Prymas Tysiąclecia wobec II Soboru Watykańskiego

2013/07/2
Paweł Borkowski

Postać księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego zajmuje szczególne miejsce w historii Polski i polskiego Kościoła. Bogactwo życiorysu i dziedzictwa Prymasa Tysiąclecia wciąż stanowi przedmiot wielostronnych badań dla historyków, teologów, socjologów, szczególnie tych zajmujących się fatalnym dla naszego kraju okresem rządów komunistycznych. W związku z dominującymi w literaturze i publicystyce ujęciami zwykło się patrzeć na kardynała Wyszyńskiego jedynie w perspektywie jego działalności ad extra, czyli w aspekcie zewnętrznym w stosunku do instytucji, hierarchii i życia Kościoła.

 

Trzeba jednak podkreślić, że Prymas Wyszyński jest dla katolików i Polaków osobowością ważną nie tylko dlatego, że w istotny i niezastąpiony sposób przyczynił się do ocalenia i wzmocnienia naszej tożsamości i świadomości narodowej, religijnej i patriotycznej w okresie powojennej wasalizacji Polski przez ZSRR. Przede wszystkim był hierarchą stojącym na czele Kościoła lokalnego w Polsce, duszpasterzem, „ojcem” – jak go określano i jak sam lubił się nazywać pomimo zarzucanego mu „paternalizmu”. Dlatego w spojrzeniu na jego sylwetkę i szeroką działalność nie wolno zaniedbywać aspektu ad intra, czyli tego wszystkiego, co jest ściśle ukierunkowane na życie i duchowe trwanie Kościoła w jego doczesnej stałości i zmienności. W ten sposób można zachować właściwe proporcje w oglądzie i ocenie, kiedy rozważa się postać Prymasa Tysiąclecia z jednej strony jako nietuzinkowego męża stanu (vir politicus), którym niewątpliwie był, a z drugiej strony jako wielkiego człowieka Kościoła (homo Ecclesiae) – pamiętając zarazem o tym, że obu tych płaszczyzn niepodobna restrykcyjnie oddzielić.

W niniejszym tekście zamierzam, wpisując się bardziej w drugi z wyżej wymienionych nurtów refleksji, pokrótce omówić rolę kardynała w pracach II Soboru Watykańskiego i zaszczepianiu reform soborowych na gruncie polskiego katolicyzmu.

Uczestnik soboru – z bliska i daleka

II Sobór Watykański, stanowiący wielkie wydarzenie w historii nowożytnego Kościoła, został otwarty w Bazylice Świętego Piotra w Rzymie 11 października 1962 roku przez papieża Jana XXIII, a zamknięty 8 grudnia 1965 roku przez jego następcę, papieża Pawła VI. Odbywał się w czterech sesjach, które rozpoczynały się corocznie we wrześniu bądź w październiku i trwały do listopada albo początku grudnia. W tym zgromadzeniu Kościoła powszechnego brało udział około 2500 biskupów z pięciu kontynentów, nie licząc prezbiterów i uczestników oraz obserwatorów świeckich. Materialnym efektem prac stało się szesnaście dokumentów: konstytucji, dekretów i deklaracji.


Kardynał Stefan Wyszyński podczas III sesji Soboru Watykańskiego II
| Fot. Archiwum

Oczywiście na soborze obecny był Kościół polski, reprezentowany najliczniej spośród delegacji przybyłych z państw tzw. bloku wschodniego. Prymas Wyszyński uczestniczył we wszystkich czterech sesjach, wielokrotnie zabierając głos w dyskusjach. O możliwość legalnego wyjazdu z kraju do Rzymu zabiegał też dla pozostałych polskich biskupów. Okazało się to jednak niewykonalne ze względu na opór PRL-owskich władz, chcących w ten sposób wewnętrznie skłócić episkopat. Na ponawiane wnioski decydenci odpowiadali, że „nie wszyscy biskupi na to zasługują”. Z kolei strona kościelna słusznie utrzymywała, że przydział paszportów nie jest kwestią przywilejów, lecz praw obywatelskich. Mimo to starania nie przyniosły oczekiwanych zezwoleń, dlatego spośród ponad 60 polskich biskupów tylko 9 wzięło udział we wszystkich sesjach soboru.

Podczas każdego pobytu w Wiecznym Mieście kardynał Wyszyński odbywał liczne spotkania w instytucjach Kurii Rzymskiej. Był również gościnnie, wręcz serdecznie podejmowany na prywatnych audiencjach przez papieży – najpierw Jana XXIII, który zmarł w trakcie soboru, a potem Pawła VI. Rozmowy dotyczyły nie tylko kwestii religijnych czy dogmatycznych, lecz także skomplikowanego położenia Kościoła katolickiego w Polsce, a zwłaszcza trudnej walki o ochronę jego koniecznych swobód w warunkach komunistycznej opresji. Wyjeżdżając do Rzymu, kardynał odgrywał również rolę łącznika między polskim episkopatem a zgromadzeniem soborowym – m.in. przywoził aktualne informacje z życia Kościoła, które nie mogły dotrzeć do kraju oficjalnymi kanałami.

Równocześnie prymas prowadził w kraju niezwykłe, szeroko zakrojone dzieło religijno-narodowe – czuwania soborowe. Wiedział, że społeczeństwo i Kościół w Polsce z powodu odgrodzenia żelazną kurtyną mają ograniczone możliwości czynnego udziału w bieżących pracach soborowych i śledzenia ich przebiegu, dlatego postanowił zadziałać niejako od zaplecza, z oddali. Jego inicjatywa była obliczona na modlitewne wsparcie obrad soboru dla odnowy i zwycięstwa Kościoła, ale nie tylko: „Czuwania były jednocześnie środkiem budzenia sumienia narodu, odpowiedzialności za Kościół, ukierunkowania na sprawy Kościoła powszechnego, informacji o soborze, która nie była możliwa przy tak wielkim ograniczeniu środków przekazu. Czuwania są wielką zasługą Prymasa Polski” – komentuje Andrzej Micewski, jeden z biografów kardynała. Dzieło miało trzy podstawowe formy: akcja modlitewna i eucharystyczna w parafiach całego kraju; modlitwy i msze przed cudownym obrazem Matki Bożej Jasnogórskiej, prowadzone przez delegacje parafialne, zakonne i seminaryjne; pełnienie uczynków miłosierdzia, które dokumentowano w specjalnych księgach.

Czciciel Matki Bożej

Powszechnie znana i doceniana jest głęboka pobożność maryjna kardynała Wyszyńskiego. Miała ona, jak można sądzić, dwa oblicza. Jeden aspekt był czysto pobożnościowy czy kultowy, osadzony zarówno w teologii katolickiej, jak i w osobistym oddaniu Prymasa Tysiąclecia Matce Bożej. Skądinąd ten nurt blisko łączył dwu wielkich polskich kardynałów – Stefana Wyszyńskiego i Karola Wojtyłę, który później jako swoje zawołanie papieskie wybrał właśnie maryjne hasło Totus Tuus. Drugie oblicze nosiło charakter wyraźnie duszpasterski i ściśle wiązało się z koncepcją polskiej religijności, przy której obstawał kardynał Wyszyński, nieco różniąc się na tym punkcie od Wojtyły. Maryjność jest bowiem typowym rysem polskiej pobożności ludowej, często zresztą lekceważonej i uznawanej za przesadnie sentymentalną przez inteligentów, a raczej mędrków, którzy gardzą odmawiającą różaniec „staruszką” (vetula). Inaczej patrzył na to prymas. Jak pisze Ewa Czaczkowska: „Nie raz zawiódł się na intelektualistach, w dodatku, jego zdaniem, zbyt blisko trzymających się władzy, [i] oparcie dla Kościoła widział w ludzie”. Dlatego akcentował rolę maryjności w budowaniu świadomości i tożsamości polskiej wiary, pośrednio stając w ten sposób w pewnej opozycji do lewicujących trendów w polskim Kościele katolickim.

Z osobą Matki Bożej wiąże się szczególny wkład prymasa w tamtym okresie. Kardynał wraz z grupą polskich biskupów wnioskował, żeby na soborze ogłoszono nowy dogmat mówiący o pośredniczącej roli Maryi w odkupieniu ludzkości. Ostatecznie postulat ten odrzucono, argumentując, że jedynym i niezastąpionym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi jest sam Jezus Chrystus. Prymas jednak nie zrezygnował z zamierzeń. Na początku trzeciej sesji soboru, w połowie września 1964 roku, przedstawił Pawłowi VI memoriał biskupów polskich w sprawie ogłoszenia Matki Bożej Matką Kościoła. Przemówił również na ten temat w auli soborowej. Mimo poparcia ze strony różnych episkopatów ten drugi dezyderat także nie spotkał się z przychylnością ogółu ojców soborowych. A jednak się udało i to w całkiem nieoczekiwanym trybie: 21 listopada 1964 roku sam Ojciec Święty uroczyście ogłosił Maryję Matką Kościoła (Mater Ecclesiae), dokonując tego wbrew trudnościom piętrzonym przez opozycyjne kręgi liberalne. Fakt ten uznano za osobistą zasługę kardynała Wyszyńskiego, który potem z satysfakcją odbierał gorące gratulacje od różnych osobistości kościelnych.

Moderator reform

Określenie „moderator” pochodzi od łacińskiego słowa moderor, który znaczy zarówno „kierować”, jak i „miarkować”, „powściągać”. Obydwa te znaczenia bardzo dobrze pasują do roli Prymasa Tysiąclecia we wprowadzaniu reform soborowych na grunt polskiego katolicyzmu.

Sobór przebiegał pod naczelnym hasłem odnowy czy uwspółcześnienia (aggiornamento). Miał przede wszystkim charakter duszpasterski, dotyczący wielorakiego stosunku katolicyzmu do nowoczesnej mentalności i obyczajowości. Chodziło nie tyle o definiowanie nowych dogmatów czy precyzowanie dawnych, ile o to, by „odpowiedzieć na bardziej złożone pytanie, co to znaczy być wierzącym, być katolikiem, być członkiem Kościoła?” – wyjaśniał kardynał Wojtyła w Studium o realizacji Vaticanum II.

Do tych przemian chciał i musiał ustosunkować się również Kościół w Polsce z kardynałem Wyszyńskim na czele. Wiadomo, że prymas z rezerwą i ostrożnością odnosił się do uchwalonych przez sobór reform, co nie znaczy, że z zasady im się sprzeciwiał. Mimo to komunistyczna propaganda w kraju starała się go przedstawiać jako wstecznika, który nie umie iść z duchem czasu i wykazać takiej otwartości jak biskupi z innych krajów.

Prymas rozumiał, że wszelkie reformy, zwłaszcza zbyt szybkie i radykalne, prowadzą do podziałów wierzących na kręgi i stronnictwa. Pragnął tego uniknąć, zwłaszcza w sytuacji, gdy polski Kościół i tak był zagrożony destabilizacją wskutek pokrętnych zabiegów komunistycznych władz i agentów. Stąd jego powolność we wdrażaniu reform. Moderacyjna postawa prymasa kontrastowała z nadmiernym zapałem osób i środowisk bardziej postępowych, lecz historia po latach właśnie jemu przyznała rację.

Sam kardynał postrzegał dzieło soborowe teologicznie: nie w aspekcie doraźnej polityki ani akcji duszpasterskiej, lecz w perspektywie długofalowego działania Ducha Świętego w Ludzie Bożym. Dlatego pisał: „Potrzeba nam tej Obecności, aby z pożywnego chleba nauki Soborowej zaczerpnąć pokarmu dla umysłów oświecanych Wiarą, dla woli poruszanych Łaską i dla serc przenikanych Miłością Bożą”.

 

 

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej