SPOŁECZNE DZIEDZICTWO JANA PAWŁA II W POLSCE

2013/07/4
Paweł Borkowski

Jan Paweł II, jak niektórzy przywódcy Kościoła katolickiego, zyskał wśród dziennikarzy i komentatorów przydomki, które weszły potem w powszechny obieg: „papież praw człowieka” i „papież nauki społecznej Kościoła”

 


Jan Paweł II pisał do red. Turowicza: Odzyskanie wolności zbiegło się paradoksalnie ze wzmożonym atakiem sił lewicy laickiej i ugrupowań liberalnych na Kościół

Znawca spraw ludzkich

Nie bez kozery Wojtyła został tak właśnie nazwany przez obserwatorów jego pontyfikatu. Albowiem w swojej długoletniej posłudze Piotrowej bardzo wyraziście i niemal nieprzerwanie akcentował różnorodne sprawy związane z bytowaniem człowieka we wszelkiego typu wspólnotach: w małżeństwie, rodzinie, środowisku zawodowym, społeczeństwie, wreszcie w społecznościach najszerszych – narodzie i państwie. W ten sposób Wojtyła kontynuował, na znacznie rozleglejszym już polu, swoje teoretyczne i duszpasterskie zainteresowania sięgające jeszcze czasów krakowskich oraz aktywnego udziału w pracach II Soboru Watykańskiego.

Bogactwo przemyśleń i postulatów wyrażonych przez bł. Jana Pawła II w tej dziedzinie zostało utrwalone w jego licznych encyklikach, adhortacjach, przesłaniach dedykowanych określonym kategoriom osób i wspólnot (m.in. List do Kobiet z 1995 r., List do Rodzin z 1994 r.), a także w przemówieniach i homiliach, które wygłaszał podczas swoich wizyt apostolskich w różnych rejonach świata. Ten ostatni rodzaj wypowiedzi wydaje się szczególnie interesujący, ponieważ opiera się w znacznej mierze na zaaplikowaniu generalnych zasad i wskazań moralno-społecznej nauki Kościoła do konkretnych warunków panujących hic et nunc w danej społeczności narodowej czy politycznej. Wszystko to jest wyjątkowo ważne dla Polaków, ponieważ do naszej ojczyzny Jan Paweł II przybywał aż ośmiokrotnie, aby głosić nam wielką narodową katechezę, niemal zawsze poruszając kwestie doniosłe i trudne, o których niechętnie słuchano w kręgach mediów i władzy.

Spróbujmy zatem, siedem lat po śmierci Karola Wojtyły, znów sięgnąć do skarbca nauki społecznej Kościoła, który został tak wzbogacony w idee i treści przez Papieża Polaka. Postarajmy się przy tym odpowiedzieć na niełatwe i może też niewygodne pytanie: ile z papieskiego nauczania sumiennie zrealizowaliśmy, a jaka jego część wciąż pozostaje w zawieszeniu, czekając na wypełnienie się w losach naszego narodu?

Życie ludzkie i rodzina

Jedną ze spraw, które Janowi Pawłowi II najbardziej leżały na sercu, była ochrona życia ludzkiego od samego jego początku po naturalny kres. Papieskie nauczanie w tej materii dotyczyło samych źródeł biologicznego istnienia ludzkiego, mianowicie czystości pożycia małżeńskiego i jego zgodności z naturalnymi prawidłami ustalonymi przez Boga Stwórcę. Dlatego Papież wielokrotnie i jednoznacznie nawoływał nie tylko do zaprzestania i zdelegalizowania aborcji, lecz także do zaniechania działań antykoncepcyjnych. Ukazywał niegodziwość obu tych rodzajów praktyk i ich wspólny korzeń, tkwiący w mentalności antynatalistycznej. W encyklice „Evangelium vitae” (1995 r.) pisał: „Kultura proaborcyjna jest najbardziej rozpowszechniona właśnie w środowiskach, które odrzucają nauczanie Kościoła o antykoncepcji. […] antykoncepcja i przerywanie ciąży […] to dwa zasadniczo różne rodzaje zła: jedno jest sprzeczne z pełną prawdą aktu płciowego jako właściwego wyrazu miłości małżeńskiej, drugie niszczy życie ludzkiej istoty; pierwsze sprzeciwia się cnocie czystości małżeńskiej, drugie zaś jest sprzeczne z cnotą sprawiedliwości i bezpośrednio łamie Boże przykazanie Ťnie zabijajť. Mimo tej odmiennej natury i ciężaru moralnego pozostają one bardzo często w ścisłym związku, niczym owoce jednej rośliny”. Nieco dalej w tym samym dokumencie zwracał uwagę na istotne zło powodowane przez techniki sztucznej reprodukcji życia ludzkiego.

Jak w świetle tej katechezy ocenić dzisiejszą sytuację w Polsce? Na pewno tak zwana ustawa aborcyjna z 7 stycznia 1993 r. okazała się znacznym postępem w stosunku do permisywnego ustawodawstwa PRL-owskiego, które wcześniej panowało. Wiele też zmieniło się in plus w powszechnej świadomości Polaków, mimo intensywnego wysiłku dominujących mediów próbujących wmówić opinii publicznej, że ochrona życia ma znaczenie wyłącznie dla katolickich „fanatyków” i kościelnych „talibów”. Czy jednak ustawę, która – jak głosi jej tytuł – określa „warunki dopuszczalności przerywania ciąży”, można zaakceptować z punktu widzenia VI przykazania Dekalogu nieprzewidującego wyjątków w zakresie ochrony niewinnych istot ludzkich? Podobnie wygląda sprawa antykoncepcji i zapłodnień in vitro. Trudno mówić o indywidualnych przypadkach (niemało wiedzą o nich spowiednicy i psycholodzy…), lecz nie wolno pogodzić się z sytuacją, że tego rodzaju środki i zabiegi, niemające przecież charakteru ani przeznaczenia leczniczego, są po części finansowane z państwowego funduszu ochrony zdrowia.

O rodzinie Jan Paweł II pisał: „Rodzina powstaje wówczas, gdy urzeczywistnia się przymierze małżeńskie, które otwiera małżonków na dozgonną wspólnotę miłości i życia, dopełniając się w sposób specyficzny poprzez zrodzenie potomstwa” („Gratissimam sane”). Również na tym obszarze ogólnopolski rachunek sumienia nie wypada dziś pozytywnie. Prawdziwą plagą stała się kohabitacja, czyli życie more uxorio bez ślubu, choćby cywilnego (ŕ propos, słusznie zauważono, że nie należy deprecjonować ślubów cywilnych: skoro są nic niewarte, co stoi na przeszkodzie, by udzielać ich parom homoseksualnym?). Zresztą dobrego przykładu nie dają osoby złączone węzłem małżeńskim, nawet sakramentalnym – często skłócone, po rozwodach, poświęcające więcej czasu obsłudze odbiornika telewizyjnego niż wychowywaniu własnych dzieci…

Praca

W doniosłej encyklice „Centesimus annus” (1991) Jan Paweł II przypomniał: „Człowiek […] pozbawiony wszystkiego, co mógłby nazwać swoim oraz możliwości zarabiania na życie dzięki własnej przedsiębiorczości, staje się zależny od machiny społecznej i od tych, którzy sprawują nad nią kontrolę, co utrudnia mu znacznie zrozumienie swej godności jako osoby i zamyka drogę do tworzenia autentycznej ludzkiej wspólnoty”.

Wydawałoby się, że są to słowa zawoalowanej krytyki skierowane wyłącznie pod adresem ustroju socjalistycznego czy komunistycznego, a więc już przebrzmiałe – tak jednak nie jest. Z goryczą bowiem należy skonstatować, że wciąż odnoszą się one do naszej, polskiej rzeczywistości. Co prawda oficjalni propagandziści regularnie obwieszczają, że rośnie u nas liczba jednostek działalności gospodarczej. Zapominają jednak dodać, że częstokroć są to jednoosobowe „firmy” zakładane w sposób sztuczny, wymuszony, z konieczności narzuconej przez jedynego pracodawcę, który w ten sposób omija wysokie koszty pracy, przerzucając je na osobę zatrudnioną na zasadzie kontraktu. Tym zaś, co naprawdę rośnie w rozmiary i siłę, jest wspomniana przez Papieża „machina społeczna”, czyli alienująca człowieka biurokracja samorządowa i centralna. Powstrzymuje ona autentyczny rozwój gospodarczy i obciąża samym swoim istnieniem budżety polskich rodzin i przedsiębiorstw. Zarazem sprzyja rozrostowi szarej strefy powstającej w spontanicznym odruchu samoobrony przed niszczącą presją aparatu fiskalnego i kontrolnego.

Równocześnie obserwujemy postępującą dominację spraw zawodowych i ekonomicznych nad innymi sferami życia, także publicznego. Zjawisku temu towarzyszą próby przeprowadzenia techniczno-administracyjnej profesjonalizacji i regulacji spraw i zajęć, które dawniej pozostawały w sferze tradycji, gestii indywidualnej, rodzinnej bądź środowiskowej itp. Tym samym przesłonięciu albo likwidacji ulega humanistyczny i humanizujący walor pracy. Łatwo zapomina się o fundamentalnej prawdzie, którą Jan Paweł II podkreślił w przemówieniu do pielgrzymów ze Śląska i Zagłębia na Jasnej Górze 6 czerwca 1979 r.: „Praca ma dopomagać człowiekowi do tego, aby stawał się lepszym, duchowo dojrzalszym, bardziej odpowiedzialnym, aby mógł spełnić swoje ludzkie powołanie na tej ziemi”. Ta prawda ma również wymiar społeczny: ekonomia i polityka pracy nie są dziedzinami autotelicznymi, lecz „zachowują […] swoją właściwość etyczną, jeśli liczą się z potrzebami rodziny”.

Kościół w życiu narodu

Jednym z nieoczekiwanych znamion praktycznej ciągłości między PRL a III Rzeczpospolitą stało się celowe stymulowanie niechęci do Kościoła. Po 1989 r. przejawia się ona nadal – szczególnie wtedy, gdy hierarchowie i wierni próbują zająć jakieś stanowisko w kwestiach publicznych. Dostrzegł to i Jan Paweł II, pisząc w głośnym liście do red. Jerzego Turowicza z 5 kwietnia 1995 r.: „Odzyskanie wolności zbiegło się paradoksalnie ze wzmożonym atakiem sił lewicy laickiej i ugrupowań liberalnych na Kościół, na Episkopat, a także na Papieża”.

Od przełomu ustrojowego pojawiło się w naszej kulturze społecznej i medialnej wiele antykatolickich wątków i wypowiedzi, często jawnie oszczerczych, a niekiedy wręcz bluźnierczych. Jako narodowi, z którego wyszedł „Papież Słowiański, ludowy brat”, przynoszą nam one wielką hańbę. Może jednak nie to jest najważniejsze – w końcu verba volant. Znacznie silniejszy niepokój budzić musi fakt, że otwarcie kwestionuje się i blokuje aktywność katolików w społeczeństwie, a ich prawo do kształtowania spraw wspólnych „na obraz i podobieństwo Boga” jest po prostu ignorowane. Tanim kosztem próbuje się unieważnić wielkie dziedzictwo państwa i narodu, wyrosłego przecież z sakramentu chrztu, który przyjął książę Mieszko I wraz ze swym dworem. Jakże przejmująco na tym tle brzmią dramatyczne pytania, które Jan Paweł II wypowiedział 10 czerwca 1979 r. na krakowskich Błoniach: „Czy można odepchnąć to wszystko? […] Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka? […] Jaki argument […], jaką wartość […] można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i Narodowi, ażeby […] powiedzieć Ťnieť temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?!”.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej