Większość sekt, które pojawiły się w naszym kraju na początku lat 90. XX wieku, już nie istnieje. Albo całkowicie zniknęły, albo ich przywódcy znaleźli inny sposób wykorzystywania ludzi. Mimo upływu lat nie zmienił się natomiast nasz lekceważący stosunek do sekt. I właśnie z powodu ignorancji tysiące osób rocznie traci pieniądze, inni płacą znacznie wyższą cenę.
Dariusz Pietrek problematyką sekt zainteresował się ponad dwadzieścia lat temu. Dzisiaj uchodzi za jednego z najlepszych znawców tej problematyki w naszym kraju. Ten pedagog z wykształcenia na co dzień współpracuje ze Śląskim Centrum Informacji o Sektach i Subkulturach „KANA”, ale swoją wiedzą dzieli się na różnych sympozjach. Niezależnie, z kim się spotyka, to każdy wykład rozpoczyna od zadania publiczności dwóch pytań: „Czy można byłoby was zwerbować do sekty?” oraz „Co wiecie o sektach?”. Na pierwsze pytanie niemal zawsze 95% osób odpowiada, że nie dałoby się zwerbować. Po drugim pytaniu na sali robi się cicho. Wtedy zadaje trzecie pytanie: „Skąd wiecie, że nie dalibyście się zwerbować, skoro przyznajecie się, iż nie wiecie, jak sekty działają?”. Dariusz Piterek podsumowuje: „Żyjemy w świecie, w którym przestajemy zwracać uwagę na sekty”.
A właśnie na niewiedzy bazują różnego rodzaju oszuści i hochsztaplerzy. Tą samą drogą podążają też założyciele sekty. Oferując szczęście, harmonię czy zdrowie, systematycznie i subtelnie wciągają przyszłe ofiary w swoją sieć.
Kisiel w głowie
Jak graniczne mogą być konsekwencje zetknięcia się z sektą, przekonała się niedawno jedna z poznańskich rodzin. Młodzi, majętni ludzie mieszkali w domku na jednej z prestiżowych dzielnic. On całymi dniami pracował, ona wychowywała dwójkę małych dzieci. Wnuczków często odwiedzali dziadkowie, którzy zabierali pociechy do siebie. Co wówczas działo się w domu, nikt nie wiedział.
Pewnego razu dziadkowie zastali jednak pusty dom. Matka z dziećmi przepadła bez śladu. Z początku rodzice podejrzewali, że to zięć stoi za zniknięciem córki. On z kolei podejrzewał o intrygę teściów. W końcu sprawę odnalezienia żony i dzieci zlecono agencji detektywistycznej. Ta odkryła, że młodą kobietę w swoją matnię wciągnęła hinduska sekta religijna. Po kilkumiesięcznym śledztwie całą trójkę odnaleziono w Chicago.
Sekty, w wakacyjnej ofercie, kuszą atrakcjami zetknięcia z nieznanym
– Powroty osób, które odeszły z domu z powodu sekt, są zawsze bardzo trudne – mówi Piotr Degórski z Agencji Detektywistycznej S.O.S. – Wynika to między innymi z tego, że nawet jak odnajdziemy poszukiwaną osobę, to ona wcale nie chce wracać. W zmianie zdania nie pomaga nawet spotkanie z rodzicami. A to dlatego, że członkowie sekt traktują ich jak głupków nierozumiejących, że to właśnie rodzicom trzeba pomóc.
Dokładnie to samo o swoich rodzicach myślała Irena K. Ojciec, matka i siostra odwiedzali ją, gdy kilka lat temu była w grupie Hare Kriszna. Trafiła do niej, bo zakochała się w Michale. – Z miłości rzuciłam studia. Kiedy zaszłam w ciążę, on poszedł sobie poszukać nowej „żony”. A ja nadal bardziej ufałam grupie niż rodzinie. Miałam kisiel w głowie. Wszystkie pieniądze, które zostawiali mi rodzice, oddawałam. Źle się odżywiałam, przez wiele godzin mantrowałam. Nawet pod koniec ciąży chodziłam na ulice, gdzie śpiewaliśmy i tańczyliśmy. W końcu poważnie zachorowałam, a oni nie pozwalali mi, abym poszła do lekarza. Wtedy odeszłam. Przez następne tygodnie członkowie grupy nachodzili mieszkanie moich rodziców – wspomina.
W końcu Irena trafiła do jednej z poradni prowadzonej przez dominikanów, gdzie podjęła terapię.
– Wyjście z traumy zależy od sekty, w której dana osoba się znalazła. Generalnie jednak grupy psychomanipulacyjne sprzedają ludziom iluzję szczęścia. Praca terapeuty zaczyna się więc od podstaw. Musi on znaleźć przyczyny, które spowodowały pójście za tą konkretną iluzją – mówi o. Grzegorz Klus z Lublina.
Co roku z pomocy udzielanej przez Dominikańskie Ośrodki Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach (ich lista w ramce) korzysta ponad 1000 osób. W ubiegłym roku bezpośrednio z takiej pomocy skorzystało 1200 osób. Do tego trzeba dodać jeszcze kilka tysięcy porad udzielonych drogą telefoniczną i poprzez internet.
Była sekta, jest fundacja
Choć w naszym kraju nie ma już wielu sekt, którym na bezkarne działanie po przemianach ustrojowych pozwalało liberalne prawo, to ilość porad udzielanych przez specjalistyczne ośrodki nie maleje. Skąd ten paradoks?
– Analizując skalę zjawiska na przestrzeni lat, widzimy coraz większe umiejętności adaptacyjne grup. Chodzi o dostosowanie swojej działalności do norm prawnych, omijanie skojarzeń z grupą wyznaniową poprzez działalność pod osłoną fundacji, stowarzyszeń itp. – wyjaśnia o. Tomasz Franz, dominikanin.
A Dariusz Pietrek dodaje: – Większości osób pojęcie sekty kojarzy się najwyżej z jakąś nieznaną grupą religijną. Tymczasem są także sekty ekonomiczne, terapeutyczne i edukacyjne.
Specjaliści mówią o sektach biznesowych wówczas, gdy osoba zwerbowana do firmy tak naprawdę nie wie, jakie są jej rzeczywiste cele, a sposób „szkolenia” nowych pracowników oparty jest o wspólne spotkania. W ich trakcie prowadzący wzmacnia wśród pracowników „wiarę” w produkt, prestiż i producenta. Najczęściej są to wielogodzinne seanse, na których jego uczestnicy powtarzają za prowadzącym jak refren słowa: „Będę bogaty, będę bogaty” lub „Nasz produkt jest najlepszy” itp.
Ośrodki pomocy dla osób uzależnionych od sekt
Gdańsk: czwartki 16.00 – 19.00; tel. (0-58) 301 35 77 w. 50 HELP LINE (całą dobę przez cały tydzień): 0 694 480 628; ul. Świętojańska 72, 80-840 Gdańsk; tel./fax (0-58) 301 45 61; gdansk@sekty.net Łódź: wtorki 16.00–19.00, środy 16.00– 18.00, czwartki 16.00–19.00, ul. Zielona 13, 90-601 Łódź, tel. (0-42) 639 28 70, fax (0-42) 639 28 79; lodz@sekty.net Kraków: wtorki 16.00–19.00, telefonicznie: czwartki 10.00–12.00, ul. Dominikańska 3/24, 31-043 Kraków tel./fax (0-12) 423 11 81, krakow@sekty.net Poznań: wtorki 16.00–19.00 telefonicznie: czwartki 10.00–12.00 ul. Cicha 14/15 61-710 Poznań tel./fax (0-61) 852 88 58 poznan@sekty.net Szczecin: środy 17.00–19.00 pl. Ofiar Katynia 1 70-452 Szczecin tel. (0-91) 421 20 22 w.132 szczecin@sekty.net Wrocław: wtorki 16.00–19.00 czwartki 16.00–19.00 ul. Nowa 4/1b 50-082 Wrocław tel. (0-71) 341 99 00; wroclaw@ sekty.net Warszawa: poniedziałki 17.30–19.00 wtorki 17.30–19.00 ul. Dominikańska 2 02-741 Warszawa tel./fax (0-22) 543 99 99 warszawa@sekty.net |
W innych przypadkach osoba zapisująca się na kurs doszkalający dopiero po jakimś czasie zaczyna się orientować, że przedsięwzięcie oparte zostało na systemie piramidy finansowej.
Od pewnego czasu na naszym rynku działa firma reklamująca się jako akademia dla menedżerów. Jej słuchacz na początku musi kupić książkę za bagatela 8 tysięcy. Jednak gdy przyciągnie do szkoły dwie kolejne osoby, to za każdą z nich otrzyma po 2 tysiące. Założyciele piramidy zyskują setki tysięcy, kolejni wchodzący starają się wyjść na zero, większość traci. A menedżerami i tak nie zostają, bo żaden przytomny pracodawca nie honoruje „dyplomu” podejrzanej uczelni.
W Polsce działa też „kościół” organizujący darmowe kursy językowe. Po pewnym czasie słuchacze zapraszani są na dodatkowe spotkania, na których już nic nie mówi się o nauce języka, lecz właśnie o tym „kościele”. Uczestnicy kursu czują się zobligowani do przychodzenia na dodatkowe spotkania, bo kursy językowe mają przecież za darmo.
Powyższe dwa przykłady według specjalistów wyczerpują znamiona sekt. Ale z powodu formalno-prawnych nikt nie chce wymienić ich pełnej nazwy, bo naraziłby się na proces. Nasze prawo stało się więc bardziej restrykcyjne niż na początku transformacji, lecz nadal nie chroni obywatela przed oszustami i podszywającymi się pod stowarzyszenia i fundacje sektami.
Werbunek na pielgrzymkowym szlaku
Specyfiką niektórych sekt edukacyjnych jest również to, że bardzo często zamiast nauczyciela zajęcia prowadzi mistrz. A on w przeciwieństwie do wychowawcy wymaga bezwzględnego podporządkowania się. Wydawałoby się, że każdemu, kto znajdzie się w takiej sytuacji, powinno się zapalić światło ostrzegawcze. Jednak nic takiego nie ma miejsca. Wręcz przeciwnie. Wystarczy, że na przykład na pierwszym spotkaniu prowadzący każe adeptom przejść gołymi stopami po rozgrzanych węglach, a ci zaufają mu bezgranicznie.
Uczestnicy kursów bardzo szybko zapominają, że przyjechali, aby się odprężyć i zrelaksować. Po trzydniowym „szkoleniu” wiedzą, że to nie wystarczy, a nowy, wspaniały świat jest na wyciągnięcie dłoni. Po powrocie do domu zaczynają inaczej się ubierać, co innego jeść. A w końcu izolują się od starych znajomych i rodziny.
Rodzice, nie zdając sobie sprawy, że kurs odbywał się de facto pod egidą sekty, zazwyczaj akceptują zmiany w życiu syna czy córki. No bo, jak nie chwalić tego, że ktoś postanowił zdrowiej się odżywiać lub przestał godzinami wpatrywać się w telewizor. Dramat zaczyna się dopiero wtedy, gdy latorośl porzuca pracę i wyprowadza się z domu.
– Przed wyjazdem na kursy trzeba koniecznie sprawdzić, kto nas na niego zaprasza, kto stoi za organizacją spotkania – ostrzega psycholog Katarzyna Wejler. – Na spotkaniach, które wydają się nam podejrzane, nie powinniśmy też zostawiać swoich danych lub wymieniać się telefonami.
Ta ostatnia przestroga dotyczy szczególnie uczestników pielgrzymek i festiwali religijnych. To tam najczęściej zapuszczają się tzw. werbownicy, czyli osoby specjalnie wyszkolone do tego, aby napędzać sektom nowych członków.
Werbownicy na swój cel wybierają głównie młodych ludzi. Sam werbunek następuje jednak kilka tygodni po pierwszym spotkaniu. To wówczas do osoby wytypowanej dzwoni członek sekty i pod byle pozorem wprasza się do domu. Kiedy uda mu się nawiązać obiecującą rozmowę, to na kolejne spotkania przyprowadza innych członków sekty. Osoby te opowiadają o Bogu, sprawiedliwości, spokoju i ładzie. Żyjąc w takim środowisku, czują się wyróżnieni. Tak zaczyna się pranie mózgu. Adept jeszcze nie wie, że jest w sekcie. Jej nazwę i strukturę pozna znacznie później. Wtedy już nie będzie chciał słuchać rodziny.
Na wielu pielgrzymkach ich organizatorzy przestrzegają przed sektami. Ale o sektach na poważnie powinniśmy rozmawiać wśród członków rodziny. Szczególnie teraz przed wakacjami, bo czas rozłąki to dla werbowników z sekt „czas żniw”.
Andrzej Jakubik
Artykuł ukazał się w numerze 06-07/2009.