Oswajanie tygrysa – razem na łów

2013/06/28
Robert Hetzyg

I jak? Udało się Państwu spotkać tygrysa tego lata? Takiego prawdziwego: dzikiego i ryczącego, z odstraszającymi pazurami? Niewtajemniczonych odsyłam do mojego poprzedniego felietonu, którym rozpocząłem „cykl zoologiczny”. A ściślej mówiąc, cykl o „tygrysach w Kościele”.

 


Tygrys to ktoś, kto nie z konieczności ani z rozpaczy, tylko świadomie i dobrowolnie, wbrew dotychczasowym przekonaniom i często na przekór najgłębszej niechęci wobec Kościoła i jego przedstawicieli, wyznaje wiarę i staje się żywym członkiem wspólnoty wierzących. Ktoś taki przeżył prawdziwe nawrócenie, to znaczy odwrócił się od swoich dotychczasowych motywacji i dążeń i zwrócił się ku Jezusowi. Postanowił szukać go we wszystkich wymiarach swojego życia i podążać za nim, dokądkolwiek go poprowadzi. Często są to osoby dynamiczne, obdarzone silnym zmysłem krytycznym. Nierzadko mają dar pociągania za sobą innych. „Pierwsi w grzechu i pierwsi w miłości” – mówi się czasem o takich ludziach. Przykłady z Biblii? Paweł z Tarsu – były prześladowca chrześcijan, nierządnica, którą Jezus uratował od ukamienowania, Zacheusz (celnik)… i pewnie jeszcze sporo innych postaci.

Poprzestając tylko na tych trojgu, od razu można zauważyć, jak problematyczna była ich obecność w Kościele. Paweł ze swoim radykalnym nauczaniem o usprawiedliwieniu z wiary budził kontrowersje wśród samych chrześcijan. Prostytutka z pewnością była solą w oku „porządnych wierzących”, a celnik, kolaborant okupanta, oprócz tego, że wykonywał zawód obarczony odium nieczystości, musiał napotykać wśród nowych współwyznawców spojrzenia pełne pogardy i niechęci. Bo przecież Państwo nie mają złudzeń, że ci, którzy uwierzyli w Jezusa, od razu stali się barankami miłującymi każdego spontanicznie i bez uprzedzeń, prawda?

A to właśnie Pawła wybrał sobie Bóg, aby Jego Ewangelię ogłosił tym, którym nikt wcześniej o Nim nie mówił. To „jawnogrzesznica” jest dziś symbolem przejścia od grzechu do wolności, a nawet oblubieńczego rozmiłowania w Jezusie. A Zacheusz? Zacheusz nie tylko porzucił swoją działalność, ale i zyski z niej przekazał na „zbożny cel”.

 


 

Dla współczesnej wspólnoty wierzących wciąż stanowią wyzwanie ci, którzy do jej życia wnoszą ożywienie i powiew nowego. Oni nie pasują do „obrazka” świętości po katolicku. Przez swoje doświadczenie radykalnej przemiany życia stają się „niewygodnymi klientami” duszpasterstwa. Więc może powinni stać się protagonistami? Zamiast mozolnie „wciskać się” w kostium katolickiej średniej krajowej, byliby „świeżym powietrzem” Kościoła, który – tak mówią – jest semper reformanda?

 


 

Dla współczesnej wspólnoty wierzących wciąż stanowią wyzwanie ci, którzy do jej życia wnoszą ożywienie i powiew nowego. Oni nie pasują do „obrazka” świętości po katolicku. Przez swoje doświadczenie radykalnej przemiany życia stają się „niewygodnymi klientami” duszpasterstwa. Więc może powinni stać się protagonistami? Zamiast mozolnie „wciskać się” w kostium katolickiej średniej krajowej, byliby „świeżym powietrzem” Kościoła, który – tak mówią – jest semper reformanda?

Aby tak się mogło stać, „tygrysy” muszą pozostać tygrysami, a łowcy dusz (termin bliskoznaczny z duszpasterzami) powinni się zatroszczyć, aby tygrysom nie zabrakło miejsc do polowań. Człowiek zewangelizowany i nawrócony do Chrystusa ma w sobie niepowtarzalny autentyzm i energię. Potrzebuje oparcia i formacji, a nie „przycierania pazurów”. Powiedzmy, że nie zawsze sprawdzi się w roli asysty honorowej proboszcza albo organizatora sprzątania kościoła. Ale może okaże się pomocny wszędzie tam, gdzie potrzeba fachowców i profesjonalistów. Bo współczesna ewangelizacja musi być profesjonalna, skoro naprzeciw siebie ma antyewangelizację prowadzoną przy użyciu wszelkich dostępnych dziś technik i metod. No i taki „tygrys” ma prawo być w Kościele szczęśliwy! Jak my wszyscy notabene! Tylko, że my się przyzwyczailiśmy do status quo. Czasem ono jest lepsze, a czasem gorsze, ale jest i zmienia się bardzo niewiele. A nawróceni przynoszą niepokój, że przecież nie można stać w miejscu i czekać, aż świat sam się zainteresuje Ewangelią. Oni znają drogę do tych, którzy są daleko, bo sami przyszli „z daleka”. Zanim więc zrobimy z nich porządnych i statecznych katolików, sami pozwólmy się zarazić gorliwością o ludzi „ze świata”, za których przecież nasz Pan oddał życie.

Ciąg dalszy nastąpi.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej