W atmosferze fin de siecle’u

2013/06/28
Anna Małgorzata Pycka

Pod koniec XIX wieku Europę ogarnęła epidemia pesymizmu. Mimo gwałtownie rozwijającego się przemysłu, kolejnych wynalazków ułatwiających przemieszczanie i przesyłanie informacji pojedynczy człowiek czuł się coraz bardziej zagubiony, niepewny o swoją przyszłość. Przepowiednie o końcu świata mającym nastąpić z końcem stulecia zachęcały do eksperymentów spirytystycznych i intensywnego przeżywania życia.

 

Źródeł nasilających się postaw pesymistycznych upatrywać można w poglądzie filozoficznym zwanym agnostycyzmem. Zdaniem agnostyków prawdy irracjonalne są poza zasięgiem ludzkiego umysłu, dlatego za rzeczywiste należy uznać jedynie to, co można zbadać za pomocą doświadczenia (empirycznie). Filozoficzne „nie wiem” pogłębiało uczucie braku celu i sensu życia. Dobrą ilustrację dekadentyzmu – prądu umysłowego związanego z poczuciem schyłkowości i upadku kultury znajdziemy w powieści Henryka Sienkiewicza pt. „Bez dogmatu” (1899-1890). Główny bohater – Leon Płoszowski jest doskonale wykształconym młodym arystokratą, w którym rodzina i znajomi pokładają ogromne nadzieje. W miarę rozwoju wypadków z przykrością odkrywamy jednak, że mężczyzna jest typem „geniusza bez teki”, nie podejmuje żadnej działalności, sceptyczny wobec wszelkich prawd rani siebie i innych, by na koniec popełnić samobójstwo. Do tego prowadzi życie bez dogmatu – rodzące poczucie pustki i beznadziejności, nieuchronnie prowadzące do katastrofy. Przed takim życiem chciał przestrzec swoich czytelników autor „Trylogii”, ale ku jego przerażeniu młode pokolenie dekadentów uznało powieść za swoje credo, a głównego bohatera za wzór godny naśladowania.

Dużo większy wpływ na nastroje pesymistyczne miała jednak filozofia Artura Schopenhauera. Choć z racji wieku więcej wspólnego miał z romantyzmem niż modernizmem, to właśnie na przełomie XIX i XX stulecia został doceniony i okrzyknięty przedstawicielem pesymizmu. Zdaniem Schopenhauera życie jest pasmem udręk i niepowodzeń. Człowiek targany sprzecznymi emocjami, bezsilny wobec miotających nim popędów, żyje w poczuciu ustawicznego niezaspokojenia, braku. Nieustające kłopoty, trud, nędza, lęk przed śmiercią a nawet wszechogarniająca nuda to niepodważalne argumenty dla twierdzenia, iż istnienie jest źródłem zła. Nawet śmierć samobójcza nie daje gwarancji ostatecznego uwolnienia, jest jedynie zwieńczeniem przedmiotowej egzystencji, po której pozostaje niezniszczalna Wola przejawiająca się w innych przedmiotach.


Wojciech Weiss – Melancholik / Totenmesse, doskonala ilustracja nastrojów dekadenckich

Przez chwilę poglądami Schopenhauera zafascynowany był Fryderyk Nietzsche, ale po krótkiej fazie zauroczenia udało mu się przełamać pesymizm i stworzyć własną filozofię – radykalnie przeciwstawiającą się religii katolickiej i obumarłym wartościom. Zdaniem Nietzschego Europa końca XIX wieku przeżywa permanentny kryzys, człowiek pozbawiony Boga i wszelkich wartości musi na nowo podjąć trud odbudowy, ale jako wytwór chorej kultury nie ma na to siły. Co mu zatem pozostaje? Nihilizm – udawanie, że nic się nie stało, zaprzeczanie, że istnieją jakiekolwiek problemy, akceptacja pozorów, uznanie za wartość tego, co już wartością być przestało. Zgoda na łatwe, przyjemne, wygodne życie pozbawione napięć jest zdaniem niemieckiego filozofa wpasowaniem w system moralności niewolniczej a co za tym idzie zaprzeczeniem samego życia. Szukając wzorów w kulturze antycznej i społeczeństwie Spartan chciał Nietzsche stworzyć człowieka idealnego. Jego projekt znajdziemy z głośnym dziele „Tako rzecze Zaratustra”. Książka ta miała być dla ludzkości objawieniem, manifestem nowej wiary. Główna jej teza sprowadza się do słów: „Bóg umarł”. W oczekiwaniu nowego proroka czytamy: „Wokół mnie stare, potrzaskane tablice, zarówno jak i nowe na poły zapisane. Kiedyż godzina ma nadejdzie?” w tym pełnymmetafor i symboli dziele znajdziemy liczne odwołania do Biblii, szczególnie Nowego Testamentu, a także – co może zaskakiwać – do stylu życia św. Franciszka z Asyżu. Teksty Nietzschego nie niosą prostego przesłania. Pewnie dlatego powoływało się na nie wielu filozofów (Heidegger), pisarzy (Przybyszewski, Brzozowski, Staff) a nawet polityków (Hitler), choć ten ostatni zupełnie wypaczył ich wymowę.

Ilustracją rodzących się u schyłku wieku lęków i wątpliwości może być dramat Maurycego Maeterlincka zatytułowany „Ślepcy”. Akcja rozgrywa się w lesie, nad urwiskiem, bohaterami są pensjonariusze zakładu dla ociemniałych. Ich przewodnik – stary ksiądz umarł odpoczywając w trakcie spaceru. Nachodzi noc, oni nie potrafią samodzielnie wrócić do ośrodka, w oddali dają się słyszeć kroki, które wyraźnie zmierzają w ich kierunku. Tylko dziecko jednej z pensjonariuszek widzi Nadchodzącego, ale jeszcze nie potrafi mówić, więc nie może ostrzec pozostałych – nasilający się płacz niemowlęcia jest zwiastunem niebezpieczeństwa, czy niewidomi będą w stanie się mu przeciwstawić, czy bezwolnie poddadzą się jego sile? Najstarszy ślepiec mówi: „trzeba starać się żyć” – czy pozostali go posłuchają? – w tym miejscu akcja dramatu ulega zawieszeniu.

Młoda Polska

Objawy kultywowanej przez filozofów i pisarzy nadwrażliwości i nadświadomości znajdziemy w tzw. Młodej Skandynawii, Młodej Belgii, Młodych Niemczech. W Polsce europejski pesymizm ma znacznie głębsze źródła i rozleglejsze powody. Klęska powstania styczniowego zrodziła poczucie beznadziejności i niemocy, lektura pism niemieckich filozofów i obserwacja szybko postępujących przemian cywilizacyjnych nie pozostawiała śladu nadziei, dlatego w programowym wierszu Kazimierza Przerwy- Tetmajera zatytułowanym „Koniec wieku XIX” znajdziemy wymowne pytanie: „czyż mrówka rzucona na szyny może walczyć z pociągiem nadchodzącym w pędzie?”. Chaos norm i wartości, upadek autorytetów, poczucie beznadziejności i osamotnienia to cechy przypisywane twórcom tzw. fin de siecle’u (końca wieku). Pod wpływem Fryderyka Nietzschego Leopold Staff w 1901 roku wydał tomik wierszy zatytułowany „Sny o potędze”. Wśród wielu bohaterów – mocarzy i herosów – najbardziej znany jest „Kowal”. Wzorowany na greckim Hefajstosie, swoją pracą i determinacją przeciwstawia się pesymistycznym nastrojom dekadentów. Na wielkie stalowe kowadło rzucił masę drogocennych kruszców, które miały posłużyć do wykucia serca. Nie ozdobnego wisiorka, ale mężnego, dumnego, silnego serca. Dwie ostatnie strofy zawierają przestrogę:

„Lecz gdy ulegniesz, serce, pod młota żelazem, Gdy pękniesz, przeciw ciosom stali nieodporne: W pył cię rozbiją pięści mej gromy potworne!

Bo lepiej giń, zmiażdżone cyklopowym razem, Niżbyś żyć miało własną słabością przeklęte, Rysą chorej niemocy skażone, pęknięte.”

Jest więc tutaj wezwanie do przełamania pesymistycznych nastrojów, budowania własnej osobowości – nieugiętej w obliczu zagrażających światu niebezpieczeństw. Objawiona w tym tekście nietzscheańska „wola mocy”, zapowiedź nadczłowieka, który może właśnie się rodzi (wykuwane jest jego serce) ujawnia się w tworzeniu ideałów i ich realizacji w podejmowaniu trudu interpretacji i rozumienia świata.

Fascynacja filozofią Nietzschego nie trwała u Staffa zbyt długo. Zupełnie inna jest wymowa jego wierszy opublikowanych dwa lata później w tomiku zatytułowanym „Dzień duszy”. Aurę smutku i kontestacji zapowiada tytuł jednego z najbardziej znanych tekstów – „Deszcz jesienny”. W pochmurny, szary i smutny dzień bliżej nieokreślony podmiot liryczny przyznaje:

„Tak… Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło”.

Wzmianka o pękniętym sercu przywołuje skojarzenie z wezwaniem z poprzedniego wiersza. Trud kowala poszedł na marne. Nad światem zawisło widmo zagłady. Podmiot liryczny, odgrodzony od strasznego, konającego świata szczelnym płaszczem zdaje się pozostawać w bezruchu. Zobojętniały obserwuje ogród (biblijny raj) zamieniony w wielką, bezkresną pustynię, nad którą nie wschodzi już słońce. Samotny, opuszczony przez wszystkich beznamiętnie relacjonuje ostateczne dzieło zniszczenia, dokonywane przez szatana:

„Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie I zmienił go w straszną, okropną pustelnię… Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem I kwiaty kwitnące posypał popiołem, Trawniki zarzucił bryłami kamienia I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia…”

Przerażający obraz zniszczenia dokonany przez szatana każe Staffowi szukać ukojenia w filozofii chrześcijańskiej – w tomiku z 1908 roku zatytułowanym „Gałąź kwitnąca” najczęściej sięga do poglądów św. Franciszka.

Filozofią Nietzschego zafascynowany był przez chwilę również Stanisław Brzozowski nazwany przez Gustawa Herlinga-Grudzińskiego „osobowością meteoryczną”. Autor „Legendy Młodej Polski” był człowiekiem bezkompromisowym, piszącym zgodnie z własnymi przekonaniami i nie wstydzącym się ich ciągle redefiniować. Co go fascynowało w Nietzschem? Bezkompromisowość, emocjonalność i oryginalność. To pod jego wpływem pisał: „Wszechmoc Boga wyrosła z ludzkiej niemocy, jego niezbadana opatrzność z ludzkiej ślepoty. […] Za pomocą Boga ludzkość demoralizowała siebie konsekwentnie. Idea Boga w historii była pasożytem wykradającym wszelką szlachetną siłę twórczego entuzjazmu. Była piorunochronem niewolnictwa i organem upodlenia”. Z czasem jednak zaczął krytycznie odnosić się do autora „Zmierzchu bożyszcz”. U schyłku życia jego poglądy na temat religii i Kościoła są zupełnie inne: „Każda wiara w zbawienie człowieka musi być uniwersalna. Katolicyzm jest nieuchronny […] człowiek jest niezrozumiałą zagadką bez Kościoła. Życie ludzkie jest szyderstwem i igraszką, jeżeli Kościoła nie ma.”

Modernizm

W polskiej sztuce są tylko dwa momenty, kiedy zaskakuje ona swoją oryginalnością Europę. Pierwszym jest romantyzm, drugim modernizm, czyli przełom XIX i XX stulecia. Stanisław Wyspiański, Jacek Malczewski, Józef Mehoffer, Wojciech Weiss to artyści wybierający na bohaterów swoich płócien ludzi i ich zasadnicze problemy egzystencjalne – życie, miłość, śmierć. Rozgoryczenie naszych malarzy wynikało nie tylko z powszechnego zaniepokojenia nieznaną przyszłością, rodziło się raczej z przenikliwego widzenia sytuacji politycznej i społecznej kraju od ponad stu lat nieistniejącego na mapie Europy. Tutaj tkwiło źródło beznadziejności i niemocy. Trudno było wyobrażać sobie przyszłość, bo była ona odległa i jakby z dnia na dzień oddalająca się coraz bardziej. Za to przeszłość była na wyciagnięcie ręki, przywoływana pod byle pretekstem, była obroną i ucieczką przed teraźniejszością, niejako zastępowała przyszłość. W pewnym sensie sztuka pełniła funkcję porównywalną z funkcją mitu: rekonstrukcję przeszłości oddawała we władzę wyobraźni, przyczyniała się do wzmacniania tradycji i nadawania jej większej wartości i prestiżu, wprowadzała do obrazów historycznych pierwiastek nadziei, otwierała horyzonty przyszłości.

Ciekawym, choć bardzo złożonym zjawiskiem w polskiej sztuce przełomu XIX i XX wieku był symbolizm. Uczniowie Matejki – Wyspiański i Malczewski swój patriotyzm i marzenia o Polsce zamykali w formy symboliczno-mistyczne, często niejasne, dopuszczające wielopłaszczyznową interpretację. Fauny, chimery, nimfy, anioły śmierci i boginie zwycięstwa to bohaterowie setek płócien Jacka Malczewskiego. Jednym z najbardziej znanych jego obrazów jest „Melancholia”. Sceną, na której rozgrywa się dramat historii, losu i twórczości artystycznej uczynił malarz własną pracownię. Wiek niewoli ujęty został w parabolę ludzkiego życia: od dzieciństwa, przez dojrzałość ku śmierci. Wirujący tłum zdaje się ciągnąć w stronę okna uchylonego przez kobietę spowitą w żałobne szaty. To okno jest jednak symbolem życia i wolności, świetlisty ogród wymownie kontrastuje z zakurzoną i duszną malarską pracownią.


Jacek Malczewski – Melancholia, obraz symbolizujacy beznadziejność i niemoc

Doskonałą ilustracją nastrojów dekadenckich jest znakomity portret pędzla Wojciecha Weissa, zatytułowany „Melancholik/ Totenmesse”. Obraz przedstawia młodego mężczyznę w czarnym surducie. Spuszczona głowa i wetknięty w klapę kwiat polnego mlecza oddają wrażenie beznadziejności życia i nieuchronności śmierci. Malarz pozostawał w tym czasie (1898) pod wyraźnym wpływem Stanisława Przybyszewskiego, autora poematu „Totenmesse”. Widzimy tam również inspiracje twórczością Goyi i Ropsa. Warto dodać, że Weiss przyjaźnił się z Przybyszewskim i Edwardem Munchem, wszyscy pozostawali pod wpływem filozofii Nietzschego.

Przełom XIX i XX wieku w wielu krajach Europy był okresem wzmożonej działalności artystycznej. Również w Polsce, choć głównie w Krakowie, ze względu na dużą autonomię zaboru austriackiego, jak nigdy dotąd rozwinęły się jednocześnie: literatura, muzyka, architektura, sztuki piękne. Gwałtowne tempo życia z jednej strony a poglądy filozoficzno-estetyczne z drugiej wywołały atmosferę fermentu i niepokoju. W literaturze i sztuce odpowiedzią na próby uchwycenia istoty ludzkiego bytu był symbolizm. Wyrastał ze sprzeciwu filozofów, twórców sztuki i literatury wobec światopoglądu pozytywistycznego i racjonalistycznego. Świat pozbawiony odniesień metafizycznych i wiary w Boga stał się niewyczerpanym źródłem inspiracji. Kryzys światopoglądowy zaowocował odnową religijną i indywidualnymi poszukiwaniami uduchowienia – ezoteryzmem, okultyzmem, teozofią i antropozofią. Mocno wciągał satanizm, intrygowały religie Wschodu. Wydarzenia 1905 roku znacząco wpłynęły na atmosferę epoki – w Polsce pojawiła się nadzieja na odzyskanie niepodległości, Józef Piłsudski zaczął zbierać środki na organizację Legionów Polskich, nowe problemy wyparły stare lęki, przełom wieków minął, koniec świata nie nastąpił, można było planować lepszą przyszłość.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej