Antoni Szymański |
Rząd na posiedzeniu 11 września 2012 r. zdecydował o podpisaniu Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej
Nikt rozsądny nie jest przeciwko przeciwdziałaniu przemocy. Dlaczego zatem sprzeciw wobec tej konwencji ze strony Prezydium Rady Stałej Episkopatu Polski, Prawa i Sprawiedliwości, Solidarnej Polski, licznych organizacji kobiecych i prorodzinnych? Przeciw niej opowiedział się też Minister Sprawiedliwości, podkreślając, że narusza ona zasady naszej Konstytucji w zakresie szczególnej ochrony małżeństwa i rodziny. Konwencję poparł za to Ruch Palikota, Stowarzyszenie Kongres Kobiet i organizacje feministyczne.
Jakie będą konsekwencje wprowadzenia w życie konwencji?
Konwencja wykorzystuje nośne hasło przeciwdziałania przemocy. Pod tym hasłem promuje zmianę cywilizacyjną, która osłabi małżeństwo i rodzinę oraz tradycyjne role związane z rodzeniem i wychowaniem dzieci.
Konwencja określa „płeć” jako społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn, co oznacza odejście od utrwalonej w tradycji europejskiej definicji płci, uwzględniającej biologiczne odmienności kobiety i mężczyzny, która stanowi podstawę dla prawa rodzinnego i osobowego. Konwencja, nakazując uznawać dowolnie określone role i zachowania za wyznacznik płci, otwiera furtkę do instytucjonalizacji tzw. nowych form rodzinnych, w tym związków tej samej płci.
Konwencja wprowadza obowiązek walki z tradycją i dorobkiem cywilizacyjnym. Czyni to np. w art. 12.1: „Strony stosują konieczne środki, aby promować zmiany w społecznych i kulturowych wzorach zachowań kobiet i mężczyzn, w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji i wszelkich innych praktyk opartych na pojęciu niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn”.
Konwencja nie wyjaśnia, z jakimi stereotypowymi rolami zamierza walczyć. Zinterpretuje je ponadnarodowy organ nadzorujący jej realizację. Jest prawdopodobne, że znajdą się w nim osoby o poglądach skrajnie feministycznych, bo to one miały już znaczący wpływ na kształt konwencji. Wówczas może się okazać, że stereotypem, z którym należy walczyć, jest np. przekonanie, że kobieta spełnia się w małżeństwie.
Konwencja nakłada też na państwa obowiązek specyficznej edukacji zgodnej z jej art. 14.1. „Strony podejmują, w stosownych przypadkach, konieczne działania w celu uwzględnienia materiałów dydaktycznych na temat taki jak …niestereotypowe role płci…”. Zapis ten może oznaczać obowiązek edukacji i promowania homoseksualizmu czy transseksualizmu jako niestereotypowych ról.
Kosztowne dublowanie rozwiązań
Przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet, ale także wobec dzieci i mężczyzn, wymaga racjonalnych działań. Dwa lata temu głęboko znowelizowano ustawę o przemocy w rodzinie i wprowadzono nowe rozwiązania prawne. Rząd, wprowadzając nowe rozwiązania, twierdził, że są one optymalne i będą skutecznie chroniły przed przemocą w rodzinie. W jej wykonywanie zaangażowano setki tysięcy osób pracujących w szkołach, służbie zdrowia czy policji. Wszyscy oni mają obowiązek reagowania na przemoc i wypełniania tzw. niebieskich kart po jej dostrzeżeniu.
Tracimy suwerenność
Polska, wchodząc w struktury Unii Europejskiej, przyjęła Deklarację o suwerenności w sprawach moralności i kultury. Mówi o tym uchwała Sejmu z 11 kwietnia 2003 r.: „Zmierzając ku integracji z innymi krajami europejskimi w ramach Unii Europejskiej, w obliczu zbliżającego się referendum w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej stwierdza, że polskie prawodawstwo w zakresie moralnego ładu życia społecznego, godności rodziny, małżeństwa i wychowania oraz ochrony życia nie podlega żadnym ograniczeniom w drodze regulacji międzynarodowych”.
Ewentualna ratyfikacja konwencji pozbawi nas suwerenności w obszarach moralności i rodziny. Staniemy pod pręgierzem ponadnarodowego ciała, które będzie wyznaczało standardy i oczekiwania w tej dziedzinie. Europejskie trendy wskazują, że nie będzie tu miało miejsce działanie na rzecz umocnienia małżeństwa i rodziny, lecz wręcz przeciwnie.
Aby nie doszło do ratyfikacji konwencji, potrzebny jest zdecydowany głos wszystkich, którzy rozumieją, jakie znaczenie mają małżeństwo i rodzina dla rozwoju indywidualnego i społecznego. Czas najwyższy, by na ten temat zabrały głos organizacje prorodzinne, ujawniły swoje stanowisko Akcja Katolicka, Poradnictwo Rodzinne i setki organizacji katolickich i świeckich. Czy ich głos będzie tak silny, jak Stowarzyszenia Kongres Kobiet Polskich, które lobowało za przyjęciem tej konwencji, z którym spotykał się premier i członkowie rządu?
Autor jest socjologiem, członkiem Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski.