PRAWDA WYCHODZI NA WIERZCH

2013/07/4
Z Antonim Macierewiczem, posłem PiS, przewodniczącym zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy rządowego samolotu Tu-154 w Smoleńsku, rozmawia Aleksander Kłos

 

 


Antoni Macierewicz: Wszyscy pamiętamy słowa premiera Donalda Tuska, który zapewniał, że bierze odpowiedzialność za wszystkie działania swoich urzędników

Czy z dzisiejszej perspektywy, dwóch lat od katastrofy pod Smoleńskiem, uważa pan, że ta tragedia zmieniła Polskę i polską scenę polityczną? Wydaje się, że wszystkie główne konflikty polityczne, które toczone są od początku III RP , po 10 kwietnia 2010 roku stały się jeszcze wyrazistsze, mocniejsze.

Nie chciałbym dokonywać oceny politycznej związanej z dramatem smoleńskim, choć niewątpliwie prawdą jest, że miał on olbrzymie znaczenie w sytuacji Polski, zarówno wewnętrznej, jak i geopolitycznej. Jest jasne, że hołd berliński ministra Radosława Sikorskiego, czyli jego wystąpienie w Berlinie dwa miesiące temu, podczas którego zadeklarował gotowość rezygnacji Polski ze znacznej części suwerenności, na rzecz przywództwa niemieckiego w strukturze parapaństwowej w Europie, nie byłby w ogóle możliwy, wyobrażalny, gdyby nie śmierć najwybitniejszych polskich polityków. To jest tylko jeden przykład przeobrażeń, które były konsekwencją tej tragedii. Ja się jednak tą kwestią zajmuję w mniejszym stopniu, przede wszystkim koncentruję się na dojściu do prawdy o przebiegu wydarzeń, o mechanizmach technicznych, chociaż także i politycznych, które doprowadziły do zagłady polskiego przywództwa narodowego. Dlatego proszę mnie zwolnić z ocen szerszych i dywagacji politycznych, gdyż mogą one w istocie utrudnić odbiór straszliwej prawdy, do której dochodzimy. Sam jestem historykiem i dlatego cenię sobie metodologię historii, która mówi: najpierw fakty, potem oceny.

Wydaje się, że wiele osób, które bardzo by chciały poznać odpowiedź na pytanie o przyczyny katastrofy, w obecnej sytuacji, przy takiej niechęci do tej sprawy polskich władz, braku szerszego wsparcia Zachodu, rosyjskich kłamstwach, a także manipulacji stosowanej przez większość dużych, opiniotwórczych polskich mediów przestaje wierzyć w to, że uda się dotrzeć do prawdy. A co dopiero mówić o tych, którzy wciąż są święcie przekonani, że to śp. Lech Kaczyński jest winny katastrofy, że gen Błasik był pijany, czy że piloci popełnili błąd w ogóle tam lądując.

To jest fałszywy wniosek, który stanowi część socjotechniki, kłamstwa smoleńskiego. To ma być taka samo sprawdzająca się przepowiednia stosowana przez środowiska, które są przeciwne dochodzeniu do prawdy. Jest mi przykro, że usłyszałem tak postawione pytanie z pana strony, gdyż to tylko zaciemnia obraz i utrudnia percepcję faktów. Znowu położony jest nacisk na subiektywne i niesprawdzalne przez czytelnika opinie, ale sugestia dla niego jest taka, że mamy do czynienia w istocie ze sprawą dwuznaczną, marginalną, niemożliwą do oceny, którą zajmuje się tylko jakiś margines społeczeństwa. Takie pytania padają w momencie, gdy od mniej więcej dwóch miesięcy znajdujemy się w sytuacji zasadniczego przełomu w sprawie smoleńskiej i to nie tylko przełomu obiektywnego, informacyjnego, ale także dokonującego się w świadomości społecznej. O ile jeszcze pół roku temu wiedza na temat faktycznego przebiegu wydarzeń była percypowana i upowszechniana przede wszystkim w środowiskach, do których docierały takie media jak „Nasz dziennik”, Radio Maryja, Telewizja „Trwam”, „Gazeta Polska”, czyli związanymi z nurtem patriotycznym środkami społecznego przekazu, to mniej więcej od dwóch miesięcy rzeczywisty kształt wydarzeń zaczął być upowszechniany także przez inne media. Również przez te, które dotychczas wyłącznie zwalczały obiektywne badania katastrofy i koncentrowały się na twierdzeniu, że już wszystko zostało wyjaśnione, że raport Millera został opublikowany i że nie ma już sensu zajmować się tą sprawą. Do przełomu doszło w momencie, kiedy zostały upublicznione przez zespół parlamentarny badania profesorów Wiesława Biniendy i Kazimierza Nowaczyka, gdy okazało się, że ekspertyza Instytutu Ekspertyz Sądowych z Krakowa wykazała absolutną fałszywość podstawowych założeń raportu Millera, zarówno co do sprawstwa, co miało być skutkiem presji generała Błasika jak i tych, wynikających jakoby z uderzenia w brzozę. Oba te wydarzenia zostały wymyślone. Ekspertyza Instytutu Ekspertyz Sądowych rozstrzyga, że nie miały one miejsca! Te dwa filary kłamstwa smoleńskiego zostały zakwestionowane, ponieważ nie ma tych wydarzeń w nagraniu z kokpitu. W zeszłym tygodniu minister sprawiedliwość, który jest odpowiedzialny za błędy jakie popełniono, w jednym z krakowskich tygodników napisał, że raport Millera jest nieprawdziwy w tym zakresie i że najwyższy czas przeprosić generała Błasika i wszystkich, których oszukano przez kłamstwo smoleńskie. Mamy więc do czynienia z dokładnie odwrotnym przebiegiem wydarzeń, niż ten, który pan sugerował.

W moim pytaniu nie starłem się zarysować pewne, moim zdaniem, występujące w społeczeństwie zjawisko. Nie uważam, że w ten sposób „zaciemniam obraz i utrudnia percepcję faktów”. Cieszy mnie za to pana optymizm i mam wielką nadzieję, tak jak miliony Polaków, że raport pana komisji ukaże prawdę o tym tragicznym wydarzeniu. Obawiam się jednak, że ujawnione przez pana fakty nie dotrą do dużej części społeczeństwa z powodu nastawienia do tej sprawy największych polskich mediów. Obawiam się też, że niesprzyjające warunki, które wymieniłem w poprzednim pytaniu, wpłyną na odbiór rezultatów pracy pana, i pańskiej komisji i zostaną one uznane za „pisowską wersję historii”, tak jak to miało miejsce już wielokrotnie w ostatnich czasach.

Warunki dwa miesiące temu były dużo mniej sprzyjające niż są obecnie. Teraz dysponujemy dowodami kwestionującymi i pokazującymi nieprawdziwe, fałszywe założenia, jakie czynili rząd Dolanda Tuska, komisja Millera i Rosjanie. Zespół parlamentarny nie jest ciałem jednopartyjnym, gdyż w jego pracach uczestniczą posłowie z różnych ugrupowań, ale ważne dowody na kłamstwo smoleńskie dostarczyły instytucje związane z rządem, jak choćby Instytut Ekspertyz Sądowych. To nie przedstawiciel PiS-u lecz pani Małgorzata Szmajdzińska w wielkim wywiadzie w „Rzeczpospolitej” powiedziała, że Rosjanie, kłamali, kłamią i będą kłamać, gdyż taka jest ich racja stanu, ale dlaczego kłamie rząd Tuska tego ona nie rozumie. Stwierdziła, że przez półtora roku przestawiano ekspertyzy udowadniające, że został popełniony błąd pilota w trakcie tej tragedii i dopiero zapoznała się z prawdziwym przebiegiem wydarzeń, gdy zobaczyła diagnozy i badania profesorów Biniendy i Nowaczyka. Nowych faktów jest więcej. To w trakcie rozmowy ministra Klicha z płk. Klichem okazało się, że już 22 kwietnia 2010 r. rząd Tuska dysponował ekspertyzą dowodzącą winy rosyjskiej. To depesze Wiki Leaks dostarczyły dowodów, że to rosyjskie matactwa doprowadziły do tej tragedii. Dlaczego więc odrzucało się, przemilczało i dezawuowało tezy tylko dlatego, że pochodziły one z ust osób, które były polityczne niechętnie widziane? Dlaczego kierowano się decyzjami politycznymi, a nie obiektywnym badaniem rzeczywistości?


Kwiaty pod smoleńską brzozą

Czyli rozumiem, że nie obawia się pan, że pana raport zostanie przez media zbagatelizowany, czy też zmanipulowany, co nie pozwoli na dotarcie wynikających z niego wniosków do większości społeczeństwa?

Nie, nie obawiam się. Nie jestem socjologiem, nie chcę dokonywać analizy mechanizmów społecznych, zajmuję się przede wszystkim badaniem przebiegu tragedii smoleńskiej. Liczę na to, że kwestiami, o które pan pyta, w większym stopniu zajmie się pan i ludzie odpowiedzialni za media. Uważam, że pesymistyczny obraz, który pan zarysował, nie będzie miał dominującego znaczenia.

Czy uważa pan, że pomimo sprawowania rządów przez PO , która nie jest zainteresowana dojściem do prawdy o katastrofie, ktoś już teraz poniesie konsekwencje za zaniedbania w przygotowaniach i ochronie lotu?

Mamy do czynienia nie tylko z dowodami, ale także z decyzjami prokuratury stawiającymi zarzuty. Oczywiście, można rozważać, w jakim stopniu zmiana polityki PO wobec niezależności prokuratury wiąże się z np. z zarzutami postawionymi gen. Pawłowi Bielawnemu, wiceszefowi BOR. Może być tak, że dopóki prokuratura realizowała politykę PO, dopóty jej niezależność była fundamentem myślenia tej partii o wymiarze sprawiedliwości. W momencie, gdy prokuratura postawiła zarzuty gen. Bielawnemu, a jest oczywiste, że jeżeli się stawia zarzuty zastępcy szefa BOR, to tym bardziej musi być postawiony zarzut szefowi BOR i musi być postawiony zarzut ministrowi spraw wewnętrznych. W ostateczności to on odpowiada za bezpieczeństwo prezydenta. W tym zakresie ustawa o ministrze spraw wewnętrznych i o BORze jest zupełnie jednoznaczna. Nie da się zablokować odpowiedzialności na szczeblu najniższym, ona jest ustawowo określona tak, że pociąga za sobą odpowiedzialność osoby na najwyższym szczeblu. Wszyscy pamiętamy słowa premiera Donalda Tuska, który zapewniał, że bierze odpowiedzialność za wszystkie działania swoich urzędników. Więc niech teraz za nie odpowiada. Dlatego, powtarzam, to nie ja powinienem się obawiać, gdy prawda wychodzi na wierzch.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej