Patriotyzm na celowniku

2013/07/3
Aleksander Kłos

Demonstracja chuliganów i ludzi o poglądach zbliżonych do faszyzmu – tak media prezentowały kilkudziesięciotysięczny Marsz Niepodległości, który 11 listopada przeszedł ulicami stolicy. W Komitecie Poparcia znajdowali się m.in. prof. Jan Żaryn, ks. Stanisław Małkowski, muzyk Paweł Kukiz, publicyści Rafał Ziemkiewicz i Jan Pospieszalski. Nie uczestniczyły w nim żadne grupy, które w jakikolwiek sposób nawiązywałyby do ideologii faszystowskiej, nazistowskiej czy innego totalitaryzmu. Szli w nim ludzie związani ze zdemonizowaną Młodzieżą Wszechpolską i ONR, zorganizowane grupy kibiców, liczne środowiska patriotyczne, prawicowe i katolickie, przedstawiciele klubów „Gazety Polskiej”, Solidarnych 2010 i kombatanci. Wielu było też tych, o których w ogóle nie wspominano – zwykłych warszawiaków – ludzi, którzy czuli potrzebę, by tego szczególnego dnia zamanifestować swoje przekonania patriotyczne.

 

Czego nie można było zobaczyć w relacjach większości stacji telewizyjnych, to dwugodzinny, spokojny, nastrojowy przemarsz ludzi dumnych ze swojej przynależności narodowej, cieszących się odzyskaniem niepodległości przez ojczyznę. W miejsce takich kadrów media bez ustanku epatowały relacjami z wybryków nielicznych chuliganów mieniących się kibicami piłkarskimi. Oni i agresywne niemieckie bojówki stali się bohaterami dnia.

Prawda czasu, prawda ekranu

Tego dnia media zdawały się nie zauważać również zaskakującej bierności policji, która przez długi czas nie zważała na agresywne postawy zaproszonych przez „Krytykę Polityczną” (głównego sygnatariusza „antyfaszystowskiego” Porozumienia 11 Listopada) niemieckich lewaków. W relacjach medialnych wydarzenia pokazywano jednostronnie, nie uwzględniono ewidentnych błędów służb zabezpieczających, nie zwracano uwagi na możliwość celowego prowokowania zamieszek. W internecie można zobaczyć filmy pokazujące niemieckich lewaków ubranych na czarno, zamaskowanych, uzbrojonych, atakujących przechodniów z biało-czerwonymi flagami lub tych, których w danym momencie uznali za „polskich faszystów” m.in. członków grup rekonstrukcyjnych.

To właśnie ideologiczni pobratymcy z drugiej strony Odry stanowili siłę zbrojną „Kolorowej Niepodległej” – alternatywnej, lewackiej manifestacji organizowanej przez „antyfaszystowskie” Porozumienie 11 Listopada. Środowisko „Krytyki Politycznej”, pod przewodnictwem Sławomira Sierakowskiego, zapewniało zaś „imprezie” mocne wsparcie większości mainstreamowych mediów. Wśród nich na pierwsze miejsce, jak zwykle przy tego typu okazjach, wybiły się redakcje „Gazety Wyborczej” i „Polityki”, które już od wielu miesięcy głosiły hasła o potrzebie zatrzymania maszerujących polskich faszystów. Na „Kolorowej Niepodległej” nie zabrakło też przedstawicieli postępowych środowisk gejowskich i feministycznych. Ponownie w jednym szeregu stanęli do boju z „odradzającym się polskim faszyzmem” Kazimiera Szczuka, Ryszard Kalisz, Robert Biedroń, Janusz Palikot i reprezentanci zaprzyjaźnionych mediów z Sewerynem Blumsztajnem, Piotrem Pacewiczem i Jackiem Żakowskim na czele. Pozornie spokojny, „kolorowy”, beztroski tłum zgromadzony w celu zablokowania legalnego marszu, przesycony był niechęcią do wszystkiego, co kojarzy się z wartościami patriotycznymi i polskością. W pierwszym szeregu „Kolorowej” stali zaś agresywni Niemcy szykujący się na rozróbę.

Nie taka kolorowa

Centrum organizacyjne „Kolorowej Niepodległej” znajdowało się w „Nowym Wspaniałym Świecie”, kawiarni „Krytyki Politycznej”, skąd niemieccy lewacy atakowali członków grup rekonstrukcyjnych, a także warszawiaków noszących biało-czerwone flagi. Na filmach umieszczonych w internecie doskonale widać, że policja przez długi czas nie reagowała na agresywną działalność gości „Krytyki Politycznej” i ich prowokacje wobec uczestników Marszu Niepodległości. Warto dodać, że o zaproszeniu „niemieckiego wsparcia” 11 listopada wiadomo było od dawna, jednak policja i władze stolicy nic nie zrobiły, żeby nie dopuścić do ich przyjazdu. W efekcie doszło do absurdalnej sytuacji – w dzień święta niepodległości Niemcy bili Polaków za ich „faszyzm”, który polegał na noszeniu barw narodowych i śpiewaniu patriotycznych haseł. Co więcej, w „Nowym Wspaniałym Świecie” policja odnalazła wiele niebezpiecznych przedmiotów (kastety, pałki i pojemniki z gazem) pozostawionych tam przez Niemców, z których wielu zostało tego dnia aresztowanych za agresywne zachowanie (niestety, później zostali zwolnieni i spokojnie wrócili do swojego kraju). Dziś chwalą się w internecie tym, jak dali w kość „polskim faszystom”.


Marsz Niepodległości 11 listopada był prezentowany przez media jako demonstracja chuliganów i ludzi o poglądach zbliżonych do faszyzmu
Fot. Dominik Różański

Mimo że przed opinią publiczną nie udało się ukryć tych kompromitujących faktów, przedstawiciele Porozumienia 11 Listopada wciąż idą w zaparte. Nie przyznają się do tego, że zapraszali Niemców, uważają, że wybrali oni ten lokal przez przypadek, i przekonują, że ich zatrzymanie przez policję było niesłuszne. Jedną z ich linii obrony jest też teza o podrzuceniu broni odnalezionej w „Nowym Wspaniałym Świecie” przez samych funkcjonariuszy. W lewicowo-liberalnych mediach przedstawia się zaś wersję prześladowania „antyfaszystów” przez potężne prawicowe media. Nie trzeba było też długo czekać, żeby pojawiły się oskarżenia wobec Jarosława Kaczyńskiego o prowokowanie konfliktów. Przekonywano, że w ten sposób dąży on do obalenia rządu Donalda Tuska. Sam premier nie omieszkał mu tego insynuować, choć jest to teza nieoparta nawet na poszlakach.

Salon broni lewaków

Wydawać by się mogło, że po wydarzeniach, które miały miejsce w trakcie Marszu Niepodległości, na środowisko „Krytyki Politycznej” w końcu przyszła „kryska na Matyska”. Można było sądzić, że mainstreamowe media i autorytety moralne będą musiały jednoznacznie skrytykować działalność Porozumienia 11 Listopada. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Wprost przeciwnie, zamiast potępienia wiele znanych i poważanych osobistości ze świata kultury zdecydowało się usprawiedliwiać tę lewacką organizację, argumentując, że muszą ją chronić przed atakami żądnych zemsty prawicowców. Szczególnie może smucić fakt, że wśród sygnatariuszy listów w obronie dobrego imienia właścicieli lokalu „Nowy Wspaniały Świat” stanęli ludzie, kiedyś występujący przeciwko władzy komunistycznej i młodzi artyści, których postawy są bacznie obserwowane i naśladowane przez młode pokolenie. Brak kary dla „Krytyki Politycznej” za sprowadzanie bardzo niebezpiecznych grup do Polski w celach przestępczych, za podjudzanie i wzbudzanie nienawiści do uczestników Marszu Niepodległości, tylko zachęci jej przedstawicieli do dalszych działań. Dla nich bowiem nie są ważne metody, liczy się tylko cel, a jest on jeden – całkowita likwidacja przeciwników ideologicznych. Ich hasło „Faszyzm nie przejdzie” zostanie rozciągnięte na wszelkie grupy, które nie popierają głoszonych przez nich tez. W ten sposób do grona organizacji, wobec których można stosować przemoc fizyczną, będą zaliczane kolejne wspólnoty: prawicowe, katolickie, konserwatywne i narodowe. Wszystko w myśl zasady, kto nie jest z nami, ten przeciwko nam.

Nie cofną się przed niczym

Establishment III RP nie mógł dopuścić do tego, by inicjatywa promująca miłość do ojczyzny zakończyła się sukcesem. Aby osiągnąć swój cel, jego medialni przedstawiciele nie cofnęli się przed jawnymi kłamstwami i wezwaniem na pomoc bardzo niebezpiecznych niemieckich lewaków. Ci, którzy ich zapraszali, byli świadomi, do jakich tragedii może dojść z ich udziałem. Pomimo tego nie przestraszyli się konsekwencji, bo wiedzieli, że mogą czuć się całkowicie bezkarni. Stosując metody sprzeczne z zasadami liberalnej demokracji i państwa demokratycznego, opartego na zasadach wolności słowa i przekonań, udało im się osiągnąć swój cel. Zaproszenie Niemców do zwalczania polskiego patriotyzmu jest szczególnie metaforyczne w kontekście polityki lojalizmu wobec Berlina, prezentowanej przez rząd premiera Tuska i nasze „elity”, dominacji tamtejszego kapitału w polskich mediach i w wielu sektorach gospodarki i niedawnego wystąpienia Radosława Sikorskiego, w którym zachęcał naszych zachodnich sąsiadów do wzięcia większej odpowiedzialności za Unię Europejską i jej scentralizowanie.

W tym kontekście warto też rozpatrywać wystąpienie prezydenta Bronisława Komorowskiego, który natychmiast po zakończeniu marszu zaproponował zmiany w prawie ograniczające wolności obywatelskie i możliwość wyrażania opinii. Przekonywał, że ta reforma spowoduje wyeliminowanie przemocy na demonstracjach. Rzucił też propozycję objęcia patronatu nad Marszem Niepodległości w przyszłym roku, co spotkało się z niechęcią jego organizatorów. Celem tego wystąpienia i późniejszych propozycji wystosowywanych przez medialne autorytety było bowiem przejęcie tej oddolnej inicjatywy obywatelskiej i jej rzeczywista likwidacja. Należy zauważyć, że w tym marszu uczestniczyli ludzie inaczej definiujący patriotyzm niż przedstawiciele obecnych władz i wspierające ich media. Dlatego też odebranie im możliwości demonstrowania w takiej formie jest tak ważne dla establishmentu III RP. Chcąc utrzymać swoją dominację w sferze idei, nie może on dopuścić do kształtowania się ruchów opartych na wartościach narodowych, patriotycznych i chrześcijańskich. Są one bowiem realnym zagrożeniem dla władzy Donalda Tuska i w szerszej perspektywie dla układu nieformalnych, postkomunistycznych powiązań oplatających Polskę.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej