Poetyckie wotum za uchwalenie Konstytucji 3 Maja

2013/01/17

Od Roku Jubileuszowego 2000- lecia chrześcijaństwa w najstarszym białostockim kościółku, który od stu lat nie jest już samodzielną świątynią, lecz jedynie przybudówką do potężnej neogotyckiej katedry, znajduje się tablica upamiętniająca niezwykłe wydarzenie. Dowiadujemy się z niej, że właśnie tutaj, w „starej farze”, po raz pierwszy zabrzmiały najpopularniejsze, do dziś śpiewane pieśni kościelne, autorstwa Franciszka Karpińskiego: Kiedy ranne wstają zorze, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Zróbcie Mu miejsce, Pan idzie z nieba, oraz arcykolęda, potężny polonez religijny, Bóg się rodzi, najznakomitszy wiersz, jaki po polsku napisano.

Jan Lechoń, poeta, który sam był wielkim piewcą tradycji narodowej, napisał, że w tym utworze „.. muzyka zarówno jak słowa są podniosłe, doskonałe, stanowią całość tak polską, że po prostu nierozdzielną od naszego zbiorowego życia. I gdyby komuś przyszło na myśl uczynić właśnie ową kolędę naszym hymnem narodowym, wyraziłby on bardziej niż jakakolwiek okolicznościowa poezja – to co stanowi o jedności narodu, samą istotę czucia. Jest przede wszystkim w tej poezji owa wiara polska, której dał Karpiński, nic nie ujmując z jej bezpośredniości i prostoty, ton wspaniale uroczysty, znów polskiej duszy jakże właściwy. Jest w owych niebywałych słowach: ťNiemało cierpiał, niemało żeśmy byli winni samiŤ, zawarta całego narodu i każdego z nas spowiedź i rozgrzeszenie, które ze zbiorowego śpiewu tej kolędy czynią akt skruchy i sam w sobie potężny akt religijny” (podkreśl. – W.S.).

Istotnie, bodaj wszyscy doświadczamy prawdziwego dreszczu, gdy każdego roku, podczas świąt Bożego Narodzenia, nasze świątynie wybuchają po prostu ową porażająca frazą „Bóg się rodzi.. ”, po ludzku niepojętą, o której można powiedzieć jedynie słowami wielkiego hymnu eucharystycznego: „co dla zmysłów niepojęte, niech dopełni wiara w nas”.

Wszystkie te pieśni, i wiele innych, znalazły się w niewielkiej książeczce, zatytułowanej Pieśni nabożne, wydanej w pobliskim Supraślu w znanej oficynie ojców bazylianów w roku 1792. W ten sposób poeta pragnął uczcić pierwszą rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja, która w odczuciu wszystkich ówczesnych światłych obywateli Rzeczypospolitej ogniskowała w sobie wszystko, co służyło odrodzeniu chylącej się ku upadkowi Ojczyźnie.


Pierwodruk „Pieśni nabożnych”

Poszczególne utwory powstawały już wcześniej, co najmniej od pięciu lat, o czym wiemy z zachowanego listu Franciszka Karpińskiego do ks. Marcina Poczobuta, rektora Akademii Wileńskiej z 6 sierpnia 1787 roku. Ważny jest nawet niecały list, ale dopisane jedno zdanie, bezcenne, bo jest to pierwsza wzmianka o powstających pieśniach:

„Za wiersze przysłane – pisał poeta – dziękuję; przyłączam moje pieśni dla pospólstwa, które tu zrobiłem i śpiewać je wkrótce w kościele będą”.

I zamieścił trzy teksty: Pieśń poranną, czyli Kiedy ranne wstają zorze; Pieśń wieczorną, czyli Wszystkie nasze dzienne sprawy oraz Pieśń podczas pracy w polu, czyli Boże, z Twoich rąk żyjemy.

