Polska powoli wymiera

2013/07/3
Alicja Dołowska

„Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób” – pisał Tołstoj, tym słynnym zdaniem rozpoczynając Annę Kareninę. Mimo że od czasów Tołstoja diametralnie zmieniła się rzeczywistość, to rodziny nadal bywają szczęśliwe i nieszczęśliwe. W społecznej hierarchii wartości rodzina nadal jest bardzo wysoko ulokowana. Przynamniej w Polsce.

 

Aż dziw bierze, że media nachalnie promują modę na bycie singlem, hasło „róbta, co chceta”, używanie życia i swobodę obyczajów, a z badań wynika, że polska młodzież stawia na rodzinę i para ze ślubem kościelnym oraz dwójką dzieci to idealny dla nich model związku.

Sondaże przeprowadzone w 2010 r. przez pracownię GiK Polonia dowodzą, że prawie 80 proc. młodych w wieku 18?26 lat uważa, iż małżeństwo jako instytucja ma duże znaczenie i nadal takie będzie mieć. Tę opinię potwierdzają wyniki prac o. prof. Leona Dyczewskiego, socjologa z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który badając wyobrażenia młodych o małżeństwie i rodzinie, uzyskał niemal identyczne dane. Jak widać, młodzi Polacy są stali w swoich opiniach na ten temat i konserwatywni.

Razem łatwiej przez życie

Socjolog rodzinny Beata Banasiak- Parzych twierdzi, że małżeństwo jest gwarantem stabilności nawet w niestabilnych czasach. Ale to żadne odkrycie. Mając u swojego boku drugą „połówkę”, łatwiej jest sprostać wyzwaniom, zmierzyć się trudami dnia codziennego. „Osoby wchodzące w dorosłość mają te same priorytety: marzą, aby osiągnąć sukces zawodowy i jednocześnie mieć z kim go dzielić” ? zauważa Banasiak-Parzych.

A prof. Janusz Czapiński z Uniwersytetu Warszawskiego, autor Diagnozy społecznej, którą cyklicznie przygotowuje, mówi, że zawsze najbezpieczniej czujemy się w towarzystwie bliskich. „Małżeństwo i rodzina to po zdrowiu najważniejsze wartości udanego życia” ? podkreśla Czapiński.

Zdecydowana większość, bo aż 82 proc. ankietowanych młodych Polaków jest zdania, że ślub kościelny jest potrzebny i ważniejszy od ślubu cywilnego. Uważają, że uroczystość w kościele i przysięga złożona wobec Boga nie mogą się równać z podpisywaniem papierków w Urzędzie Stanu Cywilnego i ceremonią świecką, po której ludzie stają się „młodą parą”.

Ogromne znaczenie dla zrozumienia przez narzeczonych istoty małżeństwa i odpowiedzialności za rodzinę mają prowadzone w kościele nauki przedmałżeńskie, nauczanie, że łaska sakramentu małżeństwa pomaga w przezwyciężaniu codziennych kłopotów i kryzysów. Bo jak naucza Kościół, małżeństwo może stać się drogą do świętości. Zwłaszcza Jan Paweł II akcentował powołanie małżonków do świętości, jako pierwszy papież beatyfikował w 2001 r. parę małżeńską: Alojzego i Marię Beltrame Quattrocchich.

Dzieci być muszą!

Ponad 80 proc. ankietowanej młodzieży deklaruje, że chce mieć dzieci. Przeważnie dwójkę, ale kilkanaście procent chciałoby mieć jedno lub troje dzieci. Socjologowie przypominają, że jeszcze sześć lat temu rodzina pięcioosobowa była znacznie popularniejsza niż obecnie, bo wtedy na model dwa plus jeden wskazywało niecałe 5 proc. ankietowanych. Obecnie deklarowanie chęci posiadania mniejszej liczby dzieci jest wynikiem nie tyle mody czy wygodnictwa, ile oznaką trudnej sytuacji materialnej młodych małżeństw: braku stabilnej pracy czy własnego kąta. Jednak odkąd pamiętam, nawet gdy nie było własnego kąta, a na mieszkanie czekało się w kolejce w spółdzielni mieszkaniowej całymi latami, dzieci rodziło się znacznie więcej. Tak, ale wtedy była przynajmniej praca.

Warto zauważyć, że aż 25 proc. młodych ludzi jest w Polsce bezrobotnych i nic nie zapowiada, że ich sytuacja na rynku pracy szybko zmieni się na lepsze. Brak umów stałych, tzw. „umowy śmieciowe” i rozliczne, niepłatne staże bez szans na zatrudnienie stały się regułą. Bo przy tak wysokim bezrobociu jest to rynek pracodawcy, a nie pracownika. O równowadze w tej dziedzinie nie ma nawet co marzyć.

Podczas gdy możemy dziś mówić w naszym kraju o demograficznym samobójstwie, w środowisku młodych Polaków, którzy wyjechali do pracy w Wielkiej Brytanii, od dawna trwa baby boom.

W Wielkiej Brytanii w czerwcu mieszkało 130 tys. dzieci, które mają polskie obywatelstwo, jak wynika z danych, którymi dysponuje Centrum Stosunków Międzynarodowych w Warszawie. Gazeta „Daily Mail” donosi, że „polskie kobiety mieszkające w Wielkiej Brytanii rodzą więcej dzieci niż Brytyjki i Polki w kraju”. „Daily Mail” podał, że w Anglii i Walii w 2009 r. urodziło się 18 tys. polskich dzieci, co stawia nas na drugim miejscu pod względem dzietności, zaraz po Pakistankach. „Polacy nie zachowują się jak imigranci z kraju o niskim współczynniku płodności” – komentuje prof. Krystyna Iglicka, demograf z Centrum Stosunków Międzynarodowych.

Wbrew powszechnemu przekonaniu, że wyjazdy do pracy Polaków są tymczasowe, w tej chwili mamy do czynienia z dokładnie odwrotnym zjawiskiem. „Daily Mail” tłumaczy tę sytuację możliwością korzystania przez Polki z zasiłków, co nie jest pozbawione racji: Polki przyjeżdżają do pracy tymczasowej, decydują się jednak osiedlić w Wielkiej Brytanii, rodzą dzieci i korzystają ze świadczeń.

Zatem o dzietności młodych emigrantek z Polski decyduje nie tylko posiadanie pracy, ale i szansa wysokiego zasiłku, możliwość uzyskania kredytów na mieszkanie, opieka socjalna i system opieki zdrowotnej, który na Wyspach jest państwowy i finansowany z budżetu. Emigranci z krajów nowej Unii zapuszczają korzenie za granicą. Każdego dnia potwierdza to londyńska ulica. Widok młodych, polskich matek z wózkami jest nagminny. Urodzenie dzieci na obczyźnie, dalsze powiększanie tam rodziny i kształcenie pociech w brytyjskich szkołach oznacza najczęściej zakotwiczenie na stałe i rezygnację z powrotu do ojczyzny. Młodzi Polacy poprawiają statystyki demograficzne starzejącej się Europy i zapewniają, że emerytom w krajach UE państwo będzie miało z czego wypłacać przyszłe świadczenia, bo przybywa tam dzieci, które za jakiś czas staną się pracownikami. Tymczasem w Polsce szykujemy sobie demograficzne samobójstwo.

Rodzice na odległość

Od 2004 r. z Polski za chlebem wyjechało 2 mln młodych ludzi. Emigracja ma różne oblicza. Tym pozytywnym, ratującym nas przed recesją były transfery od emigrantów zarobkowych. Do rodzin w kraju trafia rocznie około 9 mld euro. To one wpływają na popyt wewnętrzny, który decyduje o konsumpcji rzutującej na sytuację na krajowym rynku towarów i usług.


Aż 44 proc. ankietowanych młodych Polaków uważa, że ślub kościelny jest potrzebny i ważniejszy od ślubu cywilnego

Bolesnym kosztem emigracji jest rozłąka rodzin. Pół biedy, jeśli wyjeżdżają single, ale czasem emigruje jedno albo i oboje rodziców. Narasta problem „słomianych wdów” i „wdowców”, a przede wszystkim dramat eurosierot, czyli dzieci pozostawionych przez emigrantów pod opieką babć i ciotek, a nawet najstarszego rodzeństwa. Fatalne skutki wyjazdów szybko dały o sobie znać nie tylko w rodzinach, ale i w szkołach. Narasta samotność dzieci i jednocześnie wzrasta agresja. Ministerstwo Edukacji Narodowej zanotowało w marcu 290 tys. eurosierot. Okazało się, że istnieje pilna potrzeba nowelizacji prawa rodzinnego i opiekuńczego w kwestii powierzenia przez wyjeżdżających rodziców pieczy nad dzieckiem, albowiem krewni nie mogą np. reprezentować dziecka w sądzie. Chodziłoby o ustanowienie umowy z patronem, który występowałby w zastępstwie rodziców. Umowa miałaby określać miejsce pobytu dziecka, sposób dostarczania środków utrzymania i wychowania oraz zasady informowania rodziców o problemach dziecka.

Emigracja, zwłaszcza długotrwała jednego z rodziców, często doprowadza do rozpadu rodziny. Trudno jest utrzymać związek na odległość. Żadne pieniądze ani najdroższe elektroniczne gadżety nie zastąpią dzieciom rodziców w codziennym dniu, a małżonkowi – męża czy żony. Rozstanie to ciężka próba, której wiele związków nie wytrzymuje. I nie wystarczy na palcu błyszcząca obrączka czy wspomnienie przysięgi przed ołtarzem. Gdy życie daje w kość, w samotności trudno unieść jego ciężar.

Droga na skróty

Dziwna sprawa. Okazuje się, że mimo preferowanych przez młodych ślubów kościelnych z przysięgą na miłość do „grobowej deski” aż 94 proc. badanych dopuszcza możliwość rozwodów w sytuacji nieudanego małżeństwa. Rozwodów, których Kościół nie uznaje.

„Dopuszczenie rozerwalności małżeństwa jest niezrozumieniem jego istoty, dowodem na brak dojrzałości człowieka” ? twierdzi ks. dr Tomasz Gierałtowski, oficjał Sądu Metropolitalnego Białostockiego, gdzie rozpatrywane są sprawy o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Chociaż podkreśla, że Kościół nie wymaga od małżonków, by na siłę byli razem dziećmi. Jako poważne przesłanki do rozwodu młodzi najczęściej wskazują przemoc . (81 proc.), niewierność (41 proc.) oraz uzależnienia (24 proc.). Mniej istotne są dla nich: brak miłości, awantury czy oddzielne życie. Co ciekawe, jeszcze kilka lat temu kłótnie i trudne problemy, z jakim przychodziło się im zmagać, stanowiły dla młodych dwukrotnie większy powód do rozwodu. Zaistniała różnica świadczy o poważniejszym podejściu do instytucji małżeństwa. Jest też świadectwem, że młodzi coraz częściej korzystają z rozrastającej się sieci instytucji poradnictwa rodzinnego. Również w wielu kościołach organizowane są poradnie małżeńskie, gdzie małżonkowie opowiadając o sposobach przezwyciężenia kryzysów we własnych związkach, dają świadectwo, jak wypracowywać trudne porozumienie w rodzinie wśród osób sobie najbliższych, które są w stanie najgłębiej siebie zranić.

Rozwód bardzo często bywa drogą na skróty, pójściem na łatwiznę. Bo małżeństwo wymaga pracy nad związkiem, czasu dla drugiego człowieka, trudu, by go zrozumieć. Wymaga uczenia się komunikowania z partnerem i rozwiązywania konfliktów. To trudne. Najłatwiej odwrócić się na pięcie i odejść. „Z czym małżonkowie mają największy problem?” – pytam dominikanina o. Mirosława Pilśniaka, który prowadzi warsztaty dla tych, którzy pragną uratować swoje małżeństwo. „Sądzę, że nie uświadamiają sobie tego, iż oboje będą się zmieniać w czasie jako ludzie ? zauważa dominikanin. – Myślą, że pozostaną tacy sami jak w okresie narzeczeńskim”.

Antoni Szymański, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski, stwierdza, że rozwody to samotność. „Większość rozwiedzionych żałuje, że nie walczyła mocniej o zachowanie swojego pierwszego małżeństwa” ? mówi. Uważa, że konieczne jest propagowanie i uznanie, że wychowanie przez oboje rodziców jest jednym z podstawowych praw dziecka. Ponadto konieczne jest rozwijanie poradnictwa rodzinnego i małżeńskiego, które powinno być zdecydowanie bardziej dostępne niż obecnie.

Polska powoli wymiera

Nie możemy się doczekać polityki prorodzinnej z prawdziwego zdarzenia. Każdy rząd o niej mówi, a w praktyce jest fatalnie. Polska powoli wymiera. „Polki na początku obecnej dekady znalazły się w grupie rodzących najmniej dzieci spośród wszystkich kobiet w 27 krajach Unii Europejskiej. Wskaźnik dzietności wynosił w Polsce w 2003 r. tylko 1,22, w 2008 r. ? 1,39, podczas gdy średnia unijna wynosiła 1,51. Oprócz Polski najmniej dzieci rodzi się na Słowacji (1,29), w Słowenii (1,26), na Litwie (1,27) i w Republice Czeskiej (1,28), czyli nowych krajach członkowskich UE” – stwierdza Jan Maria Jackowski, senator PiS. Zauważa, że rdzennych Europejczyków ubywa i są coraz starsi, bo żaden z krajów UE nie osiąga wskaźnika 2,1, który oznacza zastępowalność pokoleń.

Dramatem polskich rodzin wielodzietnych jest ubóstwo, bo dane wskazują, że ubóstwo jest tym większe, im więcej dzieci jest w rodzinie. „O ile średni dochód na członka rodziny w rodzinie bezdzietnej wyniósł w 2010 r. ponad 1710 zł, to w rodzinie z jednym dzieckiem wyniósł tylko ok. 990 zł, a w rodzinie z trójką dzieci niecałe 720 zł” – udowadnia Joanna Krupska, prezes Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”. I dodaje, że nadmiar pieniędzy nie musi być wcale dobry w wychowywaniu dziecka. „Ale nadmiar biedy też może powodować i powoduje fatalne skutki dla rozwoju dzieci, wpychając je w sytuację wykluczenia społecznego” ? zauważa Krupska. Kolejne miasta wprowadzają Karty Dużej Rodziny, dając tym rodzinom ulgi lub wolny wstęp do środków komunikacji miejskiej, obiektów sportowych, instytucji kultury, na pływalnie i zajęcia pozalekcyjne.

Jednak nadal podstawowym problemem jest system podatkowy nieprzyjazny dla dużych rodzin. Jesteśmy w tak dramatycznej sytuacji demograficznej, że czas na poważne w tym obszarze rozwiązania, podobne do tych, które zaproponował dla rodzin na Węgrzech premier Orban. „Gdy projekt ustawy wprowadzającej progresywne odliczenie podatku dla rodzin wychowujących więcej niż dwoje dzieci zaproponowali eksperci Fundacji Republikańskiej, reakcja Ministerstwa Finansów była ostra: Polski nie stać na takie ulgi. A czy Polskę stać na czekanie z prorodzinnymi zmianami zwłaszcza w prawie podatkowym, gdy Polska się wyludnia?” – pyta poseł Przemysław Wipler.

Baby boom na Wyspach Brytyjskich jest dowodem na to, że Polki chcą rodzić dzieci, jeżeli jest praca, dobrze zorganizowana pomoc socjalna, sprawnie funkcjonująca służba zdrowia. Potrzeba nam porządnej polityki gospodarczej i społecznej, autentycznego, a nie pozornego rozwiązywania problemu bezrobocia. Potrzebna jest odwaga wprowadzenia rozwiązań fiskalnych, które być może nie spodobają się – tak jak na Węgrzech ? instytucjom finansowym, globalnym hipermarketom i korporacjom, które do perfekcji opanowały sztukę transferu dochodów za granicę. Ale tylko niepopularne dla niektórych środowisk decyzje pozwoliły ustabilizować węgierski budżet i zrekompensować w nim koszt ulg wynikający z niższego opodatkowaniu rodzin. W ostatnich paru latach Polska straciła swój największy skarb ? ostatni w Europie wyż demograficzny ? pozwalając wyjechać 2 mln młodym ludziom. Kiedyś przestrzegał przed takim błędem Leszek Balcerowicz.

Po 1 maja 2011 r., gdy Niemcy otworzyli dla nas swój rynek pracy, rozpoczęła się następna fala emigracji i wedle wyliczeń wyjechało już pół miliona Polaków. Potrzebne są nadzwyczajne działania, które zatrzymają w kraju ludzi w wieku produkcyjnym. To ostatni dzwonek. Bo będzie jak w dowcipie z okresu stanu wojennego, z czasów beznadziei, gdy wyjeżdżał ten, kto mógł: „Ostatni gasi światło”.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej