QUO VADIS, KATOLIKU?

2013/07/4
Agnieszka Graczyk

Przyspieszenie rozwoju naukowego sprowokowało pytanie o potrzebę Boga w świecie

 

Przyglądając się obrazowi dzisiejszej Europy, można zauważyć znaczące różnice w sposobie przeżywania religijności. Różnice te pokazują, jak duże zmiany zaszły na kontynencie europejskim wobec kwestii wiary, choć jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie można było mówić o kryzysie wiary na terenie Europy. Dzisiaj nie będzie przesadą stwierdzenie, że przez Europę od dłuższego czasu przechodzi fala kryzysu chrześcijaństwa i zapaści religijnej. Jej konsekwencje w postaci dechrystianizacji czy indyferentyzmu religijnego są widoczne nie tylko we Francji, w Holandii czy Hiszpanii, ale także powoli w Polsce.

W kraju nad Wisłą

Polska jest przykładem dwutorowej fazy zakorzeniania w społecznej świadomości obywateli zjawisk antychrześcijańskich. Ta dwutorowość oznacza, że do kraju o silnych korzeniach chrześcijańskich były przemycane treści nakłaniające do „nowatorskiego” spojrzenia na rolę Kościoła i praktyk religijnych z zewnątrz, a następnie podsycane wewnątrz społeczeństwa. Oświecenie, a później romantyzm rozpoczęły proces dechrystianizacji na wszystkich możliwych frontach. Dopełnił go postmodernizm.

Wiek XVIII przeplatał się z oświeceniowym racjonalizmem i romantycznym irracjonalizmem. Pierwsza połowa XVIII wieku należała do krzewicieli romantycznych haseł i romantycznego patriotyzmu. Pojawił się bunt wobec oświeceniowych koncepcji człowieka, Boga i państwa. Racjonalistyczne przekonania zostały zastąpione przez doświadczenia z pogranicza mistyki. W literaturze polskiej propagowano wzniosłe hasło „Polska mesjaszem narodów”. Jednak romantyzm charakteryzował się jeszcze dużym przywiązaniem do wiary chrześcijańskiej. Budziła ona zainteresowanie tajemnicami życia i śmierci, jednak najważniejsza była kwestia wolności. Właśnie ta epoka z idei wolności zrodziła indywidualistów i nowoczesny kult człowieka młodego, zjawiska, które w kolejnych epokach dały podwaliny pod dechrystianizację i zeświecczenie. Młodość romantyczna rozumiana i przeżywana była jako ekspresja, która szuka ujścia ze sztywnych reguł i z norm, aby swobodnie kształtować świat. Młody człowiek nie widzi wartości w starości. Jest przekonany o swojej racji wynikającej wyłącznie z faktu młodości. Romantycy odrzucili wszelkie autorytety. Wyczuwało się w tym ducha indywidualizmu. Człowiek nie mieścił się w roli, jaką przydzieliło mu społeczeństwo. Chciał się od tego uwolnić.

Oświecenie zwątpiło we wzniosłe idee. Wiara zeszła na drugi plan. Idee oświeceniowe były obecne w filozofii Woltera i Diderota, prekursorów deizmu. Antropocentryzm, promowany w dobie oświecenia, był przeciwstawiany teocentryzmowi. Nie bez znaczenia było pojawienie się w tym okresie pojęcia „człowieka porządnego”. Taki człowiek stronił od duchowych praktyk, za to udzielał się społecznie i troszczył o środowisko, w którym żył i pracował. Nowinki oświeceniowe zaczęły dominować również na łonie Kościoła, bowiem idee oświeceniowe nieobce były duchowieństwu tamtych czasów.

W XIX wieku pojawił się pozytywizm, który zanegował to, co wypracował idealistyczny romantyzm. Przegrane powstania pokazały, że mesjanizm polski był niepotrzebny. W nowej rzeczywistości popowstaniowej oczekiwano zmian. Nastąpiły one gwałtownie i szybko. Europa, w tym Polska, z zazdrością spoglądała za ocean, gdzie żyło się według innych standardów. Zaczęto do nich dążyć u progu XIX wieku.

Nurty filozoficzne, przypływając do Polski z zewnątrz, początkowo mogły wydawać się nieszkodliwe, bo miały charakter bardziej naukowy i literacki. Jednak znajdując podatny grunt społeczno-polityczny, śmiało pobudziły proces laicyzacji. Przyczynił się do tego szybki wzrost kapitalizmu, powstawanie przedsiębiorstw przemysłowych, firm, podział na bogatych i biednych. Niemałe znaczenie miał rozrastający się liberalizm. Postęp techniczny idący w parze z odkryciami naukowymi jeszcze bardziej zakorzenił tę tendencję.

XX wiek

Komuniści jako wroga narodowego wskazywali Watykan i Kościół. Nowymi bogami mieli być przywódcy partii komunistycznych, a wielkimi uroczystościami religijnymi – święta państwowe.

Po upadku sytemu komunistycznego wzrosło poczucie niezależności w dziedzinie artystycznej, politycznej i obyczajowej, które było podsycane faktem odzyskania niepodległości i wolności. Zmienił się stosunek do Kościoła. Dla większości ludzi stał się on zbyteczny. Nie utożsamiano się z chrześcijaństwem. Postmodernistyczne obyczaje, charakteryzujące się swobodą myśli i ubioru, ekstrawagancją zachowań i postaw, kłóciły się ze stylem życia proponowanym przez Kościół. Co więcej, postmodernistyczna wolność artystyczna, balansująca między awangardą a kiczem, interesuje się religią wyłącznie pod kątem sztuki masowej.


Globalizacja stanowi nowe wyzwanie dla katolików
Fot. Dominik Różanski

Człowiek przełomu lat 80. i 90. XX skierował się w stronę nadużycia wolności. Interesuje go jedynie jakość własnego życia, daleki jest zaś od budowania idealnego państwa. Z pomocą w realizacji zamierzonego celu przychodzi mu rozwój technologiczny i informacyjny. Badacz literatury, Włodzimierz Bolecki, w artykule z 1993 r. zatytułowanym „Polowanie na postmodernistów (w Polsce)” pisał, że „(…) politycznym zapleczem postmodernizmu jest myśl wszechliberalna, rozumiana jako unikanie wszystkiego, co mogłoby się kojarzyć z represją, dominacją, przewagą, doktryną”.

I tak oto na progu nowego wieku Kościół jest postrzegany jako ten, który pełni wyłącznie funkcję instytucjonalną. Wymaga się od niego świadczenia określonych usług. Nie jest atrakcyjny w przekazie doktryny dla młodych. Ponieważ z przynależnością do Kościoła wiążą się konkretne zobowiązania, współczesny człowiek boi się go, upatrując w nim wroga wolności. Narasta relatywny stosunek do Kościoła- instytucji i do jego nauczania. Dla współczesnego człowieka atrakcyjniejsze jest angażowanie się w problemy globalne, takie jak ekologia, niż praca nad swoją duchowością.

Dodatkowym wyzwaniem dla funkcjonowania Kościoła jest globalizacja. Z biegiem czasu nieuchronny wydaje się fakt życia w globalnej wiosce, w której każdy w jakimś sensie od siebie zależy. Globalizacja to szybki przepływ ludzi i informacji, a co za tym idzie – także problem pojawienia się nowych mód religijnych, którym współcześni ludzie, a w zasadzie współcześni Europejczycy bardzo lekko ulegają. W końcu bycie chrześcijaninem w świecie chrześcijan jest niemodne. Ludzie zapomnieli, że Kościół to nie tylko sfera ratio, kościół to przede wszystkim sfera serca, wiary. A prawdziwa wiara nigdy nie przestaje być modna.

Bez Boga?

Pytanie tylko, jak żyć bez Boga. To, co dla niektórych jest szokujące lub niezrozumiałe, staje się już faktem. Upadek kultury chrześcijańskiej jest równoznaczny ze wzrostem wiernych muzułmanów i nie chodzi tutaj tylko o muzułmańskich emigrantów, ale o chrześcijan przechodzących na islam. Dlaczego? Bo kultura europejska, odcinając się od swoich chrześcijańskich wartości, zawiesza się w świecie bez wartości. W obszarze życia społecznego nie ma jednak miejsca na pustkę. Przestrzeń musi być czymś wypełniona. Wskazuje się często, że za kryzys religijności europejskiej odpowiada głęboko zakorzeniony w niej racjonalizm. Racjonalizm kultury europejskiej staje się jej przekleństwem, ale jednocześnie nie moglibyśmy mówić o czymś, co nazywamy „kulturą europejską” bez racjonalizmu. Dlatego w zasadzie mamy do czynienia ze zjawiskiem błędnego koła…

Już w starożytnej Grecji wiedziano, że demokracja potrzebuje religii, bo inaczej wszystkie wartości tracą swoje fundamenty. Społeczeństwo, w którym każdy może wszystko, staje się społeczeństwem anarchistycznym, w którym każdy może sam ustalać zasady, tak jak mu się to podoba. W jaki sposób? Na przykład powołując do życia stowarzyszenia ludzi plujących na wszystko po to, by walczyć o prawa dla ludzi plujących na wszystko. Islam kategorycznie zabrania związków homoseksualnych, chroni życie poczęte… Daje pewną nadzieję na normalność. Staje się jedyną alternatywą dla zlaicyzowanej postchrześcijańskiej Europy. Taka sytuacja staje się jednak prawdziwą szansą Kościoła, który zdecydowanie i głośno mówi „nie” zliberalizowanym wartościom. Dzisiejsze zagrożenie chrześcijaństwa nie jest niczym nowym, zostało ono jedynie wyciszone. Nigdy w dziejach Kościoła nie było bezpiecznego okresu.

Można przyjąć, że nie należy stawiać oporu czasom, w jakich się żyje, ponieważ historia wyraźnie pokazuje, że każda epoka, która zwalczała Boga i wiarę w imię człowieka, kończąc się, ustępowała miejsca tej, która wprowadzała dawny porządek. Jednak bezczynność jest niejako zgodą na obecny stan. Dlatego Kościół i wszyscy za niego odpowiedzialni muszą poszukać nowego sposobu porozumienia się ze współczesnym światem i z człowiekiem. Nie chodzi o zmianę doktryny, ale o dostosowanie jej do współczesnych problemów. Ksiądz kard. William J. Lavada, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, zapytany o sprawę kryzysu Kościoła, mówił o kryzysie jako o czymś z jednej strony normalnym w Kościele, bo towarzyszącym mu, z różnym natężeniem, od samego początku, ale i jako o czymś, co jest potrzebne Kościołowi. Kryzysy są zawsze postrzegane jako okazja do próby zmierzenia swoich sił.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej