Radosław Kieryłowicz |
Jakie mamy pojazdy uprzywilejowane? Każde dziecko odpowie, że karetkę pogotowia, straż pożarną i policję oraz te, które mają niebieski lub czerwony sygnał świetlny i sygnał dźwiękowy. W pewnych okolicznościach również te, które błyskają żółtym kogutem. I myliłoby się śmiertelnie, gdyż ostatnio w Polsce pojazdem uprzywilejowanymi jest rower.
Jeśli ktoś sądzi, że tekst będzie miał charakter obsceniczny, to odsyłam go do innych periodyków, gdzie z pewnością zaspokoi swoje żądze
Ostatnia zmiana przepisów ruchu drogowego daje znacznie większe uprawnienia rowerzystom, niż mieli dotychczas, co więcej – niestety, również kosztem pieszych. Kiedyś rower, który jest pojazdem, gdyż jego koła są napędzane mechanicznie (za pomocą mechanizmu łańcuchowo-przekładniowego) poruszał się po drodze publicznej, czyli jezdni. Rowerzysta musiał, podobnie jak kierujący innymi pojazdami, uważać na ruch na drodze i dostosować się do niego. Poza tym liczba samochodów była znacznie mniejsza, a na drogach oprócz aut królowały również zaprzęgi konne. Wtedy rowerzysta miał jak w raju. Sam na pustej drodze, co jakiś czas wyprzedził go samochód, albo ścigał się z ambitnym furmanem. Dziś sytuacja się zmieniła. Liczba aut i ich prędkość drastycznie wzrosły, przez to i rowerzysta, jadący swoim wehikułem, zanim zostanie zauważony, może stać się ofiarą kierowcy. Problem w tym, że lekki pojazd w żaden sposób nieosłonięty przed kolizją z samochodem nie ma szans wyjścia cało z opresji. Można zatem zrozumieć, że rowerzysta chcący poruszać się po drogach publicznych powinien w jakiś sposób być chroniony… Ba, ale jak?
Można to rozwiązać na dwa sposoby. Pierwszy to oczywiście apelować o kulturę jazdy, co jest orką na ugorze. Drugi to budować ścieżki rowerowe, co też zresztą w miastach coraz częściej się czyni. Poza miastami rowerzyści, podobnie jak było dawniej, muszą poruszać się poboczami.
Ostatnio rowerzystom w sukurs przyszły zmiany przepisów drogowych, które… czynią je pojazdami uprzywilejowanymi… Nie chciałbym tu jednak w żaden sposób odbierać pierwszeństwa karetce, straży czy policji. Chciałbym zaznaczyć, że są to pojazdy uprzywilejowane, wobec… pieszych. Tak właśnie, ponieważ rowerzyści uzyskali możliwość jazdy po chodnikach, w miejscach, gdzie nie ma ścieżek rowerowych.
Dla przechodnia nie jest to komfortowa sytuacja, kiedy zza pleców jak duch wyłania się rowerzysta i przemyka tuż obok. O ile młody człowiek uskoczy, to z ludźmi starszymi i dziećmi jest problem… A co, jeśli trafi na rodziców z dzieckiem w wózku? Czy naprawdę twórcom przepisów aż tak bardzo zabrakło wyobraźni?
Również na jezdni rowery są traktowane jak równorzędni użytkownicy, a nawet lepiej. Na przykład mogą włączyć się do ruchu, zjeżdżając ze ścieżki rowerowej, albo wyprzedzać z prawej strony. Będą przy skrzyżowaniach tworzone specjalne strefy dla rowerów, aby samochodziarze na nich uważali. Ponieważ cyklista, jak wcześniej wspomniałem, jest bardziej wystawiony na szwank niż kierowca, ci ostatni jak ognia będą się bali rowerów, klęli i… zwalniali, bo a nuż! Oczywiście korki będą większe niż obecnie z racji uprzywilejowania rowerów, ale kogo to obchodzi…
Już teraz raz w miesiącu, zazwyczaj w piątek, cykliści organizują „masy krytyczne”, grupowo jeżdżąc po jezdniach, miejskich wolno i dostojnie, utrudniając samochodom sprawny dojazd do celu. Ponieważ do takich demonstracji mają prawo, korzystają z niego. Ciekaw jestem, dlaczego „masy krytyczne” nie odbywają się na ścieżkach rowerowych, o które cykliści tak bardzo walczyli? Może dlatego, że są za wąskie i przejazd kolumny kilkuset rowerów zajmowałby znacznie więcej czasu, no a przede wszystkim nie można byłoby demonstrować swojego uprzywilejowania wobec, na przykład pasażerów autobusów, którzy kilka godzin dłużej muszą posuwać się za kawalkadą rowerzystów – panów miasta.
Rower jest ekologiczny, czyli przyjazny środowisku, bo nie spala i nie wydala. Ale do jego wytworzenia też trzeba było coś spalić, wypalić, wytopić i posmarować, więc choćby w trakcie tworzenia tej „ekologii” nie widać. Moda ekologiczna jest dziś na świecie obsesją, dlatego też coś, co jest „ekologiczne”, ma pierwszeństwo także przed zdrowym rozsądkiem. Trudno jednak zmusić mieszkańców miast, aby wszyscy przesiedli się na rowery, choćby z powodów technicznych. Nie wyobrażam sobie na przykład rowerobusu (poliryksza?). Czy pedałuje tylko kierowca, czy również pasażerowie? No, a transport towarów?
Sto lat temu z okładem politycy kawiarniani wykrzykiwali przy braku argumentacji, że wszystkiemu winni są „Żydzi, masoni i cykliści”. Żydzi zginęli w holokauście, masoni się nie ujawniają, a cykliści za to coraz śmielej! Co do cyklistów z pewnością mieli rację!