REALISTYCZNY WYMIAR ETYKI O. WORONIECKIEGO

2013/07/5
Paweł Borkowski

Ojciec Woroniecki ujmował etykę jako fundament wychowania i integralnego rozwoju ludzkiego, który starożytni Grecy określali szlachetnym mianem „paideia”

 

Dominikanin o. Jacek (Adam) Woroniecki był wybitnym przedstawicielem i zaangażowanym współtwórcą kultury polskiej w jej odmianie wysokiej; przyczynił się również do wewnętrznej odnowy zakonu braci kaznodziejów w naszym kraju. Być może z tych właśnie powodów, paradoksalnie, jest w dzisiejszym obiegu edukacyjno-medialnym postacią zapomnianą, niemal nieobecną, a w dużej mierze też obcą świadomości przeciętnych Polaków, dlatego wydaje się pożyteczne krótkie przypomnienie najważniejszych faktów z jego biografii.

Sylwetka o. Jacka

Urodził się 21 grudnia 1878 r. w Lublinie w rodzie arystokratycznym. Na chrzcie otrzymał pierwsze imię Adam. Gimnazjum ukończył w Warszawie w 1898 r. Po maturze w latach 1898-1899 pełnił ochotniczą służbę w wojsku carskim. W latach 1899-1905 studiował nauki przyrodnicze i teologię na uniwersytecie we Fryburgu Szwajcarskim; obydwa kierunki ukończył z tytułem licencjata. Następnie kształcił się w lubelskim seminarium duchownym i w 1906 r. otrzymał święcenia kapłańskie. W ciągu kolejnych dwóch lat w tamtejszym Kościele pełnił różne funkcje. W 1909 r. wstąpił do nowicjatu dominikańskiego w Toskanii we Włoszech, gdzie przyjął imię zakonne Jacek (Hyacinthus). Przeszedłszy kolejne szczeble formacji zakonnej, w 1911 r. złożył śluby wieczyste w Düsseldorfie. W następnych latach spędzonych w zakonie pełnił wiele odpowiedzialnych funkcji dydaktyczno-naukowych i administracyjnych: był wykładowcą i wychowawcą, zastępcą prowincjała, regensem, syndykiem, a również profesorem, dziekanem i rektorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w którego zorganizowanie wniósł niemały wkład. Pracował nie tylko w Polsce (w Warszawie, Krakowie i we Lwowie), lecz także w Berlinie, Rzymie i we Fryburgu. Jego misją na ziemiach polskich stała się budowa dwóch klasztorów – w Poznaniu i Warszawie na Służewie. W 1932 r. założył Zgromadzenie Sióstr Dominikanek Misjonarek Jezusa i Maryi (dominikanki misjonarki), którego celem miała być ewangelizacja Rosji opanowanej przez komunistyczny ateizm. Jacek Woroniecki zmarł przedwcześnie wskutek ciężkiej choroby 18 maja 1949 r. w Krakowie. Pod koniec 2004 r. otwarto jego proces beatyfikacyjny.

Jego talentem i pasją były studia, pisarstwo naukowe i publicystyczne, nauczanie i docieranie do ludzi poprzez konferencje, wykłady, spowiedzi, poradnictwo duchowe. Interesował się szczególnie teologią, zwłaszcza moralną, etyką i pedagogiką, ale także historią i teorią literatury, dziejami Polski i Kościoła, psychologią i innymi dziedzinami wiedzy. Studiował i propagował myśl filozoficzno- teologiczną św. Tomasza z Akwinu (tomizm). Traktował swoją pracę jako moralny obowiązek i wymagające posłannictwo apostolskie. Był autorem nie tylko głęboko myślącym, ale też bardzo płodnym. Spod jego pióra wyszły liczne artykuły, książki, recenzje i przekłady, m.in. „Katolicka etyka wychowawcza” (1925 i 1948), „Pełnia modlitwy. Studium teologiczne dla inteligencji” (1924), „Umiejętność rządzenia i rozkazywania” (1947), „U podstaw kultury katolickiej” (1935), „Około kultu mowy ojczystej” (1925).


O. Jacek Woroniecki (na zdjeciu w środku) mówił: „cnota moralna wciąż stanowi nieodzowny składnik wszelkich stosunków międzyludzkich i współżycia społecznego

Jaka etyka?

Warte podkreślenia i inspirujące jest już samo podejście o. Jacka do zagadnienia, jakimi metodami i w jakim kierunku powinno się prowadzić refleksję etyczną. Dla niego nie była to ciasno rozumiana dyscyplina akademicka, uprawiana na bazie abstrakcyjnych założeń i – jak to na ogół bywa we współczesnej filozofii i teologii – wiodąca do zawiłych, wieloznacznych konkluzji, niepojętych w swojej treści dla przeciętnego konsumenta chleba powszedniego. Woroniecki ujmował etykę znacznie szerzej i głębiej, mianowicie jako nieodzowny element czy wręcz fundament wychowania, integralnego rozwoju ludzkiego, różnorodnych formacji i relacji międzyludzkich, a więc tego humanistycznego całokształtu, który starożytni Grecy określali szlachetnym mianem „paideia”. Tak rozumiana etyka staje się dziedziną realistyczną, praktyczną, bardzo bliską życiu; co więcej – jest ona koniecznym warunkiem świadomego kształtowania kultury osobistej, rodzinnej, społecznej i narodowej. Idąc w ślady wielkich umysłów filozoficznych, takich jak Arystoteles czy wyżej wspomniany św. Tomasz, o. Jacek tak sformułował swoje programowe tezy: „Usilnym moim staraniem było, aby przy badaniu każdego składowego czynnika etyki uwydatnić należycie wychowawczą stronę zagadnienia. Zagadnienie wychowania jest jednym z istotnych zagadnień etyki i probierzem jej wartości”. Etyka, o której chcemy tutaj mówić, ma wydatny rys pedagogiczny.

Z drugiej strony Woroniecki dobrze wiedział, że ta gałąź wiedzy nie może być zawieszona w poznawczej próżni, bo wówczas miejsce dorzeczności zajęłaby dowolność. Dlatego całą swoją myśl w tej dziedzinie oparł na solidnych podstawach usystematyzowanej wiedzy o człowieku – antropologii. Znajdujemy u o. Jacka poprowadzone szerokim torem wywody na temat duchowych zdolności (tzw. władz) człowieka, jego wrodzonych potrzeb i skłonności, dróg i trybów jego postępowania, a wreszcie jego szczęścia i ostatecznego celu życia. Ponieważ zaś mamy do czynienia z antropologią chrześcijańską, nasz autor omawiał też takie kwestie, jak prawo boskie i kościelne, grzech czy rola łaski Bożej w życiu moralnym. Podkreślał, „że moralność przyrodzona nie jest wystarczająca i potrzebuje głębokiego wzmocnienia ze strony moralności nadprzyrodzonej”.

Skoro już o tym mowa, zwróćmy uwagę na pewien charakterystyczny i niestety deprymujący szczegół: na tle etyki o. Woronieckiego bardzo wyraźnie widać, jak wielka luka pod tym względem istnieje we współczesnej polskiej oświacie stopnia podstawowego i średniego. Przeciętny uczeń podczas całej swojej obowiązkowej, 12-letniej edukacji dowiaduje się o tym, że człowiek ma mięśnie i nerwy, kręgosłup i wątrobę, kość guziczną i tętnicę podobojczykową lewą – ale nigdy nie usłyszy o tym, że istota ludzka to przede wszystkim dusza, umysł i wola, uczucia i temperament, a więc to wszystko, bez czego w ogóle nie możemy myśleć o człowieczeństwie! Jedyną w życiu szansę na zdobycie tej pożytecznej wiedzy antropologicznej dają lekcje religii, tak bardzo dziś nielubiane i spychane na daleki margines zajęć szkolnych.

Etyczny, czyli jaki?

Wróćmy jednak do rozważań o etyce o. Jacka. Można w pewnym uproszczeniu powiedzieć, że jej głównym elementem, niejako zwornikiem całej konstrukcji, jest aretologia, teoria cnót. Woroniecki wyodrębnił ich w sumie czternaście: 7 naczelnych, 3 teologiczne (wiara, nadzieja, miłość) i 4 kardynalne (roztropność, sprawiedliwość, męstwo, umiarkowanie). Pisał, że są to „jakby cnoty-matki, do których wszystkie inne mogą być sprowadzone”.

Sądzę, że w związku z tym tematem należy się Czytelnikom krótkie wyjaśnienie. Otóż słowo „cnota” nie cieszy się dziś popularnością, raczej bywa ośmieszane i wskutek obsesyjnej seksualizacji kultury redukowane do jednego tylko znaczenia, tj. wstrzemięźliwości (a raczej niemocy) płciowej. Kojarzy nam się z „cnotliwą panienką”, czyli pełną kompleksów, nieatrakcyjną i śmiertelnie nudną dziewczyną, jak owa nauczycielka francuskiego, którą w Ferdydurke Witolda Gombrowicza tak ocenił dyrektor szkoły: „Nie mogę z nią rozmawiać przez minutę, żeby dwa razy nie ziewnąć”. Ten pogląd na cnotę nie jest zresztą niczym całkowicie nowym. Był już powszechny w czasach o. Jacka, co on sam dostrzegał, dlatego wolał się posługiwać innym terminem – „sprawność”, brzmiącym o wiele atrakcyjniej. Przecież mało kto chce być „cnotliwy”, ale wszyscy chcieliby być sprawni. Niemniej takie postawienie zagadnienia wiedzie do jeszcze jednego, może mniej spodziewanego wniosku: brak cnót w sensie etycznym to tyle, co moralna niepełnosprawność! Ile mamy dzisiaj pośród siebie takich osób „z niejawnym kalectwem”?

Mocny akcent na sprawności moralne wynika z realistycznego charakteru etyki uprawianej przez Woronieckiego. Jeśli bowiem ma ona być dziedziną praktyczną, zakorzenioną w złożonej rzeczywistości ludzkiej, to nie może pomijać ważnych, choć na ogół drobnych elementów, z których mozolnie budujemy gmach naszego życia: są to wszelkie zamiary, decyzje, wreszcie konkretne uczynki składające się na naszą codzienność. Wszystkie one niosą ze sobą niezatarte znamię moralne. Na ogół przecież staramy się być nie tylko szybcy, skuteczni czy wydajni w działaniu, lecz także oszczędni, uczciwi, roztropni, wielkoduszni itp. – a to są przecież cnoty, czyli „dodatnie sprawności moralne”. Dzięki nim dobrze postępujemy i stajemy się dobrymi ludźmi.

Oczywiście, możemy bez trudu dojść do przekonania, że wcale nie pragniemy tacy być, gdyż to wymaga niemałego wysiłku – świadomego wdrażania się w poszczególne cnoty. Na ogół więc nie tyle sami nie chcemy, ile „nam się nie chce”. Zwróćmy jednak uwagę na drugą stronę medalu: czy nie oczekujemy, że nasi przyjaciele, sąsiedzi, współpracownicy, przełożeni, uczniowie, kontrahenci będą odpowiedzialni, uważni, gorliwi, sumienni, punktualni, pracowici, sprawiedliwi itd.? Zawsze chcielibyśmy ich takimi widzieć, natomiast z ludźmi, którzy postępują inaczej, szybko zrywamy stosunki, bo takie znajomości na dalszą metę po prostu przestają nam się opłacać. Ten ogólny przykład ilustruje, że cnota moralna wcale nie jest anachronizmem; wręcz przeciwnie – wciąż stanowi ona nieodzowny składnik wszelkich stosunków międzyludzkich i współżycia społecznego, chociaż współcześnie występuje przeważnie w jakimś nowo modnym i niekiedy karykaturalnym przebraniu, takim jak etyka biznesu czy kultura korporacyjna. Wniosek jest prosty: myśl etyczna

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej