Mateusz Gmiterek |
Po śmierci Jana Pawła II i później z okazji różnych rocznic temat pokolenia JPII pojawia się regularnie
Zazwyczaj jednak mówi się w tej samej od lat aurze wątpliwości co do jego istnienia albo wprost narzeka na ogólną kondycję społeczeństwa, które jednym uchem słuchało papieża i jego nauk, drugim pozwalało tej nauce swobodnie ulatywać. Tym samym automatycznie uznawano, iż pokolenie JPII to jedynie chwilowy zryw oparty na emocjach, co komponuje się ze stereotypowym dla wielu obrazem Polaków wolących słuchać o kremówkach, nie pamiętając o naukach. Czy tak jest w istocie? Czy życie i śmierć papieża Polaka były wydarzeniami pokoleniotwórczymi? Czy to jedynie kolejny „fakt medialny” odkurzany przy okazji papieskich rocznic?
Pokolenie?
Oczywista jest potrzeba uściślenia określenia „pokolenie” w kontekście pokolenia JPII. Nie chodzi tu o rozumianą genealogicznie grupę ludzi pokrewnych roczników urodzenia. Ponad ćwierć wieku pontyfikatu miało wpływ na o wiele większą liczbę ludzi niż jedno genealogiczne pokolenie. Media w pierwszych dniach żałoby zawyrokowały, że takowe pokolenie istnieje, mało tego, w jego skład zaliczono całą polską młodzież. Czy właściwie? Podejrzewam, że wszyscy byśmy tego chcieli. Rzeczywistość jednak pilnuje, abyśmy nie błądzili zbyt długo w medialnych oparach. Pokolenie JPII tworzone jest bowiem przez pewien etos.
Etos
Z wartości, jakie papież przekazał wiernym, a w szczególności tych, które akcentował, można nakreślić pewien zbiór wzorców, których wypełnianie lub przynajmniej dążenie do nich pozwala określić nas jako „dzieci” tego pokolenia. Zbigniew Nosowski w eseju „Pokolenie JPII – pobożna iluzja czy szansa na lepszy świat” nakreśla wspomniany wyżej etos. Cechuje się on wiarą traktującą Boga jako osobę bliską, stąd też modlitwa jest spontaniczna, otwarta, wyrwana ze sztywnych ram. Otwartość widać także w stosunku do innych ludzi: czy to katolików, czy też wyznawców innych religii. Nieprzypadkowo akcent w wielu środowiskach odwołujących się do nauki Jana Pawła II kładziony jest na ekumenizm. Religia nie jest sprawą prywatną, dzielenie się wiarą jest postawą wyjściową zarówno w stosunku do współwyznawców, jak i w dialogu międzywyznaniowym – tym samym szuka się tego, co łączy, nie zaś dzieli. Wolność, która jest – jak mawiał papież „dana i zadana” – jest nie tylko wyzwoleniem od czegoś, ale powołaniem i obowiązkiem. Charakterystycznie jest również postrzeganie świętości jako stanu właściwego dla każdego katolika, stanu, do którego każdy powinien dążyć. Ten sposób patrzenia silnie zaakcentowano na Soborze Watykańskim II. Wcześniej zaś powszechne powołanie do świętości przypomniał św. Josemaria Escriva, założyciel Opus Dei, którego wyniósł na ołtarze właśnie Jan Paweł II.
Jak więc ten etos ma się do rzeczywistości? Nie minął tydzień, a okazało się, że marsz pojednania Cracovii i Wisły chwalony przez publicystów był jedynie drobnym pozytywnym zjawiskiem w morzu gniewu, krzywd i niezabliźnionych ran. Ze świecą też szukać pokolenia JPII wśród kolejnych roczników studentów. Myli się jednak ten, który zbyt surowo ocenia zarówno kibiców, jak i młodzież. Szczególnie mylą się zaś ci, którzy oceniają ich jako całość. Tu jest, podejrzewam, haczyk w rozumieniu pokolenia JPII i innych „pokoleń”. Przy takim postawieniu sprawy trudno się dziwić, że okrzyknięcie „pokoleniem papieskim” całej młodzieży spowodowało najpierw zamieszanie, a później wątpliwości o to, czy takie pokolenie w ogóle istnieje. Na zasadzie wahadła, poruszanego zrozumiałymi w czasie żałoby narodowej emocjami, najpierw wszystkich okrzyknięto niemalże santo subito, później wyrażono zdziwienie, że coś jednak z tą młodzieżą jest nie tak, a przecież jeszcze wczoraj widzieliśmy zjednoczony w żałobie naród.
Dzisiejsze życie jest coraz szybsze. Natłok informacji połączony z brakiem odpowiedniego ich filtrowania – by zwyczajnie przesiać różne głupstwa – spowodował, że uwierzyliśmy w możliwość naprawy naszego społeczeństwa od razu. Zresztą może i grzech, któremu na imię lenistwo, kazał wierzyć, że to, co dobre, stworzy się ad hoc. Bez pracy, wyrzeczeń, a nawet cierpienia. Nie wszystko jednak (na szczęście!) działa w ten sam sposób. Jak pokazuje historia niewiele dobrego powstało w wyniku rewolucji i nagłych przemian. Często mimo dobrych chęci kończą się one co najmniej kontrowersyjnie. Przykładem z ostatnich miesięcy może być zamieszanie wokół wspólnoty ks. Natanka.
Dzieło
Jako młodzi ludzie jesteśmy trochę pokoleniem „zrywów”. Kiedy już coś idzie nie po naszej myśli, to zawsze możemy wyjść na ulice – wystarczy spojrzeć choćby na niedawne demonstracje i marsze związane z tzw. ACTA. Po nagłym zrywie – styczeń, luty – obecnie (pisząc te słowa w połowie marca) mamy ciszę. Ciszę w mediach, ciszę na ulicach. Niejeden z komentatorów zdążył zająknąć się już o „pokoleniu antyACTA”, gdy wtem zniknęło niczym zaspy na wiosnę. Czy podobnie jest z pokoleniem JPII? Wielu chciałoby tak to właśnie widzieć. Nagły zryw po śmierci papieża, kochanego w Polsce, jak pewnie żaden inny, później powrót z marszu/mszy do domu i telewizor/komputer, w którym panuje już inna rzeczywistość, bo przecież wczoraj było wczoraj, a liczy się tu i teraz. Oparcie się na medialnym przekazie może wywołać w nas taki krytyczny obraz. Bo przecież pokolenie JPII w mediach nie istnieje. Mam wrażenie, że nawet w tych kojarzonych z prawą stroną temat wypływa sporadycznie. Czy to źle? Otóż nie, o owocach działania pokolenia JPII, które istnieje od ponad 30 lat, mówił Grzegorz Górny w panelu dyskusyjnym „Młodzi – pokolenie JPII w sferze religijnej i społecznej”: „Jak podawał o. Adam Schulz (…) w Polsce katechizacją, formacją duchową w różnego rodzaju ruchach, wspólnotach i duszpasterstwach katolickich objętych jest ponad milion osób. To jest największy odsetek w Europie! Te wspólnoty to jedyne miejsca, gdzie prowadzi się regularną katechizację osób dorosłych, gdzie mogą odbierać formację duchową. (…) W Polsce rośnie liczba powołań do kapłaństwa. Mimo kryzysu powołań w innych krajach, w Polsce stale rośnie i – co ciekawe – zmienia się struktura tych powołań. (…) bardzo dużo jest kandydatów z wyższym wykształceniem, przed którymi otwarte są drogi awansu zawodowego, a oni wybierają drogę kapłaństwa, która dzisiaj nie jest postrzegana jako bardzo prestiżowa społecznie”. Konkluduje: „Można więc domniemywać, że wiąże się z tym o wiele głębszy stopień przekonania do wyboru tej drogi”.
Ludzie młodzi to pokolenia zrywów. Czy podobnie jest z pokoleniem JPII ?
Fot. Dominik Różański
Panel ten miał miejsce przed 2008 r. Wspomniano w niej także o rodzinie Radia Maryja. Paradoksalnie to właśnie ona – nazywaną z lekkim przekąsem największą w Polsce organizacją kobiecą – jest najmocniejszą emanacją pokolenia JPII. Paradoksalnie, bo zwykło się myśleć o tym pokoleniu jak o ludziach młodych. Należy pamiętać, że pokolenie – jak je tu omawiamy – to nie konkretny rocznik, a ludzie połączeni wspólnym etosem. W wywiadzie udzielonym „Uważam Rze” nr 2012/6 (53), o. Tadeusz Rydzyk mówił w kontekście majątku RM: „To jest wszystko ludzi – katolickiego narodu. I to się dzieje za ich zgodą, z ich woli powstały Radio Maryja, Telewizja Trwam, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, szkoła w Szczecinku, ťNasz DziennikŤ, miesięcznik ťW Naszej RodzinieŤ, fundacje Nasza Przyszłość, Lux Veritas, Instytut Edukacji Narodowej w Lublinie” .Wspomina też, iż cała jego ewangelizatorska przygoda rozpoczęła się od błogosławieństwa udzielonego przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Trudno zliczyć organizacje, fundacje, różne dzieła pomocy powstałe z inspiracji Ojcem Świętym, z jego błogosławieństwem bądź też po prostu odwołujące się do jego etosu – wolności, miłości Boga, bliźnich i ojczyzny. W kontekście zrywów młodzieży – może właśnie z obserwacji naszych rodziców i dziadków – warto wziąć naukę na przyszłość. Drobnymi składkami, codziennymi wyrzeczeniami, a także wiarą i modlitwą zbudowano rozgłośnie, szkoły, prasę prawdziwie alternatywne do wszechobecnego, przekazu i wciskającego się każdą szparą mainstreamu. Wszystko to, obok masowych pielgrzymek, wielotysięcznych marszy i różnych akcji, powiedzmy jednorazowych, na przykład tych z ostatnich miesięcy. W obronie Telewizji Trwam zebrano ponad 1763 tys. podpisów, w marszu w samej Warszawie według niektórych źródeł było na ulicach ok. 25 tys. ludzi.
Quo vadis generatio?
Co czeka pokolenie JPII w przyszłości? Na jego drodze już teraz stają kolejne przeszkody. Postępująca sekularyzacja, upadek obyczajów – dość spojrzeć na Sejm obecnej kadencji, takiego kuriozum w III RP jeszcze chyba nie było, a są to, jakkolwiek byśmy nie protestowali, reprezentanci narodu. Jednak niech takie niepowodzenia nie wtłaczają nas w defetyzm. „Bądźcie mocni nadzieją” zobowiązuje. To, co ma być trwałe, musi wykuwać się powoli. Z roku na rok widać, że pokolenie JPII istnieje i działa. Myślę, że czasy, jakie przypadły w udziale temu pokoleniu, już są ciekawe. Lista wydarzeń, w których przyszło mu uczestniczyć, już teraz jest imponująca – papież Polak, mord na ks. Jerzym Popiełuszce, upadek „Imperium Zła”, katastrofa smoleńska… Każde z nich otwiera oczy coraz większej rzeszy ludzi. Każde z nich mogłoby stworzyć pokolenie. Wszystkie te wydarzenia widzę niejako w jednej linii. Nie istnieją one obok siebie. Każde kolejne jest jak uderzenia młota w rozgrzane żelazo, które kute przez Kowala Naszych Losów, w cierpieniu i upokorzeniach, pod potężnymi ciosami dąży do ostatecznego kształtu.