować rzeczywistość mediów. Powinien świadomie korzystać z mediów, to znaczy umieć dokonywać wyboru, w tym również umieć zrezygnować z przekazu wrogiego człowiekowi.

„Szczególną rolę w świecie kultury mają dziś środki społecznego przekazu. (…) Ludzie Kościoła, szczególnie świeccy chrześcijanie, są wezwani, by przez prasę, radio, telewizję, internet w jeszcze większym zakresie promowali wartości ewangeliczne” – mówił Benedykt XVI do polskich biskupów z 28 listopada 2005 r.

Czy współczesna kultura ma coś wspólnego z nowoczesnością?

Oddajmy głos Janowi Pawłowi II, który w przemówieniu do przedstawicieli świata kultury w Rio de Janeiro 1 lipca 1980 r. wskazał cele, jakim powinna służyć ludzka twórczość: „Rozwijać kulturę to zapewnić człowiekowi, każdemu człowiekowi i wspólnocie ludzkiej, jej ludzki i boski wymiar, to zaofiarować i przekazać człowiekowi to człowieczeństwo i tę boskość, których źródłem jest Człowiek doskonały, Odkupiciel człowieka, Jezus Chrystus”.

Poziom nowoczesności kultury powinniśmy oceniać przez pryzmat jej zdolności do komunikowania człowieka z Bogiem, budowania i wzmocnienia tej najważniejszej w życiu chrześcijanina relacji ze Stwórcą. Koncentrowanie się na innych kryteriach (poziom technologii, poziom zaspokojenia w relacji z twórczością) jest tropem fałszywym w odniesieniu do twórczości. Trzeba o tym pamiętać na co dzień.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej