Anna Małgorzata Pycka |
W kraju pozbawionym własnej tożsamości kultura plastyczna spychana była na drugi plan. Józef Kenig, kontynuator myśli Mickiewicza uważał, iż nad marzycielstwem niepotrzebnie podsycanym przez sztukę powinno zapanować wykształcenie praktyczne. Po klęsce powstania styczniowego płótna o tematyce religijnej i historycznej stanowiły oręż w walce z zaborcą, były głosem w polemice na temat przyszłości narodu.
Świadomość istnienia uzależnionego od trzech zaborców skłaniała do kreowania postaw zarówno utajonego sprzeciwu, jak i stopniowego uzależniania od wpływów silniejszego. Symptomy narastającego zagrożenia narodowej tożsamości obligowały szczególnie intelektualistów do wzmożonej pracy nad utrzymaniem łączności ze zdobyczami kulturalnymi Europy. Zainteresowanie europejską literaturą i sztuką potwierdza potrzebę poszukiwania uniwersalnych dróg porozumienia, a także zaakcentowania polskiej obecności na kulturalnej arenie drugiej połowy XIX wieku.
W monografii poświęconej Janowi Matejce z 1912 roku Stanisław Witkiewicz pisał: Była chwila, kiedy świadomość narodowa jakby znikła ze znacznego obszaru społecznego życia, zdawało się, że sprawy polskiej nie ma, są tylko miejscowe administracyjne sprawy każdego z poszczególnych rządów na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. Po długich latach milczenia i zapomnienia imię Polski zostało po raz pierwszy wypisane w rzędzie narodów żyjących na międzynarodowej wystawie sztuki w Berlinie, w roku 1891. Trzeba to raz na zawsze pamiętać, myśląc o polskiej sztuce, i trzeba pamiętać, że pomiędzy tymi, co szli na czele tego ruchu, jednym z największych – jest Matejko.
Europejskie Salony i polska trauma
W drugiej połowie XIX wieku środowisko polskich malarzy, zdobywających wykształcenie w Monachijskiej Akademii Sztuk Pięknych było liczne jak nigdy dotąd i nigdy później. Bracia Gierymscy, Chełmoński, Brandt, Kossakowie, Chmielowski (późniejszy Brat Albert, kanonizowany przez papieża Jana Pawła II 12 listopada 1989 roku), Alfred Wierusz- Kowalski, Władysław Czachórski, Stanisław Witkiewicz zaangażowali się w wyprowadzanie polskiej sztuki z zaścianka Europy. Porównywani z najlepszymi pejzażystami XIX wieku, głównie francuskimi barbizończykami, szturmem wtargnęli na europejskie salony. Zgodnie z popularnymi wówczas przekonaniami inspiracji szukali w plenerze, odcinając się od tematów religijnych i patriotycznych przywiązywali większą wagę do formy niż do treści; Stanisławowi Witkiewiczowi przypisywano – niesłusznie zresztą – słowa, iż dobrze namalowana głowa kapusty jest więcej warta niż źle namalowana głowa Chrystusa. Dążąc do oswobodzenia polskiej sztuki z ograniczających jej autonomię obowiązków patriotycznych młodzi malarze poddali ostrej krytyce historyczne malarstwo Matejki, by dopiero po latach przyznać mu należne miejsce. W latach osiemdziesiątych XIX wieku najostrzej krytykował Matejkę Stanisław Witkiewicz, jednak dwadzieścia lat później polemiczna gorączka ustąpiła miejsca pogłębionej analizie i nieskrywanej fascynacji. W cytowanej monografii, wydanej po śmierci Matejki Witkiewicz stwierdza:W życiu Polski jest on zjawiskiem nagłym i niespodziewanym, bez poprzedników, bez zwiastunów. Wysunął się na powierzchnię tego życia, jak z głębi oceanu wysuwa się wulkan, wysadzony przez nieznane bezpośrednio przyczyny.
Twórczość Jana Matejki stawia przed narodem polskim sprawę sumienia, cierpień, marzeń, chwały, zbrodni i upadku, „Konstytucja 3 maja 1791 roku” obraz Jana Matejki z 1891 r.
Malarstwo inspirowane wiarą w Boga i miłością do ojczyzny
Jan Matejko, syn pochodzącego z Czech guwernera i nauczyciela muzyki urodził się 24 czerwca 1838 roku w Krakowie jako dziewiąte z jedenaściorga dzieci. Wcześnie osierocony przez matkę, wychowywany przez jej siostrę, nie zaznał ciepła rodzinnego ogniska i troski najbliższych (świadczyć o tym może złamany i krzywo zrośnięty nos). Artystycznej pasji idącej w parze z niepospolitymi zdolnościami nie akceptował chłodny w wyrażaniu uczuć i niezwykle surowy ojciec. Jan nie znajdował również zrozumienia wśród kolegów, którzy niejednokrotnie dopuszczali się wobec niego aktów przemocy. Do krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych został przyjęty jako trzynastolatek.
W 1858 roku wyjechał na studia do Monachium, dwa lata później poznał Wiedeń. Po powrocie ze studiów wynajął w Krakowie malutką pracownię (większe obrazy musiał zwijać i malować po kawałku). Kiedy namalował „Stańczyka” miał 24 lata. W powstaniu styczniowym brali udział dwaj jego bracia, on z powodu słabego wzroku i nieumiejętności posługiwania się bronią w walkach nie uczestniczył – dowoził powstańcom uzbrojenie i pomagał materialnie. Po upadku powstania porzucił malarstwo religijne, które uważał za swoje powołanie i poświęcił się tematom historycznym – płótna miały krzepić ducha narodowego (w domu Matejków zawsze panowała patriotyczna atmosfera, choć ojciec Jana nigdy nie nauczył się mówić płynnie po polsku).
W 1864 roku ogromny sukces zdobył obraz zatytułowany „Kazanie Skargi” (dochód z wstępu na wystawę autor przeznaczył na sieroty). Stabilizacja finansowa pozwoliła mu wejść w związek małżeński z Teodorą Giebułtowską, którą od dawna darzył wielką miłością. Z małżeństwa urodziło się pięcioro dzieci, ale pani Matejko nie była wzorem Matki Polki – despotyczna, kłótliwa i egoistyczna pod byle pretekstem potrafiła urządzać awantury, symulując przy tym zasłabnięcia i omdlenia. Została utrwalona na obrazach przedstawiających niemal wszystkie kobiety (w „Hołdzie pruskim” ukazana jako królowa Bona). Pogłębiająca się choroba zadecydowała o zamknięciu jej w szpitalu psychiatrycznym, kłopotów przysparzały Janowi również dzieci, które nie odziedziczyły po ojcu pilności w nauce.
Niepowodzenia rodzinne los rekompensował mu sukcesami zawodowymi. W 1865 roku dostał złoty medal na Salonie w Paryżu za „Rejtana”. W 1870 został uhonorowany w Paryżu Legią Honorową (największym odznaczeniem nadawanym przez rząd francuski) za „Unię Lubelską”. Obejmując posadę dyrektora podupadającej Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie odrzucił propozycję prowadzenia Praskiej Akademii Sztuk Pięknych. Doceniony przez międzynarodową społeczność został honorowym członkiem Akademii w Paryżu, Berlinie, Pradze, Wiedniu oraz Akademii Rafaelowskiej w Urbino.
Wiele energii poświęcał na walkę z miejskimi urzędnikami bezrefleksyjnie niszczącymi bezcenne pamiątki. Uczestniczył w pracach komisji konserwatorskiej przy odnawianiu ołtarza Wita Stwosza w Kościele Mariackim, Sukiennic, Wawelu, Kościoła Mariackiego. Miał swój udział w pracach nad ustawą o konserwacji zabytków. Według jego projektów wykonano polichromię w Kościele Mariackim. Zyski z obrazów pozwoliły mu dofinansowywać miasto, kulturę i najuboższych, niektóre płótna przekazywał muzeom za darmo.
Zmarł w wieku 55 lat, w roku 1893, na skutek pęknięcia wrzodu żołądka. Jego ostatnie słowa Módlmy się za ojczyznę! Boże Błogosławiony! streszczają wielką myśl, której służył przez całe życie. Skłócony z radą miasta, nie zgodził się na pochówek na Skałce, złożony został w grobowcu rodzinnym pośrodku głównej alei Cmentarza Rakowickiego w Krakowie. W 1912 roku Stanisław Witkiewicz pisał:Z tym Matejką idzie ciągle coś szczególnego, moc tajemnicza, potężna, twórcza, która w pewnej chwili stawia przed zdumionymi oczami narodu polskiego widmo jego sumienia, jego cierpień, marzeń, chwały, potęgi, zbrodni i upadku, widmo tak żywe, tak cudownie obecne, którego już nie rozwieje żadne zaklęcie, nie unicestwi czas, które będzie stało w polskiej historii, jak potężny, samotny szczyt, wobec którego myśl polska będzie zawsze zmuszona stanąć w podziwie i zachwycie, lub walczyć z nim, ale nigdy nie będzie mogła przejść obojętnie. Ta moc twórcza opanowuje go tak doszczętnie, że właściwą historią jego życia – jest historia czynów, wzlotów i upadków, zmagań się z życiem jego sztuki.
Żeby Polska nie zginęła
Doceniane w zagranicznych akademiach płótna Matejki nie cieszyły się największym uznaniem w środowisku polskich malarzy realistów. Atakowany za niedoskonałości formalne, które z zaciekłością obnażał Witkiewicz: jego kolor, kompozycja, światłocień stoją o kilka wieków wstecz, poza dzisiejszym stopniem rozwoju sztuki z czasem – być może pod wpływem krytyki – coraz większą wagę przywiązywał do prawidłowego i starannego wykończenia prac. Ale tajemnicą jego popularności nie jest – jak już niedługo przekonają się jego najzagorzalsi przeciwnicy – kunszt wykonania, tylko umiejętność dramatycznego, niemal filmowego ujęcia najważniejszych momentów z naszej historii. Spiętrzone, targane skrajnymi namiętnościami – chciałoby się powiedzieć – osoby jego dramatów – są niezwykle wyraziste, pełne ekspresji, z pogłębionym rysem psychologicznym. Umiejętność oddawania póz i gestów (niemal teatralnych), dynamika linii, konturu, niezwykle intensywna – momentami prawie ekspresjonistyczna kolorystyka wzbogacona dbałością o każdy szczegół – architektoniczny detal czy precyzyjnie odtwarzany kostium dowodzą kunsztu ponadczasowego i miłości, o której pisać i opowiadać nie potrafił – dlatego ją malował. W swoim krytycznym artykule Witkiewicz wołał: Jego narzędzia, jego środki nie przydadzą się nikomu i na nic, mimo tego Matejko wykształcił wielu malarzy, spośród których wystarczy wymienić najwybitniejszych przedstawicieli polskiego modernizmu: Wyspiańskiego, Mehoffera, Malczewskiego, Tetmajera.
Przytaczane w niniejszym artykule wypowiedzi Witkiewicza na temat malarstwa Jana Matejki pochodzą z dwóch okresów – krytyczne z artykułu „Największy” obraz Matejki z 1887 roku, entuzjastyczne z 1912. Jak widać krytycy bywają omylni, choć czasem potrafią się do swoich błędów przyznać, szkoda tylko, że często cierpi na tym sztuka.