Paweł Serafin |
Dokument podpisany przez abp. Józefa Michalika i patriarchę Cyryla jest pierwszym od wieków krokiem, który kościoły stawiają nie przeciwko sobie, ale idą razem w obronie chrześcijańskich wartości
Wizyta patriarchy Cyryla oraz podpisanie katolicko-prawosławnego dokumentu były wydarzeniem bez precedensu. I choć wielu dopatrywało się w tych gestach znamion politycznych, to jednak zupełnie nie o to w tym pojednaniu chodziło.
Wspólny dokument podpisany przez abp. Michalika i patriarchę Cyryla jest wezwaniem do wspólnej walki o duszę Europę i świata
Fot. Artur Stelmasiak
Zarówno środowiska liberalno-lewicowe, jak i prawicowe zachowywały się tak, jakby nie wiedziały, o co chodzi. Jedni widzieli w tym polityczne pojednanie Polski z Rosją, a drudzy – sterowaną przez Putina kościelną kolonizację Polski. Medialna recepcja gestów i podpisanych dokumentów została spłycona, tak jakby zupełnie nie zrozumiano, o co w tym dziwnym dialogu chodzi. Okazało się, że hierarchowie katoliccy i prawosławni mierzyli o wiele wyżej, niż mogli to zrozumieć zarówno polscy, jak i rosyjscy publicyści.
Gorbaczow rosyjskiego Kościoła?
Po prawej stronie polskiej opinii publicznej panuje przekonanie, że z nikim na wschód od Bugu nie powinniśmy rozmawiać, a zwłaszcza z przedstawicielami Kościoła prawosławnego, którzy najpierw byli reprezentantami carskiego imperializmu, a teraz są zwolennikami Kremla. Krytykujący jak mantrę powtarzają, że Cyryl był przecież uwikłany w komunistyczne struktury KGB. I choć mają zapewne wiele racji, to jednak logika międzykościelnych spotkań i porozumień rządzi się zupełnie innymi prawami.
Na płaszczyźnie dyplomatyczno-politycznej wystarczy wspomnieć spotkania Gorbaczowa z Reaganem, a także z Janem Pawłem II. Przecież był on komunistycznym politykiem, a z takimi – według prawicowej logiki – w ogóle nie powinno się spotykać. I choć polityczne kalki nie za bardzo pasują do opisywania relacji między Kościołami, to jednak można się pokusić o to, że różnica między Cyrylem a jego poprzednikiem, patriarchą Aleksym II, jest podobna, jaką dzieliła Gorbaczowa od wcześniejszych szefów Rady Najwyższej ZSRR.
Oskarżenie Cyryla o współpracę z komunistycznymi służbami brzmi bardzo sensacyjnie. Jednak to, co w Polsce budzi tak wielkie kontrowersje, w postsowieckiej Rosji jest czymś „normalnym”. Tam antychrześcijański terror trwał znaczenie dłużej i był o wiele bardziej drastyczny niż w naszym kraju. Prawosławni duchowni mieli do wyboru – albo zostać męczennikiem, albo współpracować. Blisko 100 proc. żywych duchownych musiało w mniejszym bądź w większym stopniu dogadywać się z reżimem. Gdyby nie zgodzili się na ten trudny etycznie kompromis, dziś prawosławie w Rosji już by nie istniało.
Dziś struktury podległe pod patriarchat moskiewski są słabe i moralnie pokiereszowane. Trzeba pamiętać, że jest to Kościół, który przeszedł największe prześladowania za wiarę w całej 2000-letniej historii chrześcijaństwa. Historycy przypominają, że tylu ofiar i takich represji nie było nawet za panowania Nerona. Podejmując dialog z rosyjskim prawosławiem, trzeba wziąć pod uwagę te wszystkie okoliczności.
Omijanie trudnej historii
Dokument podpisany przez abpa Józefa Michalika oraz patriarchę Cyryla naturalnie nie mógł być przełomem politycznym. Pojednanie między naszymi państwami i narodami będzie możliwe dopiero wówczas, gdy zmieni się neoimperialna polityka Kremla, kiedy moskiewscy politycy zaczną traktować nasze państwo podmiotowo, a nie tylko jako przeszkodę w rozszerzaniu swoich wpływów. Opłakany stan naszych wzajemnych stosunków dobitnie ukazała katastrofa smoleńska oraz to, jak Polacy zostali potraktowani na każdym etapie śledztwa. Trzeba jednak przypomnieć, że prace nad dokumentem nie są kontynuacją polityki miłości Donalda Tuska z Władimirem Putinem, bo zostały rozpoczęte na długo przed 10 kwietnia 2010 r.
W stosunkach międzypaństwowych jest więc wiele powodów, dla których Polacy jeszcze długo nie będą zbytnio ufać Rosji. Polityka Kremla jest zaś tak prowadzona, aby te wzajemne napięcia nadal podsycać i pielęgnować. Między innymi dlatego katolicko-prawosławny dokument ominął niemal wszystkie drażliwe „miny” i historyczne „rafy”. Nie poświęcono także wiele uwagi na różnice dzielące nasze wyznania.
Największym nieporozumieniem było żądanie wysuwane przez niektórych publicystów, aby to Cyryl przepraszał np. za Katyń. Wówczas bowiem Kościół prawosławny, jako największa ofiara terroru bolszewickiego, przepraszałby za zbrodnie, które popełnili jego oprawcy. Jeżeli prawosławni mogliby za coś przeprosić, to za czas zaborów, kiedy to ekspansja wschodniego Kościoła stała się jednym z elementów rusyfikacji i wypierania polskiej kultury. Jednak nawet w XIX w. hierarchia prawosławna nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Przypomnijmy, że władza carska na kilka wieków zniosła patriarchat, aby w ten sposób jeszcze bardziej podporządkować sobie Kościół. Nie oznacza to jednak, że w czasie rozgrabiania polskiego państwa prawosławni duchowni protestowali przeciwko poszarzaniu strefy wpływu na Zachodzie. Wręcz przeciwnie, interesy cara i Kościoła były wówczas zbieżne.
Są jednak kwestie, w których można się porozumieć z patriarchatem na płaszczyźnie historycznej. Dlatego też w dokumencie znalazło się potępienie dwóch wielkich totalitaryzmów XX w. Tu trzeba jasno powiedzieć, że jedną z zasług prawosławnych duchownych jest m.in. klęska polityki historycznej Putina, który kilka lat temu próbował zrewidować historię ZSRR. Każda próba wybielania komunizmu spotykała się z ostrą reakcją samego Cyryla albo duchownych z jego najbliższego otoczenia. Jeśli chodzi o ten fragment naszej wspólnej historii, stanowisko Kościoła katolickiego i prawosławnego jest zbieżne. Wymownym tego symbolem są np. relikwie św. Romana Miedwieda, które Cyryl podarował cerkwi na warszawskiej Pradze. Ten pochodzący z Zamościa święty jest bowiem jednym z prawosławnych męczenników komunizmu i ofiarą NKWD.
Zdefiniowanie wspólnych zagrożeń
Na to bezprecedensowe porozumienie z rosyjskim Kościołem prawosławnym trzeba więc spojrzeć inaczej. O ile bowiem pojednanie pomiędzy narodami uwarunkowane będzie wolą polityczną i pracą historyczną w komisjach mieszanych, to zbliżenie obydwu wielkich chrześcijańskich tradycji wydaje się być tylko kwestią czasu, bo nic tak nie łączy zwaśnionych „sióstr Kościołów”, jak wspólne zagrożenia. „Jeżeli fundament duchowy Europy zostanie zniszczony, to czekają nas takie przejawy nienawiści i przemocy, z którymi nieporównywalne będą wszystkie tragedie XX w.” – mówił w Polsce patriarcha.
Idąc na wojnę z antychrześcijańskim światem, trzeba szukać sojuszników. Dlatego też dokument powinien ucieszyć konserwatywną prawicę i jednocześnie rozłościć liberalną lewicę. W efekcie niezadowolił ani jednych, ani drugich. Prawica nie chce się jednać z Rosjanami, a lewica jest daleka od tego, żeby budować swoje braterstwo na takich wartościach, jak wspólna koncepcja obrony chrześcijańskiej rodziny i poszanowania życia ludzkiego. Sztandarowe lewicowe hasła z prawem do aborcji i eutanazji przez Kościoły zostały określone mianem „hańby współczesnej cywilizacji”. Słowa zawarte w przesłaniu pokrywają się z apelami Jana Pawła II o obronę życia od poczęcia do naturalnej śmierci, promowanie w świecie wartości rodziny i odpowiedzialność chrześcijan za głoszenie Ewangelii i dawanie świadectwa. „Dzisiaj nasze narody stanęły wobec nowych wyzwań. Pod pretekstem zachowania zasady świeckości lub obrony wolności kwestionuje się podstawowe zasady moralne oparte na Dekalogu.
Podpis patriarchy Cyryla i abpa Michalika był wydarzeniem bez precedensu. Zwaśnione historycznie wyznania chrześcijańskie podają sobie dłoń, żeby bronić tego, co dla nich ważne. I choć dokument mógł pójść jeszcze dalej, to jednak jest on doskonałą diagnozą zagrożeń we współczesnym świecie. W trudnych wzajemnych relacjach zostały przestawione wektory. Jest to bowiem pierwszy krok nie przeciwko sobie, ale razem w obronie wspólnych wartości chrześcijańskich.
Zaimpregnowani Rosjanie
Na ten wymowny gest trzeba patrzeć nie tyle przez optykę Warszawy i Moskwy, ale z perspektywy Watykanu i całego świata prawosławnego. „Myślę, że dziś Moskwa jest trochę bliżej Watykanu, niż było to jeszcze wczoraj” – podkreślił abp Celestino Migliore. Dlaczego wspólne stanowisko dwóch lokalnych Kościołów jest takie ważne?
Patriarcha Cyryl nie jest nawet najważniejszym hierarchą w Kościele prawosławnym, mimo to głównie Moskwa blokowała rozwój dialogu ekumenicznego Wschodu z Zachodem. Do tej pory patriarchat wetował i zrywał wszelkie próby budowania kruchego porozumienia. Wydaje się więc, że teraz jesteśmy świadkami korekty dotychczasowej postawy, a Polska stała się – zresztą nie pierwszy raz w historii – mostem pomiędzy Wschodem a Zachodem. Patrząc z boku na napięcia polsko-rosyjskie, można odnieść wrażenie, że budowanie dialogu w tak ciężkich warunkach jest skazane na klęskę. Wzajemne urazy są głębokie i obrosły już wieloma stereotypami. Jakby tego było mało, w ostatnich latach doszła jeszcze jedna otwarta rana związana z katastrofą smoleńską.
Z perspektywy rosyjskiego Kościoła prawosławnego nie było jednak innego wyjścia. Jeżeli Cyryl chce próby budowania lepszych relacji z katolikami, to właśnie Polacy są pierwszym na zachód narodem, z którym od wieków zderza się tradycja prawosławna. Przecież patriarcha nie może z pominięciem Polaków budować relacji ekumenicznych z Niemcami, Austriakami czy Hiszpanami. I choć spodziewano się, że ten dokument będzie krytykowany zarówno w Polsce, jak i w Rosji, to jednak Cyryl nie miał innego wyjścia. Nie bez znaczenia jest również fakt, że Kościół katolicki w Polsce jest wystarczająco duży i silny, aby w świat poszedł mocny sygnał w obronie wspólnych wartości.
Poza tym Rosjanie – jak przyznał dyplomata patriarchatu moskiewskiego abp Hilarion – mogą się nauczyć od polskich katolików skuteczności w zmianie prawa antyaborcyjnego. Razem możemy bronić wartości chrześcijańskich na arenie międzynarodowej o wiele skutecznej. Wspólny dokument jest nie tylko wezwaniem do przebaczenia pomiędzy naszymi narodami, ale przede wszystkim do wspólnej walki o duszę Europy i świata.
Szkoda tylko, że podczas wizyty Cyryla zabrakło nabożeństwa ekumenicznego, które byłoby symboliczną kropką nad „i”. Jednak do tego nie dojrzeli jeszcze wschodni partnerzy. Nie chodzi tu o samego Cyryla, ale innych prawosławnych biskupów i duchownych, którzy nie są gotowi na to, aby zwierzchnik rosyjskiego prawosławia modlił się wspólnie z katolikami. Trzeba pamiętać, że patriarcha nie jest papieżem nawet w swoim lokalnym Kościele i cały czas musi się liczyć z ewentualnym rozłamem, a nawet schizmą. Rosjanie przez wieki byli impregnowani przed wpływami katolicyzmu, tak jak Polacy zdawali się być zaszczepieni na ekspansję prawosławia. Jednak skorupa antykatolickich stereotypów w Rosji jest o wiele grubsza i trudniejsza do przebicia. Dlatego też polsko-rosyjski dokument jest o wiele bardziej potrzebny w Rosji niż w Polsce.