Rok 1787 należy uznać za ważna cezurę w twórczości Franciszka Karpińskiego. Właśnie wówczas w Warszawie ukazał się siódmy, ostatni, zbiorek Zabawek wierszem i prozą (pod takim tytułem – jak wiadomo – ukazywały się jego utwory). Poeta zaś od dwóch lat przyjeżdżał na letnie miesiące do Białegostoku, zaproszony przez Izabelę Branicką, wdowę po hetmanie, Janie Klemensie, i tu właśnie przystąpił do pracy nad nowym dziełem, pieśniami kościelnymi. W swoich pamiętnikach zapisał:

„Bawiąc w Warszawie [w 1785 roku], prócz dawniejszych tam znajomości, poznałem się z Panią Krakowską, Branicką, siostrą królewską, która mię uprzejmie w swoim domu przyjąwszy, trzy razy na tydzień (w niedzielę, we wtorek i w czwartek) na obiady zaprosiła, w których dniach, że i król u niej bywał na obiadach, znowu mnie nadzieja opanowała, że widując tak często króla, za wstawieniem się siostry jego, będę mógł los mój poprawić (..).

Pani Krakowska, wyjeżdżając na letnie trzy miesiące (jak zwyczajnie w lecie robiła) do Białegostoku, i mnie prosiła ażebym tam za nią przyjechał. Przyjęty byłem w tym jej mieście z grzecznością od niej największą, że nawet w oczy to drugich uderzyło. [..] cztery roki na letnie miesiące przyjeżdżał dla bawienia jej do Białegostoku, wszelako za jej grzeczności największe dla niej wdzięczny byłem.”

Wyjaśnijmy najpierw dlaczego „Pani na Białymstoku” była nazywana „Panią Krakowską”. Otóż Jan Klemens Branicki był kasztelanem krakowskim, pierwszym z senatorów, stąd ten tytuł. A stosunki poety z Izabelą Branicką musiały istotnie być jak najlepsze, o czym świadczą dedykowane jej wiersze, zarówno te oficjalne, jak imieninowy – Do Pani Elżbiety [bo takim imieniem się do niej zwracano – W.S.] z Xsiążąt Poniatowskich Branickiej, Kasztelanowej Krakowskiej, H.W.K w dzień imienin jej, obraz cnoty czy bardziej prywatne, jak Na dedykacją ołtarza dobroci Elżbiety poświęconego.

Do opublikowania „Pieśni nabożnych” pozostało – jak łatwo policzyć – jeszcze pięć lat. Zapewne więc przez ten czas napisane już pieśni były śpiewane w najstarszym białostockim kościele.

W tym czasie – jak wiadomo – sytuacja polityczna w kraju sięgnęła zenitu. Sejm uchwalił Konstytucję 3 Maja, co poeta uczcił utworem Pieśń na dzień trzeci maja, szczęśliwie doszłej konstytucji kraju:

Rzucajmy kwiaty po drodze, Tędy przechodzić mają Szczęścia narodu wodze, Co nowy rząd składają. Weźmy weselsze szaty, Dzień to dla kraju święcony. Jakże ten król nasz bogaty!… Skarb jego – serc milijony.

Uczcie się dzieci nasze, Nucić tę pieśń wraz z nami. Ażeby wnuki wasze Śpiewały ją wiekami. Wstyd wam, bogate światy! Złoty wasz wiek przyćmiony. Jakże ten król nasz bogaty!… Skarb jego – serc milijony.

Miasta, wioski szczęśliwe, Wstawajcie, słońce wschodzi. Niebo wdało się tkliwe I ludzi z ludźmi godzi. Odzyskaliśmy straty, Bliźni nasz znaleziony. Jakże ten król nasz bogaty!… Skarb jego – serc milijony. […]

Być może ów werset: „Niebo wdało się tkliwe.. ” dał asumpt, aby wprowadzić owe wiekopomne wydarzenie do powstającego właśnie zbiorku Pieśni nabożnych, a to z kolei, by – jak od początku naszych dziejów było – połączyć sprawy wiary ojców z dziejami narodu. Wszak nieśmiertelna Bogurodzica była nazywana najstarszym naszym katechizmem i jednocześnie pełniła rolę hymnu narodowego.


Tablica pamiątkowa w starej farze w Białymstoku, poniżej od lewej: ks. proboszcz Antoni Lićwinko, Elżbieta Smaszcz, ks. prof. Tadeusz Krachel

W ciągu roku, jaki minął od uchwalenia Konstytucji 3. Maja, poeta nie tylko zakończył pracę nad całością zbiorku, ale zdążył go wydać, wysyłając do króla egzemplarz wraz z listem, w którym napisał:

„Najjaśniejszy Panie Składam przy podnóżku Tronu dzieło moje przyłączone. Są to Pieśni nabożne (jeżeli się zwierzchności będzie zdawało) do śpiewania w kościołach dla pospólstwa. Patrząc na kantyczki nasze dotychczas używane, prawie same tylko w nich modlitwy widzieć, a nauki cnoty nie było. Mniejsza o to, że dawniejsze pieśni były po większej części nierymowane, to gorzej, że często niepobożne.

Według możności pieśni moje składałem w myśl pokazania ludowi ich powinności względem Boga i bliźniego: jak mają być cierpliwi w przypadkach, ulegając rządowi i powołaniu i jak kochać Ojczyznę swoją, którą pod teraźniejszym rozumu i słodyczy panowaniem dopiero poznawać zaczęli.

Tyle już nieśmiertelnych układów chwalebnych dopełniwszy, obejrzyj się, Wielki Królu, na tę stronę, gdzie Cię czystość religii i poprawa obyczajów ludu Twego wzywa. Mnie się zdało, że z pieśni narodu o jego skłonnościach sądzą, albo też pieśni, jakie powszechnie do użycia podane, i skłonność podobną zrobią w narodzie. Kiedy wieśniak przy pracy, rzemieślnik za warsztatem i w domu dziecię przed oczyma matki o cnotach potrzebnych człowiekowi i towarzystwu śpiewać będą, niepodobna, ażeby głos ten powszechny, do uszu przychodząc, i serca im razem nie naprawiał. Gdyby w tej małej pracy mojej żądaniu skutek odpowiedział i te pieśni pomyślnym zdarzeniem Kościół nie odrzucił, na cóż mi większej nagrody nad tę, że chciałem krajowi mojemu zrobić przysługę i łaskawie przyjętą była.”

„Poeta serca” wierzył bardziej sercu niż racjonalnej perswazji, dlatego sięgnął po ów wyjątkowy język, poetycki, który – podobnie jak wiara – potrafi ogarnąć całego człowieka, przemówić zarówno do serca, jak i umysłu. Król doskonale zrozumiał swego poetę, o czym świadczy ta, ze wszech miar wyjątkowa, odpowiedź:

„Mości Panie Karpiński Pomimo zatrudnienia moje, którymi obarczony jestem w teraźniejszych okolicznościach, nie mogę nie odpowiedzieć na list WPana de 8 Mai, przy którym Pieśni nabożne roboty Jego odebrałem.

Każde dzieło WPana było dla mnie szacownym i miłym dla wysokich myśli, gładkości rymu i czystej moralności, to jednak jest milszym dla tego samego, że stawszy się z czasem powszechnym głosem (podkreśl. W.S.), będzie uczyć naród obowiązków względem Boga i ludzi, czystych obyczajów i miłości ojczyzny.

Oświadczam zatem Wpanu wdzięczność moją za tę pracę użyteczną społeczeństwu i kończę, życząc Mu z serca wszelkich od Boga pomyślności.”

Trudno było czytać bez ogromnego wzruszenia ów zbiorek, w którym pieśni kościelne ułożone zgodnie z rokiem liturgicznym, przeplatały się z pieśniami najgłębiej patriotycznymi, odnoszącymi wszystkie sprawy ojczyzny do Boga, jak Pieśń na pamiątkę 3 Maja 1791 r.:

Boże! Ludzie Twoi przyszli Dziękować Ci w Twojej sieni; Że z dawnych nierządów wyszli, Łaską Twoją podźwignieni. Sąsiad stanął zadziwiony: „Tenże to naród zgubiony?”

Zdziwiło to ziemię całą, Jak się kraj nasz chwały dobił? Bo nie wiedzą co się stało, Że Bóg sam wszystko to zrobił. Boże! Widzieliśmy sami, Że Ty byłeś między nami.

On to w nasze niepogody Zbierał serca na swe łono I natchnął je duchem zgody, I dał stałość niezwalczoną. Tak sam pełniąc dzieło całe, Jeszcze nam stąd zjednał chwałę.

Teraz Jego wyzwoleńce, Niedawno prześladowani, Chodźmy włożywszy wieńce, Szatą łask Pańskich odziani! Narody miejsce zrobiły, Gdzie stanie lud Bogu miły.

Za to, wszystkie kraju stany, Niesiemy Ci, Boże, dzięki, Że każdy z nas ratowany Mocą dzielnej Twojej ręki. I dzień ten Pańskiej opieki Święcić będziemy na wieki.

I w tym wierszy powraca motyw serca, bez którego trudno wyobrazić sobie lirykę Karpińskiego. Bóg zbierający nasze serca „na swe łono” – takiego obrazu Stwórcy nie było dotąd w polskiej poezji. Autor wybiega tu daleko w przyszłość, można wręcz zaryzykować twierdzenie, że sięga czasów ks. Jana Twardowskiego, który zresztą uważał go za najbliższego sobie poetę.

Konstytucji 3 Maja poświecił Franciszek Karpiński swój przekład Psalmu 125, jakże bliski cytowanej pieśni, a przez to na wskroś aktualny, dzięki czemu umacniał wiarę, że wszystko, co się stało w kraju, stało się za wolą Bożą:

Kiedy nas Pan z Babilonu Wracał do swego Syjonu, W radości tak się nam zdało Jako by śnić się to miało.

Tam my niedawno struchleli, Inszą na siebie twarz wzięli, Okrzyk radości dowodził, Że Bóg łzy nasze nadgrodził.

Poganin na to zdziwiony, Znak to, mówi, niezmyślony, Bóg pokazuje swym cudem, Że jest łaskaw nad tym ludem.

Łaskaw nad swoim Bóg ludem, I to pokazał swym cudem, Z ciężkich nas kajdan wybawił I na swobodzie postawił. Panie, niech czas się nie traci I reszta naszych tam braci Niechaj powróci w te strony, Jak potok wiatrem pędzony.

Przytoczę jeszcze tylko tytuły kolejnych pieśni nawiązujących do wielkiej Konstytucji i sytuacji w kraju: Pieśń o dobre rady Stanom Narodu, Pieśń o błogosławieństwo Boże nad krajem, Psalm 122 W nieszczęściach kraju, Pieśń podczas wojny, Psalm 19 Za Króla idącego na wojnę, Pieśń O podległości, powołaniu i Rządowi, Pieśń do świętych Polaków, Patronów Polski.

Wszystko to wskazuje, że Konstytucja 3 Maja nie tylko niebywale przyspieszyła prace nad zbiorkiem Pieśni nabożnych, ale w znacznym stopniu określiła charakter całości. Widać to zarówno w wymienionych tu utworach, nawiązujących do aktualnych wydarzeń, jak i tych, które mając wydźwięk na wskroś uniwersalny, przywołują – by sięgnąć do słownika Jana Pawła II – umiłowaną Ojczyznę. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na pewną na pozór drobną, ale w istocie, bardzo poważną zmianę, jaka wkradła się do najpotężniejszej pieśni, Bóg się rodzi. . W ostatniej, tak znaczącej strofie, śpiewamy: „Podnieś rękę Boże Dziecię, / Błogosław Ojczyznę miłą.. ”, a w ostatnim wersie: „I wszystkie wioski z miastami” (podkreśl. – W.S.). Franciszek Karpiński nie mógł tak napisać. Był głębokim chrześcijaninem i znakomitym poetą, więc napisał: „I Twoje wioski z miastami.” „Twoje”, czyli Boże, bo w jego myśleniu, tak jak w przypadku Jana Kochanowskiego, Adama Mickiewicza, ks. Jana Twardowskiego, i wielu innych naszych twórców słowa, wszystko, co było na świecie, było Boże.

W bieżącym roku mija 215 rocznica pierwszego wydania w Supraślu Pieśni nabożnych, które – jak to zauważył już jeden z pierwszych czytelników, Stanisław August Poniatowski – stały się powszechnym głosem, kształtują wiarę i polskość kolejnych pokoleń, sławiąc przy tym wydarzenie z życia ojczyzny, o którym już współcześni wiedzieli, że jest na miarę epok.

Skromna książeczka poety serca była pierwszym wotum za uchwalenie Konstytucji 3 Maja. Czy jej Autor nie zasługuje, by – Jak niegdyś prochy Mickiewicza i Słowackiego – sprowadzić jego doczesne szczątki do kraju i złożyć w Krypcie Zasłużonych Świątyni Opatrzności Bożej, upamiętniającej to samo wydarzenie. Dodam, że Franciszek Karpiński był ulubionym, najbliższym poetą ks. Jana Twardowskiego, który już tam spoczywa.

Waldemar Smaszcz

Artykuł ukazał się w numerze 06/2007.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej