Patriotyzm czynem i piórem okazywany

2013/01/14

„Dąbrowa w widłach Dubissy i Ejny od niepamiętnych czasów była własnością Czertwanów. Niegdyś, w szarej wieków oddali, świątynia tam stała, zamek jej strzegł (…). Minęły wieki, (…) pogasły święte ognie, mijały rządy, ludzie, szły wojny po wojnach, ruiny po ruinach, zmieniały się prawa i obyczaje – Dewajtis stał (…). i wyzywał, zda się, do walki żywioły, i mówił: – Nie wy ludzie, rzuciliście mnie tu i nie wy, wichry i burze, stąd weźmiecie. Osadził mnie tu Bóg i zostanę, zostanę, zostanę. (…) Osłaniał sobą polanę, kamienie, ruiny zamczyska (…). Co jesień (…) ludzie obcy mówili: dąb traci liście; Żmudzini szeptali: Dewajtis opłakuje stare czasy”.


Maria Rodziewiczówna

Pamiętam z dzieciństwa, jak matka deklamowała z pamięci ten fragment prozy Marii Rodziewiczówny, a potem opowiadała o Dewajcie, Kresach, Litwie i Żmudzi – o całym tym barwnym i wspaniałym świecie zaklętym na kartach powieści. Księgozbiór moich rodziców uległ zniszczeniu w czasie wojny, a w latach powojennych przez długi czas książek Marii Rodziewiczówny nie można było ani kupić w księgarni, ani wypożyczyć w bibliotece. Od matki dowiadywałam się, że są powieści, które muszę kiedyś koniecznie przeczytać – przede wszystkim „Dewajtis”. Była to najbardziej ukochana powieść mojej matki. Zawsze podejrzewałam, że mój brat ma na imię Marek na cześć głównego bohatera Marka Czertwana.

O książkach Rodziewiczówny nie wspominano nigdy na lekcjach języka polskiego. Moim koleżankom z dzieciństwa Dewajtis kojarzył się wyłącznie z nazwą ulicy na warszawskich Bielanach. Niektóre z nich myślały, że to nazwisko jakiegoś działacza społecznego.

Sprawa jest dosyć delikatna i złożona. Akcja powieści „Dewajtis” toczy się na Żmudzi w czasie zaborów. Głównym przesłaniem utworu jest walka w obronie polskości Litwy i Żmudzi – walka o zachowanie polskiej ziemi w polskich rękach, walka o to, by nie emigrować, ale pozostać, mimo wielu trudności mnożonych przez zaborcę, na swojej ziemi, w swojej Ojczyźnie, aby walczyć o tę Ojczyznę gospodarczo, jak nakazywały hasła pozytywizmu, skoro nie można militarnie. Powieść napisana została w duchu wartości chrześcijańskich w najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu, a jej główni bohaterowie to średniozamożna szlachta i mieszkańcy zaścianka. Są w powieści niezapomniane sceny, jak ta, kiedy umierający ojciec rodu – Paweł Czertwan, dawny powstaniec uzależnia przekazanie błogosławieństwa i działu majątku dla nieobecnego przy łożu śmierci syna od tego, czy „wiary i mowy nie zapomniał”.

Powstanie styczniowe zaciążyło na całym życiu pisarki, która urodziła się w roku jego wybuchu, w rodzinie ziemiańskiej na Grodzieńszczyźnie. Miłość Boga i Ojczyzny wyssała z mlekiem matki. Mała Maria była wychowywana przez krewnych, ponieważ rodzice za udział w powstaniu zostali przez władze carskie zesłani na Syberię. Motywy powstania styczniowego i represji, jakie spadły po jego klęsce na polskich patriotów odnajdujemy w całym dorobku literackim pisarki: w powieściach: „Pożary i zgliszcza”, „Dewajtis”, „Lato leśnych ludzi”, „Wrzos”, „Anima vilis”, „Klejnot”. Te sprawy nie są jednak nazywane wprost, ponieważ w tamtych czasach książka, aby ukazać się na rynku, musiała przejść przez carską cenzurę. Maria Rodziewiczóna opisuje w swych utworach ciężką popowstańczą rzeczywistość – klimat społeczny i dylematy moralne bohaterów. Nie wszystkie stworzone przez nią postacie są wzorem cnót obywatelskich. U wszystkich jednak dominujące jest poczucie polskości. Świadczą o tym postacie dwóch bohaterów, jak się okazuje nie do końca negatywnych. Kazimierz Czertwan – opuścił we wczesnej młodości Ojczyznę – osiedlił się w rosyjskiej prowincji cesarstwa i uległ rusyfikacji. Po pewnym czasie udało mu się wejść do założonego przez Rosjan Towarzystwa Handlu z Kirgizami i zaczął dorabiać się majątku na handlu perkalami i wełną. Jednak po powrocie w rodzinne strony przeszedł metamorfozę. Zrozumiał, że dokonał złego wyboru, zrezygnował z perspektyw zdobycia fortuny i pozostał w kraju, aby pracować dla jego dobra i rozwoju. Witold Czertwan – czarna owca, lekkoduch, hulaka, szuler uciekający się dla korzyści do podstępu i oszustwa, gotów nawet ożenić się dla pieniędzy. Jednak po stracie pozycji i majątku mając do wyboru wstąpienie do wojska rosyjskiego lub wyjazd do Ameryki – wybiera to drugie. Jest Polakiem i nie chce dobrowolnie służyć w armii zaborcy.

Nie wszystkie utwory Marii Rodziewiczówny kończą się happy endem. Bohaterka „Wrzosu” umiera nie mogąc poradzić sobie z dylematem moralnym, spowodowanym faktem, że przestała po latach czekać na powrót narzeczonego, który przepadł bez wieści na zesłaniu. Mimo że w rzeczywistości dochowała mu wierności, bo małżeństwo przez nią zawarte było tylko formalne – jednak zgodne z literą prawa – stała się żoną innego człowieka. Konsekwencje represji, które spadły na powstańców dotknęły ją ponownie, po latach z siłą, której nie była w stanie sprostać.

Walce w obronie polskiej ziemi, której groziło przejście w ręce rosyjskie jest poświęcona powieść „Klejnot”, w której autorka opisała różne warstwy polskiego społeczeństwa zjednoczone wartościami nadrzędnymi, jakimi jest miłość do Boga i miłość Ojczyzny. „Gniazdo Białozora” zaś ukazuje zmagania Polaków z nadciągającą od wschodu falą bolszewizmu.

Takie tematy, takie realia – nie pasowały do ideologii obowiązującej po 1945 roku. Nie mogąc dzieł literackich Rodziewiczówny unicestwić – postanowiono je umniejszyć, ośmieszyć, skompromitować. Postarano się o „odpowiednią” etykietkę. Krytycy literaccy tamtych czasów nazywali ją jednym z epigonów pozytywizmu, negowali wartości artystyczne jej utworów, zarzucali konserwatyzm, melodramatyczność, schematyzm. Określali jej twórczość jako wtórną i naiwną. Gdy już mówiono czy pisano o Marii Rodziewiczównie – wymieniano jej nazwisko jednocześnie z nazwiskiem autorki „Trędowatej”. Chodziło o to, aby u potencjalnych czytelników wyrobić przekonanie, że dzieła obu autorek są na tym samym, niskim poziomie, że są to mało wartościowe, płytkie powieścidła dla pensjonarek (nie wypadało wtedy powiedzieć kucharek) – takie romansowe gnioty, arcydzieła pretensjonalnej grafomanii, niegodne miana literatury, nadające się w najlepszym przypadku do przeróbki na potrzeby filmu.

Do nakręcenia filmu wybrano przed laty powieść „Między ustami, a brzegiem pucharu”. Treść jej uznano zapewne za „ideologicznie bezpieczniejszą”, ponieważ akcja rozgrywała się na terenach zaboru pruskiego, a nie rosyjskiego jak w przypadku „Dewajtis”. Powieść ta wspaniale napisana, o wartkiej akcji, z wyrazistym patriotycznym przesłaniem w filmowej wersji zatraciła walory epickie, historyczne, patriotyczne, religijne, moralne. W filmie zobaczyliśmy właściwie romans z wyższych sfer.

Powieści Marii Rodziewiczówny są bardzo polskie, nacechowane patriotyzmem, wyrastają z chrześcijańskich tradycji i są oparte na chrześcijańskich wartościach, a jednocześnie odznaczają się wartką akcją, zawierają świetnie skonstruowane wątki, uwzględniające drobiazgowe realia obyczajowe epoki. Jeśli do tego dodać wspaniałe opisy przyrody, zwłaszcza puszczy, sceny z życia zwierząt leśnych i domowych, odniesienia do legend i podań – żmudzkich, litewskich, polskich, otrzymamy niezwykły i oryginalny świat literacki, godny zainteresowania do dzisiaj.

Maria Rodziewiczówna miała niepowtarzalny zmysł humoru i mimo, że poruszała przede wszystkim problemy najważniejsze dla narodu – to możemy znaleźć na kartach jej powieści sceny skrzące się dowcipem – jak chociażby opis przygody poważnego przemysłowca zaatakowanego przez rój pszczół w powieści „Dewajtis”.

Obecnie Maria Rodziewiczówna znana jest głównie jako autorka „Lata leśnych ludzi” – powieści, klasyfikowanej jako utwór dla młodzieży o wątku i przesłaniu ekologicznym. Książka ta miała w zamierzeniu autorki dotyczyć głębokiego umiłowania przyrody ojczystej i szacunku dla jej praw, miała zwracać uwagę na postępujący proces separacji człowieka od natury. Przedstawia epizod z życia ludzi, którzy nie poddają się presji otoczenia i próbują ocalić więź z siłami natury. Opisane zostało jedno lato – okres od wiosny, gdy bohaterowie przybywają do chaty w puszczy do jesieni, kiedy muszą powrócić do swych miejskich siedzib. Jedno lato mieniące się lasami, łąkami, bagiennymi ostępami, całym bogactwem flory i fauny, lato pełne przygód, doświadczeń i opowieści z niedawnej wtedy historii walk z zaborcą w imię Wielkiej i Niepodległej Ojczyzny. Jedno lato, będące elementem cyklu życia.

Autorka ukazuje nie tylko piękno i siłę przyrody, ale niebezpieczeństwa związane z ingerencją w ekosystem. Opisuje puszczę jako swoisty bioregion widziany wręcz po dzisiejszemu. Kiedy powieść powstawała termin ekologia nie był powszechnie znany i stosowany. Trzeba jednak powiedzieć, że powieść ma przede wszystkim przesłanie patriotyczne. Wątki narodowe są tu bardzo silne. Autorka zdaje się przekonywać, że o sprawach związanych z miłością Ojczyzny można wszak myśleć i mówić wszędzie – w domu, w szkole, w kościele, również w lesie. Las – puszcza – to przecież nasza pierwsza polska praojczyzna. Czytając scenę rozgrywającą się w noc Kupały, mamy uczucie, że jesteśmy obecni na wzgórzu, że siedzimy przy płonącym ogniu i razem z leśnymi ludźmi słuchamy opowieści o potyczkach z Moskalami z czasów powstania styczniowego, śpiewamy pieśni patriotyczne i marzymy o niepodległej Ojczyźnie.

Życie Marii Rodziewiczówny potwierdza przesłanie głoszone w jej dziełach literackich. Pisała o patriotyzmie i była gorąca patriotką. Pisała o kobietach energicznych i przedsiębiorczych i sama taka była. Jako pani na Chruszowej zarządzała samodzielnie dużą posiadłością ziemską, współkierowała działalnością Stowarzyszenia Ziemianek, które stawiało sobie za cel podniesienie statusu ekonomicznego, kulturalnego i zawodowego kobiet wiejskich. Stowarzyszenie miało pod swoją opieką około stu pięćdziesięciu kół wiejskich i współpracowało z pismem „Wieś Ilustrowana”, które wydawane było w latach 1910-1914.

W dworku na Polesiu pielęgnowała wiarę i tradycję. Stąd czerpała natchnienie do pracy zarówno twórczej jak i społecznej. Kobiety polskie od wieków przejmowały role męskie w czasach, kiedy mężczyźni musieli brać udział w wojnach i powstaniach. Ta polska heroiczna tradycja znalazła swoje odbicie nie tylko w literaturze – zaowocowała również tym, że faktyczna emancypacja kobiet nastąpiła w Polsce wcześniej niż w wielu krajach zachodu.

Twórczość i osobę Marii Rodziewiczówny przez wiele lat otaczała jakby publiczna zmowa milczenia. Z nielicznych przeprowadzonych z nią wywiadów wiemy, jak bardzo leżała jej na sercu sprawa duchowego rozwoju narodu, świadomego dążenia do doskonalenia się i rozumienia kim się naprawdę jest. Bo tylko obywatel w pełni świadomy faktu bycia Polakiem jest zdolny do takiej miłości Ojczyzny jak ją rozumiała Maria Rodziewiczówna

Za kilka lat będziemy obchodzić sto pięćdziesiątą rocznicę wybuchu powstania styczniowego i jednocześnie sto pięćdziesiątą rocznicę urodzin powieściopisarki. Przygotujmy się do tej doniosłej rocznicy. Zrzućmy wreszcie przysłaniającą pisarkę zasłonę zapomnienia. Już dziś warto pomyśleć o uroczystościach uświetniających obchody tej rocznicy. Może warto byłoby ogłosić rok 2013 rokiem Marii Rodziewiczówny.

Jurata Bogna Serafińska

Artykuł ukazał się w numerze 03/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej