Łukasz Kudlicki |
Milczenie władz w sprawie rzetelnego wyjaśnienia okoliczności tragedii pod Smoleńskiem, rodzi inicjatywy związane z upamiętnieniem ofiar oraz dochodzeniem do prawdy o dramacie z 10 kwietnia 2010 r.
Zginął prezydent RP Lech Kaczyński z całą delegacją, która zmierzała do Katynia, żeby oddać hołd oficerom WP wymordowanym przez sowieckie NKWD w 1940 r.
Jedność, która wystraszyła
Nastał czas żałoby. Władze zaś robiły wszystko, żeby później z pamięci Polaków wymazać te sceny, ale dzięki Ewie Stankiewicz i Janowi Pospieszalskiemu zostały one utrwalone na taśmie w filmie dokumentalnym „Solidarni 2010” i stały się początkiem działania stowarzyszenia o tej samej nazwie.
Nie przypadło do gustu władzy ani mediom odpowiedzialnym za stężenie agresji w naszym życiu publicznym. Pretekstem do ataku stała się sprawa pochówku pary prezydenckiej na Wawelu. Rolę „wajchowego” przyjął Andrzej Wajda, który wraz z żoną podpisali protest przeciw pochówkowi w podziemiach wawelskich. Swój manifest adresował niby do kard. Stanisława Dziwisza, ale rolę kuriera powierzył redaktorowi Adamowi Michnikowi i niezastąpionej w takich sytuacjach „Gazecie Wyborczej”, która dała sygnał do ataku.
Resztę pamiętamy. Premier Donald Tusk oddał śledztwo Władimirowi Putinowi, demonstrując zaufanie do rosyjskiego szefa rządu. Oniemiali z osłupienia bliscy kilkudziesięciu spośród ofiar smoleńskich w reakcji utworzyli Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010. Celem stowarzyszenia jest upowszechnianie i zachowanie pamięci o osobach zmarłych tragicznie w katastrofie rządowego Tu-154 oraz dotarcie do prawdy o tej katastrofie. Na czele stowarzyszenia stanęła Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie IPN Januszu. Pół roku po tragedii w Smoleńsku z inicjatywy stowarzyszenia na miejscu katastrofy została umieszczona tablica pamiątkowa. Po usunięciu tablicy przez Rosjan w przeddzień pierwszej rocznicy tragedii stowarzyszenie doprowadziło do jej umieszczenia w Epitafium Smoleńskim odsłoniętym rok później, 3 maja 2012 r. na Jasnej Górze.
Marsze, filmy, ekspertyzy
Ważnym impulsem do społecznego zrywu w obronie prawdy i pamięci był, jak mówi Ewa Kochanowska, wdowa po rzeczniku praw obywatelskich Januszu, raport „MAK-Donald”. Najpierw podporządkowany Putinowi komitet MAK obciążył winą za tragedię Polaków, a wprost załogę samolotu, gen. Andrzeja Błasika i pośrednio prezydenta RP. Większość tych tez powtórzył dokument komisji ministra Jerzego Millera.
Polacy, którzy gromadzą się każdego 10. dnia miesiąca, by oddać hołd Ofiarom w wielu miastach w Polsce oraz wszędzie tam, gdzie są skupiska Polonii za granicą, odebrali rosyjsko-polskie współdziałanie w zacieraniu faktów jako argument, który ich przekonuje, że słusznie spotykają się na Mszach św. i wołają o prawdę. Uaktywniły się środowiska polonijne. Szczególnie istotny jest wkład amerykańskich naukowców polskiego pochodzenia, prof. Wiesława Biniendy, dr. Kazimierza Nowaczyka i mieszkającego w Australii dr. inż. Grzegorza Szuladzińskiego w odkrywanie faktów o ostatnich chwilach lotu Tu-154M. Dzięki nim wiemy, że wersja „MAK-Donald” jest w dużej mierze zestawem tez dopasowanych do potrzeb propagandowych Rosji.
Katastrofa pod Smoleńskiem wyzwoliła dążenie do prawdy i upamiętnienia ofiar. Epitafium smoleńskie odsłonięte na Jasnej Górze 3 maja
Fot. Łukasz Kudlicki
I jeszcze sprawa krzyża. Straż miejska i policja zachowywały się biernie wobec chuliganów i przestępców niszczących chrześcijański symbol cierpienia, śmierci i zmartwychwstania. Nie widziały fizycznej agresji wobec obrońców krzyża. Wykazywały za to gorliwość i odwagę podczas „zabezpieczania” akcji gaszenia i usuwania zniczy oraz kwiatów składanych w hołdzie tym, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 r.
– Agresja słowna władzy, chamskie zachowanie byłego wicemarszałka sejmu wobec Ewy Stankiewicz, to wszystko cementuje nasze szeregi – mówi Andrzej Melak ze Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010. – W Polsce i na świecie są już setki, jeśli nie tysiące tablic i pomników, od Jasnej Góry do Toronto. Coraz więcej osób otwiera oczy na kłamstwo. Przetrwamy i zwyciężymy.