Trwajmy mocni w wierze

2013/01/15

Pielgrzymka Benedykta XVI była niezwykłym wydarzeniem w życiu polskiego Kościoła i nas wiernych. Bardzo nam wszystkim potrzebnym. Znaleźliśmy się przecież w punkcie szczególnym: przez ponad ćwierć wieku pozostawaliśmy w blasku autorytetu i wielkości Jana Pawła II. Po jego śmierci czujemy się trochę osieroceni, zgubieni, może bezradni wobec wielu problemów, które niesie rzeczywistość, przed którymi staje polski Kościół i każdy z nas.

 

Pozostało w nas pewno wiele z oczekiwań i doświadczeń, jakich doznawaliśmy podczas pielgrzymek Jana Pawła II, kiedy to papież swoją wielkością jakby zakrywał, nadawał inny wymiar naszym codziennym sprawom, naszemu życiu społecznemu, religijnemu.

Benedykt XVI przybył do Polski jako zwierzchnik Kościoła, autorytet, nasz ojciec, ale w innym czasie i jego misja zatem musiała być inna. Jego homilie mniej efektowne, ale bardzo precyzyjne, mniej apelowały do uczuć, skłaniały raczej do precyzyjnego odczytania papieskiego przesłania. Dlatego powracamy raz jeszcze w momencie, kiedy wydaje się, że inne wydarzenia już przesłaniają przeżycia z ostatnich dni maja, do prostej relacji o krokach, gestach i słowach papieża na polskiej ziemi.

Z pierwszych zamyśleń nad papieskim przesłaniem wyłania się wizja Kościoła mniej optymistyczna niż Jana Pawła II. Stąd wezwania Benedykta z Warszawy, Częstochowy, Krakowa, ze wszystkich miejsc, które odwiedził do wierności Chrystusowi, do budowania losu każdego z nas i zbiorowości na skale Chrystusa. Hasło pielgrzymki „Trwajcie mocni w wierze” to było nie tylko uznanie dla polskiej pobożności, ale i jasne wezwanie etyczno-polityczne papieża do tworzenia porządku społecznego takiego, jakby Bóg istniał. „Ten, kto nie potrafi znaleźć drogi akceptacji istnienia Boga, powinien przynajmniej starać się tak żyć i tak ukierunkować swoje życie, jak gdyby Bóg istniał” napisał papież w „Europie Benedykta”.

Na naszym zsekularyzowanym kontynencie ludzie coraz mniej wiedzą, w co wierzą, coraz mniejsza jest świadomość grzechu. Młode pokolenie coraz mniej wie o religii. To wynik kierunku ewolucji rozwiniętych społeczeństw nazywanych nowoczesnymi. Pojawiające się hasła nowego modernizmu, postulujące pozbycie się przez Kościół niepotrzebnego ciężaru dogmatów i norm etycznych nie uzyskujących uznania, zwrot ku postulowanemu przez pokolenie ’68 humanitaryzmowi, jest drogą zwodniczą. Dlatego tak ważne jest przypominanie nam przez Benedykta owej skały Chrystusowej.

Można chyba sens papieskiego pielgrzymowania po Polsce sprowadzić do wezwania, aby budować na skale Chrystusa i przestrogi, że nie uchroni to od konieczności stawiania czoła przeciwnościom, zwątpieniom, cierpieniom. Ale jest jedyna pewna droga dla człowieka.

I tę drogę wskazuje nam papież, naznaczony już przez wiek, uczony, który z zacisza swej biblioteki w Rzymie przybył pomiędzy nas, głosił homilie, celebrował nabożeństwa i modlił się. Wskazywał, że cała tajemnica wiary tkwi w miłości do Chrystusa i bliźnich. Teraz jest czas, aby to niezwykłe świadectwo przyjąć z pokorą, w pełni mu zawierzyć i zgłębiać.

ZDZISŁAW KORYŚ

Artykuł ukazał się w numerze 6-7/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej