Poeta integralny

2013/07/3
Dariusz Kulesza

Poeta i publicysta Wojciech Wencel związany z dwumiesięcznikiem „Arcana”, magazynem „44/Czterdzieści i Cztery”, felietonista „Gościa Niedzielnego” i „Gazety Polskiej” został laureatem XVII edycji Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej im. Franciszka Karpińskiego. Wyróżnienie — według werdyktu kapituły — zostało mu przyznane „za poezję odważną, która przywraca literaturze istotne miejsce w życiu kulturalnym, religijnym oraz patriotycznym” (…).

 

Uroczystość wręczenia nagrody miała miejsce 28 listopada 2011 r. w auli Wydziału Filologicznego Uniwersytetu w Białymstoku. Przewodniczyli jej dr Krzysztof Korotkich, przedstawiciel Wydziału Filologicznego UwB oraz Romuald Gumienniak, dyrektor białostockiego oddziału Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”. Werdykt ogłosił przewodniczący kapituły abp Edward Ozorowski. Obok niego kapitułę w tym roku tworzyli: Dorota Sokołowska, Bogusława Wencław, Romuald Gumienniak, dr Krzysztof Korotkich, Dariusz Kulesza prof. UwB, Jan Leończuk, Jarosław Ławski prof. UwB. Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana”, fundator nagrody, reprezentował jego przewodniczący Ziemowit Gawski.

Po uhonorowaniu laureata głos zabrał laudator, prof. Kulesza. Jego wystąpienie zostało zapowiedziane jako historia poety Wojciecha Wencla przedstawiona w pięciu obrazach, uzupełniona przypisami prozatorskiej proweniencji pochodzącymi z trzech książek autora „De profundis”: zbioru szkiców o kulturze i literaturze „Zamieszkać w katedrze” z 1999 r., tomu szkiców o literaturze „Przepis na arcydzieło” z 2003 r. oraz zbioru felietonów publikowanych w „Ozonie” i „Gościu Niedzielnym” zatytułowanych „Niebo w gębie”, a opublikowanych w 2010 r.

Laudacja

Pięć obrazów to pięć tomów poezji Wojciecha Wencla wybranych z siedmiu jego książek poetyckich, które do tej pory zostały wydane. Historia poety, a nie na przykład historia poezji, bo z perspektywy estetyki neotomistycznej, często przywoływanej przez laureata jako konstytutywny dla jego twórczości punkt odniesienia, problem literatury katolickiej, dzisiaj powiedzielibyśmy chrześcijańskiej, to problem katolickiego pisarza. W ten sposób stawiano sprawę w latach międzywojennych, ucząc się od Jacquesa Maritaina, ojca neoscholastycznej estetyki. Jedna z jego najsłynniejszych prac, „Sztuka i mądrość” z 1920 r. (pierwszy raz wydana w Polsce jeszcze przed II wojną światową w 1936 r.), została ponownie opublikowana w 2001 r. jako kolejna pozycja Biblioteki „Frondy”. Wojciech Wencel jest autorem wstępu do tej książki.

Obraz pierwszy. Debiut albo poeta kulturalny

Debiutancki tomik Wencla zatytułowany „Wiersze” ukazał się w 1995 r. Wstępem opatrzył go Stefan Chwin, jeden z najbardziej wpływowych literaturoznawców i literatów Wybrzeża, co nie jest bez znaczenia, ponieważ Wojciech Wencel jest bardzo mocno związany z miejscem swojego zamieszkania, stale obecną w jego pisaniu gdańską Matarnią. Czytając wstęp Chwina i debiutanckie wiersze Wencla, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z bardzo kulturalnym poetą. Miłosz, Zagajewski, Herbert, Hölderlin, Trakl, Rilke. I jakby tego było mało: Rafael oraz Vermeer. Tych nazwisk nie trzeba szukać w poezji Wojciecha Wencla. On sam je wymienia i wskazuje jako wielki kontekst swojego pisania. Kontekst z czasem nabierający znaczenia, ale w debiucie funkcjonujący jeszcze nieco ornamentatorsko. Na szczęście obok wielkich, artystycznych, personalnych punktów odniesienia są w Wierszach bardzo wiarygodne, ludzkie, tragiczne historie, opowiedziane z Kierkegaardem w tle. Tym Kierkegaardem, którego w poezji Wencla – jako znaku chrześcijaństwa egzystencjalnego i tragicznego – dopominał się Jerzy Sosnowski polemizujący z felietonistą „Gościa Niedzielnego”. W „Wierszach” są też znaki przestrzeni: wieże i drzewa, które z czasem rozrosną się w tej poezji, wyznaczając jej sens i porządek. Są wreszcie Bóg i pisanie, które szczęśliwie wplątuje się w Jego Tajemnicę.

„Wiersze” Wojciecha Wencla zostały wyróżnione Nagrodą Poetycką im. Kazimiery Iłłakowiczówny za najlepszy debiut 1995 r.

Obraz drugi. Muzyka albo św. Cecylia

Dlaczego muzyka? Czy to ślad Pitagorejskiej filozofii i muzyki sfer? Czy to efekt tego samego mechanizmu, który kazał Tolkienowi wskazać temat muzyczny jako tworzywo świata, przekazane przez Eru Ainurom, Istotom Świętym? Nie wiem, ale kiedy czytam regularne jedenastozgłoskowce z cezurą po piątej sylabie, sonet, kunsztowny tren, kiedy w wierszach Wencla odnajduję muzykę Haendla, Purcella czy Jana Pachelbela i kiedy zestawiam to z jego wielokrotnie deklarowaną wiarą w mowę wysoką, wniosek nasuwa się sam. Muzyka to mowy wysokiej korona. To najdoskonalszy, najbardziej harmonijny hołd, jaki sztuka składa Bogu.

„Oda na dzień św. Cecylii” (1996), czyli drugi tomik poezji Wojciecha Wencla, była nominowana do Nagrody Literackiej Nike.

Obraz trzeci. Miejsce albo Ziemia Święta

W poezji Wencla ziemia uświęcana jest co najmniej na trzy sposoby. Przede wszystkim naszej planecie świętość dało i nieustannie daje Boże Narodzenie. Wcielenie, ta najważniejsza epifania Boga, która uczyniła z Ziemi miejsce jedyne, wyjątkowe, po prostu i rzeczywiście święte. Jednak najbardziej charakterystyczne dla wierszy Wojciecha Wencla jest uświęcenie, jakie dają naszej planecie zmarli.

„Przepis na arcydzieło” otwiera szkic „Nieśmiertelne głosy” poświęcony najważniejszym literackim epitafiom. Ale wolę, gdy Wencel tworzy je sam. Wiarygodnie, bo pisząc o śmierci swojego ojca i brata. Świętych obcowanie? Tak, a nawet więcej, ponieważ poezja Wencla nie dzieli Kościoła na triumfujący, pielgrzymujący i pokutujący. W jego wierszach Kościół jest jeden, wieczny i poza czasem. Zbawiony. Metafizycznie realny. Boży.


Wencel chce być prawdziwym twórcą i chrześcijaninem
| Fot. Tomasz Majewski

Uświęcania Ziemi sposób ostatni. „Pieśń nad pieśniami” z tomu czwartego, „Ziemia Święta” (2002), poemat o małżeńskiej miłości, która słucha Boga, która Nim żyje, która wie, że miłość to „przepustka do lepszego świata”. Bo to my uświęcamy ziemię, jeśli tylko przyjmujemy Łaskę, która nam na to uświęcenie pozwala.

Obraz czwarty. Wypędzenie przekupniów ze świątyni

Przełomowy jest szósty tom wierszy Wencla, który nazywa się „Podziemne motyle” (2010). Poeta odchodzi od tego, co epifanijne, i staje się karcącym nas, chrześcijan, lirycznym prorokiem. Odnajduje swoje miejsce we wspólnocie Kościoła. Taka poezja jest nam potrzebna. Najwyższy czas przestać się chronić w bezpiecznej, oblężonej twierdzy krzywd, które rzekomo wyrządzają nam inni. Już pora zacząć zmagać się ze złem, które sobie i swojemu Kościołowi wyrządzamy sami: „próżni/ (… ) samotni/ (… ) śmiertelni” („Do końca”). Wypędzający Króla Izraela „na szczyty Gór Pieprzowych” („Niedziela Palmowa w Sandomierzu”), „jednocześnie w Boga wierząc i nie wierząc” („Biała magia”).

Obraz piąty. Polska

Ostatni z opublikowanych dotąd, siódmy tomik wierszy Wojciecha Wencla nosi tytuł „De profundis” (2010). Za tę książkę poeta otrzymał Nagrodę Literacką im. Józefa Mackiewicza. W związku z nią został nazwany poetą narodowym. Do tej roli, do tych wierszy Wencel przygotowywał się od debiutu. Czy może dziwić to, że po 10 marca 2010 r., po katastrofie smoleńskiej, zmarli obecni od zawsze w poezji Wencla stali się przede wszystkim polskimi męczennikami z lat II wojny światowej i powojennej rewolucji, która krwawo dokonała się w naszym kraju? Wencel jest już nie tylko poetą wspólnoty chrześcijan rzymskokatolickiego Kościoła, ale w szczególny sposób Polaków. Zwłaszcza tych, których pamięć i tożsamość żyją czcią dla ofiar Katynia czy wołyńskiej rzezi.

To nie jest narodowo-katolicka publicystyka polityczna. To wciąż jest poezja. Wencel w języku Kochanowskiego i Mickiewicza szuka sposobu, by pisać o naszej historii. Najnowszej. W takich wierszach, jak „Echa zielne” czy „Polska ścięta mrozem” szuka muzyki najodpowiedniejszej dla swojej poezji, ale coraz wyraźniej w jego tekstach dochodzi do głosu nowy mesjanizm, który wyznacza Polsce już nie rolę Chrystusa narodów, ale Jonasza tkwiącego „w brzuchu wielkiej ryby”. Jonasza, który musi pójść „do swojej Niniwy” („Czterdzieści i cztery”).

Poeta integralny

Dzieło „Humanizm integralny” Jacquesa Maritaina zdaje się potwierdzać, że poeta integralny to chrześcijanin, który wie, że jego pisarskie powołanie jest służbą nie tylko Pięknu, ale także Dobru i Prawdzie. Przy czym Piękno (tak jak Dobro i Prawda) to „nazwa Boga”, a służenie mu odbywa się we wspólnocie rodziny, Kościoła i narodu. Wojciech Wencel chce być poetą integralnym. Świadczą o tym jego wiersze. Chce być prawdziwym twórcą i chrześcijaninem. Dla artysty nie ma trudniejszego zadania, ale podejmując się go, żaden artysta nie jest sam. I nie chodzi wyłącznie o wspierającą go wspólnotę.

Wojciech Wencel, dziękując za nagrodę, czytał swoje wiersze. Publiczność chłonęła je z przejęciem i dopominała się ich natarczywie. Nawet jeśli poeta z gdańskiej Matarni nie jest jeszcze wieszczem, to na pewno ma już swoich wiernych słuchaczy i czytelników.

Uroczystość zakończył występ chóru Uniwersytetu w Białymstoku pod dyrekcją Edwarda Kulikowskiego.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej