POLAKÓW CORAZ BARDZIEJ RÓŻNIĄ TOŻSAMOŚCI

2013/07/5
Z doktorem Tomaszem Żukowskim socjologiem i politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego rozmawia Alicja Dołowska

Negacja istnienia Boga, profanacja symboli religijnych, szatańska propaganda anty-Dekalogu staje się równoprawną formą twórczości i działań na obszarze kultury. Ten proces zdaje się nabierać dynamiki

 

Jakie są nastroje społeczne w końcówce 2012 roku w Polsce?

Nie są jeszcze bardzo złe, ale zaczynają się wyraźnie pogarszać po okresie, w którym mieliśmy niezłą jak na europejską skalę sytuację gospodarczą. Badania już wcześniej pokazywały pewna grupę niezadowolonych. Generalnie jednak, poziom życia i sytuacja materialna powodowały, że stosunkowo wielu ludzi nie było bardzo niezadowolonych, albo nawet czuło się nieźle. To się zmienia. Może w mniejszym stopniu pogarsza się sytuacja gospodarcza kraju, ale widać rosnące bezrobocie, od jakiegoś czasu nie rosną płace realne, ludzie dostrzegają, że zaczynają finansowo tracić. Coraz więcej osób pracuje na mniej atrakcyjnych formach zatrudnienia, a jednocześnie otrzymuje coraz więcej sygnałów, że rosną ceny. Ludzie już odczuwają, że zaczyna być im gorzej.

Według jakich kryteriów dokonują się obecnie podziały społeczne? Innymi słowy: co dzieli Polaków?

Wiele różnych rzeczy, które się ze sobą splatają. Wymieńmy przynajmniej kilka: po pierwsze dzieli ich sytuacja materialna: jedni są bogaci, inni biedniejsi, bo np. ponad 13 proc. ludzi w wieku produkcyjnym nie ma pracy. Interesy Polaków są różne. Wśród tych lepiej wykształconych, z większych miast bezrobocie jest mniejsze (choć ostatnio rośnie). Szanse na pracę mieszkańców mniejszych miejscowości, osób gorzej wykształconych, z obszarów o strukturalnym bezrobociu są mniejsze. Trudna jest też sytuacja ludzi młodych, którzy mają szczególne problemy z wejściem na rynek pracy. Różni Polaków również to czy mieszkają w centrum, w większych miastach (Warszawa, Wrocław, Poznań, Kraków) czy na obszarze zwanym kiedyś prowincją. Przy czym obecnie ten podział przebiega między dużymi aglomeracjami, a resztą kraju.

Po trzecie: Polaków różnią tożsamości– nie aż tak bardzo, ale różnica jest widoczna i wzmacniana przez debatę polityczną– Są tacy, którzy mają bardziej lewicową tożsamość, i tacy którzy ulokowali się bardziej na prawo.

Przełóżmy to na konkret

Jedni – ci prawicowi – akceptują zaangażowanie publiczne Kościoła, drudzy – nie. Przy czym podkreślmy, że w tej drugiej grupie także przeważają osoby bardziej lub mniej religijne. Są one jednak przeciwne zaangażowaniu Kościoła jako instytucji w przestrzeni publicznej. Dodajmy, że wśród pierwszych przeważa opcja „pro life” (ochrony życia), drugich – „pro choice” (uznania prawa kobiet do aborcji).

Różnimy się też wizjami państwa i jego relacji ze społeczeństwem. Dla jednych państwo jest ważniejsze, przy czym dość często ci ludzie definiują państwo republikańsko: czują, że państwo jest „ich” i chcą mieć na nie wpływ. Drudzy definiują rolę państwa raczej liberalnie, czyli chcą być „wolni od” państwa.


Dr Tomasz Żukowski: Polaków coraz bardziej dzieli sytuacja materialna i to czy mieszkają w centrum, czy na prowincji
Fot. Dominik Różański

Na to się nakłada jeszcze kwestia relacji między Polską, a Europą. Po jednej stronie mamy eurorealistów, którzy powiadają, że Polska powinna zachować w Unii swą suwerenność, utrzymać (przynajmniej w tej chwili) własna walutę. Po drugiej są ci, którzy uważają, że Polska powinna zaakceptować tak daleko idącą integrację, że de facto stanie już się częścią federalnego tworu. Jednak tych drugich jest mniej, choć wsparcie dla nich przez główne ośrodki medialne wydaje się znaczące. Większe niż dla tych pierwszych.

Jak rozkładają się poglądy Polaków na kwestie polityki zagranicznej?

Jedna z opcji opowiada się za polityką euroatlantycką, czyli taką, która szuka sojuszy ze Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią. Ale są i tacy, którzy spoglądają bądź to na Niemcy, bądź na Rosję. To też jest czynnik, który Polaków od paru lat różni. Mówię od kilku lat, bo nieco wcześniej – w poprzedniej dekadzie – mieliśmy w tej kwestii w Polsce proatlantycko – prounijny konsens.

I na koniec – co nie znaczy, że sprawa jest najmniej ważna– wymieńmy sprawę budzącą wśród Polaków ogromne emocje: stosunek do katastrofy smoleńskiej. I trudno, żeby to nie była dla Polaków sprawa istotna. Przecież 10 kwietnia 2010 roku zginęło prawie sto osób, w tym dwóch prezydentów i większość dowództwa polskiej armii. Przecież to jest wydarzenie większe i dramatyczniejsze od śmierci gen. Sikorskiego, czy innych ważnych postaci życia publicznego. Póki nie zostanie wyjaśnione, musi wywoływać dyskusje i emocje, zwłaszcza w związku ze sposobem prowadzenia śledztwa przez rządzących.

Czy w związku z podziałami w społeczeństwie istnieje potrzeba jakiegoś zagospodarowania części oczekiwań przez ugrupowania inne, niż te które „zabetonowały” scenę polityczną?

W tej chwili nie. Główne, wymienione przez nas podziały tak się bowiem ułożyły, że nakładają się na siebie, a to powoduje, że w Polsce jest miejsce na dwa główne obozy. Po jednej stronie mamy obóz, który wiąże się bardziej z solidarną, niż liberalną koncepcją polityki gospodarczej, raczej z eurorealizmem, niż eurooptymizmem, raczej z akceptacją niż kontestowaniem publicznej roli Kościoła, raczej z poszukiwaniem wyjaśnienia kwestii smoleńskiej, niż zdystansowaniem się od problemu, „bo o tym już nie chcemy rozmawiać”. Jego zwolenników możemy spotkać częściej w mniejszych miejscowościach niż z wielkich miastach. Są liczniejsi na wschodzie i południu Polski niż na jej zachodzie i północy.

To wszystko definiuje obóz republikańsko- solidarnościowy, którego główną reprezentacją jest dziś bez wątpienia Prawo i Sprawiedliwość.

Po drugiej stronie sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo najbardziej wyrazistą częścią „antyPi- Su” są formacje, które ich potencjał wyborczy lokuje w partyjnych rankingach na trzecim miejscu. Mam tu na myśli SLD i Ruch Palikota.

Lewica – bo o niej tu mówimy – jest przede wszystkim nieufna wobec zaangażowania Kościoła w sferze publicznej. To tu są także ludzie najczęściej deklarujący, że już nie chcą słuchać o Smoleńsku.

Platforma Obywatelska: partia, która w Polsce jest ugrupowaniem numer jeden (wygrywając wybory w latach 2007 i 2011), mieści się bliżej środka sceny politycznej.

Równocześnie Platforma buduje skrzydła na lewo i na prawo od centrum. Silniejsze jest skrzydło lewicowe, z Rosatim i Arłukowiczem. Blokuje ono rozwój SLD. Rolę dodatkowego „by-passu” zawracającego ku Platformie jej rozczarowanych, centrolewicowych stronników odgrywa Ruch Palikota. O wyborców prawicowych, konserwatywnych zabiega z kolei Jarosław Gowin. Liderami prawego skrzydła obozu władzy chcieliby też być inni politycy, np. Roman Giertych.

W czym zatem problem?

W tym, że partia lokująca się w centrum zabiega o rolę „dominatora” na polskiej scenie politycznej. Nie chce być jednym z dwóch równorzędnych rywali (co wymagałoby – w starciu z prawicą – przesunięcia się ku centrolewicy) ale trwale dominować. Oznacza to blokowanie lewicy bez wyraźniejszego przesunięcia się samemu na lewo oraz – ze względu na różnorodność tożsamości i interesów własnego elektoratu (wyborców środka) – zastępowanie realnej, poważnej debaty politycznej spektaklem polegającym na zderzeniu partyjnych wizerunków, wykluczaniu – dzięki sojuszowi z mediami głównego nurtu – opozycji (przede wszystkim prawicowej, w trakcie kampanii wyborczej – także lewicowej).

Próby utrwalenia dominacji przez obóz Platformy podejmowane od 2010 roku, od objęcia po katastrofie smoleńskiej urzędu przez obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego, jak dotąd nie przyniosły jednak tej formacji powodzenia. Prawicowa opozycja – mimo niesprzyjającego układu sił w mediach i instytucjach władzy – stopniowo, przy wszystkich fluktuacjach, zdaje się swoją pozycję umacniać. W konsekwencji tego nie można wykluczyć, że za kilka lat struktura polskiej polityki może się uprościć. Po jednej stronie możemy mieć formację centrolewicową (PO), po drugiej – centroprawicową (PiS). Czy tak będzie – zobaczymy.

Jakie ostrzeżenia dla władzy powinny płynąć z nastrojów społecznych i tego, że się one radykalizują?

Wśród ekspertów, socjologów, politologów, trwa dyskusja: dlaczego piąty rok rządząca PO tak długo utrzymuje się przy władzy. Odpowiedzi wskazują na sprawność marketingową, czasami na sprawność zarządzania, chociaż zwolenników tej drugiej tezy jest ostatnio mniej. Mówi się też o innych czynnikach. Ja bym wskazał na fakt, który wydaje mi się najważniejszy: ten obóz funkcjonował w okresie zupełnie niezłej koniunktury gospodarczej. Wzrost gospodarczy mieliśmy od 2004-5 roku przez dobre siedem lat. W związku z tym większość ludzi nie miała powodu, by czuć zagrożenie w kwestiach bytowych. To było fundamentem i przy dominującym wsparciu świata mediów powodowało, że Platforma mogła liczyć na całkiem dobre wyniki wyborcze i sondażowe. Pogorszenie się koniunktury gospodarczej, nieuchronne zużywanie się rządzących (jest sporo argumentów, pozwalających stwierdzić, że jakość rządzenia PO jest, mówiąc bardzo elegancko, niewysoka) może tą pozycją zachwiać. Warto też wspomnieć opublikowaną listę „400” krewnych i znajomych polityków PO zasiadających w różnych gremiach spółek publicznych, którzy– jak wyliczyli dziennikarze – otrzymali w ostatnich latach 200 mln złotych wynagrodzeń. Odkrywa się prawda o bardzo niskiej sprawności realizowania zobowiązań, planów dotyczących spraw gospodarczych. Wymienię chociażby „rozjazd” planu budowy dróg i autostrad z jego realizacją. Symbolem tego wszystkiego, zresztą wybranym przez samą Platformę (to premier powiedział: ”mój rząd jest jak Stadion Narodowy”), jest sławny… „basen narodowy”. Gdy sytuacja gospodarcza będzie się pogarszała, a rząd zużywał rządzeniem – bo premier przestał już być „teflonowy”, jego notowania spadły, i jest postacią najczęściej krytycznie pokazywaną w przestrzeni wirtualnej – to spowoduje, że PO znajdzie się w sytuacji trudnej i rzeczywiście będzie miała z kim przegrać.

 

 

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej