Katarzyna Kakiet |
Był lutowy poranek roku 1862, gdy nowomianowany arcybiskup warszawski Zygmunt Szczęsny Feliński, po raz pierwszy w pontyfikalnych szatach przekroczył próg warszawskiej Katedry św. Jana. Nie czekały go owacje, oznajmiana wszem radość tłumu
Lud Warszawy witał go milczeniem, chłodnymi spojrzeniami, nieufnością, wszak przychodził jako posłaniec i sługa cara Aleksandra II. W mieście krążyły o nim niepochlebne plotki. Do tego ta przemowa – aby w kościołach powrócić do modlitwy za Ojczyznę, zamiast śpiewania zakazanych pieśni… Czy tak mówi oddany Polsce pasterz? – pytał wzburzony tłum. Ludność nie wiedziała o bogatej przeszłości duchownego (o działalności we Francji, gdzie wszedł w środowisko Hotelu Lambert, udziale w powstaniu wielkopolskim). Myślała, że jest to człowiek polecony carowi przez margrabiego Wielopolskiego, a nie jak się później okazało – wspierany u papieża Piusa IX przez zakon zmartwychwstańców (założony przez byłych uczestników powstania listopadowego).
Za polskim ludem
16 miesięcy później mieszkańcy Warszawy wiedzieli już, jak bardzo w ocenie arcybiskupa się pomylili. On sam choć przyjął postawę człowieka poszukującego – na ile było to możliwe i akceptowalne – kompromisu z władzą, zawsze był po stronie swego ludu. Był z nim wtedy, gdy po uprzedniej rekoncyliacji otwierał pozamykane kościoły – tak by wszyscy wierni mogli znaleźć Boga, gdy reformował konsystorz oraz reorganizował Akademię Duchowną i seminaria, kładąc nacisk na wewnętrzne odrodzenie duchowieństwa, gdy zabiegał o podniesienie poziomu oświaty czy propagował czytelnictwo, gdy wspierał bractwa trzeźwości, przekonując o zgubnych skutkach uzależnienia, a także gdy prowadził działalność charytatywną – sprowadzając do Warszawy siostry zgromadzenia Rodziny Maryi (założonego przez siebie w 1857 r. w Petersburgu) i siostry Matki Bożej Miłosierdzia. Wykorzystując swoje wysokie stanowisko kościelne (najwyższe w tym czasie w Królestwie Polskim), a także funkcję, jaką pełnił w Radzie Stanu, ujmował się również za uwięzionymi z przyczyn politycznych, protestował przeciw represjom i kolejnym ograniczeniom nakładanym na polski lud przez carat. Ze swą trzodą, tak jak zapowiedział, był też w godzinę próby.
List do cara i zesłanie
Abp Zygmunt Szczęsny Feliński nie był zwolennikiem powstania styczniowego. Jego nadzieje na odzyskanie niepodległości drogą zbrojną rozwiały się wraz z upadkiem powstania wielkopolskiego, w którym – jeszcze zanim został kapłanem – wziął udział. Uważał, że kolejny zryw przyniesie więcej cierpień zgnębionemu już przez zaborców narodowi niż rzeczywistego pożytku, a świat nie zareaguje na polskie potrzeby. Mimo swych poglądów, gdy powstanie już wybuchło, zabrał odważny jak na te czasy i tę atmosferę głos. 15 marca 1863 r. w liście do cara napisał: „Polska nie zadowoli się autonomią administracyjną, ona potrzebuje życia politycznego. Najjaśniejszy Panie! […] uczyń z Polski naród niepodległy, połączony z Rosją tylko węzłem Twojej dostojnej dynastii. Jest to jedyne rozwiązanie zdolne powstrzymać rozlew krwi i położyć stałe trwałego uspokojenia podwaliny. Czas nagli. Każdy dzień stracony pogłębia przepaść dzielącą tron od narodu. Nie czekaj, Najjaśniejszy Panie, ostatecznego wyniku walki […]”. Trzy dni wcześniej podał się także do dymisji z funkcji członka Rady Stanu – twierdząc, że w obliczu ostatnich dramatycznych wydarzeń nie może już stać przy wodzu, który prowadzi zbrojne zastępy na lud. Konflikt pogłębiły zorganizowane przez warszawskie duchowieństwo za przyzwoleniem arcybiskupa procesje w dniu św. Marka a także w dni krzyżowe i na Boże Ciało.
Nieposłuszeństwo Felińskiego miało zostać surowo ukarane. Arcybiskup został aresztowany, a następnie przewieziony do carskiej rezydencji w Gatczynie pod Petersburgiem. Władze carskie próbowały jeszcze przeciągnąć duchownego na swoją stronę, ale za cenę zerwania przez Felińskiego kontaktów ze Stolicą Apostolską i potępienia powstańców. Arcybiskup wystosował memoriał do cara, w którym napisał: „Winić Polaków nikt nie może za to, że mając świetną i bogatą przeszłość historyczną, wzdychają do niej i dążą do uzyskania niepodległości. Tego gorącego patriotyzmu nie można Polakom poczytywać za zdradę, a prób odzyskania niepodległości, powtarzających się od stu lat, Rosjanie nie mają prawa potępiać”. Car takiej nielojalności nie mógł znieść. Arcybiskup Feliński został skazany na dwadzieścia lat zesłania w Jarosławiu nad Wołgą. Jeszcze przed wyjazdem do Gatczyna Warszawiaków żegnał tymi słowami: „Strzeżcie praw Kościoła św., pilnujcie gorliwie tej św. wiary naszej, przeciwnościami nie zrażajcie się, miejcie Pana Boga w pamięci i sercu. Jeżeliby was kto namawiał do takiego czynu, którego popełnić się nie godzi bez uchybienia prawom Bożym i prawom Kościoła, odpowiadajcie każdy: Non possumus, odpowiadajcie wszyscy: Non possumus. (…) Kochajcie się wzajem, żyjcie w jedności i miłości, wspomagajcie się w modlitwie i pracy, módlcie się jedni za drugich, módlcie się i za mnie, jak ja za was modlić się będę.”
Abp Zygmunt Szczęsny Feliński, obraz Jana Chrząszcza
Na wygnaniu arcybiskup pełnił wszelkie obowiązki wynikające z jego stanu kapłańskiego, prowadząc działalność apostolską i dobroczynną – oczywiście na ile było to tolerowane przez rosyjskie władze. Potajemnie kontaktował się również z diecezją. Warszawy miał już nigdy nie zobaczyć – zwolnienie z zesłania podpisane już przez cara Aleksandra III zawierało klauzulę nieprzejeżdżania przez archidiecezję warszawską. Po powrocie z Jarosławca arcybiskup osiadł w Dźwiniaczce w Galicji, gdzie spędził ostatnie 12 lat swojego życia. Zmarł 17 września 1895 r. w Krakowie. Pogrzeb odbył się na cmentarzu Rakowickim, natomiast pochowany został w Dźwiniaczce. W roku 1921 prochy arcybiskupa Felińskiego spoczęły w podziemiach archikatedry warszawskiej. Kanonizowany został 11 pażdziernika 2009 roku w Rzymie przez papieża Benedykta XVI.
Odnowiciel siły ducha społeczeństwa
W tym roku minęło półtora wieku od momentu objęcia przez Felińskiego tronu arcybiskupa warszawskiego. Przeżywany właśnie okres Wielkiego Postu – czas skupienia, rozważań nad Męką Pańską. Jest to również czas, w którym przystajemy, podsumowujemy własne życie i staramy się w nim coś zmienić. Arcybiskup Feliński – nazywany patronem czasów trudnych – większą część swego życia poświęcił pracy, która miała odnowić siłę ducha społeczeństwa. Pragnął swemu narodowi dać fundamenty, które umożliwią mu w przyszłości odzyskać wolność, a także właściwie z niej korzystać. Już na wstępie swej posługi w warszawskiej Katedrze św. Jana powiedział, że nie będzie głosił niczyjej innej nauki jak „katolickiego Kościoła, stróża i ministra ustanowionej przez Chrystusa religii” – nie starał się więc być wielkim teologiem, a jedynie skromnym nauczycielem, który przekazuje słowa Ewangelii. Jednak jego spojrzenie na naukę Chrystusa, to co w niej akcentował, warte jest przypomnienia, zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu.
Przede wszystkim praca nad sobą. Niewłaściwe nią pokierowanie jest przyczyną wszelkiego zniechęcenia i upadku na duchu. Dlatego też winna być systematyczna, a stopień jej trudności należy dostosowywać do naszych umiejętności. Nie powinno chwytać się rzeczy zbyt trudnych, z racjonalnego punktu widzenia w danej chwili dla nas nie do osiągnięcia, bowiem wtedy łatwo o smutek i przygnębienie. Trzeba cierpliwości i siły woli, aby doprowadzać rzeczy do końca. Feliński podkreślał również, że aby nasza praca nad sobą była skuteczna i przyniosła właściwe owoce, należy ją rozpocząć od poznania siebie – odkrycia wszelkich naszych wad i słabości – tak jak budowniczy poznaje grunt, na którym postawi budowlę, tak i my powinniśmy znać materiał, z jakiego przyjdzie nam odnawiać duszę. Zwracał też uwagę, że gdy po wielu trudach osiągniemy już swój cel – nie możemy na nim poprzestać – o owoce naszej pracy trzeba stale dbać.
Poznać siebie możemy na dwa sposoby – jak podpowiada Ewangelia – Z owoców ich poznacie je (Mt 7, 16) i Gdzie skarb twój, tam jest i serce twoje (Mt 6, 21). Arcybiskup Feliński zachęcał więc do rozważenia swych uczynków i namiętności serca, do prowadzenia systematycznego rachunku sumienia i odbywania rekolekcji, podczas których osoby bardziej światłe i doświadczone wesprą wskazówką i radą. Zwracał również uwagę na zalety odosobnienia, dzięki któremu możemy bardziej skoncentrować się podjętej przemianie.
Spowiedź jest warunkiem rozpoczęcia odmiany naszego życia – ta sakramentalna kąpiel obmywa nas z grzechów, pozwala na to, by rzucone ziarno słowa Bożego wydało plon. Odbywając ją wyzbywamy się bojaźni, która uniemożliwia osiągnięcie doskonałości w miłości. Wiąże się z nią również żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy. Warto pracować nad tym, by skrucha była prawdziwa i nie wynikała z doczesnych konsekwencji czynów, lecz czerpana była z pobudek wiary, a także by chęć zmiany zachowania była szczera. Feliński podkreślał również, iż nie wolno lekceważyć obowiązku zadośćuczynienia za grzechy.
Aby przemienić nasze dusze, musimy podjąć również walkę z namiętnościami: pychą, dumą, chciwością, gniewem, zazdrością, obżarstwem i lenistwem. Rozpocząć ją trzeba od zmierzenia się z wadą główną, którą najpierw rozpoznać w sobie musimy. W naszej walce – pisał duchowny –największą cnotą będzie pokora – świadomość, że to, co w nas dobre, od Boga pochodzi, natomiast to, co złe – tkwi w nas samych. Powinniśmy uznać naszą nędzę i niedostateczność w stosunku do Boga i do bliźniego. Musimy mieć również zaufanie do Stwórcy, że w naszej walce z tym, co niszczy nasze dusze, stanie po naszej stronie, wyciągnie do nas ręce i nam pomoże. Nie możemy również zapomnieć, by tak jak zwalczamy w sobie złe cechy, z taką samą siłą rozwijać dobre przymioty: zdolność do poświęcenia siebie bliźniemu, umiejętność czynienia miłosiernych uczynków, cierpliwość, zdolność przebaczania, bezinteresowność. Nieoceniona okaże się również modlitwa, która prowadzi nas do osiągnięcia cnoty miłości chrześcijańskiej. W niej prosimy Boga o łaskę, którą otrzymujemy w świętych sakramentach
Arcybiskup Feliński ofiarował nam cenne rady i wskazówki. Wytyczył drogę do świętości, którą sam przeszedł. Nie jest łatwa, gdyż wymaga od nas przede ws