Akcja Polska NKWD 1937-1938 – rozmowa z prof. Wojciechem Materskim

2013/07/2
Z profesorem Wojciechem Materskim, dyrektorem Instytutu Studiów Politycznych PAN, badaczem reżimu stalinowskiego rozmawia Łukasz Kudlicki

 

 

Jaka była sytuacja Polaków w ZSRS po traktacie ryskim, który w marcu 1921 roku zakończył wojnę polsko-bolszewicką i ustalił granicę polsko-sowiecką?

Przez kilka lat po traktacie ryskim trwała repatriacja. Ludzie mogli optować, czyli zgłaszać się do wyjazdu, wybierając życie w Polsce. Ta akcja zakończyła się w czerwcu 1924 roku. Szacuje się, że po tej dacie na terenie ZSRS pozostało jeszcze około 1,5 miliona Polaków. Byli oni poddani krzepnącemu reżimowi komunistycznemu, podobnie jak i inne narody państwa „nowego” typu. Polski obwód autonomiczny (Polrajon) Marchlewszczyzna utworzony w 1925 roku na obszarze zamieszkałym przez zwarte skupiska ludności pochodzenia polskiego na Wołyniu w Ukraińskiej SRR miał być ośrodkiem przygotowującym kadry dla Polski komunistycznej. Jednak ten projekt zawiódł. Polacy z trudem poddawali się indoktrynacji, ale nie chcieli się wyrzec religii, a kolektywizacja wzbudziła u nich zdecydowaną niechęć. Władze nie mogły sobie pozwolić na takie odstępstwo od sowieckich reguł. W latach 30. pojawiły się okoliczności, które stały się bezpośrednią przyczyną brutalnych represji wymierzonych w tę ludność.

Czy polscy historycy mają dostęp do sowieckich dokumentów źródłowych w tej sprawie?

Ostatnio sytuacja w tej kwestii nieco się zmieniła. Niedawno, w 2010 roku, ukazał się tom sowieckich dokumentów opracowany i samodzielnie wydany przez dr. Tomasza Sommera Rozstrzelać Polaków. Ludobójstwo Polaków w Związku Sowieckim w latach 1937-1938. Dokumenty z Centrali. Można tam znaleźć szereg ważnych źródeł, głównie proweniencji centrali NKWD. Są też dokumenty w Instytucie Pamięci Narodowej, które dotyczą szczytu operacji przeciwko Polakom. Historycy na ogół datują początek represji na 1933 rok, kiedy został aresztowany Bolesław Skarbek, działacz komunistyczny na Marchlewszczyźnie. Trzeba jednak liczyć od 1931 roku, czyli od aresztowania Sylwestra Wojewódzkiego.

Kim był Wojewódzki?

To polski komunista, współzałożyciel Niezależnej Partii Chłopskiej, wcześniej oficer Legionów i pracownik Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, czyli wojskowego kontrwywiadu. Trafił on do Sowietów w ramach tzw. wymiany personalnej. W jej ramach oba państwa wydawały drugiej stronie własnych obywateli skazanych na najwyższy wymiar kary bądź na długoletnie więzienie – Sowieci głównie księży katolickich i agentów wywiadu, Polska – czołowych komunistów, dywersantów i także agentów wywiadu. Po wyjeździe w tym trybie do ZSRR Wojewódzki wkrótce został rozpoznany jako były oficer, aresztowany i stracony. Był to początek akcji przeciwko Polakom, z czasem nazwanej „Operacją polską” bądź „Operacją przeciwko Polskiej Organizacji Wojskowej”.

Czy rzeczywiście była taka organizacja?

Owszem, ale w latach wojny światowej. Po odzyskaniu niepodległości, w grudniu 1918 roku została wcielona do Wojska Polskiego. NKWD posłużyło się tą nazwą, sugerując, iż POW na terenie Sowietów nadal działała jako dywersyjne podziemie. Oskarżenia o przynależność do POW wysunięto nie tylko w stosunku do Wojewódzkiego, ale wielu innych poddanych represjom Polakom obywatelom ZSRR. Były one głównym pretekstem rozpoczęcia „właściwej” rozprawy z nimi na skalę masową, czyli tzw. operacji polskiej.


Prof. Wojciech Materski: W lipcu 1937 roku szef NKWD Nikołaj Jeżow wydał rozkaz dokonania ludobójstwa na obywatelach sowieckich pochodzenia polskiego

Były to działania na skalę ludobójstwa. Kiedy się zaczęły?

Operacja na skalę masową zaczęła się w lipcu 1937 roku, kiedy szef NKWD Nikołaj Jeżow wydał specjalny rozkaz operacyjny, w którym kazał przyspieszyć działania przeciwko Polakom i faktycznie dokonać ludobójstwa na obywatelach sowieckich pochodzenia polskiego, przede wszystkim w dwóch okręgach autonomicznych, czyli na Dzierżyńszczyźnie i Marchlewszczyźnie. Rozkaz dawał trzy miesiące na zlikwidowanie Polaków. Potem był kilkukrotnie przedłużany, bo machina zbrodni nie dawała rady mordować tak szybko, jak tego sobie życzyła centrala. Ostatnie przedłużenie przeżyło samego Jeżowa w roli szefa NKWD, bo w listopadzie 1938 roku został stracony. Jego miejsce zajął Ławrientij Beria. Sankcjonujący mordowanie Polaków rozkaz operacyjny Jeżowa obowiązywał jeszcze do końca grudnia 1938 roku. Czyli operacja mordowania Polaków na skalę masową miała miejsce od lipca 1937 roku do grudnia 1938 roku. System zachowywał pozory praworządności: wyroki według maksymalnie skróconej procedury wydawały specjalne dwójki i trójki. Jednak często było tak, że dopiero po zamordowaniu rejestrowano ludzi i wpisywano wyrok, kiedy oni już nie żyli.

Ile ofiar pochłonęła specjalna operacja NKWD przeciw Polakom?

Według pierwszej kategorii represji, czyli skazanych na karę śmierci, liczba ofiar wynosiła około 140 tysięcy. Łącznie z drugą kategorią represji – zsyłką i łagrami – dotyczyła miliona osób! Dla porównania polskie ofiary śmiertelne na Wschodzie od 17 września 1939 roku do maja 1945 roku to około 150 tysięcy ludzi. Czyli operacja polska NKWD jest z nimi porównywalna. Słusznie mówi się o polskiej hekatombie na Wschodzie w czasie wojny, ale o podobnej liczbie ofiar operacji NKWD z lat 1937? 1938 do niedawna nikt nie mówił, a mało kto w ogóle o niej wiedział.

Jaki był profil społeczny ofiar akcji NKWD z lat 30.?

Obok szczególnie zawzięcie mordowanych polskich komunistów, działaczy społecznych i oświatowych, na ogół byli to ludzie prości, niewykształceni, którzy po prostu „siedzieli u siebie” – zostali na terenie ZSRS, bo granica odrodzonej Polski ich nie objęła. Należy pamiętać, że po zakończeniu masowej repatriacji w połowie lat 20. na terenie ZSRS zostało jeszcze około 1,5 mln Polaków. To jest ogromna liczba. Około miliona z nich zostało poddane represjom w zdecydowanej większości w latach 1937-1938.

Czy zachowały się jakieś świadectwa przedstawiające sposób dokonania zbrodni?

Jest taka relacja J. Sinickiego o likwidacji jednej wsi na Marchlewszczyźnie na Ukrainie, która dobrze ilustruje sposób działania NKWD. „Oddział NKWD otoczył naszą wieś w nocy i od wczesnego ranka rozpoczęła się intensywna praca selekcyjna. Całą ludność podzielono na trzy grupy: pierwsza – mężczyźni (których na podstawie doraźnych sądów Ťtrójkiť w większości natychmiast rozstrzeliwano w pobliskim lasku), druga – kobiety z małymi dziećmi (kierowano ich na wysiedlenie do obwodu kokczetowskiego w Kazachstanie) i trzecia – dzieci powyżej 10 lat (kierowano je do tzw. dietdomów-sierocińców) w celu wychowania na oddanych władzy radzieckiej patriotów ZSRR i całkowitego izolowania od jakichkolwiek związków z polskością”. W czasie podobnych akcji na Dzierżyńszczyźnie wymordowano nie mniej niż 10 tys. ofiar.

Zbrodnie te spełniają definicję ludobójstwa.

Tak, to było ludobójstwo w czystej postaci. O ile w kwestii Katynia niektórzy prawnicy mają wątpliwości co do charakteru ludobójczego, to w przypadku operacji z lat 30. nie ma żadnych wątpliwości. Mordowano Polaków właśnie za to, że byli Polakami. Jak już mówiłem, najczęściej dopiero po masowych mordach dorabiano procedurę wyroku wydawanego przez trójki i dwójki. Dzierżyńszczyzna to był obszar niewielkiego naszego powiatu wokół Dzierżyńska, czyli naszego Kojdanowa. Podobnie jak w dwóch polskich okręgach narodowościowych było w przypadku innych skupisk polskich, m.in. w Leningradzie czy Moskwie. Polaków aresztowano i mordowano, a potem dorabiano dokumenty, dopisując wyroki.

Jaki był powód, motyw reżimu stalinowskiego, który zdecydował się na wdrożenie operacji likwidacji Polaków na tak masową skalę?

Motyw nie został wyraźnie wykrystalizowany. W kierownictwie partii panowało narzucone przez Stalina przekonanie, że polskie skupiska to środowisko prowokatorów, szpiegów, zdrajców itd. Impulsu do akcji upatrywałbym właśnie w psychice i psychozach Stalina, który alergicznie reagował na wszystko, co polskie. Miał zresztą pewne doświadczenia, które bardzo zaciążyły na jego nastawieniu. Jako komisarz frontu południowo-zachodniego w wojnie z Polską w 1920 roku nie spieszył się z udzieleniem pomocy atakującemu Warszawę Tuchaczewskiemu, co postawiło go w pozycji współwinnego klęski, nabawiło „kompleksu polskiego”. Drugie takie doświadczenie to komisja polska V Kongresu Kominternu w lipcu 1924 roku, kiedy całe kierownictwo Komunistycznej Partii Robotniczej Polski, tzw. większościowców, wśród których byli Adolf Warski (Adolf Warszawski), Wera Kostrzewa (Maria Koszutska) i Max Horwitz (Maksymilian Walecki) oskarżono o trockizm i pod naciskiem Stalina rozpędzono. Zakonotował sobie, że ci polscy komuniści to trockiści, czyli właściwie zdrajcy. Zaczął się proces, który w lipcu 1938 roku doprowadził do krwawej likwidacji KPP. Bezpośrednim powodem operacji polskiej NKWD była klęska projektu Marchlewszczyzny, która miała być laboratorium produkującym sowieckich Polaków i aktyw przyszłej polskiej Armii Czerwonej, a także jej poprawionej wersji, powstałej w 1932 roku Dzierżyńszczyzny. W obu wypadkach system sowiecki poniósł klęskę. Ludzie byli oporni. Zawiodła koncepcja stworzenia aktywu dla przyszłej polskiej republiki komunistycznej. Dlatego m.in. do akcji weszło NKWD z operacją specjalną.

Pod pretekstem akcji klasowej uderzono w narodowość.

Przecież tam nie było „klas posiadających”! Większość stanowili prości chłopi, którzy nieufnie przyjmowali rozwiązania sowieckie i czasem o tym wprost mówili, co już wystarczało do rozpętania terroru. A po pierwszej fali represji w ZSRS, rozpętanej u zarania sowieckiej państwowości przez CzeKa Feliksa Dzierżyńskiego, terror był uznany za najlepszą formę rządzenia: niszczył wrogów, zastraszał potencjalnych wrogów, dyscyplinował społeczeństwo. Dlatego terror nie ustawał, obejmując kolejne grupy: po białych i kontrrewolucjonistach zajęto się chłopami, nazwanymi kułakami, potem wrogami ukrytymi, szpiegami przemysłowymi, wrogami w wojsku itd. System opierał się na tym, że społeczeństwo było zastraszone, każdy na każdego donosił. Nieustannie tropiono wroga. Ta metoda obowiązywała również wśród komunistów, którzy później budowali PRL. Przecież Biuro Informacyjne Komunistów Polskich było specyficzną policją wewnętrzną, która miała weryfikować tych, których nie było w kartotekach i nie byli sprawdzeni. Tym zajmowali się Zawadzki, Różański, Radkiewicz: sprawdzali towarzyszy, do których nie mieli zaufania. Do których zaufania nie miał Stalin, bo Polska była taka, że nawet do komunistów stamtąd nie miał zaufania.

Państwo sowieckie miało odejść od kryteriów narodowościowych, obejmując rewolucją wiele nacji, ale jednak Stalin stosował kryteria narodowościowe w ramach represji.

Kryterium narodowościowe zastosowano, ale na „nie”, to znaczy wskazywano, które narody nie nadają się na ludzi sowieckich, nie pasują do tego projektu. Były zatem operacje przeciw Koreańczykom, Polakom, a potem i innym narodom. Nie miało znaczenia, że mordowano polskich komunistów, którzy chcieli likwidacji niepodległej Polski. Jednak w Związku Sowieckim uznano ich za ukrytych wrogów, trockistów, zdrajców, bo byli Polakami.

Czy wiadomo, jak wielki aparat represji został zaangażowany w operację przeciw Polakom?

Operacja zaczęła się na dobre w 1934 roku, kiedy szefem OGPU, później NKWD, został Gienrich Jagoda (wł. Herszel Jehuda). We wrześniu 1936 roku zastąpił go Nikołaj Jeżow i to on osobiście wydawał kolejne rozkazy operacyjne, dyscyplinując podwładnych do bardziej sprawnego mordowania. Nastanie Ławrientija Berii w listopadzie 1938 roku paradoksalnie położyło kres tym represjom, które zakończyły się w grudniu 1938 roku. Paradoksem było, że po krwawych Jagodzie i Jeżowie nadejście Berii w roli szefa NKWD ocaleni Polacy odebrali jako nastanie praworządności. Kolejne represje przeciwko Polakom rozpoczęły się „dopiero” w lutym 1940 roku, wraz z pierwszą masową zsyłką z terenów Drugiej Rzeczypospolitej, zagrabionych po agresji z 17 września 1939 roku. Potem była druga zsyłka w kwietniu, kiedy to, równolegle, NKWD zajęło się akcją likwidacji obozów jenieckich w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku, znaną nam jako zbrodnia katyńska.


Warszawski Pomnik Poległym i Pomordowanym na Wschodzie
| Fot. Dominik Różański

Czy do wybuchu wojny w 1939 roku Polacy w kraju mieli świadomość zbrodni, jaka spotkała ich rodaków w ZSRS?

Ależ skąd! Nasz wywiad, który na tle innych służb zachodnich całkiem nieźle radził sobie w Sowietach, miał jednak w tej sprawie tylko szczątkowe informacje. Stąd interwencja ambasadora Wacława Grzybowskiego, który pytał władze sowieckie, czy to prawda, że odbywa się operacja przeciw Polakom, że Marchlewszczyzna jest likwidowana. Ale usłyszał wyłącznie zaprzeczenia i stwierdzenia, że nic się nie zmieniło, a polski rejon funkcjonuje bez zakłóceń.

Jaki jest stan wiedzy Rosjan i rosyjskich historyków na ten temat? Czy z Pańskiego udziału w pracach Grupy ds. Trudnych można wnioskować o jakichś zmianach w tej sprawie?

Jest grono znakomitych historyków rosyjskich, którzy badają te kwestie, często kosztem własnych karier. Poza tym jest środowisko „Memoriału”, które zawodowo poświęca się kwestiom praw człowieka. Jednocześnie z ich strony słyszymy refleksję, że w Polsce jest jednak inne podejście: nas w Polsce interesuje ustalenie imiennych list ofiar, a u nich nikt w takie szczegóły nie wchodzi, ogranicza się do suchych liczb. Nie tylko dlatego, że Rosjanie mogą liczyć własne ofiary w miliony, ale też w konsekwencji dziesięcioleci edukowania społeczeństwa w duchu: jednostka niczym, masy wszystkim. Można powiedzieć, że za przykładem Polski i oni zaczęli rozumieć, iż zebranie wiedzy na temat poszczególnych represjonowanych osób, spisanie imiennych list ofiar, to czasem jedyna forma hołdu, jaki możemy oddać zamordowanym.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej