Przebaczenie to przywrócenie wolności

2013/01/18

„Przebaczenie jest przywróceniem sobie wolności, jest kluczem w naszym ręku do własnej celi więziennej” – powiedział kiedyś kard. Stefan Wyszyński. Zarówno w życiu prywatnym, jak i społecznym i politycznym przebaczanie przychodzi nam jednak z trudem.

K rzywda, psychiczny ból, zranione uczucia, są nieodłącznym elementem ludzkiego życia i to zarówno osobistego, jak i społecznego. Nawet pomiędzy ludźmi, którzy się kochają, całkowite wyeliminowanie trudnych i bolesnych sytuacji jest niemożliwe, podobnie jak nie da się zapobiec infekcjom wirusowym. I podobnie jak na wirusy mamy odpowiednie leki i szczepionki, tak też na poczucie krzywdy jest skuteczne lekarstwo – przebaczenie.

Mistrz pojednania

Gdybyśmy potrafili prawdziwie wybaczać, życie byłoby o wiele prostsze. Z pewnością wiele rodzin udałoby się uratować przed rozpadem, można by uniknąć nienawiści, agresji, eskalacji przemocy.

Jan Paweł II wielokrotnie powtarzał, że jedyną drogą do pokoju jest przebaczenie.

„Przyjęcie i ofiarowanie przebaczenia przerywa spiralę nienawiści i zemsty, kruszy kajdany zła krępujące serca przeciwników. Miłość do tych, którzy nas skrzywdzili, może przemienić nawet pole bitwy w miejsce solidarnej współpracy”, pisał Jan Paweł II w 2001 r. w orędziu na Wielki Post.

Jan Paweł II dał wiele jasnych wskazówek, jak przepraszać, jak prosić o wybaczenie, ale również jak samemu wybaczać. Najbardziej wszystkich zaskoczył, kiedy świat obiegły zdjęcia rozmowy Jana Pawła II ze swoimi niedoszłym zabójcą w więziennej celi. Na twarzy Papieża nie było widać złości, nienawiści, chęci zemsty, a jedynie szczera chęć przebaczenia. Dał nam jeszcze kilka podobnych lekcji. Największą w okresie Jubileuszu roku 2000, kiedy to jako zwierzchnik katolików rozsianych po całym świecie dokonał historycznego wyznania win Kościoła.


Gdybyśmy potrafili prawdziwie wybaczać, życie byłoby o wiele prostsze
Fot. Artur Stelmasiak

Trudno jest prosić o przebaczenie

Zarówno w życiu osobistym, jak i społecznym kluczowa jest sama chęć przebaczenia komuś, kto wyrządził nam krzywdę. Z drugiej zaś strony nie da się wybaczyć komuś, kto tego przebaczenia nie chce bądź nie przyznaje się do winy.

Przyznanie się do winy wymaga wielkiego moralnego wysiłku oraz cywilnej odwagi. Zwłaszcza, gdy wina ma charakter społeczny i publiczny. A wybaczenie niektórych krzywd jest bardzo trudne.

Między innymi dlatego przez blisko dwadzieścia lat nie zdołaliśmy się uporać z rozliczeniem komunistycznej przeszłości w naszym kraju. Choć z akt IPN-u wiadomo, że z tajnymi służbami PRL-u współpracowały tysiące osób, to do dziś publicznie przyznała się do tego zaledwie garstka.

W Polsce wciąż trudno jest mówić o przeszłości. I trudno jest wybaczyć winowajcom, którzy nie chcą bądź boją się prosić o wybaczenie. Gdy jednak patrzymy na losy tych, którzy się przyznali, nie nastraja to optymizmem. Wręcz przeciwnie.

Polska opinia publiczna nie jest skora do wybaczeń. Doświadczenie pokazuje, że osoby, które mają coś na sumieniu lub w IPN-owskich aktach, zamiast przebaczenia czeka lincz i śmierć publiczna. Na rozgrzeszenie i pełne wybaczenie mogą liczyć tylko w konfesjonale.

Prawda w przebaczeniu

Podobnie sytuacja wygląda na arenie międzynarodowej. Obecnie pojednanie Polski z Rosją wydaje się niemal niemożliwe. Po obu stronach granicy występują zgoła odmienne „prawdy” historyczne. Widać już nie od dziś, że na Wschodzie przywiązanie historii do tronu i obecnej polityki Kremla jest o wiele silniejsze niż do prawdy.

Na wzajemnych stosunkach wciąż cieniem się kładzie historyczna i moralna ocena zbrodni katyńskiej. Jednocześnie, gdy Polska uznaje ją jako ewidentne ludobójstwo, Rosja skłania się do przekonania, że nic się nie stało, „a Katyń był jedynie wypadkiem przy budowaniu socjalizmu”.

Pewna ahistoryczność, z której Putinowska Rosja słynie ostatnimi laty, rzuca nowe światło na całą moralno-etyczną ocenę komunistycznego totalitaryzmu. Przeciętni Rosjanie coraz częściej są przekonani, że komunizm był dobry, tylko jak zwykle „Polacy się go niepotrzebnie czepiają”. Rosjanie nie skorzy są dziś do przeprosin. Wręcz przeciwnie. Najlepiej byłoby, gdybyśmy to my przeprosili naszych wschodnich sąsiadów za upadek ZSRR.

Przebaczamy i prosimy o przebaczenie

Niestety, tragicznych kart historii świata jest bardzo wiele. Szczególnie XX wiek bardzo wyraźnie odcisnął swoje piętno. Lecz czy pomimo tych bolesnych ran jest w ogóle możliwe przebaczenie i pojednanie?

Zaledwie w 20 lat po II wojnie światowej, kiedy jeszcze dobrze nie ostygły polskie mogiły, przykład wyciągniętej ku międzynarodowej zgodzie dłoni dali katoliccy biskupi. W liście polskich hierarchów do Episkopatu Niemiec znalazły się znamienne słowa przebaczenia i prośba o przebaczenie.

Biskupi niemieccy odpowiedzieli na list 5 grudnia 1965 roku: „Wiele okropności doznał polski naród od Niemców i w imieniu niemieckiego narodu. (…) Tak więc i my prosimy o zapomnienie, więcej, prosimy o przebaczenie. Zapomnienie jest sprawą ludzką, natomiast prośba o przebaczenie jest apelem skierowanym do tego, który doznał krzywdy, by spojrzał na tę krzywdę miłosiernym okiem Boga i wyraził zgodę na nowy początek. (…) Z braterskim szacunkiem przyjmujemy wyciągnięte dłonie”.

Wymiana listów między Episkopatami spowodowała histeryczną reakcję wrogów pojednania, PRL-owskich władz. Komuniści chcieli zagrać na najniższych ludzkich instynktach. Wiedzieli bowiem, że rany Polaków jeszcze się nie zabliźniły. A pamięć o wojennym horrorze była ciągle żywa. Podsycając niechęć i wrogość do Niemców, chcieli zdyskredytowania Episkopatu w oczach Polaków. Rozpoczęła się agresywna kampania, której towarzyszyły hasła „Nie przebaczamy” i „Precz ze zdrajcami ojczyzny”.

Na szczęście komunistyczne plany się nie powiodły. A modelowa forma pojednania pomiędzy narodami została powtórzona w liście pomiędzy biskupami polskimi i ukraińskimi, który został odczytany na pl. Piłsudskiego w 2005 roku.

Oczyszczanie ran

Bolesne przeżycia zawsze pozostawiają rany w naszej psychice. Tych ran nie widać na zewnątrz, dlatego też przywykliśmy skrywać je przed światem. Jednak każdy wie, że kiedy zranimy sobie ciało, to musimy ranę oczyścić i opatrzyć, aby mogła się zagoić. Takie zachowanie jest czymś naturalnym w wypadku rany fizycznej, ale nie psychicznej.

Ludzie poranieni psychicznie bardzo często przyjmują jedną z dwóch skrajnych postaw. Jedna polega na ignorowaniu tej rany, na przykład poprzez próbę zapomnienia całego wydarzenia lub jego bagatelizowanie. Natomiast druga postawa polega na ciągłym rozgrzebywaniu rany czy też ciągłym dosypywaniu do niej soli, poprzez nieustanne rozpamiętywanie bolesnego doświadczenia i wzbudzanie w sobie różnych negatywnych emocji.

Rozdrapywanie takiej rany nie doprowadzi do zabliźnień. Raczej może zrodzić poważną infekcję, której skutkiem będzie nienawiść i agresja. Jeżeli nosicielami takich ran, czyli wzajemnych urazów są społeczeństwa, religie, narody albo państwa, często bywa, że dochodzi do aktów przemocy, konfliktów i wojen. Historia zna aż za wiele tragedii, do których doszło, bo zabrakło przebaczenia i pojednania, które jest najlepszym lekarstwem.

Przebaczenie, a nie zapomnienie

Zapomnienie winy byłoby olbrzymim nieporozumieniem. Grzechy należy wybaczać, a nie je zapominać. Bowiem w pewnych wypadkach mogą być one przestrogą dla nas i przyszłych pokoleń. A dla nas samych w rzeczywistości zapomnienie bolesnego przeżycia wcale nie pomaga przebaczyć, a nawet wprost przeciwnie – uniemożliwia przebaczenie. Dopiero gdy jesteśmy w pełni świadomi tego, co się stało, gdy poznamy zło, możemy szczerze przebaczyć. Przebaczenie nie opiera się bowiem na kłamstwie, manipulacji i omijaniu tego, co rzeczywiście się stało. Prawdziwe przebaczenie opiera się na prawdzie.

Chrystus też nie zapomniał o swojej Męce i oprawcach. Zmartwychwstały Jezus miał na swoim ciele znaki męki, tak samo i wybaczający człowiek lub naród będzie miał blizny, które przypomną o tych bolesnych przeżyciach. Jeśli jednak przebaczymy tak, jak Jezus przebaczył, pamięć ta i blizny nie będą źródłem zawiści, złości czy też nienawiści, ale wewnętrznego spokoju, a nawet miłości.

Przebaczenie nie jest tylko zachowaniem czysto ludzkim, działaniem o charakterze psychologicznym, lecz także aktem nadprzyrodzonym. Ostatecznie ma ono swoje źródło w Bogu i Jego miłosierdziu, skłonnym do wielokrotnego, radykalnego przebaczania win. Dlatego chrześcijańskie przebaczenie jest wezwaniem i zobowiązaniem, które zaciągamy każdorazowo, gdy mówimy słowa modlitwy: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.

Artur Stelmasiak

Artykuł ukazał się w numerze 03/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej