Dla znanego aktora Janusza Zakrzeńskiego patriotyzm to nie jest abstrakcja, ale wyraźny konkret: przekaz rodzinny, wychowanie w domu, świadomość historii i pochodzenia.
Brzmi to może właśnie jak abstrakcja. Bo chyba coraz częściej ludzie zapominają dzisiaj o tradycji. Zwłaszcza młodzi. Coraz mniej jest także wokół nich starszych, którzy mogliby im przekazać wiedzę o przeszłości. O tym, skąd przychodzimy, gdzie są nasze korzenie. Nic więc dziwnego, że wielu młodych nie rozumie już słowa „patriotyzm”.
Janusz Zakrzeński stara się ten stereotyp przełamać.
Żywy pomnik Komendanta
To aktor charakterystyczny. Wysoki, przystojny, z sumiastymi wąsami i charakterystycznym „radiowym” głosem. Jest mistrzem polskiej mowy. Łudząco podobny do Marszałka Józefa Piłsudskiego, w którego postać wcielał się setki razy, krzewiąc w ten sposób patriotyzm.
Jak sam powiada, Marszałkiem Piłsudskim został przypadkowo, dzięki charakteryzatorce na planie filmu „Polonia Restituta”. To właśnie ona wpadła na pomysł, żeby rolę Komendanta obsadzić Zakrzeńskim. Film reżyserował Bohdan Poręba. W czasie próbnych zdjęć podobieństwo Zakrzeńskiego do Marszałka od razu dostrzegł Wacław Dybowski, operator kamery.
Kiedy aktor siedział w fotelu charakteryzatorni, po próbnych zdjęciach wpadł operator kamery. „Janusz, i tylko Janusz będzie grał u nas Marszałka!…” – zawołał. Decyzja o tym, że Zakrzeński zagra Piłsudskiego w filmie zapadła natychmiast.
W ciągu kolejnych lat Janusz Zakrzeński wcielał się w postać Marszałka setki razy, jeżdżąc po całym kraju. Stał się żywym pomnikiem Komendanta, przybliżając w ten sposób postać tego męża stanu.
U Matki Boskiej na ordynansach
Gdy z okazji obchodów Święta Niepodległości, 11 listopada, pojawia się na ulicach, ma wokół siebie wiwatujące tłumy.
Do roli Marszałka przygotowywał się długo i starannie. Wcześniej gruntownie poznał jego życie, oglądał stare kroniki filmowe. Analizował gesty, sposób wypowiedzi. Godziny spędzone na studiowaniu postaci Komendanta i tak pozostawiały wiele obaw, na ile uda się odtworzyć postać Naczelnika.
Kiedyś Zakrzeński słyszał opowieść o księdzu prałacie Stefanie Piotrowskim, świadku niezwykłego zdarzenia. To było w Wilnie, 1 lipca 1927 roku. Był dzień koronacji Matki Bożej Łaskawej w Ostrej Bramie. Lał ulewny deszcz. Ze względu na pogodę zaproponowano, żeby uroczystość przenieść do wileńskiej katedry, ale Marszałek się nie zgodził. Kiedy uroczystości się rozpoczęły, jeden z księży otworzył nad Piłsudskim parasol. Wtedy Marszałek rzekł: „Schowaj, ksiądz, ten parasol! Kiedy koronują Królową Polski – można stać na deszczu! Jestem u Matki Boskiej na ordynansach…!” Wtedy aktor pomyślał: jak taką scenę można zagrać? Jak przekazać tradycję patriotyczną?
Rodzinne korzenie patriotyczne
Ta przygoda z historią dla znajomych Zakrzeńskiego nie jest zaskoczeniem. W rodzinie aktora patriotyzm był jednym z najistotniejszych elementów wychowania.
Pochodzi z rodziny ziemiańskiej, która osiadła niedaleko Kielc. Ojciec – legionista, szwoleżer rokitniański – brał udział w zdobyciu Pomorza w 1919 r. Do dzisiaj w domu jest przechowywany pas ułański ojca. – Pod Kijowem, szwadron mojego ojca był bliski wzięcia do niewoli marszałka Siemiona Budionnego, dowódcy sowieckiej I Armii Konnej – opowiada Zakrzeński.
Matka, z domu Szyszko-Bohusz, pochodzi z tej samej rodziny, co słynny przedwojenny generał, dowódca Korpusu Ochrony Pogranicza, a w czasie wojny Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich w walkach pod Narwikiem. – Po wojnie musieliśmy opuścić nasz majątek i pojechaliśmy na ziemie odzyskane do Złotowa, niedaleko Piły – ciągnie opowieść znakomity aktor. Ojciec Janusza został aresztowany jako wróg Polski Ludowej za wojnę w 1918 r. Rodzina dalej musiała zmieniać miejsca zamieszkania i w końcu osiedliła się we Wrocławiu.
Porucznik „Bem”
Kiedy w rozmowie poruszamy temat patriotyzmu, aktor od razu przywołuje postać szczególnie mu bliską: por. Stanisława Grabdy ps. „Bem”, żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych. Grabda, tak jak Zakrzeńscy, mieszkał w Przededworze na Kielecczyźnie. Dom, w którym wychował się „Bem”, był szczególny. Tutaj wychowanie patriotyczne dzieci zajmowało wyjątkowe miejsce w życiu rodziny. Do Grabdów Zakrzeńscy chodzili na rodzinne koncerty pieśni patriotycznych, na wieczorki poetyckie. To tam właśnie przyszły aktor, kiedy był małym chłopcem, po raz pierwszy zetknął się z poezją, tam usłyszał wiersze Tuwima, których strofy towarzyszą mu do dzisiaj. Te spotkania sąsiedzkie u Grabdów były niezapomnianą lekcją patriotyzmu, tradycji i obyczajów, które już wtedy zaczynały kształtować małego Janusza.
Orzeł Biały tylko przed Bogiem skłania swą dumną głowę – mówi Janusz Zakrzański
Fot. Remigiusz Malinowski
Wojna na rodzinie Grabdów odbiła szczególnie mocno swoje piętno. Ojciec Staszka został aresztowany i wywieziony do Auschwitz. A on sam poszedł do partyzantki. – Postać tego młodego, dzielnego człowieka nieustannie mi towarzyszy. Przez całe życie jest głęboko w mojej pamięci. Porucznika Grabdę kilkuletni Janusz widział tylko raz w życiu. W jego pamięci został obraz młodego oficera w wysokich butach, który przechadzał się po kuchni. Tylko tyle zapamiętał z tego spotkania. Urzeczony postacią partyzanta zapamiętał go na całe życie. Losy por. „Bema” są typowe dla żołnierzy NSZ. Po wejściu Sowietów został aresztowany i postawiony przed „sądem”, który skazał go na śmierć. Porucznik „Bem” został zamordowany w 1953 r. w więzieniu. Egzekucję wykonano w sposób straszny. Skazanemu zarzucono worek na głowę, po czym oprawcy zatłukli go kijami. Pomimo tragicznej sytuacji, w jakiej znalazł się por. „Bem” po wyroku „sądu”, do końca świadczył o niezłomności swojego ducha, o patriotyzmie i wartościach, w jakich został wychowany.
Współwięzień z celi, ks. Franciszek Tomczyk, były proboszcz parafii w Chmielniku, opowiadał jak por. „Bem” codziennie modlił się godzinami klęcząc wsparty rękoma o ścianę celi.
Zostaje ślad
W Piśmie Świętym cały czas mówi się o tradycji, o pochodzeniu, o korzeniach. To jest bardzo ważne, bo przecież, jeśli wytnie się korzeń, to drzewo usycha. Coś się rodzi, coś przemija, ale zostaje po nas ślad. – Ludzie odchodzą, ale ślad się liczy, kamień się liczy, miejsce się liczy. Jest szalenie ważne, żebyśmy mieli świadomość i wiedzę – mówi Zakrzeński.
Caryca Katarzyna powiedziała po ogłoszeniu Konstytucji 3 Maja, że nie spoczniemy, póki nie zniszczymy tego, co się narodziło w Polsce. Pozostaje pytanie, czy my Polacy mamy świadomość tego, co wnieśliśmy poprzez Konstytucję do Europy? – pyta retorycznie.
Innym przykładem jest rocznica Bitwy Warszawskiej, która do dzisiaj nie znajduje właściwego miejsca w przekazie historycznym. – Ta bitwa to był wielki wkład naszego narodu w Europę. Do dzisiaj to wielkie dzieło polskiego żołnierza nie jest właściwie docenione, przekazane. Żołnierze Wojny 1920 roku to ludzie, którzy potrafili stawić czoła sowieckiej potędze, ponieważ tak zostali wychowani. W domach, rodzinach przez dziadków, rodziców przekazano im tradycję, że dla ojczyzny nie szczędzi się nawet własnej krwi.
Orzeł tylko przed Bogiem skłania głowę
Kiedyś Janusza Zakrzeńskiego zaproszono do programu telewizyjnego, w którym przedstawiono historię ryngrafu znalezionego w czasie prac ekshumacyjnych w Lesie Katyńskim. Z tyłu ryngrafu widniał napis: „ Walcz, zwyciężaj a pamiętaj, że Orzeł Biały tylko przed Bogiem skłania swą dumną głowę. Kochanemu Kazikowi – Stacha 15.08.1937r.”
Ta krótka dedykacja uświadamia, dlaczego wystrzelano cały młody potencjał Polaków w Katyniu i wielu innych miejscach kaźni. Bo oni mieli pamiętać i pamiętali, że Orzeł Biały tylko przed Bogiem skłania swą dumną głowę. Takie otrzymali wychowanie patriotyczne. To nie jest zarozumialstwo, ale duma ze swojego pochodzenia i ze swoich korzeni. Podobnie później w Powstaniu Warszawskim i tysiącach innych miejsc całe pokolenie młodych przepojonych ideałami i patriotyzmem oddało swoje życie. Bo oni mieli pamiętać i pamiętali, że Orzeł Biały tylko przed Bogiem skłania swą dumną głowę.
Paweł Ukielski, wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego |
Fot. Remigiusz Malinowski Patriotyzm, niezależnie od czasów, w jakich żyjemy, cały czas jest tym samym. Nie można powiedzieć, że dzisiaj jest on inny niż ten przed 60. laty. Patriotyzm jest przede wszystkim miłością do ojczyzny, ale też poszanowaniem jej tradycji, historii. Patriotyzm zawsze pozostaje ten sam, inne natomiast, w zależności od okoliczności, mogą być formy jego realizacji. W czasie Powstania, w sierpniu 1944 r., była to walka zbrojna, w okresie okupacji sabotaż i dywersja. Obecnie, kiedy nie ma takich zagrożeń, bycie patriotą oznacza znajomość historii swojego kraju i kultywowanie pamięci, ale też codzienna praca na rzecz Polski, szacunek dla Niej, dla jej obywateli. Te dwie formy patriotyzmu nie wykluczają się, uważam, że można doskonale połączyć patriotyzm romantyczny i pozytywistyczny, czyli pracę na rzecz dobra wspólnego jak również pamięć o bohaterskich chwilach. Pamięć ta jest nieodzowna w życiu narodu, gdyż niemożliwe jest budowanie przyszłości bez znajomości własnych korzeni, zbiorowej tożsamości wspólnoty. |
Remigiusz Malinowski
Artykuł ukazał się w numerze 8-9/2006.