Wielkie kłopoty kryją wielką szansę

2013/06/28
Krystyna Holly

Tematu samowychowania unika się ostatnio nawet w literaturze pedagogicznej. W to miejsce wchodzą propozycje luzu, źle pojętej asertywności, tandetne filozofie sukcesu, psychologia dość skutecznie omijająca istotę cierpienia i głęboko ludzkich problemów. Nie uczymy odwagi, dzielności, męstwa. A bez tego nie ma samowychowania.

 


Stanąć w prawdzie, wyrazić zgodę na siebie to trudne i czasem po ludzku prawie niemożliwe. Boża psychologia jest w tym zakresie czasem wręcz paradoksalna: coś umiera, żeby coś mogło żyć, coś pęka, żeby się scalić na wyższym poziomie. Trzeba przecisnąć się przez ciemny tunel osamotnienia i niepewności, by nagle ujrzeć siebie i bliźnich w nowym, lepszym świetle. Jest to pedagogia nadziei, miłości i rzetelnego dystansu. One zawsze łączą się z wiarą.

Podpisał się Anzelm i zaraz dodał, że takie głupie imię dali mu rodzice, którzy poza tym faktem mało się nim interesowali. Kiedy miał pół roku, zachorował na chorobę Heinego-Medina. Ze szpitala nikt go nie odebrał, więc tułał się po różnych zakładach leczniczych i rehabilitacyjnych. Dalej napisał tak:

„Nikomu nie udało się ustawić mnie w pionie i nauczyć stawiania kroków, tak więc moim stałym miejscem życia, myślenia, pracy, a potem twardej walki o pozycję, o miejsce w świecie ludzi normalnych stał się wózek inwalidzki. Buntowałem się, cierpiałem jak opętany, nie chciałem przyjąć tego faktu do wiadomości, dobijałem do dna rozpaczy, chciałem, aby już wreszcie był ze mną koniec. A miałem wtedy dopiero szesnaście lat. I wtedy stanął obok mnie już niemłody i niezbyt sympatyczny zakonnik. Mówił niewiele, nie rozczulał się nade mną, ale systematycznie uczył mnie być ťna plusieŤ. Odkryłem, że potrafię malować, rzeźbić, że matematyka może być przygodą, zainteresowałem się informatyką. Szybko zaczął kurczyć się mój czas poświęcony jałowym rozmyślaniom o nieszczęściu. Wkrótce przestałem myśleć o wózku, o zakładzie, przestałem stawiać pytania: jaki sens ma moje życie i czy jest ktoś, kto mnie kiedykolwiek kochał?

Robiłem tak wielkie postępy, że w końcu się mną zainteresowano. Maturę zrobiłem z wyprzedzeniem, elektronikę również na skróty. Wtedy wrócili z zagranicy moi rodzice, jakiś wewnętrzny przymus kazał im mnie odszukać, choć nic o mnie przez ten czas nie wiedzieli. Płakali, wprost żebrali o moje przebaczenie, prosili, abym z nimi zamieszkał. Poza mną nie mają nikogo. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak przez te wszystkie lata tęskniłem za nimi.

Przebaczyłem. Nie zapomniałem jednak i chyba nawet nie chcę zapomnieć. To przecież moje życie. Mimo że nie zamieszkałem z nimi, bardzo się starają. Kupili mi samochód, mogę więc dojeżdżać do uczelni, gdzie podobno mam wysokie notowania w pracy naukowej. Nie podaję szczegółów ani nazwy miasta z wiadomych względów i zresztą nie jest to ważne. Istotne jest to, że jestem szanowany, mam grupę sprawdzonych przyjaciół, z którymi mam wspólne i cenne projekty na przyszłość.

Wyszedłem na prostą, szeroko widzę, odważnie patrzę, a jednak… Tu się zaczyna mój problem – zaczynam pękać. Nie potrafię znaleźć słowa zastępczego, „pękanie” to najbardziej odpowiednie słowo. To się zaczęło właściwie niedawno, widzę jednak coraz ostrzej, w coraz dalszej perspektywie ludzi, rzeczy i fakty. Najgorsze, że widzę tylko to, co w smudze cienia, a więc małość, nikczemność, egoizm, agresję, marność, marność… Ewidencjonuję problemy, sporządzam rachunek strat i niespełnionych osiągnięć. Zastopowałem w działaniu, zmarniała moja motywacja. Stanąłem w jakimś martwym punkcie. Dlaczego? Co robić?”.

Witaj, Anzelmie! Już wiem, że od teraz dzielność, twórczość i wspaniałomyślność będą mi się kojarzyć z twoim imieniem. Wcale nie stanąłeś w martwym punkcie; to jest jedynie przystanek, na którym trzeba cierpliwie czekać, nie spoglądając na rozkład jazdy. Zdezintegrowanie, czyli to, co nazywasz „pękaniem” wcale nie musi oznaczać regresu, co więcej – w przypadku tak twórczej natury jak Twoja – stanowić może początek nowej, wyższej formy rozwoju osobowego. Trzeba jednak stanąć w ciszy, prawdzie i dużej odwadze. Robisz to, Anzelmie, tylko brakuje Ci jeszcze zgody na ten stan. Tak naprawdę nie miałeś czasu na wyrażenie tej zgody. Mówisz, że widzisz tylko marność, małość, nikczemność, agresję. Może się tak zdarzyć, jeśli tłum pomylisz ze zgromadzeniem osób. W poznaniu obiektywnym dużą rolę odgrywają mechanizmy bardzo subiektywne, takie jak zdziwienie, niezadowolenie z siebie, zaniepokojenie sobą, poczucie winy i wstydu (często nieuzasadnione), instynkt twórczy, zdolność wczuwania się w stany innych osób i kilka innych mechanizmów. W danym momencie nie stwarzają komfortu psychicznego, ale to one właśnie powodują rozwój osobowości. Czy zauważasz to u siebie?

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej