TEATR MÓJ WIDZĘ OGROMNY

2013/07/3
Agnieszka Komorowska

Zamiast pokazywania obrazu rozpadu wartości sztuka powinna zachwycać i inspirować

 

Pytaniu o możliwe poddanie się przez nas filozofii pesymizmu, rozpaczy i przekonaniu o degradacji wartości jako jedynym wyznaczniku moralnym naszych czasów powinno towarzyszyć dostrzeganie dróg wyjścia ku optymizmowi. Podstawowy problem zamknę w pytaniach: Jak afirmować, by uniknąć banału? Jak ująć rzeczywistość, by nie ulec rozpaczy?

Na czym obecnie polega fenomen „dobrych sztuk”? Wydaje się, że na ich „mocy” (cenne w krytyce teatralnej wydają się uwagi typu: „ważne, mocne przedstawienie”. Być może są sprawy, które muszą „uderzyć”. Do takich zaliczyłabym spektakl „O zwierzętach” wystawiony na deskach bydgoskiego Teatru Polskiego, poruszający w sposób rzeczywiście bardzo dobitny i wieloaspektowy problem handlu kobietami.

„Ciekawe” i „inne” czy budujące moralnie?

Zostańmy przy wartości rodziny. Tendencja do upublicznienia nadużyć wewnątrz rodzin, upadku ról ojca i matki, zagubienia właściwej wartości sfery seksualnej czy autorytetu rodzicielskiego, nawet uzasadnionego – to wszystko w moim przekonaniu już nadto przyczyniło się do nadwyrężenia wartości podstawowej. Nie jest to temat tabu wymagający unaocznienia, a raczej wartość na tyle osłabiona w społeczeń stwie, że właściwą postawą byłaby odpowiednia afirmacja. Podobnych tematów znalazłoby się więcej. Przy ich podejmowaniu potrzeba zarówno rozwagi, jak i delikatności.

Na czym polega dziś „dobra sztuka”? Nie można zaprzeczyć „płynności” świata, w którym żyjemy, jego złożoności, nieogarnioności, szybkości, z jaką dokonują się zmiany i upadają pewne kategorie. Docenia się spektakle, które ukazują niemożność realizacji pewnych jakości estetycznych, jak patos czy tragizm, wszechobecne jest zwycięstwo groteski, wykrzywienia świata. O ile sama ta kategoria w pewnym momencie była potrzebna, trudno mi zgodzić się z tym, by wciąż narzucała nam jedyną możliwą formę ukazywania rzeczywistości. Mamy do czynienia z wieloma eksperymentami. Docenia się dziś raczej to, co „ciekawe”, „inne”, niż to, co cenne, budujące moralnie. Z aksjologicznego punktu widzenia odważyłabym się stwierdzić, że współczesna groteska jest niewystarczającą rekompensatą „upadłych” jakości, które jakoś poruszały odbiorców, raczej owocuje tendencją do burzenia niż budowania. A na czym mogłaby polegać „dobra sztuka”? W moim przekonaniu na dostrzeżeniu budujących, odkrywczych, pozytywnych aspektów wielości, złożoności i braku oparcia w pewnych schematach. Wiara w rzeczywistość, owa Marcelowska nadzieja, polegałaby na zauważaniu tych niewidocznych przebłysków dobra, które utwierdzają w raz przyjętej postawie.

Wzruszanie bez konieczności mnożenia wrażeń

Afirmacja tych ledwo zauważalnych wartości, nawet jeżeli mamy do czynienia z sytuacją mogącą wzbudzać sensacje, może być zaniepokojeniem wartością, natarczywym pytaniem o wartość – słowem: wszystkim, co poruszy te rejony w odbiorcach, które wciąż jeszcze są „doświadczające”, a niekoniecznie „doświadczone” (tu znów terminologia pożyczona z filozofii nadziei Gabriela Marcela), tj. te rejony, które narażone są na gorszący wpływ zła, a które zarazem są otwarte na zbudowanie moralne czy zbudowanie wartością w ogóle. Chodzi mianowicie o uwrażliwianie w miejsce wywoływania wstrząsu. Zadziwiające, o ile częściej można wyjść wzruszonym z kina niż z teatru. Pomijam już problem wzrastającej konieczności mnożenia wrażeń wizualnych i nie tylko. Nie są odosobnione przypadki, gdzie obraz poruszał oszczędnością środków. Wzruszenie jest jednym z możliwych odwołań do wrażliwości. Owszem, zależy od jednostkowych uwarunkowań, a nierzadko od misternie zaprojektowanego scenariusza i doboru środków, które mają na celu wywołanie pożądanej reakcji. Ale takie przypadki nie zaprzeczają możliwości uwrażliwiania także samym problemem. Spektakl „Wątpliwość” w reżyserii Piotra Cieplaka, zrealizowany w Teatrze Polonia w Warszawie, to projekt sięgający po sztukę już przeniesioną na ekrany kin, podejmującą problem domniemanego molestowania seksualnego ucznia szkoły katolickiej przez jego nauczyciela księdza. Dodatkowo pokazane zostaje miejsce chłopca w społeczności lokalnej jako „obcego”, bo należącego do mniejszości ukraińskiej, a także obciążonego trudną relacją z ojcem. Sztuka w sposób dyskretny pokazuje wieloaspektowość problemu, który rozgrywa się między osobami, odbija o złożoność poszczególnych postaci, wydobywa niejasność oceny postępowania głównego oskarżonego. Tytułowa wątpliwość przeklutura nosi całość problemu z poziomu sensacji na płaszczyznę międzyludzką, gdzie rozgrywa się bój o prawdę. Po zakończeniu sztuki widz pozostaje z wieloma pytaniami o to, jak właściwie osądzić ludzkie postępowanie. Jest to o tyle ciekawe, że do mediów przenika coraz więcej informacji zbliżonych do tej, którą otrzymuje widz „Wątpliwości”. W tym kontekście przeniesienie aktualnych problemów na deski teatru budzi w r a ż l i w o ś ć poprzez zat r z y m a n i e uwagi na złożonej motywacji i wieloznaczn o ś c i a c h . O d b i o r c a nie może przejść spokojnie – jak na portalu internetowym – od jednej złej informacji do drugiej, nawarstwiając w sobie oburzenie de facto bezrefleksyjnie.

Jednostka zaprzeczeniem anonimowości

Wydaje mi się, że to jest wyzwanie dla współczesnego teatru: zwalniać tempo życia, żeby pokazać wartości, takie jak prawda, trud odkrywania prawdy, złożona motywacja, zagubienie, wina i niewinność, uwikłane w gąszcz informacji budzących co najwyżej sensacje i spłycających poziom odbioru, jednocześnie redukując zdolność oceny moralnej, wprowadzając zamęt i wzmagając poczucie rozpaczy. Podobnie zakwalifikowałabym spektakl „Nordost” w reżyserii Grażyny Kani wystawiony w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Być może, podobnie jak poprzedni, swoją wagę zawdzięcza dramatowi napisanemu z dużą dozą wrażliwości odczytywania najnowszej historii. Jest to relacja trzech kobiet, która została wpleciona w rozwój wydarzeń z 23 października 2002 r., kiedy moskiewski teatr na Dubrowce, w trakcie przedstawienia musicalu „Nordost”, opanowali czeczeńscy bojownicy. W mocny i zarazem budzący wrażliwość posób spektakl ukazał problem wojny i terroryzmu. Co ważne, uczynił to nie tylko z punktu widzenia ofiar. Twórcy pokazali zarazem, że jednostronnie osądzeni agresorzy też padają ofiarą historii. Każda osoba traktowana jedynie przez pryzmat grupy, w której się znalazła, doznaje niesprawiedliwości. Takie spojrzenie zyskuje uniwersalność wraz z uświadomieniem o historiach jednostkowych dokonujących się w ramach historii ogólnej. W tym przypadku staje się ona świadectwem i zaprzeczeniem anonimowości. Takie przekształcenie przekazu sprawia, że sam akt przemocy, a nawet brutalność, która bywa doskonałym narzędziem estetyki wstrząsu, schodzą na dalszy plan wobec życia osoby.

Ocalanie obrazu świata wartości

Tego rodzaju spektakle, przełamujące jednoznaczność pokazywania zła w otaczającej rzeczywistości, jednocześnie pokazują, jak potężna w skutkach jest selekcja upublicznionego zła. Zło to nie tylko konkretne czyny przekraczające prawo, zaprzeczające wrażliwości i wykraczające przeciw wartościom. To także zranienia, których doznają ludzie doświadczający tego zła. Owszem, media nagłaśniają tragedie, pokazują cierpienie, ale także bez należytego szacunku dla zranień (rozróżnię tu te dwa pojęcia „cierpienie” i „zranienie”, intuicyjnie wyczuwając, że to drugie sięga zupełnie innych sfer wrażliwości, a to mniej więcej staram się pokazać). Doświadczenie zranienia wymaga dużej subtelności, jeżeli ma być ukazane jako coś, co budzi wrażliwość. Mówiąc jeszcze inaczej, taki sposób p o d e jmo w a n i a tematów aktualnych jest pokazywaniem bardziej człowieka niż samego zła, a w związku z tym jest wchodzeniem w ludzki świat wartości, nie zaś w pomijający człowieka świat sensacji. Moim zdaniem to właśnie jest wyzwanie dla sztuki.

Wszyscy wiemy, że w mediach dominują informacja, sensacja, afera. Wielką pomyłką jest prowadzić twórczość kulturalną pod dyktando tych trendów. Nie potrzebujemy jednolicie bezwartościowego przekazu nakręcanego manipulacją (o tej też już sporo wiemy). Potrzebujemy godnej odpowiedzi na wyzwania współczesności. A co komu po negatywnej odpowiedzi? Na pytanie: „Jest tak źle! Co robić?” trzeba dawać odpowiedź: „Zobacz [tu nakreślić przygnębiający obraz zła] – tak właśnie nie można, tego nie rób!”. Potrzeba dziś kultury, która pokaże, że pytanie też należy zadać inaczej. Czas chyba wyruszyć z odsieczą tonącemu obrazowi świata wartości. Docelowo sztuka powinna stać się inspiracją i częstować zachwytem w miejsce przekazywania rozpaczy i udzielania gorszącego obrazu ludzkiej kondycji moralnej. Wierzę, że można zachwycić subtelnością ujęcia wartości tam, gdzie trudno jest ją dostrzec. Jeżeli świat wartości jest ludzki, to niech ludzka stanie się kultura.

 

 

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej