UNIWERSALIZM KONTRA GLOBALIZM

2013/07/3
Patrycja Guevara-Woźniak

Polska literatura w zglobalizowanym świecie przede wszystkim stawia na komercję

 

Sztuka, w tym także literatura, na podobieństwo żywego organizmu od razu reaguje na zmiany zachodzące w otaczającej rzeczywistości. Literatura jest zwierciadłem współczesności, w której jest tworzona. Przywołam tu słowa Doroty Kołodziejczyk, że powieść jako gatunek wytworzony przez potrzeby współczesności jest niezwykle ważnym głosem w przedstawianiu oraz komentowaniu zjawisk związanych z globalizacją. Jest jednocześnie przedmiotem procesów globalizacyjnych i aktywnym krytykiem tych procesów.

A jak się to wszystko ma do naszej rodzimej literatury pięknej? Wspomnę tu tylko kilka nazwisk współczesnych pisarzy polskich: Małgorzata Kalicińska („Dom nad rozlewiskiem”), Manueala Gretkowska („Kabaret metafizyczny”), Olga Tokarczuk („Dom dzienny, dom nocny”), Dorota Masłowska („Wojna polsko-ruska”), Piotr Rowicki („Fatum”), Wojciech Kuczok („Gnój”), Marek Krajewski („Śmierć w Breslau”) czy też Andrzej Pilipiuk („Rzeźnik drzew”) i wielu innych. Jest to nie tylko szeroka paleta nazwisk, ale i szeroka paleta gatunków literatury uprawianej przez tych autorów. Można pisarstwa tych autorów nie lubić, nie akceptować, i nie zgadzać się z ich postrzeganiem rzeczywistości, ale nie sposób odmówić im pewnego nowatorskiego spojrzenia na literaturę. Charakterystyczne jest również dla nich to, że sięgają do tradycji kultury, w której wyrośli. Sięgają do tego, co najlepsze w polskiej literaturze pięknej. Prace literackie wymienionych przeze mnie pisarzy bez trudu pojawiają się na całym świecie – to jest ta wspaniała strona globalizacji natomiast niebezpieczeństwo, jakie grozi literaturze na globalnym rynku to, to że znaczenia i konteksty specyficzne dla danej kultury mogą stać się skomercjalizowanym fastfoodem literackim. Co zatem zrobić by w tym globalnym uproszczeniu nie tracić tego co najcenniejsze? Co zrobić by nie stać się Danem Brownem z jego dość miałką literaturą sensacyjną w stylu „Kodu Leonarda da Vinci), która stała się bestsellerem literatury światowej? Literatura pozbawiona wartości niby europejska, chrześcijańska ale „odeuropeizowana” i pozbawiona tego co znaczy chrześcijańskie. Nie chodzi tutaj tylko o gatunek literacki. Uniwersalizm daje takie możliwości, bo przecież każdy niezależnie od miejsca zamieszkania wie (lub powinien wiedzieć), że należy czynić raczej dobro niż zło, że życie ludzkie jest bezcenne, jest godne. Thomas Franck twierdzi więc, że posiadając wspólne zdolności, pragnienia i potrzeby, ludzie muszą też mieć podobne warunki dla przetrwania i rozwoju. Zapewnić je mogą tylko uniwersalne wartości moralne, takie jak jedność ludzkości, godność, wartość życia ludzkiego, równość, zaspokojenie podstawowych potrzeb. Aby stać się czytanym wszędzie nie trzeba się wyzbywać chrześcijańskości, ani polskości. Autorka „Wojny polsko-ruskiej” znalazła czytelników i miłośników w Rosji, bo jej obserwacja współcześnie żyjących Polaków jest nie tylko obserwacją „lokalną” ale przede wszystkim uniwersalną.

Ustaliliśmy więc, że literatura (sztuka) powinna być uniwersalistyczna, a nie globalna. Ta cecha uniwersalistyczności nie dyskwalifikuje dzieła literackiego, jako niezrozumiałego globalnie. Wręcz przeciwnie to uniwersalistyczność daje możliwość rozpozpoznania się dwojga ludzi z dwóch stron świata. Przywołam tu jeszcze jeden element klasycznej greckiej definicji piękna, która zakłada, że piękne jest to co jest moralnie dobre. Krótko mówiąc piękno to dobro. I choć sięgam tutaj po ocenę estetyczną dzieła, już nie tylko literackiego, ale i dzieła sztuki w ogóle. To gdy mówimy o tym co głęboko ludzkie, o rozpaczy, szczęściu, miłości, nienawiści, itd. To poruszamy się w obszarze tego co najbardziej ludzkie i najpiękniejsze, bo najbardziej prawdziwe.

Dla swoistego uzupełnienia obrazu kondycji współczesnej literatury polskiej, przywołam niektóre zarzuty wobec współczesnych polskich pisarzy sformułowanych przez Rafała Ziemkiewicza na łamach „Rzeczpospolitej”. Po pierwsze, że polscy współcześni pisarze nie posiadają odpowiedniego wykształcenia literackiego. Myślą, że potrafią pisać, a nie przeczytali podstawowych książek polskiej literatury. Nie mają więc z czego czerpać dobrych wzorców. Po drugie, że polska literatura jest kopią literatury zagranicznej. Jeżeli coś się dobrze sprzedało na Zachodzie, to czemu nie stworzyć własnego klonu. No i wychodzą nam małe koszmarki językowe bez jakiejkolwiek inwencji własnej. Po trzecie, że polscy pisarze zakładają, że polski czytelnik jest mało wymagający. Skoro widzom podoba się w telewizji „M jak Miłość” oraz „Klan”, pisarze tworzą podobne miłe cukierkowe romanse, których ich zdaniem czytelnicy oczekują i które na pewno dobrze się sprzedadzą. Po czwarte, że polscy pisarze nie potrafią pisać dobrych dialogów, a jednocześnie tego dialogu w powieściach nadużywają. Po piąte, że polscy pisarze mają ubogie słownictwo, słaby warsztat i robią liczne błędy stylistyczne, co wynika być może ze wspomnianych już wcześniej zarzutów. I już na koniec, że polscy pisarze nie potrafią opisać polskiej współczesności i codzienności. Nie mają pomysłów i tematów, może media zagłuszyły w nich wrażliwość i zmysł obserwacji? Pozostaje tylko pytanie, czy te zarzuty odnoszą się tak naprawdę tylko do literatury polskiej i czy nie są zbyt radykalne. Bo zarzucana miałkość, nijakość, bycie produktem a nie Literaturą – to jest cechą literackiego globalizmu. Z drugiej strony jeśli chodzi o język używany współcześnie w literaturze, będącej zwierciadłem rzeczywistości, stał się taki jak język naszych ulic.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej