Pianiści, jurorzy, eksperci i…

2013/06/28
Wojciech Piotr Kwiatek

Zawsze uważałem (a raz czy drugi dałem temu publiczny wyraz), że telewizja nie powinna być… radiem, że są audycje możliwe tylko w radiu bądź tylko w telewizji. Najlepszym przykładem jest transmisja w tv koncertu symfonicznego; obraz tylko tu przeszkadza, odciąga uwagę od muzyki w kierunku rzeczy nieistotnych, jak kolor włosów wiolonczelistki, głupie miny „kotlarza” czy łysina dyrygenta.

 



Ale, jak wspomniałem, zmieniłem zdanie. Stało się to po dość uważnym obejrzeniu w TVP Kultura wielogodzinnych transmisji z kolejnych dni przesłuchań oraz – co ważniejsze! – po wysłuchaniu dyskusji zgromadzonych w prowizorycznym studiu w Filharmonii Narodowej… hmmm… ekspertów…

Najpierw obraz

To, co widziało się, obserwując zmagania młodych pianistów, chwilami nie mieściło się w głowie: to byli, wydawało się, skończeni, perfekcyjnie przygotowani młodzi wirtuozi! Technika, zwykle nienaganna, szła często w parze z wielką wrażliwością, z widocznymi dzięki beznamiętnemu oku kamery próbami zmierzenia się z czymś, co niektórzy chcieliby nazywać jakąś „tajemnicą Chopina”; próbami często udanymi, a zawsze budzącymi szacunek: dla pracy, pamięci, odporności nerwowej, wrażliwości, wreszcie – indywidualności. Niech mi będzie wybaczone, ale niemal za każdym razem przychodziła mi do głowy myśl: jakimż strasznym sadystą był nasz kochany Fryderyk, jakimż katem dla pianistów! Faktury niemal każdego utworu – gęste do niemożliwości, jeśli prawa ręka miała trochę „luzu” – lewa harowała za dziesięciu i odwrotnie. A zazwyczaj harowały obie!

To po prostu byli wspaniali młodzi pianiści, którzy nie przynieśliby już w tym wieku wstydu żadnej sali koncertowej! Tymczasem – musieli rywalizować.

Vivat, Academia…

Tę konkurencję nazwała po imieniu prof. Lidia Kozubek, niegdyś świetna pianistka – chopinistka: zasadniczą kwestią jest, czy grać Chopina po chopinowsku czy po swojemu, a siedzący z nią w studiu inni podobni eksperci zgodzili się ochoczo. Ale co to znaczy: grać „po chopinowsku”? Kto słyszał grającego Chopina? Ciekawe, prawda?

Inna ekspertka, też profesor, Alicja Paleta – Bugaj, wyrosła w czasie XVI Konkursu na główną w ogóle „chopinolożkę” – mówiła mniej więcej: Ja bym tu grała szybciej (wolniej), uważam, że tę część powinno się zagrać… (tu kilka fachowych terminów). Mało kto się Pani Profesor podobał. Wraz z innym surowym sędzią – chopinologiem Stanisławem Dybowskim byli po prostu przez uczestników konkursu totalnie niedopieszczeni: jeżeli pianista grał bardzo „w zgodzie z nutami”- okazywało się, że „nie wniósł tu nic od siebie, zagrał tylko poprawnie”; jeżeli próbował włożyć w grany utwór kawałek własnej duszy (na tym chyba polega sztuka interpretacji muzycznej?!!!), okazywało się, że… „udziwnia”, że nie trzyma się partytury.

„Kultura” niekulturalna

Popisywał się też prowadzący studio konkursowe red. Adam Rozlach z II programu PR. Pewna Włoszka grała ładnie, śpiewnie, wydobywała melodie (co, jak podkreślali wielekroć eksperci, powinno być kluczem do muzyki w ogóle, a do Chopina w szczególności), ale nie podobała się jakoś ekspertom, więc red. Rozlach skomentował: Cóż, to Włoszka, musiała grać śpiewnie, nie miała innego wyjścia.

Redaktor zapraszał też czasem do ”lotnego” mikrofonu w kuluarach jakiegoś „eksperta posiłkowego”. Zdarzyło się kilka razy, że „ekspert posiłkowy” miał zgoła inne (czasem radykalnie odmienne) zdanie, niż „eksperci właściwi”, w studiu.

Zaścianek uzurpatorów

W całym zachowaniu wspomnianych ekspertów (było ich więcej…) n-ty raz doszło do głosu polskie mędrkowanie, jakieś śmieszne besserwiserstwo. My wiemy, jak grać Chopina, tylko my! To nam w naszych włosach i naszych wierzbach szumi wiatr tak samo, jak Fryckowi.

Punktem kulminacyjnym „przedstawienia” był komentarz prof. Kozubek po ogłoszeniu werdyktu końcowego, uznaniu za najlepszą Rosjanki Julianny Awdiejewej: Ten werdykt był przerażający – Ona w ogóle nie powinna dojść do III etapu.

Festiwal – tak! Konkurs – nie!

Dobrze było mieć możliwość zobaczyć, jak grają dziś bardzo młodzi pianiści, jak grają muzykę wielkiego Chopina, muzykę najtrudniejszą może na świecie, bo dającą… ogrom możliwości interpretacyjnych. Jury zrobiło, co uznało za stosowne. Mówiło się w kuluarach o nagłych zmianach regulaminu, o dziwnych zasadach punktowania… Wszystko to razem każe mi powtórzyć: ten konkurs jako konkurs nie ma sensu, robi tylko złą krew, być może łamie życiorysy. Chciałbym za 5 lat obejrzeć w tv Festiwal (!) Chopinowski. Ale bez mądrali w studiu TV.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej