Szukając wiecznej nadziei

2013/01/17

Po śmierci czeka nas niebo albo piekło. Ta jedna z najprościej sformułowanych alternatyw stanowi dziś dla człowieka jedną z największych zagadek. Mówiąc wprost: większość z nas wciąż traktuje katechizmową prawdę o życiu wiecznym z przymrużeniem oka. By nie powiedzieć: jak bajkę.

Badania religijności pokazują, że Polacy mają problem ze zmartwychwstaniem. Na zlecenie „Gościa Niedzielnego” PBS DGA zapytała wierzących Polaków w sierpniu 2006 r., co czeka ludzi po śmierci. Odpowiedzi były zaskakujące. O tym, że czeka nas powtórne życie w innym wcieleniu przekonany był, co czternasty z nas. Co dziesiąty stwierdził, że śmierć jest definitywnym końcem życia. Co piąty badany nie wiedział, co odpowiedzieć. Co czwarty badany był przekonany, że po śmierci będą żyć tylko nasze dusze. W zmartwychwstanie ciała i życie wieczne wierzyło tylko 34 proc.! Mało, szczególnie, że wiara w nasze zmartwychwstanie ma swój fundament w uznaniu zmartwychwstania Chrystusa. Bez wielkanocnego poranka próżna byłaby i nasza wiara, że coś więcej czeka nas po naszej śmierci. „ Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli.. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni” (1 Kor 15, 20-22). Może więc brak wiary w życie wieczne, to najbardziej wymowny dowód naszej słabej wiary w ogóle?


Wiara w zmartwychwstanie była od początku istotnym elementem chrześcijaństwa
Fot. Tomasz Gołąb

Zaprowadź wszystkie dusze do nieba

Wiara w zmartwychwstanie zmarłych była od początku istotnym elementem wiary chrześcijańskiej. „Zmartwychwstanie umarłych jest ufnością chrześcijan; ta wiara nas ożywia” – pisał Tertulian. Kto jednak miałby zmartwychwstać? Wszyscy ludzie, którzy umarli: „Ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny na zmartwychwstanie potępienia” (J 5, 29). Dwie są zatem drogi, choć nikt nie powinien myśleć o innych jako o wtrąconych do piekła. Kościół błaga o miłosierdzie Boga, który nie chce „niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia” (2 P 3,9). A w jednym z aktów strzelistych wierni proszą: „Odpuść nam nasze grzechy, broń od ognia piekielnego, zaprowadź do nieba wszystkie dusze i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia!”.

Piec rozpalony

A może trudniej nam wierzyć w niebo, bo nie chcemy wierzyć także w piekło? „Nasz Pan ostrzega nas, że zostaniemy od Niego oddzieleni, jeśli nie wyjdziemy naprzeciw ważnym potrzebom ubogich i maluczkich, którzy są Jego braćmi. Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem piekło” – przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego. Jezus często mówi o „gehennie ognia nieugaszonego”, przeznaczonej dla tych, którzy do końca swego życia odrzucają wiarę i nawrócenie; mogą oni zatracić w niej zarazem ciało i duszę. Zapowiada, że „pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego Królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony” (Mt 13 41-42). On sam wypowie słowa potępienia: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny!” (Mt 25, 41).

A gdzie normy?

Ale sam Bóg nie przeznacza przecież nikogo do piekła. Więcej, niektórzy w Jego nieskończonym miłosierdziu upatrują nadzieję, że nie pozwoli, by potępiony był ktokolwiek. Taki pogląd przewijał się w historii Kościoła wielokrotnie. A jego obrońcy nieraz ponosili za jego głoszenie surowe kary. Sobór w Konstantynopolu za tezę o pewności zbawienia szatana potępił Orygenesa. Była to naturalna reakcja na niebezpieczeństwo, jakie pojawiło się w kontekście pewnej wiedzy o powszechnym zbawieniu: skoro i tak wszyscy będą zbawieni, to tym samym tracą walor obowiązywalności jakiekolwiek normy moralne. Podobnie arcybiskup Canterbury Simon Langham potępił w roku 1368 pogląd, jakoby możliwość zbawienia dotyczyła także Żydów, Saracenów i pogan. Współcześnie nadzieję zbawienia dla wszystkich głosił Hans Urs von Balthasar, którego Jan Paweł II mianował niedługo przed jego śmiercią w 1988 r. kardynałem. W Polsce nadzieję powszechnego zbawienia rozwija profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego ks. Wacław Hryniewicz, zakonnik ze Zgromadzenia Oblatów Maryi Niepokalanej OMI.

Mam nadzieję, ale nie pewność

W roku 1978 w czasopiśmie „Więź” ukazał się jego artykuł pt. „Nadzieja powszechnego zbawienia. Rozważania nad tradycją wschodnią”. W tekście tym ks. Hryniewicz zauważył, że „myśl o zbawieniu powszechnym jest jednym z najbardziej uporczywie powracających wątków w świadomości wschodniego chrześcijaństwa”. Powołując się na poglądy szeregu teologów reprezentujących wczesne i współczesne chrześcijaństwo wschodnie, oblat nazwał stan powszechnego zbawienia „sferą nadziei i modlitwy”. Nie bronił doktryny powszechnego zbawienia, tzn. tezy o pewności zbawienia wszystkich, gdyż, jak stwierdził, „nie można pogodzić wolności ludzkiej z przymusowym zbawieniem, z góry zagwarantowanym człowiekowi przez Boga. O własnym losie decyduje ostatecznie sam człowiek, któremu jednak Bóg wychodzi ustawicznie naprzeciw i pomaga do przełamania własnych oporów”. W roku 1989 ks. Hryniewicz opublikował książkę: „Nadzieja zbawienia dla wszystkich. Od eschatologii lęku do eschatologii nadziei”. Książka ta stała się przedmiotem sympozjum Sekcji Dogmatycznej Teologów Polskich. W roku 2001 wydano książkowy wywiad z ks. Hryniewiczem pt. „Nad przepaściami wiary”. W tym wywiadzie ks. Hryniewicz stwierdził: „Będę głosił tę nadzieję, dopóki oczu nie zamknę”. Ks. prof. Wacław Hryniewicz OMI powiedział, że nadzieja na zbawienie istnieje nawet po śmierci, piekło to stan wiecznego oczyszczenia, a Bóg nie dopuszcza męki dla niej samej, bez nadziei dla zbawienie. Według niego Bóg doprowadzi do siebie nawet najbardziej oporne stworzenia. W odczuciu ks. Hryniewicza Kościół nie potępił nadziei powszechnego zbawienia. Dlatego wierzy, że kiedyś nadzieja powszechnego zbawienia zostanie włączona do nauczania Kościoła. Bo „gdyby Bóg wiedział, że nie zdoła ocalić wszystkich, nie odważyłby się świata stworzyć”.

Nadzieja umiera ostatnia

Cztery lata temu w „Znaku” przetoczyła się ponownie dyskusja na temat możliwości powszechnego zbawienia. „Nie przeczę, że z jednej strony istnieje możliwość zbawienia, z drugiej zaś nie-zbawienia. Cały spór toczy się wokół wieczności stanu, który Chrystus nazwał zatraceniem w Gehennie. Istota wolna może się zatracić w swej wolności (raczej: w swawoli). Jednak wolno mi (i powinienem) mieć nadzieję, że Bóg potrafi uleczyć chorą wolność i że czyni to nieustannie, nie zadając jej gwałtu. Nie ma tu żadnego automatyzmu zbawienia; istota wolna tak długo nie osiągnie zbawienia, dopóki go dobrowolnie nie zapragnie” – napisał ks. Hryniewicz.


Wiara w zmartwychwstanie była od początku istotnym elementem chrześcijaństwa
Fot. Tomasz Gołąb

Miejmy i my nadzieję zbawienia. Ale też zróbmy wszystko, by pod wieczór naszego życia, gdy będziemy sądzeni z miłości, Sędzia Sprawiedliwy nie musiał nadużywać swojego miłosierdzia.

Tomasz Gołąb

Artykuł ukazał się w numerze 04/2007.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej