Andrzej Grabowski |
W coraz bardziej wrogim dla chrześcijaństwa świecie, ekumenizm jest naglącą potrzebą. Dlatego też przedstawiciele Kościoła prawosławnego i katolickiego mówią nawet o sojuszu strategicznym. O ile różnice doktrynalne nadal dzielą świat chrześcijański na Kościół rzymskokatolicki, prawosławny oraz różne odłamy protestantyzmu, to jednak coraz częściej pojawiają się głosy, by wspólnie brnić ewangelicznych wartości.
W coraz bardziej zlaicyzowanym świecie istnieje nagląca potrzeba obrony wszystkiego, co ma chrześcijański rodowód. W tym sojuszu prymat wiodą Kościoły siostrzane – Wschodu i Zachodu. O wiele trudniejsze, a niekiedy niemożliwe, są wspólne deklaracje ze wspólnotami wywodzącymi się z reformacji.
Protestanckie problemy
Choć pojawia się wiele mniejszych wspólnot wywodzących się z tradycji protestanckiej, które wyróżniają się ostrym radykalizmem moralnym, to jednak główne nurty Kościołów ewangelickich dość liberalnie interpretują Boże Przykazania. I wcale nie chodzi tu o głośny temat kapłaństwa kobiet. Zasadnicze różnice pojawiają się nawet w podejściu do homoseksualizmu, czy obrony życia poczętego.
Kiedy kilka lat temu pytałem pastora ewangelicko-reformowanego, czy są jakiekolwiek wytyczne w nauczaniu Kościoła o współczesnych problemach bioetycznych, usłyszałem, że to wszystko jest względne. Co może być ewentualnym grzechem, a co nie, zależy od synodów. O ile w Polsce jeszcze nie można ordynować na duchownych zdeklarowanych homoseksualistów, to za naszą zachodnią granicą nie ma już jakichkolwiek przeciwwskazań. Kościoły protestanckie mają więc jedną podstawową wadę – podczas głosowania ustala się, co jest dobre, a co złe. Doświadczenie pokazuje, że demokracja nie jest najlepszym instrumentem stanowienia prawa, a szczególnie nienaruszalnego prawa moralnego.
Dlatego też często nie jest możliwe wypracowanie wspólnej z Kościołem katolickim nauki o rodzinie, seksualności, moralności oraz bioetyce. Aby zobrazować lepiej trudności w bardzo skomplikowanych zagadnieniach moralnych, znów wrócę do rozmowy z pastorem, którego w głosowaniu wybrali sobie wierni w jednej z ewangelicko- reformowanej parafii. Czy zdrada małżeńska jest grzechem? – pytam. – To zależy, czy kogoś ona skrzywdzi– odpowiedział duchowny. Nasuwa się więc hipoteza, że to stwierdzenie „zależy” jest emanacją poglądów synodu. A może być również wypadkową życia moralnego jego członków. Efektem tego są przykazania, które nie są już odczytaniem prawa moralnego, które wynika z Objawienia, ale raczej arytmetyczną wypadkową poglądów. Doszło do tego, że w sferze obyczajowej i bioetycznej od tradycyjnych wspólnot protestanckich o wiele bardziej ortodoksyjna są np. Świadkowie Jehowy. A przecież oni nawet nie są chrześcijanami.
Ekumeniczni wrogowie
By zobrazować problem dialogu z niektórymi wspólnotami protestanckimi przytoczę fragment rozmowy z duchownym Kościoła prawosławnego. Podczas dyskusji nt. małżeństwa i rodziny, kapłan przyznał, że z niektórymi protestantami dzieli go światopoglądowa przepaść. – O czym miałbym rozmawiać z duchownym, który ma już czwartą żonę? – retorycznie zapytał prawosławny ksiądz. Choć na wschodzie jest możliwość separacji, a w niektórych przypadkach nawet rozwód. To jednak nie jest ona tak częstym zjawiskiem, jak na Zachodzie. Również sama teologia wschodnia jednoznacznie mówi, że zdrada, cudzołóstwo i rozwód jest złem moralnym.
Kościół katolicki i prawosławny mają więcej wspólnych wartości, niż różnic. Jeżeli chodzi o bioetykę, nienaruszalność życia ludzkiego, podejście do małżeństwa i rodzinny, to nauka siostrzanych Kościołów jest praktycznie tożsama.
Istnieje więc coraz bardziej nagląca potrzeba dialogu bilateralnego dwóch najbliższych sobie Kościołów – katolickiego i prawosławnego. Choć dyskusja z całą Światową Radą Kościołów również jest potrzebna, to jednak z naturalnych powodów będzie ona przebiegać znacznie wolniej. A o wspólnym stanowisku w tak kluczowych kwestiach, jak podejście do aborcji czy homoseksualizmu nie może być mowy.
Główne zagrożenie dla chrześcijaństwa we współczesnym świecie to nie spór o pochodzenie Ducha Świętego, czy o to jak ma być pojmowany prymat Biskupa Rzymu (stereotypowe i główne różnice między prawosławiem, a katolicyzmem), ale podkopywanie takich fundamentów jak małżeństwo, rodzina oraz prawo do życia. Używając terminologii militarnej, można powiedzieć, że Kościół katolicki i prawosławny od lat mają już zdefiniowanego i wykrytego wspólnego, a więc ekumenicznego wroga. Muszą jedynie nauczyć się wspólnie z nim walczyć… zanim będzie za późno.
Dwa Kościoły, jedna nauka
W interesie Kościoła katolickiego i prawosławnego jest bronienie prawa moralnego. Każdy atak na rodzinę i np. poczęte życie jest przecież atakiem na te wspólnoty wyznaniowe. Ten sam problem zauważono zarówno z perspektywy Watykanu, Stambułu (stolica patriarchy Konstantynopola), jak i Moskwy. Dlatego też kilka lat temu powołano Europejskie Forum Katolicko- Prawosławne
Abp. Hoser i metropolita Sawa, zwierzchnik Kościoła prawosławnego w Polsce podczas nabożeństwa ekumenicznego
| Fot. Andrzej Grabowski
Pierwsze spotkanie Forum w 2008 r. zostało poświęcone w całości rodzinie. – katolicy i prawosławni mają bardzo podobne spojrzenie na rodzinę, a zakończone w Trydencie spotkanie przedstawicieli obydwu Kościołów powinno zaowocować współpracą – stwierdził abp Tadeusz Kondrusiewicz. Owocem dyskusji jest tzw. „Dokument z Trydentu”. Wezwano w nim przywódców państw europejskich do promowania ustawodawstwa prorodzinnego. Zadaniem władz jest bowiem pomaganie rodzinom zarówno materialnie jak i poprzez ustawodawstwo respektujące prawo Boże – podkreślili przedstawiciele Kościoła katolickiego i prawosławnego Europy.
– Prawosławni i katolicy powinni na siebie spoglądać nie jako na rywali, ale jako na sojuszników w kwestii obrony praw chrześcijan. Mamy także wspólną przestrzeń działalności misyjnej – współczesną Europę, która utraciła swoje religijne, moralne i kulturowe korzenie. Od naszych wspólnych wysiłków zależy przyszłość chrześcijaństwa w trzecim tysiącleciu –podkreślił metropolita Hilarion, przewodniczący Wydziału Zewnętrznych Kontaktów Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego.
Wspólna praktyka
Teolodzy prawosławni i katoliccy przekonali się, że dyskusje na temat jedności eklezjalnej i doktrynalnej są trudne. Choć z pozoru niewielkie różnice, nadal dzielą chrześcijan obydwu obrządków, to jednak na każdym kolejnym spotkaniu panuje coraz większe zrozumienie i otwartość dla drugiej strony.
Problemem w dialogu z Kościołem prawosławnym również jest jego niejednorodność. O ile dogmatycznie jest on monolitem, to jednak w każdym kraju ma on oddzielne i niezależne struktury. W praktyce Watykan musi rozmawiać nie z jedną delegacją, ale z kilkunastoma jednocześnie. Co więcej, często te delegacje są skłócone miedzy sobą. Gdyby jedność katolików i prawosławnych miała zależeć tylko od Rzymu i np. Konstantynopola, to niewykluczone, że już byśmy byli jednością. Jednak w dyskusji trzeba pogodzić wszystkie strony partnerów przy stole.
Kościół prawosławny i katolicki różnią się teologicznymi niuansami. Zaś trzon wiary jest wspólny. Dlatego też nauka społeczna i chrześcijańska moralność praktycznie w ogóle się nie różni.
W ostatnich latach byliśmy świadkami wspólnych oświadczeń na tematy bioetyczne, społeczne a nawet ekonomiczne. Odbyła się też konferencja nt. współczesnego zjawiska „chrystofobii”. Wśród elementów świadczących o dyskryminacji chrześcijan wymieniono m.in. usuwanie religijnych symboli z miejsc publicznych, pomniejszanie znaczenia chrześcijaństwa i odmowę uznania jego wkładu w europejskie dziedzictwo kulturowe oraz prześladowania ludzi, którzy otwarcie wyrażają chrześcijańskie przekonania i chcą żyć wg wyznawanych norm moralnych.
Prawosławi w obronie papieża
W ciągu ostatnich 20 lat stosunki katolicko- prawosławne były narażone na szwank w związku z nową sytuacją polityczną w Europie po upadku ZSRR. Pojawiało się nowe zarzewie konfliktów w związku z działalnością misyjną Kościoła katolickiego. Obecnie ta sytuacja unormowała się, a kurz sporów opadł. – Katolicy i prawosławni stykają się z tymi samymi wyzwaniami współczesnego świata, przy czym chodzi nie o sprawy teologiczne, ale o teraźniejszość i przyszłość wspólnoty ludzkiej – uważa abp Hilarion.
Dziś również Kościoły mają wspólnego wroga. – Obecnie tylko Kościoły katolicki i prawosławny bronią tradycyjnego życia rodzinnego. Dlatego też cieszy mnie, że trwa już konkretna współpraca w tym kierunku – podkreśla abp Hilarion. Przypomina też, że chrześcijanie są największą wspólnotą religijną, podlegającą prześladowaniom. Dochodzi do nich nawet w krajach o dawnych i głębokich tradycjach chrześcijańskich, m.in. w niektórych państwach zachodnioeuropejskich.
Zdaniem rosyjskiego hierarchy, prawosławni i katolicy winni dzisiaj postrzegać siebie nawzajem nie jako rywale, ale jako przyjaciele i sojusznicy w dziele obrony praw chrześcijan. W tym kontekście patriarchat moskiewski opowiada się za „sojuszem strategicznym” w imię rodziny i obrony chrześcijańskiego dziedzictwa naszego kontynentu.
Ta wspólna walka nie powinna być toczona przeciw czemuś, ale o coś: nie przeciw aborcji, ale o życie ludzkie, nie przeciw eutanazji, ale o godność człowieka, nie z planowaniem rodziny, ale aby mieć dzieci. Metropolita Hilarion uważa, że w interesie prawosławnych jest również obrona Benedykta XVI. – Za każdym razem, gdy Papież otwarcie wypowiada się na rzecz moralności, natychmiast jest krytykowany. Dlatego proponuję, abyśmy razem bronili tradycyjnego chrześcijaństwa, nie przeciw islamowi i sekularyzmowi, ale w obronie chrześcijaństwa i tradycyjnych wartości– oświadczył abp Hilarion, który jest drugą najważniejszą osobą w patriarchacie moskiewskim.