Jeszcze dwadzieścia lat temu parafia i kościół św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu były jak latarnia morska dla zagubionych w komunistycznym systemie Polaków. Dzisiaj nie ma tu wprawdzie wielkich patriotycznych manifestacji, ale szczególnego charakteru tego miejsca nie da się pominąć.
Jest piątkowy, wrześniowy wieczór. Odwiedzam jedno z mieszkań w centrum Żoliborza: państwa Blanki i Tomasza Skórczyńskich, którzy wraz z dziećmi należą do Kościoła Domowego, jednej ze wspólnot rodzinnych przy parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie. – Przez jakiś czas chodziliśmy na Msze św. do innych parafii, bo ta świątynia wydawała się nam zbyt „rewolucyjna”, główny nacisk kładziono tu na patriotyzm – tłumaczy Skórczyński. – Wiele się jednak zmieniło. Teraz kościół jest także otwarty na rodzinę – przyznają zgodnie Skórczyńscy.
Sprawy rodziny zatem mocno przeplatają się w tej parafii z zaangażowaniem patriotycznym. Dlatego wielu mówi, że to rodzinnopatriotyczna parafia.
Dziedzictwo
Sobotnie popołudnie. Młoda para wychodzi z kościoła. Zanim wsiądą do przystrojonej wstążkami limuzyny, podchodzą do grobu ks. Jerzego Popiełuszki, składają kwiaty, modlą się. Być może za kilka lat przyprowadzą tu swoje dzieci, tak jak państwo Słomczyńscy, którzy przyszli dzisiaj z 6-letnim Adasiem i 10-letnią Magdą.
– My już mieszkamy gdzie indziej – mówi ich mama, Ewa, niewysoka brunetka w ciemnych okularach. – Ale gdy odwiedzamy naszych rodziców przy ul. Słowackiego, zawsze tutaj przychodzimy. A ksiądz Jerzy, to nawet mnie ochrzcił – chwali się Ewa. Dzieci sporo wiedzą o pochowanym tu kapłanie, nie rozumieją tylko jak to było z tym komunizmem, dlaczego tak ludzi zabijali.
Obecnie przed kościołem św. Stanisława Kostki nie ma wielkich manifestacji. Ale za sprawą sługi Bożego ks. Popiełuszki nadal czuć wyjątkowość tego miejsca
Fot. Krzysztof Wojnicki
Ks. proboszcz Zygmunt Malacki Kontynuujemy w parafii Msze za ojczyznę, które zapoczątkował ks. prał. Teofil Bogucki. Za komuny modlono się o męstwo, o to, by złem za zło nie odpowiadać. Tego uczył nas ks. Jerzy. Te Msze św. to było wielkie wołanie o wolność, miłość, jedność, o przebaczenie, o nowy sposób życia w Polsce. Dzisiaj intencje są podobne. Stajemy jednak przed pytaniem, jak miłość do ojczyzny wyrażaną w takiej modlitwie, przełożyć na język współczesnego, zwłaszcza młodego człowieka? Wielką nadzieję upatruję w multimedialnym i edukacyjnym muzeum ks. Jerzego. Liczę też bardzo, że powstający film będzie wspaniałym, nowoczesnym przekazem jego myśli i postawy. |
Kilka dni później w tym samym miejscu spotykam mężczyznę po trzydziestce. Właśnie wstawał od klęcznika przed grobem. – Moi rodzice są lekarzami i gdy strajkowali jako studenci, to ksiądz Jerzy był razem z nimi – tłumaczy. – Wtedy zmieniło się ich życie i spowiadali się u księdza Jerzego. Ja przeżywam teraz kryzys w swoim małżeństwie i tutaj przyjechałem – mówi z przejęciem.
Dla proboszcza, ks. prałata Zygmunta Malackiego pamięć o ks. Jerzym, to ważne dziedzictwo parafii, które wciąż owocuje.
Kościół Domowy jest dla nich chrześcijańską przystanią. Od lewej: Małgorzata i Aidan Hoyle, Wiesław Turzański z synem Bartkiem, Blanka i Tomasz Skórczyńscy
Krzysztof Wojnicki
– Jego grób jest katechezą. Każdy kto przy nim stanie, w jakimś sensie kształtuje swój patriotyzm, bo zadaje pytanie, kim był ten kapłan i dlaczego został zamordowany – mówi ks. Malacki. – Te pytania są istotne szczególnie dla młodych. Jeśli młody człowiek uzyska na nie odpowiedź, to jest szansa, że zastanowi się nad swoją postawą – tłumaczy.
To właśnie przy grobie i w muzeum wielkiego kapłana pod kościołem można wciąż spotkać ludzi z całej Polski i nie tylko, którzy chcą oddać mu cześć lub przynajmniej poznać go, choć np. Msze za ojczyznę nie przyciągają już tysięcy wiernych.
Pikniki patriotyczne
Pewnym zrządzeniem losu jest fakt, że państwo Skórczyńscy są inicjatorami nomen omen Pikników Patriotycznych organizowanych w ramach wspólnoty, ale otwartych dla wszystkich.
– To się wiąże, z moją przeszłością harcerską. Byłem w I Warszawskiej Drużynie Harcerskiej, która zawsze zachowywała antykomunistycznego ducha, który we mnie pozostał – wyjaśnia. – Śpiewaliśmy „Legiony”, „Kadrówkę” i inne pieśni przedwojenne. Postanowiliśmy wyjść z tym na zewnątrz – mówi.
Pikniki odbywają się od pięciu lat w czasie świąt majowych. W tym roku na spotkanie zorganizowane w Laskach koło Warszawy przybyli też parafianie.
Dzieci sporo wiedzą o pochowanym tu kapłanie, nie potrafią sobie tylko wyobrazić dlaczego komuniści go zabili
Krzysztof Wojnicki
– Ludzie przynoszą pamiątki, listy z czasów wojny, nawet kalesony dziadka z oflagu. Zapraszamy powstańców, opowiadają o swoich bliskich i płaczą – mówi Blanka Skórczyńska.
W domu państwa Skórczyńskich zastałem też Małgorzatę i Aidana Hoyle i ich nastoletnią córkę. Od 12 lat mieszkają w Polsce i również należą do Kościoła Domowego. Aidan jest Brytyjczykiem (byłym anglikaninem) i saksofonistą.
– Miałem pewne obawy, co do Pikniku Patriotycznego, bo z tym patriotyzmem w Anglii bywa różnie. Często mylony jest z nacjonalizmem. Byłem jednak pozytywnie zaskoczony – przekonuje. – Myślałem, że to będą jakieś marsze z flagami, a to okazało się spotkanie ze świadkami historii.
Potrzebny wózek, łóżeczko…
W parafii św. Stanisława Kostki dba się o rodzinę także w inny sposób. Można tu uzyskać pomoc psychologa, działa poradnia rodzinna i „Academia Iuris”, świadcząca bezpłatne usługi prawne osobom, których nie stać na wizytę u prawnika.
Pomoc materialną niesie powołany przez ks. Teofila Boguckiego, poprzedniego proboszcza, „Ruch Obrony Życia im. ks. Jerzego Popiełuszki”. Idę do kaplicy ruchu pod chórem. Na masywnych drzwiach mała różowa kartka: „Potrzebne: wózek spacerowy, łóżeczko, poduszka, kojec”.
– Co jakiś czas jest inne zapotrzebowanie i ludzie to przynoszą. Przekazują też drobne sumy pieniędzy, którymi możemy wspomagać najbardziej potrzebujących – wyjaśnia pani Maria Fabianowicz, która obecnie szefuje ruchowi. Zgłaszają się tu ludzie z innych parafii, a nawet spoza Warszawy. Pomoc dociera np. do pana Wojciecha z Ciechanowa, który samotnie wychowuje pięcioro dzieci i ma pierwszą grupę inwalidzką. Pomocy domagają się też ludzie uzależnieni.
– Wraz z księdzem proboszczem próbowaliśmy pomóc narkomance. Przychodziła tu czasami. Raz nawet zapłaciliśmy za nią czynsz. Niestety trafiła do więzienia i odebrali jej prawa rodzicielskie wobec córki – opowiada Fabianowicz.
Podczas mojej krótkiej wizyty w kaplicy, przemknęło przez nią kilka osób z torbami pełnymi rzeczy. Ktoś akurat przyniósł nowiutką poduszkę, jest też hulajnoga i inne zabawki.
Dla rodziców, dziecka i dziadków
W 2000 r. ks. proboszcz Zygmunt Malacki, powołał fundację „Bonum”. Ma ona za zadanie gromadzić środki na działalność charytatywną. To dlatego przy parafii powstał dom pielgrzyma „Amicus” z salami do wynajęcia i pokojami o hotelowym standardzie i restauracja „Serafino”. Działa tu także Klub Seniora.
– Jednym z naszych najważniejszych celów jest organizowanie dwóch turnusów kolonii letnich, z których korzysta ok. 200 dzieci – mówi Bożena Mossakowska, członek zarządu fundacji. – Połowa dzieci otrzymuje dofinansowanie do wyjazdu, ale nikt nie jedzie za darmo. Trzeba zapłacić przynajmniej 50 zł. – wyjaśnia. Kolonie przeznaczone są dla dzieci z podstawówek i gimnazjum, ale jeżdżą też starsze. Ostatnio pomagały nawet wychowawcom. – Jest też lekarz lub pielęgniarka oraz ksiądz albo kleryk – mówi Mossakowska, oprowadzając mnie po „Amicusie”.
Bożena Mossakowska w świetlicy
Krzysztof Wojnicki
Wchodzimy do dużego pomieszczenia. Pod ścianami stoły i krzesła. Na jednym z regałów zawieszono kilkanaście dziecięcych malunków. Na półkach gry planszowe i farbki. Tutaj od października do czerwca działa świetlica dla dzieci. Jest całkowicie darmowa i również utrzymywana przez fundację. Dzieci z podstawówki i gimnazjum mogą korzystać z niej w tygodniu między godziną 17.00 a 19.00. W zeszłym roku były prowadzone zajęcia z języka niemieckiego i angielskiego, jest też plastyka, nauka gry na instrumencie i pomoc przy odrabianiu lekcji. Jakie zajęcia placówka zaoferuje w tym roku, będzie zależało od tego, jacy nauczyciele i studenci zgłoszą się tu jako wolontariusze. – Zawsze jednak ktoś taki się znajdzie – zapewnia Mossakowska.
Fundacja „Bonum” część środków na swoją działalność pozyskuje z wieczorków „Jadłem z…”. Są to spotkania ze znanymi ludźmi m. in. ze świata filmu, estrady. Wieczorki odbywają się w restauracji „Serafino” pod „Amicusem”. Każdy kto chce wziąć w nich udział, musi wykupić cegiełkę za 5 zł., a potem może zamówić np. kolację. Wśród ponad 120 gości, byli m. in. Gustaw Holoubek, Irena Kwiatkowska, Irena Santor.
Krzysztof Wojnicki
Artykuł ukazał się w numerze 10/2007.