Prawda historii, prawda istnienia

2013/01/18

Życie ma różne strony, różne wyglądy, różne „twarze” – stronę duchową i stronę materialną, stronę historyczną i stronę wieczności, stronę estetyczną i stronę etyczną, stronę rzeczywistości i stronę wyobrażeń – zauważa Jarosław Marek Rymkiewicz.

Jak głęboko powinno sięgać nasze pragnienie poznania opisanej rzeczywistości? Jak daleko należy posunąć się w dochodzeniu do rdzenia prawdy historycznej i czym w ogóle jest prawda? Zwłaszcza ta prawda dotycząca powstania warszawskiego – dziejowego fenomenu?

Powyższe pytania budują zewnętrzną problematykę „Kinderszenen”, książki szczególnej na tle innych prac poświęconych historii II wojny światowej.

Mały chłopiec uciekający z matką przed łapanką przez labirynt warszawskich podwórek. Chłopiec kontemplujący życie i śmierć w całej wielości i złożoności form, niezdrowo zafascynowany widokiem pierwszej w życiu rany. Chłopiec igrający ze śmiercią na torach, pod kołami pociągu, nieczujący zdziwienia, że ktoś do niego strzela, ot tak, po prostu. Przeszłość i teraźniejszość stolicy z jej zagładą 1944 roku jak nakładające się na siebie klisze to tło tej książki, przypominającej pełne dygresji gawędy Bohumila Hrabala i osobiste wspomnienia Michała Głowińskiego. Oto wyłaniający się z kart niniejszej książki przekaz wewnętrzny, niemal intymny, z elementami analizy własnych zachowań. Ale to nie jest powieść o kilkuletnim, bezbronnym dziecku wrzuconym w koszmar wojny. A przynajmniej nie tylko. Co jest zatem takiego niezwykłego w wojennych wspomnieniach, które wszak, w naszej, polskiej literaturze do wyjątków nie należą? Wspomnieniach dorosłego, obserwującego miniony świat oczami kilkulatka, którego codziennością były strach, śmierć, poczucie zagrożenia i szeroko pojętej niejednoznaczności?

Ostatecznie o powstaniu w 1944 roku napisano już chyba wszystko. A jednak gawęda Jarosława Marka Rymkiewicza – pełna ludzkiego ciepła i nieludzkiej grozy, charakteryzujących lata hitlerowskiej okupacji – ukazuje powstanie warszawskie widziane nie chłodnym wzrokiem historyka zbierającego fakty i nie poprzez subiektywizm odbioru danej jednostki. Ujęcie zjawiska powstania przez Rymkiewicza zbliża się do maksymalnego obiektywizmu. Autor powstrzymuje się od moralnej oceny opisanych zdarzeń. W „Kinderszenen” odnajdujemy przynajmniej kilka punktów widzenia niemieckich oprawców, dokonujących zbrodni, obok wielości zestawionych relacji tych samych wydarzeń, sporządzonych przez różnych kronikarzy. Tu jednak nie tylko kat z ofiarą prowadzą dziejowy dialog, ale świadek ze świadkiem, uczestnik z uczestnikiem. Autor celowo zwraca uwagę na różnice w cytowanych relacjach, niezgodność czasu, miejsca, a niekiedy nawet ilości osób biorących udział w danym wydarzeniu.

Obiektywizm z metafizyczną nadbudową uprawomocniającą każde spojrzenie świadka, bez przepychanki w stylu „kto ma rację”, stawiający każdy przekaz na jednej płaszczyźnie historycznej, każdemu nadający rangę prawdy. Bo prawda według Rymkiewicza to indywidualne przeżycie i pamięć człowieka, który widział, doświadczył, a następnie opisał tak, jak czuł w tamtym nieporównywalnym z niczym innym czasie, bowiem ani wcześniej, ani później polski naród nie odpowiedział żadnemu oprawcy w taki sposób. Dlaczego śmiała interpretacja zawarta w „Kinderszenen” jest tak ważna? Dlaczego te różniące się od siebie (czasem znacznie) wspomnienia są jednakowo cenne dla zrozumienia sierpnia i września 1944? Ponieważ, jak zauważa autor: „Razem z prawdą odrzuconą, pominiętą, odrzucimy też, pominiemy, uznamy za nieważną całą prawdę powstańczego życia – a nie ma nic ważniejszego, nie ma żadnej prawdy ważniejszej od prawdy życia”.

Rymkiewicz, przedstawiając powstanie warszawskie jako niebywały fenomen dziejowy, domaga się metodologii badań historycznych, wykraczającej poza dotychczasowe. Pokazuje, że to wydarzenie nie zakończyło się w pierwszych dniach października 1944 roku, ale podobnie jak chrzest Polski, pozostaje przyczyną wielu polskich wydarzeń dzięki swojej odnowie w różnych momentach historycznych.

Powstanie miało swój ukryty sens i ono właśnie zadecydowało o przyszłości naszego narodu – ono stanowiło drogowskaz w walce o niepodległość i szeroko rozumianą polskość. Tylko czy swoista dziejowa rola powstańczego zrywu dobiegła już końca, czy może nadal jego echo żyje w duszach Polaków XXI wieku?

Katarzyna Kasjanowicz

Artykuł ukazał się w numerze 11/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej