Do samego końca ks. prałat Zdzisław Peszkowski był myślami blisko tych, których kryje Katyń. Dla niego był on synonimem wszystkich miejsc, gdzie Polacy ponieśli śmierć z rąk sowietów.
W szpitalu w sali, na której leżał miał dwa malutkie wizerunki Matki Bożej Kozielskiej, przyczepione do zasłonki. Na stoliku stał krzyżyk katyński zrobiony z korzonków drzew z katyńskiej ziemi – wspomina Teresa Walewska, która przyjaźniła się z kapłanem od 2000 r. i przyszło jej opiekować się nim do ostatnich godzin życia. Każdego dnia przy tym krzyżyku, nie wstając z łóżka ks. Peszkowski odprawiał Mszę św.
Jeniec sowietów
Był 12 maja 1940 r. Obóz jeniecki w Kozielsku. Do wyjazdu szykuje się ostatni transport ponad 250 Polaków. Wśród nich 22-letni podchorąży kawalerii Zdzisław Peszkowski. Nie przypuszcza nawet, że jego koledzy, którzy w minionych tygodniach opuścili obóz, leżą pomordowani w Lasku Katyńskim. Nie podejrzewa też, że Katyń będzie towarzyszył mu do końca powojennego życia.
Dla Rodzin Katyńskich ważne było też to, że był świadkiem tamtych strasznych dni, że był do końca z ich ojcami, był obecny, gdy tamci szli na śmierć. |
Przyszły ksiądz prałat Peszkowski nie trafia do miejsca kaźni. Wraz z ponad 400 innymi jeńcami Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska (ok. 3% wziętych do niewoli), przez obóz w Pawliszcze-Borze dostaje się do Griazowca, skąd już tylko krok dzielił go od wolności.
Najpierw jednak brał udział w kampanii wrześniowej, będąc do wódcą plutonu w 20 Pułku Ułanów. Tuż po 17 września 1939 r., jako jeniec Sowietów, wraz z prawie całym pułkiem trafia do obozu przejściowego w Pomorzanach. Nieliczne źródła podają, że doszło tam do zdarzenia, które być może przyczyniło się do ocalenia Peszkowskiego. W mieście przebywał wtedy Vlastimil Hoffman, wybitny polski malarz. Okazywał on wiele życzliwości jeńcom i nawet uwieczniał ich na malutkich kartonikach. Portreciki miały być wysłane rodzinom. Peszkowski pomagając skarbnikowi dywizjonu w rozdzielaniu żołdu, przechowywał część pieniędzy. Przekazał je następnie Hoffmanowi, by nie wpadły w ręce władz Sowieckich. Wkrótce potem jego nazwisko przesunięto na listę osób skierowanych do Griazowca. Skądinąd wiadomo, że część przetrzymywanych uwolniono m. in. drogą dyplomatyczną. Interweniowały nawet wpływowe kręgi włoskie. Poza tym NKWD miała swoje dalekosiężne plany względem więźniów.
Ks. prałat Peszkowski idei pamięci o „Golgocie Wschodu” oddał dużą część swojego życia.
Fot: Artur Stelmasiak
Poszliśmy na pustynię i płakaliśmy
Zdzisław Peszkowski doczekał układu Sikorski-Majski zawartego po napaści III Rzeszy na ZSRR, ogłoszenia tzw. amnestii i utworzenia Polskich Sił Zbrojnych pod dowództwem Władysława Andersa. – Pamiętam, jak w sierpniu 1941 do Griazowca przyjechał prosto z więzienia gen. Anders. Powiedział nam, że jesteśmy trzonem polskiej armii – wspominał po latach ks. Peszkowski. – A my na to: a gdzie pozostali tej armii? Wtedy generał zapewnił nas, że ma żelazne listy od Stalina i będzie szukał zaginionych – mówił.
Awansowany na porucznika, następnie do stopnia rotmistrza otrzymał dowództwo kompanii w 1 Pułku Ułanów Krechowieckich, ale wolność nie równała się z powrotem do ojczyzny. Wkrótce wraz z wojskiem Peszkowski ewakuował się do Iranu, gdzie z największym poświęceniem zaangażował się w kształcenie i wychowanie młodzieży polskiej, którą razem z wojskiem udało się wyprowadzić z ZSRR. Będąc harcmistrzem organizował szkoły, drużyny i hufce harcerskie na emigracji. W Iranie opiekował się m. in. trzynastoletnim wówczas Jerzym Krzysztoniem, późniejszym wybitnym polskim pisarzem. Bohaterem jednej z książek Krzysztonia „Krzyż południa” jest Zdzisław Peszkowski, występujący tam pod nazwiskiem Jastrzębiec, czyli pod swoim zawołaniem rodowym. W kwietniu 1943 roku, gdy Peszkowski przebywał w Iraku, usłyszał prawdę o zaginionych oficerach, o masowych mogiłach w Katyniu. – To była przerażająca wieść. Poszliśmy na pustynię i płakaliśmy – mówił ks. Peszkowski w jednym ze słuchowisk dokumentalnych Polskiego Radia. Z Iraku szlak bojowy wiódł przez Palestynę, Indie, Egipt, Liban, Syrię, Włochy i Wielką Brytanię.
Prymas Polski, kard. Józef Glemp
– Ten kapłan żył cały dla ojczyzny. Bardzo gorliwie służył w Stanach Zjednoczonych wykładając język polski w polskim seminarium w Orchard Lake pod Detroit. Ks. Peszkowski robił dla Polski, co tylko mógł: zbierał pamiątki, mówił i pisał o ojczyźnie. Za PRL-u na Zachodzie dość powszechna była opinia, by Polacy nie przyjeżdżali do kraju, dopóki pozostaje on pod władzą komunistów. Prymas Wyszyński był innego zdania: Polska jest jedna, trzeba do niej przyjeżdżać a komunizm jest przejściowy. Podobnie myślał ks. Peszkowski, który często przyjeżdżał do Polski a jego wizyty były bardzo owocne. On wiedział też, że trzeba rozsianą po świecie Polonię przybliżać do tego ducha, który jest w Polsce, w polskim Kościele, zwłaszcza przy Prymasie Wyszyńskim. To była postać wielkiej wagi i bardzo mi żal, że z tego świata odszedł człowiek o nieprzeciętnej dynamice polskości, którą miał w sobie. Odejście tego kapłana z całą pewnością wywoła dużo refleksji zarówno wśród duchowieństwa, jak i wszystkich ludzi kochających Polskę. Kto wie, może po 5 latach, jak wymaga tego prawo kanoniczne, wszczęty zostanie proces beatyfikacyjny ks. Peszkowskiego? |
Kapłan
Po II wojnie przez rok studiował w Oxfordzie. To tam zrodziła się myśl o seminarium i przekonanie, że jest to winien swoim kolegom, jako ocalały ze zbrodni katyńskiej, że tak najlepiej przysłuży się Polsce. Wyjechał do USA i wstąpił wówczas do polskiego seminarium w Orchard Lake w stanie Michigan. Święcenia kapłańskie przyjął 5 czerwca 1954 r. w Detroit z rąk kard. Edwarda Mooneya jako kapłan archidiecezji przemyskiej. Studiował na Uniwersytecie Wisconsin, University of Detroit i Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie w Londynie, zdobywając doktorat z filozofii i magisterium z teologii. W 1994 r. ks. Zdzisław Peszkowski wrócił do Polski, gdzie był kapelanem Rodzin Katyńskich i Pomordowanych na Wschodzie.
W Iranie opiekował się m. in. trzynastoletnim wówczas Jerzym Krzysztoniem, późniejszym wybitnym polskim pisarzem. Bohaterem jednej z książek Krzysztonia „Krzyż południa” jest Zdzisław Peszkowski, występujący tam pod nazwiskiem Jastrzębiec, czyli pod swoim zawołaniem rodowym. |
Dopiero 1 listopada 1988 mógł spełnić marzenie swojego życia: uklęknąć na mogiłach swoich kolegów zamordowanych w Katyniu, Miednoje i w Charkowie. Uczestniczył w prowadzonych na Wschodzie ekshumacjach, niosąc posługę kapłańską wydobywanym z ziemi szczątkom…
Dzięki jego staraniom udało się doprowadzić do końca budowę cmentarzy w miejscu pochówku polskich ofiar reżimu sowieckiego w Katyniu, Miednoje i Charkowie. Z jego inicjatywy w 55 polskich kościołach powstały Sanktuaria Matki Boskiej Katyńskiej.
Kandydat do Nobla
– Ks. prałat Peszkowski budował swój autorytet i mówił o zbrodni katyńskiej w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych w czasach, gdy w Polsce nie wolno było jeszcze o tym mówić – powiedział Andrzej Skąpski, prezes zarządu Federacji Rodzin Katyńskich. Zaznaczył też, że autorytet kapłana wynikał też z jego osobistego świadectwa jako więźnia obozu w Kozielsku. – Gdy po 1989 roku mogliśmy się zorganizować jako Rodziny Katyńskie, przyjechał do nas człowiek o już wyrobionym autorytecie i tym autorytetem wsparł nas. To był też człowiek, którego traktowaliśmy jak starszego brata, do którego zawsze mogliśmy się zwrócić – wspomina prezes Federacji. Dla Rodzin Katyńskich ważne było też to, że był świadkiem tamtych strasznych dni, że był do końca z ich ojcami, był obecny, gdy tamci szli na śmierć.
Nie przypuszcza nawet, że jego koledzy, którzy w minionych tygodniach opuścili obóz, leżą pomordowani w Lasku Katyńskim. Nie podejrzewa też, że Katyń będzie towarzyszył mu do końca powojennego życia. |
W styczniu 2006 r. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej zgłosił kandydaturę ks. Peszkowskiego do pokojowej nagrody Nobla. Mimo, że otrzymał ją kto inny, kapelan Rodzin Katyńskich nie był rozgoryczony. „Ukochani, wiem, że liczyliście na to, że przez nagrodę Nobla cały świat usłyszy w tym roku o zbrodni katyńskiej. (…) Jednak w naszej świadomości, w naszych sercach ta najtragiczniejsza karta dziejów będzie zachowana. Z tego cierpienia wyrosła wolność nie tylko naszego narodu, ale całej Europy. Mając to przekonanie nie żywimy chęci zemsty, pragniemy pamięci i prawdy. To jest nasz polski wkład w budowanie pokoju świata” – napisał ks. Peszkowski na stronie internetowej Golgoty Wschodu.
Fot: Artur Stelmasiak
Ks. prałat Zdzisław Peszkowski otrzymał liczne odznaczenia krajowe i zagraniczne. Był prałatem domowym Ojca Świętego (od 1970 r.) i kanonikiem honorowym Kapituły Łomżyńskiej. Opublikował ponad 100 pozycji z zakresu teologii, historii Polski, literatury, filozofii. Jest autorem podręczników do nauki języka polskiego i kultury polskiej, podręczników wychowawczych, dydaktycznych i modlitewników. Napisał bądź wydał ponad 40 książek, w tym 11 o Papieżu Janie Pawle II i 12 o kard. Stefanie Wyszyńskim.
Pochowany w Świątyni Świętej Opatrzności Bożej
Msza pogrzebowa została odprawiona w archikatedrze św. Jana w Warszawie, z udziałem: prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, marszałka Sejmu Ludwika Dorna, ks. kard. Kazimierza Świątka i koadiutora archidiecezji lwowskiej abp. Mieczysłąwa Mokrzyckiego, parlamentarzystów, przedstawicieli Rządu RP, żołnierzy Armii Krajowej, harcerzy, wojska, policji oraz przedstawicieli Rodzin Katyńskich z całej Polski i zagranicy. Kapłana żegnały też tłumy wiernych, których nie zmieściła katedra. Ludzie stali na Świętojańskiej.
Mszy żałobnej przewodniczył ks. abp. Kazimierz Nycz a homilię przygotowaną przez Prymasa Polski ks. kard. Józefa Glempa z powodu niedyspozycji głosowej odczytał bp. Piotr Jarecki. Wskazał na trzy główne etapy rozwoju osobowości ks. Peszkowskiego.
Pierwszy etap to doświadczenie żołnierskie: służby ułańskiej, wojny, niewoli sowieckiej i drogi żołnierskiej z Armią Andersa aż do Londynu. Drugie to odkrycie powołania kapłańskiego, jego realizacja i służba duszpasterska na różnych odcinkach szczególnie w Ameryce Północnej, w seminarium dla Polaków w Orchard Lake. Trzeci etap – przypomniał kard. Glemp – to osiedlenie się w Warszawie i „wielostronna praca nad przypomnieniem zbrodni katyńskiej, wniknięcie w tajemnicę cierpienia przez wiarę i wola utrwalenia tej pamięci w pojęciu ťGolgota WschoduŤ”.
Ks. prałat Zdzisław Peszkowski niedługo przed śmiercią zwrócił się z prośbą do Marszałka Sejmu Ludwika Dorna, by polscy politycy wzbogacali programy swoich zagranicznych wizyt o składanie wieńców na grobach poległych Polaków. – Obiecałem mu to, będę o to zabiegał i mam nadzieję, że pamięć o grobach naszych zmarłych, niekiedy na ziemiach bardzo odległych stanie się elementem obecności wszystkich, także polskich polityków” – powiedział Ludwik Dorn, w czasie uroczystości pogrzebowych.
Przemawiająca w imieniu Polonii, dyrektor Narodowej Fundacji Pamięci Katynia w Baltimore Sophie Grabczyk podkreśliła, że każdy pobyt ks. prałata w Ameryce wzbogacał polonię o nowe szczegóły historyczne, dodawał energii i podtrzymywał na duchu na obczyźnie.
Z kolei w specjalnym telegramie, Nuncjusz Apostolski abp Józef Kowalczyk podkreślił zasługi ks. Peszkowskiego w odkrywaniu prawdy o Katyniu. „Cały dorobek jego długiego życia i posługi składam na ołtarzu eucharystycznej ofiary i proszę Boga, aby go przyjął i uczynił z niego ofiarę miłą sobie” – napisał abp Józef Kowlaczyk.
Krzysztof Wojnicki
Artykuł ukazał się w numerze 11/2007. |