PROSTAK W KRÓLESTWIE WOLNOŚCI

2013/07/4
Zdzisław Koryś

Duszy polskiej przypadki po II wojnie światowej w znakomitej mierze nam narzucone wyrokiem dziejów nie napawają optymizmem

 

Grecki filozof Heraklit mówił, że wojna to ojciec wszechrzeczy. Naród toczy wojny, zmienia się w procesie historycznym, odnajduje i traci swój sens. Pozostaje jednak sobą.

II wojnę toczyły ze sobą światowe imperia. Wygrały ją komunistyczna Rosja i liberalna Ameryka. Powstała nowa rzeczywistość duchowa, przejawiająca się w formie liberalizmu w różnych jego odmianach i komunizmu w jego sowieckim wydaniu. Zafunkcjonowały nowe reguły postępowania, działania rzutujące na człowieczeństwo.

Skutkuje to m.in. tym, że narody współuczestniczące w dziejach naszych czasów wymyślają się jakby na nowo.

Siłą napędową staje się teraz nie ekspansja militarna, ale eksport ideologii, rewolucji socjalnej, towarów, rozrywki stylu życia, sposobu istnienia.

W imperium sowieckim czyniło się niewolnikami własnych obywateli. Mówi się o wyzwalaniu człowieka, wrogów klasowych zamyka w łagrach, więzieniach, szpitalach psychiatrycznych. Przemoc jest formą edukacji, wdziera się w głąb duszy, wytwarza nową formę człowieczeństwa nazywanego homo sovieticus. Takie państwo taka staje się karykaturą Boga chrześcijańskiego.

W świecie liberalnym oddaje się wszystko władzy niewidzialnej ręki rynku. Siłą napędową staje się podaż i pobyt prowadzące do intensywności produkcji, konsumpcji, jako formy istnienia człowieka. Życie okazuje się ciągłą przemianą. Popadamy w złudzenie, że przeszłość znika. Tu gdzieś narodziło się pojęcie końca historii – teraźniejszość zastępuje wszystko.

Zmiany na wielką skalę

Polskie doświadczenie II wojny światowej i narzuconego komunistycznego eksperymentu to przekształcenie struktur społecznych, obyczajów, instytucji, ale i ludzkiej świadomości na niespotykaną w naszych dziejach skalę. PRL traktuje się, jako efekt długiego procesu historycznego rozpoczętego w czasach piastowskich, zakończonego wprowadzeniem porządku pojałtańskiego. W III RP zapanowało przeświadczenie o konieczności wyboru przyszłości, zacieraniu narodowej tożsamości. Czyni to z nas igraszkę historii. Wzywaniu do modernizacji i transformacji, towarzyszy pogoń za światem, co nam ciągle ucieka.Zniknęły elity ukształtowane w II Rzeczypospolitej, zlikwidowane zostały całe grupy społeczne: ziemiaństwo, arystokracja, przedsiębiorcy, rzemieślnicy. Nastąpiły ogromne zmiany terytorialne. Poza granicami Polski znalazła się większość naszej symbolicznej ojczyzny, rodem z romantyzmu, powieści Sienkiewicza.

Nowy człowiek, dzieło komunistycznych „inżynierów dusz” miał być tworzony od historycznego zera, z góry przeświadczony o braku alternatywy dla obowiązującej formy narodowego istnienia w nowym wspaniałym świecie.

Wszystko wydawać się mogło normalne: działały szkoły, uczelnie, powstawało życie polityczne, pisarze wydawali swe dzieła, ale tak naprawdę szalała cenzura, a życiem zbiorowym sterowała SB.

Na końcu tej drogi był gierkowski komunistyczny hedonizm – ludzie mieli się cieszyć z produkcji, wykonywania planów, przyjemnego życia, dobrego jedzenia, mieszkań, samochodów, atrakcyjnej rozrywki – ot socjalistyczna wersja konsumpcjonizmu.

Załamanie tego programu skutkowało konsekwencjami niemal rewolucyjnymi, o czym świadczy ruch Solidarności, który okazał się buntem z elementami narodowymi i religijnymi.

Inna rzeczywistość Kościoła

Na szczęście istniała w Polsce instytucja, która mimo historycznych katastrof, nieszczęść i cierpień, zachowała ciągłość – Kościół katolicki. Przetrwał on wojnę, okres powojenny z jego odwilżami i przymrozkami i skutecznie rywalizował z państwem o dusze obywateli. Kościół dawał wiernym inny świat doświadczeń, przeżyć, więzi społecznych, idei. Religia otwierała nowe przestrzenie historyczne, duchowe, obyczajowe, myślowe, które komuniści uznawali za szkodliwe. Inaczej w tym świecie rozumiano dobro i zło. Przywoływano inne obrazy z przeszłości, postaci, inną rzeczywistość.

Przełom 1989 roku poza uruchomieniem wielu procesów zatarł świat wartości i aspiracji Polaków, zniknął pokonany przeciwnik, ale i zniknęli zwycięzcy.

W tym momencie cała krytyka została skierowana przeciw narodowi. W walce nowego ze starym, prawdziwą przeszkodą nowego stali się sami Polacy. Stare to była rzeczywistość komunizmu, nowe – to liberalna demokracja.

Ku liberalnej demokracji

Uznano przewrotnie, że skoro przeszkodą w tworzeniu nowego ustroju jest bagaż kultury i tradycji, to budowie nowej rzeczywistości musi towarzyszyć własna kultura i tradycja, bez której nowy ustrój zawali się. Ogłoszono, że niezbędna jest dla liberalnej demokracji liberalno-demokratyczna edukacja i takaż mentalność. Dlatego odrzucono tradycję patriotyczno-niepodległościową, jako źródło narodowej megalomani. Okres komunizmu zaś został potraktowany z dużą łagodnością. Powszechne stało się mniemanie o budowaniu nowego ustroju od zera. Podstawowe składniki narodowej tożsamości uznano za nieprzydatne, a nawet szkodliwe dla nowego ustroju. Wedle tej recepty mieliśmy się na nowo uformować tożsamościowo i obyczajowo, aby wejść do klubu krajów cywilizowanych. Starano się więc przepędzić demony przeszłości jak najdalej.. Uruchomiono mechanizm beznadziei bycia Polakiem i chęć wyzbywania się polskości zbędnej w rzeczywistości pluralistycznej, egalitarnej.


Kościół katolicki rywalizował z państwem o rząd dusz Polaków

Zaskutkowało to demistyfikacją przeszłości zanikiem energii mitotwórczej narodu nawet w odniesieniu do najbliższej przeszłości. Polska historia tracąc jednak kontakt z przeszłością i zdaje się też nie mieć przyszłości. Nie wiemy, kim chcemy być. Do europejskiego domu zdajemy się być wrzuceni przypadkowo, jako ubodzy krewni.

Triumf pospolitości

Na szczyt systemu wartości, cnót obywatelskich wdziera się zwyczajna pospolitość, chamstwo zyskujące miano normy.

Degradacji ulegają tradycyjne wzorce i postawy. Brzydnie język. Brzydota i miałkość opanowuje świat mediów, reklamy, polityki, szkoły, uczelnie, dyskurs publiczny, obyczaje. Dzisiejszy Polak zdaje się interesować tylko rozrywką, prymitywną modą, seksem, skandalami obyczajowymi. Prymitywny medialny celebryta przejmuje rolę arbitra elegancji. Do niego równa każdy, kto chce funkcjonować w sferze publicznej.

Najlepiej chyba o tym świadczy używanie przez Polaków Internetu. Wyłania się stąd przygnębiający obraz polskiej kultury umysłowej, kierunku rewolucji moralnej i trywialności myślowej. Proces ten postępuje w szkole, teatrze, rodzinie, kościele, na ulicy, na uniwersytecie. Prostak opanowuje coraz większe obszary polskiego życia. Proces ma siłę lawiny toczącej się po coraz bardziej stromym zboczu. Przesądza o brzydocie naszego kraju, naszych miast, wiosek, bylejakości nowych budowli, wnętrz naszych domów, pustce i brzydocie naszego istnienia. Najlepszym tego przykładem jest nowa Warszawa ze szkła i betonu. To, co zrujnowano za komuny nie odradza się. Blokowiska i osiedla są teraz mniej tandetne, lecz nadal dostosowywane do życia stadnego, pozbawione atmosfery, ducha miejsca.

W PRL miejsce elit zajęli „inżynierowie dusz” sowieckiego chowu, mający kształtować polskie umysły. W III RP ta formacja sprawuje dalej władzę nad schematem i postawami myślowymi Polaków. Ona „rozlicza” komunizm i przenosi swe myślenie na kolejne etapy polskiego losu. Oznacza to trwałe panowanie lewicowego paradygmatu. Poglądy zaś i idee ludzi faktycznie wybitnych z trudem, albo wcale nie przebijają się do umysłów i wyobraźni szerszych rzesz społecznych.

Coraz bardziej nam brakuje ciekawości myśli, poszukiwania własnych odpowiedzi na stające przed nami problemy, pytania. To rodzaj lenistwa kształtujący nasze poglądy, hierarchię wartości, budującej cnoty obywatelskie.

Panująca staje się miałkość umysłowa, a wszelka nowoczesność, do której tak płomiennie wzywał niegdyś Stanisław Brzozowski objawia się w imitacyjności obcych wzorów i doświadczeń głównie amerykańskich i zachodnioeuropejskich. Jakże egzotyczny i z innego świata wydaje się dziś wieloletni polski spór o miejsce w polskim myśleniu tradycji Piłsudskiego i Dmowskiego.

To nieszczęście powiela polska sztuka i literatura podejmując tzw. wykluczenia wielość kultur, konstruowanie nowej tożsamości, feminizmu. Jej wysokość pospolitość wtargnęła w świat elit, kultury, wychowania, myśli, wyobraźni, aspiracji, mentalności.

Popkultura nadaje kształt

Dzisiejszego członka elity kształtuje kultura masowa. Film, muzyka rozrywkowa, telewizja i popularna literatura nadają kształt jego światu. Postępuje izolacja od tradycji literackiej i artystycznej polskiej, ale też anglosaskiej, francuskiej, niemieckiej. Dzisiejszy inteligent jest wyposażony, co najwyżej, w narzędzia komunikacyjne na poziomie elementarnym. A one sprzyjają otwarciu na pospolitość, całą zaś tradycję literacką ukazuje się w szkołach, na uczelniach, jako zapis dawnych czasów, a nie duchowego doświadczenia. Przestaliśmy się czegokolwiek uczyć od Kochanowskiego, Mickiewicza, Słowackiego, Homera, Szekspira, Balzaka, Tomasza Manna, Rilkego, Prousta.

Cały ten obszar opanowała kultura masowa z jej doraźnym i aktualnym postrzeganiem świata i to ona staje się główną pożywką duchową, dostarcza najważniejszych prawd o człowieku i świecie. Towarzyszy temu dostosowywanie wszystkiego edukacji, systemu społeczno-gospodarczego, obyczajów do wymogów liberalnej demokracji.

Rośnie nieufność do wartości wyższych, „wyższych części naszej duszy” i akceptacja tego, co wiąże się ze zdrowiem, prostymi potrzebami, seksualnością. Coraz dalsi jesteśmy od sfery ducha, dobra, piękna, patriotyzmu, cnót wszelkich.

Liberalne Królestwo

I to jest docieranie do królestwa liberalno- demokratycznej wolności, w której prosty człowiek ma się czuć szczęśliwy i zadowolony.

To droga nie tylko Polaków, wiodąc przez doświadczenie komunizmu i egalitaryzmu traktowane, jako pozytywne, prowadzi do upadku wartości, poczucia sensu istnienia, do pospolitości.

Ta droga została na nas jakby wymuszona procesami ideologicznymi, politycznymi, cywilizacyjnymi, globalnymi. Polskość stała się tylko jednym z obszarów uprawiania tych szaleństw XX i początku XXI wieku.

Można, co najwyżej pomarzyć, że to piękny motyw dla dzieł literackich, wyrażających nostalgię za dawnymi czasy i prawdę o okrucieństwie przemian. Trzeba jednak dodać, że to komunizm, co przyszedł do nas w spuściźnie II wojny światowej zrodził te konsekwencje i to on sprawił, że stajemy oto tak ubodzy i chwiejni, nawet nie „pawiami i papugami narodów”, raczej niedojrzałymi i bezradnymi wobec amor fati w przedsionku wolności i niepodległości.

Ale nie chodzi tu tylko o rachunek win, bardziej o budzenie z drzemki, która ze swej natury powinna być krótkotrwała.

Zdzisław Koryś

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej