Adam Wątróbski |
Tożsamość społeczności jest uwarunkowana licznymi czynnikami. To, jak wyglądają relacje międzyosobowe i jak funkcjonują ludzie w wymiarze rodzinnym, zawodowym czy społecznym, jest zależne między innymi od stosunku człowieka do dóbr materialnych. Oczywiście, tylko do pewnego stopnia. Marks uchwycił to w znanym stwierdzeniu „byt kształtuje świadomość”. Jednak jego myśl poszła o wiele za daleko, redukując całą rzeczywistość do materii, a wszelkie przejawy ducha, cały świat kultury i polityki uznała za nadbudowane nad bazową rywalizacją sił ukrytych w materii.
Zastępowanie miejsca po Bogu Jednak to potrzeby materialne, zgodnie z piramidą Maslowa, realizowane są w pierwszej kolejności, przez osoby szukające tego, co do życia niezbędne. Dalszą sprawą jest konsumpcja dóbr materialnych lub niematerialnych mających na celu usprawnienie życia, zapewnienie sobie i bliskim bezpieczeństwa, szacunku, uznania czy dążenia do osobistego spełnienia. Ta hierarchia w przypadku konkretnych ludzi może ulegać modyfikacjom, lecz faktem jest, że aby żyć, trzeba konsumować.
„Ubogich zawsze macie u siebie” (Mt 26,11) – mówił Chrystus. I dziś problem ten dotyka wielu Polaków. W 2009 roku 17,3 proc. obywateli żyło poniżej poziomu relatywnego ubóstwa (dość szczegółowe informacje na ten temat pokazuje raport GUS, który można znaleźć na stronie: http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/ PUBL_wz_ubostwo_w_polsce-broszura. pdf).
Pozostała większość, a więc osoby żyjące na względnie niskim, średnim i wysokim poziomie nie są jednak całkowicie pozbawione problemów. O ile wybory konsumenckie dotkniętej biedą części społeczeństwa są w dużej mierze zdeterminowane sytuacją ekonomiczną, o tyle bogatsi muszą podejmować decyzje powodujące dylematy moralne, a nawet zagrożenia dla zbawienia. Podobnie jak w wypadku ubóstwa problem ten nie jest nowy, u Izajasza bowiem czytamy:
„Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę na to, co nie nasyci? Słuchajcie Mnie, a jeść będziecie przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw. Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie” (Iz 55,2). Te słowa wskazują, że dopiero w perspektywie relacji z Bogiem możliwe staje się właściwe dokonywanie wyborów konsumenckich. Wiadomo jednak, że żywa, głęboka świadomość nieustannej Bożej obecności nie zawsze jest obecna w sercach ludzi współczesnych.
Celebrując zakupy, często rozluźniamy więź z Bogiem
| Fot. Dominik Różański
Już przeszło sto lat temu doskonale zdawał sobie z tego sprawę Max Weber, mówiąc o „odczarowaniu świata”. W takim świecie wielka tajemnica zniknęła z zasięgu wzroku, a niejednokrotnie została odsunięta na tyle, że konsumpcja nie tylko nie przybliża, ale wręcz oddala od coraz bardziej zapomnianego i zepchniętego na margines Boga.
W zsekularyzowanym otoczeniu nawet osoby zaangażowane religijnie narażone są na „branie wzoru z tego świata”. Zdarza się, że ulegają pokusie poszukiwania zaspokojenia w tym, co ziemskie, a to niejednokrotnie sprawia, że zaciera się ich chrześcijańska tożsamość.
Świadomość obecności Boga, żywa z Nim relacja, kiedyś oczywista i niekwestionowana, dziś dla wielu staje się wątpliwa. Bóg, w którego zwątpiono, „Bóg zaćmiony”, jak powiedziałby Martin Buber, nie może być dla chwiejnie wierzących stałym punktem odniesienia. A ponieważ natura ludzka niezmiennie domaga się tożsamości, miejsce po Bogu musi się czymś wypełnić. Konsumpcja jest bardzo prosta, przyjemna i łatwa, żeby konsumować, nie trzeba spełniać żadnych wymagań, żadnych oczekiwań, wystarczy dobrze się bawić. Owo egzystencjalne rozchwianie nakłaniające człowieka nieugruntowanego do nowych atrakcji może całkowicie wymknąć się spod kontroli, zostać zaakceptowane i zaaprobowane jako stan normalny, przyjemny i korzystny. Taka kondycja ludzka stała się udziałem wielu osób tworzących społeczności zachodnie. Zygmunt Bauman, próbując opisać to zjawisko, mówi o „płynnej nowoczesności”. Płynne społeczeństwo to takie, które łatwo ulega odkształceniom, fluktuacjom, przeobrażeniom, które nie ma stałej formy. Konsumenci, członkowie takiej społeczności ciągle zmieniają swoje preferencje, poszukują nowych wrażeń i doznań, nie zważając na konsekwencje, jakie może to mieć dla ich życia wewnętrznego.
Uprzedmiotowienie człowieka
Czy katolicy spędzający niedzielę, Dzień Zmartwychwstania, na zakupach w centrum handlowym pozostają świadomi faktu, że ich ciała są świątyniami Ducha Świętego, a ostatecznym przeznaczeniem jest szczęśliwość wieczna we wspólnocie z Bogiem? Można mieć nadzieję, że tak, lecz przecież niekiedy nadzieja okazuje się płonna. Nadmierna, nieuporządkowana moralnie konsumpcja, dążenie do zaspokojenia na poziomie przyrodzonym nigdy nie pozostaje bez wpływu na sferę duchową człowieka. To, co robimy z własnym ciałem, pozostaje w ścisłym, lecz tajemniczym związku z naszą duchowością, a skoro Bóg nie jest już dla wielu ostatecznym celem, coś innego musi zastąpić Jego miejsce. Znakomicie zdawał sobie z tego sprawę komentator amerykańskiego życia społecznego George Ritzer. Owszem, jego opisy i analizy dotyczą innego niż nasze społeczeństwo, lecz przynajmniej w przypadku młodszego pokolenia okazują się godne uwagi. Jest tak dlatego, że przepływ informacji we wciąż kurczącej się globalnej wiosce sprawia, że coraz wyraźniejsze staje się zjawisko homogenizacji, ujednolicenia zachowań konsumenckich na świecie. Nie od dziś wiadomo, że kultura polska na przestrzeni wieków pozostawała pod wpływem obcych trendów. Tak jest i dzisiaj, lecz prędkość unifikacji zdaje się o wiele większa.
Ritzerowi nie sposób odmówić trafności spostrzeżenia, gdy stwierdza, że o ile Max Weber słusznie opisywał proces odczarowania świata, odarcia go z odniesienia do tajemnicy, o tyle dziś możemy wyraźnie dostrzec zjawisko odwrotne, które nazywa „powtórnym oczarowaniem”. Polega ono na tym, że tworzy się nowa religijna, czy może trafniej, parareligijna tożsamość społeczeństw, polegająca na nadawaniu zachowaniom konsumenckim wyższej rangi niż tylko nabywanie kolejnych dóbr. Ritzer, niewątpliwe z pewną przesadą, widzi w dzisiejszych centrach handlowych „świątynie konsumpcji”. Ich klienci zaproszeni są do uczestniczenia w zbiorowych spektaklach. Kilka czynników składa się na wytworzenie specyficznej atmosfery tych miejsc. Przede wszystkim chodzi o „implozję środków konsumpcji”, która polega na tym, że wiele punktów konsumpcji zostaje ze sobą połączonych, tworząc ogromny kompleks; restauracje, sklepy z odzieżą, księgarnie, sale kinowe nie stanowią tutaj odrębnych propozycji, lecz są ze sobą połączone szerokimi korytarzami, zachęcając konsumentów do możliwe najdłuższego i jak najbardziej intensywnego korzystania z oferowanych usług. W centrach handlowych nie ma ciszy, w tle słychać muzykę, która ma uprzyjemnić czas, przyciągnąć konsumentów nieustannie wystawionych na kolejne propozycje, promocje i reklamy. Zaciera się granica między zakupami a zabawą. Chociaż zdarza się, że w centrach handlowych są okna, to jednak w wielu wypadkach znaczna część obiektu pozostaje odcięta od naturalnego światła, co powoduje, że uczestniczący w konsumenckim spektaklu są oddzieleni od naturalnych bodźców zewnętrznych, co w efekcie wpływa na osłabienie u tych osób poczucia upływu czasu. Aby pozyskać stałego klienta, sztab specjalistów od sprzedaży tworzy taką atmosferę, żeby opuszczający centrum handlowe człowiek miał poczucie, że coś przeżył i dzięki temu chętnie wracał w miejsce konsumpcji.
Zakupy w centrach handlowych to tylko jeden z wielu sposobów uprzyjemniania sobie czasu. Istotnie jest to, aby na tym przykładzie uświadomić sobie, że uczestniczenie w zabawie konsumpcyjnej powoduje obok rozluźnienia relacji z Bogiem także dehumanizację, uprzedmiotowienie człowieka. Świetnym przykładem ukazującym, jak daleko może prowadzić takie hedonistyczne falowanie w naszych polskich warunkach, jest film Katarzyny Rosłaniec z 2009 roku pod tytułem „Galerianki”. Film prezentuje dość przeciętny poziom fabularny i artystyczny, lecz zawiera ważną przestrogę. Przedstawia on grupę gimnazjalistek, które w zamian za drobny lub bardziej wyrafinowany upominek od przygodnie poznanego mężczyzny gotowe są na niezobowiązujący seks. Uprzedmiotowienie człowieka dochodzi tutaj do apogeum. Konsumpcja nie dotyczy już towarów i atrakcji. To człowiek staje się dla drugiego obiektem przydatnym do dostarczenia kolejnych bodźców.
Właściwy wybór w łączności z Kościołem
Pojawia się pytanie, jak radzić sobie z zagrożeniami płynącymi ze świata, jak przeciwstawić się pokusie konsumpcji. Chrystus powiedział do Piotra: „Ty jesteś Piotr Opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). W ten sposób zapewnił, że Kościół jest dla chrześcijan miejscem bezpiecznym, które mimo wielu przeciwności i szatańskich pokus, a nawet grzechów, daje gwarancję zbawienia tym, którzy będą przy nim trwać. Pokusy mogą być różne, lecz odpowiedź na nie zawsze jest podobna – trwanie w łasce i łączności z Kościołem pozwala dokonać właściwego wyboru. Chociaż niewątpliwie wiele zła zostało i jeszcze zostanie wyrządzone za sprawą hedonizmu w tej czy innej formie, to jednak nie ma takiej siły, która mogłaby odłączyć człowieka wierzącego od miłości Boga. Istotne jest więc rozpoznawanie problemów i refleksja nad nimi. Nie ma przecież możliwości gruntownej i natychmiastowej przemiany warunków społecznych na bardziej sprzyjające rozwojowi ducha chrześcijańskiego. Nie da się zlikwidować przykładowych centrów handlowych, zresztą nie ma takiej konieczności. Chrześcijańskiemu konsumentowi wystarczy zwykła wrażliwość na zagrożenia społeczne i realne potrzeby innych, odrobinę wyostrzona percepcja pozwalająca na zidentyfikowanie zła połączona z tradycyjnym dążeniem do wzrastania w cnotach roztropności i umiarkowania, a o resztę z pewnością zatroszczy się Duch Święty.