Anna Sutowicz |
Na zaproszenie wrocławskiego oddziału Stowarzyszenia odpowiedział ks. bp Andrzej Siemieniewski, profesor teologii duchowości
Ks. biskup Andrzej Siemieniewski podczas spotkania poświęconego teorii ewolucji
Biskup Siemieniewski to jednak przede wszystkim znany popularyzator wiedzy teologicznej i lubiany duszpasterz, prezentujący rzadką postawę otwartości na duszpasterstwo w wielu środowiskach stolicy Dolnego Śląska. Nic dziwnego, że mimo mroźnej pogody sala konferencyjna wrocławskiej „Civitas Christiana” 7 lutego wypełniła się po brzegi. Temat spotkania dotyczył ewolucji i jej miejsca w myśli Kościoła katolickiego.
Ważnym elementem wydarzenia okazało się również wręczenie przez bpa Siemieniewskiego w imieniu kard. Henryka Gulbinowicza Pierścieni Tysiąclecia w uznaniu zasług dyrektor Zakładu Inco-Veritas w Borowie, Marii Niemojewskiej oraz profesor Alinie Czamarze z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Całość spotkania skupiła się wokół problemu wzajemnego stosunku teorii ewolucji i teologii katolickiej w odniesieniu do tekstów najwybitniejszych nauczycieli Kościoła. Prelekcja księdza bpa Siemieniewskiego i jego rozważania opierały się na wydanej ostatnio nakładem wydawnictwa Fronda pozycji popularnonaukowej jego autorstwa „Stwórca i ewolucja stworzenia”. Książka ta stanowi uzupełnienie innej jego pracy zatytułowanej „Ścieżką nauki do Boga. Nauki przyrodnicze i duchowość w starożytności i średniowieczu”. W obydwu książkach autor posłużył się metodą syntezy i prezentacji materiału, imitującą nieco starożytne traktaty polemiczne, prowadzące czytelnika od zadania pytań poprzez powrót ad originem dla uchwycenia wszystkich argumentów ujawniających istotę problemu. Podobną metodę zaprezentował bp Siemieniewski podczas spotkania z czytelnikami. Postawił ich przed tym samym zagadnieniem, przed którym stawiają współczesny katolicyzm niektórzy polemiści twierdzący, że opierają się na najnowszych dokonaniach nauk przyrodniczych: w jaki sposób pogodzić naukową wizję początku świata z twierdzeniem o stwórczym działaniu Boga. W sumie ten problem zamyka się w odwiecznym pytaniu o stosunek filozofii i teologii, myślenia racjonalnego i wiary, poznania doświadczalnego i Objawienia.
Ks. bp rozpoczął prelekcję od prowokacyjnego pytania, które padło niedawno na jednym z portali internetowych zainteresowanych obalaniem mitów religii. Internauta pragnął pozyskać wyczerpujące dane na temat wszystkich dokumentów Kościoła katolickiego na przestrzeni ostatnich 200 lat, które zawierałyby potępienie teorii Karola Darwina. Okazuje się, że jedynym takim materiałem może być postanowienie niemieckiego synodu diecezjalnego w Kolonii w 1860 r., który odniósł się negatywnie do teorii powstania człowieka jako istoty myślącej w wyniku nieustannych zmian biologicznych. Prelegent zwrócił uwagę, iż w zasadzie biskupi skupili się na odrzuceniu spontanicznego charakteru zjawisk przyrodniczych, a nie na samej istocie przemian w naturze. Kościół katolicki od początku nie zgadzał się z brakiem celowości w projekcie powstania życia. Najważniejszy urząd cenzorski Kościoła jednak nie zajął wówczas stanowiska wobec rozwijającej się analizy doświadczeń i obserwacji przyrodniczych, brakło potępienia teorii powstania gatunków w słynnym „Syllabusie Errorum” wydanym przez Piusa IX w 1864 r. Stajemy więc wobec zasadniczego pytania, dlaczego przez ostatnie dwieście lat narosło w świecie katolickim tyle nieporozumień wokół prac Darwina? Dlaczego katolicy odnoszą wrażenie, że nauczanie angielskiego przyrodnika i jego następców godzi w podstawy ich wiary, domaga się więc odpowiedzi godnej najpiękniejszych tradycji średniowiecznych krucjat przeciwko wrogom Chrystusa?
Najwięcej emocji narosło wokół głównej pracy Karola Darwina wydanej w 1871 r. „O pochodzeniu człowieka”. Zawarł w niej wnioski oparte na długoletnich badaniach odnoszące się do mechanizmów wyodrębnienia się człowieka jako gatunku w królestwie zwierząt, gdzie naczelną rolę odegrał dobór płciowy i ewolucja psychologii Hominis sapiens. Na pierwszy rzut oka teoria ta przeczyła stwórczemu planowi Boga, przyznającemu istocie ludzkiej, obrazującej udział pierwiastka duchowego w naturze świata, miejsce wyjątkowe, wyróżniające ją pośród wszystkich stworzeń, predestynujące do przyjęcia Objawienia i Bożej miłości. Niektórzy współcześni polemiści próbują akcentować progresywną postawę współczesnego Kościoła, który odchodząc od swoich pryncypiów dzisiaj skłonny jest zaakceptować osiągnięcia teorii ewolucji, ponieważ został skutecznie przyparty do muru miażdżącymi argumentami nauk przyrodniczych. Czyż przytoczone w książce bpa Siemieniewskiego wątki przemówienia Jana Pawła II z 1996 r. podczas sympozjum poświęconemu interesującym nas problemom, w których nastąpiła rzekoma akceptacjarewolucyjnych teorii darwinowskich, nie świadczą dobitnie o przełomie w nauce Kościoła pod koniec XX w.? Kościół pozostaje „Semper idem”, zawsze ten sam, w taki sam sposób broni prawdy o świecie i człowieku jako pochodzących z zamysłu Boga Stwórcy.
Większość wcześniejszych dociekań z dziedziny filozofii przyrody opierała się na analizie Księgi Rodzaju, która dostarczała starożytnym i średniowiecznym myślicielom bogatego materiału i pobudzała umysł do pytań nad początkiem świata i ludzkości. Już św. Augustyn zauważył, że dociekanie tego rodzaju musi opierać się na „doświadczeniu i niezawodnym rozumowaniu”. Starożytni teologowie wiedzieli i podkreślali, że Biblia jest księgą, która naucza prawd wiary, pozostałe kwestie pozostawia ludzkiemu rozumowi, wymagając od wierzących jedynie uznawania prymatu Objawienia jako drogi pewnej do zbawienia. Rozwijając te wątki, należy zauważyć obrazy Boga, kreślone w pismach św. Bazylego Wielkiego (zm. 379 r.), który ukazywał Stworzyciela jako nadającego naturze określone i stałe prawa wymuszające powstanie życia z materii nieożywionej. Wiele z tych wniosków wynikało z czerpania przez filozofów tego okresu z nauki platońskiej, jednak szczytowy okres rozwoju filozofii średniowiecznej, jaki nastąpił wraz z pracami św. Bonawentury (zm. 1274 r.) i św. Tomasza z Akwinu (zm. 1274 r.), zdawał się utrwalać osiągnięcia rozumu ludzkiego w tej dziedzinie. W swojej „Summie teologicznej”, która stała się podstawą wykładni Kościoła katolickiego aż po czasy współczesne, Doktor Anielski zauważył na przykład, że wiele istnień na Ziemi powstało po biblijnych sześciu dniach. Niektóre gatunki zostały sztucznie stworzone przez człowieka, inne zmieniły naturę chociażby poprzez udomowienie. Św. Tomasz uważał, że Pismo Święte przekazuje pewne prawdy niedosłownie, posługując się obrazami z powodu ograniczenia możliwości ludzkiej percepcji, dla przybliżenia człowiekowi nie tyle historii naturalnej, co planu Zbawienia i ujawnienia się Bożej miłości w świecie. Dostrzegał zadziwiającą jedność świata materii i ducha, gdzie Bóg nie musi naruszać ustalonego porządku i zasad, by dzieło stwórcze trwało i się rozwijało.
Najbardziej sugestywny wydaje się jednak obraz aktu stwórczego w pismach XV-wiecznego filozofa Mikołaja z Kuzy. Opisał on stwórczą moc Boga działającą w świecie poprzez wizję artysty wyrabiającego szklane naczynie: w jego umyśle musiał powstać najpierw zamysł, zapotrzebowanie na materię, a dopiero na końcu pojawiło się działanie wyrażające się tchnieniem i nadaniem bezkształtnej masie pożądanej formy. W ten sposób niczym klamrą daje się zamknąć bogactwo rozważań filozofów średniowiecznych, nader często posądzanych o zamykanie się na racjonalne dociekanie. Z przytoczonych tylko kilku przykładów ujawnia się obraz światopoglądu, który został zbudowany na Objawieniu, ale z odrzuceniem niczym niepopartych fantazji o stworzeniu świata bez naturalnych przemian materii, bez etapowości powstania życia czy też kontynuowania tych przemian zgodnie z prawami nadanymi przez Stwórcę.
W takim razie skąd się wzięły nieporozumienia, wręcz konflikty i stan wojny wywołany opublikowaniem pism Darwina w końcu XIX w.? Zdaniem ks. bpa podłożem tego stanu stało się emocjonalne podejście uczestników dyskusji na temat darwinowskiej teorii pochodzenia człowieka. Poszukiwanie owej pierwszej karty w historii ludzkości okazało się przyczynkiem do wzajemnych oskarżeń o wykorzystywanie prawdy dla własnych celów i chęć oszukania mas. Chociaż sam kilkakrotnie dawał wyraz przekonaniu o udziale Stwórcy w pierwszym akcie powołania życia na Ziemi, to przecież ostatecznie zmierzał ku odrzuceniu Boskiego działania w świecie.
Ks. bp podawał przykłady analizy Darwina w odniesieniu do różnic w zachowaniu między niektórymi narodami Europy stojącymi na różnym szczeblu ewolucji. Charakterystyczne pozostaje, iż części z nich odmawiał w ogóle prawa do człowieczeństwa z mglistą obietnicą ewolucyjnego wzniesienia się na ten stopień w odległej przyszłości. W tym sensie darwinizm może prowadzić do usprawiedliwienia uśmiercania niepełnosprawnych lub nie dość zdolnych, co oznacza sterowany dobór prowadzony w łonie społeczeństwa zmierzającego do przetrwania. Apoteoza walki i kult siły, koniecznych do osiągnięcia szczytu rozwoju gatunkowego, oraz eliminacja najsłabszych jednostek społecznych to wątki, które podnoszono w dyskusji nad kwestią akceptacji darwinizmu w myśli katolickiej. Trudno wreszcie nie zauważyć, że system Darwina zapoczątkował cały łańcuch przemian mentalnych prowadzących raczej do odrzucenia działania Boga osobowego jako Miłości stwórczej również w myśli niektórych teologów.
Gdzie więc leży istota problemu z darwinizmem, który zdają się dzielić wszystkie wyznania chrześcijańskie? Ks. bp wskazywał przede wszystkim na brak przygotowania intelektualnego przeciętnego katolika ulegającego raczej retoryce polemistów niż skłonnego oddać się rzetelnemu przestudiowaniu wypowiedzi naukowych. W dyskusji okazało się jednak, że wina leży również, a może przede wszystkim po stronie ewolucjonistów. Zamiast bowiem na bazie danych dostarczanych przez nauki przyrodnicze poszerzać ludzką wiedzę na temat mechanizmów rządzących prawami natury, naukowcy przepoczwarzają się w szermierzy nowej teologii, przejmując zadania kapłanów. Bp Siemieniewski wspomniał w swojej książce postać Richarda Dawkinsa, który zajął się raczej obalaniem mitu istnienia Boga niż naukową analizą nowych danych naukowych za pomocą metod przypisanych poszczególnym dziedzinom wiedzy. W tym sensie współczesny darwinizm stał się rodzajem wyznania, swoistą religią, stworzoną w XIX w., a wykorzystaną dopiero po kilkudziesięciu latach do wyrzucenia Boga z życia człowieka.
W tym kontekście właściwie należy podziwiać Kościół katolicki, który hołdując słynnej zasadzie św. Augustyna opierania się na „doświadczeniu i niezawodnym rozumowaniu”, powstrzymywał się od zdecydowanego potępienia stworzonej przez Karola Darwina. Warto docenić otwarcie teologów dawnych i współczesnych na dokonania nauki i powściągliwość w ocenie tego, co nie stało w wyraźnej sprzeczności z Magisterium. Dzisiaj, gdy biologiczne podstawy tej teorii wciąż wymagają uzupełnienia, by teoria przestała być teorią, a zyskała pewność prawdy naukowej, warto docenić każdy głos wskazujący właściwe proporcje między dociekaniem przyrodniczym a uprawianiem teologii. W tym sensie spotkanie z ks. bpem Andrzejem Siemieniewskim okazało się bardziej niż owocne dla wszystkich jego uczestników, ubogaconych nie tylko wymianą myśli, ale również niezwykle przyjazną atmosferą.