Tegoroczna Wielkanoc jest jedną z najwcześniejszych przewidzianych przez obowiązujący w Kościele Zachodnim kalendarz gregoriański. Pierwsza tegoroczna wiosenna pełnia księżyca, po której w pierwszą niedzielę tradycyjnie obchodzimy Święto Zmartwychwstania przypada tym razem w Wielki Piątek, 21 marca.
Wspomniane przykłady karnawałowych zabaw mają długą i starodawną tradycję historyczną, gdzieniegdzie sięgającą nawet czasów antycznych. W późniejszym okresie zabawy karnawałowe w całej chrześcijańskiej Europie stały się najweselszym okresem roku. Dni karnawału, trwające od święta Trzech Króli do ostatków wyrażały radość z faktu przyjścia na świat zbawiciela ludzkości i starały się maksymalnie przedłużyć czas jej panowania.
Pochodzenie nazwy tego okresu wzięło się z połączenia łacińskich słów „carne” (mięso) oraz „valere” (obowiązywać, panować). Samo więc określenie „karnawał” miało dwoistą naturę: z jednej strony było przedziwnym, radosnym i szalonym okresem „panowania mięsa”, ale jednocześnie także pewną zapowiedzią, przygotowującą do następującego wkrótce okresu powagi, pokuty, wyciszenia i modlitwy – Wielkiego Postu. W czasach, gdy bieg wydarzeń w ludzkim życiu odmierzały święta liturgiczne oraz miarowe uderzenia dzwonów i wskazówek zegarów umieszczonych na kościelnych wieżach, karnawał, pomimo często pełnego dzikiej fantazji charakteru, był wyrazem psychospołecznej równowagi w życiu codziennym. Była to równowaga pomiędzy chwilami radości i zabawy, pomiędzy skupieniem i powagą, a w końcu – jak określa to nauka Kościoła – pomiędzy czasami zwykłymi i „zakazanymi”.
Równowaga między radością i powagą
W dobie europejskiego postchrześcijaństwa, wielkie, masowe imprezy, szumnie zapowiadane i reklamowane jako „ostatki” lub „pożegnania karnawału” tak naprawdę niczego nie kończą, niczego nie żegnają i nie są powitaniem żadnego nowego okresu w życiu jednostek oraz całych zbiorowości. Wystarczy tylko szybko i solidnie posprzątać rynki miast i wnętrza lokali po ostatniej sobocie karnawału lub wtorkowych ostatkach, bo na następny weekend czeka już pełen komplet chętnych zabawowiczów. Ludzie chcą przecież zarówno szybko odreagować stresy nagromadzone w całym minionym tygodniu – zależność od wciąż niezadowolonego i wymagającego szefa w pracy, złośliwych nauczycieli i wykładowców, wiecznie zrzędzących członków rodziny, jak i znowu zabawić się tak, jak robi się to w każdy wolny wieczór w roku… Kto zwróciłby uwagę, że zaczął się już Wielki Post, że przyjdzie Wielki Tydzień i w końcu Wielkanoc…
Przykład ilustrujący zauważoną na samym początku zbieżność wydarzeń kalendarza świeckiego i liturgicznego znaleźć możemy obserwując dawne zwyczaje i praktyki kościelne. W kulminacyjnym momencie karnawałowych zabaw, w tradycji wielu krajów słowiańskich zwanych zapustami, na trzy niedziele przed rozpoczęciem właściwego Wielkiego Postu, kościół obrządku rzymskiego rozpoczynał okres przedpościa. Poszczególne niedziele tego okresu nazywano Siedemdziesiątnicą, Sześciesiątnicą oraz Pięćdziesiętnicą (ostatnia niedziela przed Popielcem). Właściwy post jeszcze wówczas nie obowiązywał, lecz miał miejsce pewnego rodzaju wstęp do czterdziestodniowego czasu wyrzeczeń i pokuty, rozpoczynanego oficjalnie Środą Popielcową. Gdy cały świat ziemski pogrążony był w szale zabaw karnawałowych, na magnackich i szlacheckich dworach organizowano wystawne bale i kuligi, a w chłopskich zagrodach wesoło przygrywały ludowe instrumenty i płynęły słowa niezliczonych pieśni zapustnych, w kościołach znikał nagle pamiętany jeszcze z okresu Bożego Narodzenia radosny nastrój. W mury świątyń powoli wkraczała powaga i intensywne skupienie.
Przedpoście
Podczas trzech tygodni Przedpościa, w czasie mszy świętych oraz nabożeństw używano już fioletowych, wielkopostnych szat liturgicznych. W śpiewach mszalnych kapłan opuszczał uroczysty hymn Gloria – „Chwała na wysokości Bogu”, tak bardzo kojarzący się z radosnym ogłoszeniem przez aniołów całemu światu wieści o narodzeniu Chrystusa w Betlejem. Opuszczano również śpiew Alleluja przed Ewangelią, zastępując go Traktusem – specjalnie wybranymi, krótkimi fragmentami psalmów pokutnych. Ukształtowana za czasów świętego papieża Grzegorza I, zmarłego w V wieku po Chrystusie, liturgia okresu Przedpościa dopuszczała jeszcze możliwość gry na organach w czasie mszy, choć zakazywała już używania innych, mniej dostojnie brzmiących instrumentów muzycznych. W epicentrum karnawałowej zabawy, niedziela Siedemdziesiątnicy witała obecnych na mszy świętej słowami pełnej skargi i bólu antyfony na wejście, zaczerpniętej z Księgi Psalmów: „Ogarnęły mnie boleści śmiertelne, męki piekielne mnie otoczyły. W mym utrapieniu Pana wezwałem i usłyszał głos mój ze świątyni swojej. Miłuję Cię, Panie, mocy moja; Pan opoką moją i ucieczką. On moim wybawicielem” (Ps 18, 5.7).
Podobnie wyglądały dwie kolejne niedziele Przedpościa. Nie zakazywano jeszcze zabaw, w których uczestniczyła także chętnie spora część duchownych. Poprzez kontrast wobec panującej poza murami świątyń atmosfery karnawałowych szaleństw, liturgia i tradycje tego przedpostnego okresu dobitnie pokazywały, że nasze życie to nie tylko doczesność i materia. Nawet w najbardziej świeckich chwilach roku powinniśmy słyszeć głos Tego, który niebawem „poprzez śmierć i mękę na Krzyżu wybawi świat od śmierci wiecznej”.
Stopniowe zbliżanie się okresu postu i wyrzeczeń obrazowały także zapomniane dzisiaj, tradycyjne nazwy niedziel okresu Przedpościa.
I tak Niedzielę Siedemdziesiątnicy zwano także Starozapustną, Sześcdziesiątnicy – Mięsopustną, a Pięćdziesiątnicy – Zapustną. Korzenie tych nazw leżały w bardzo dawnych zwyczajach powolnego odzwyczajania się od pewnego rodzaju potraw wraz z każdym tygodniem przybliżającym czas Wielkiego Postu.
Nastrój liturgiczny w czasie zapustów widać było również w modlitwie brewiarzowej. Czytania pierwszej nocnej modlitwy wchodzącej w skład liturgii godzin – matutinum, zawierały fragmenty z Księgi Rodzaju, opowiadające o początkach historii zbawienia – stworzeniu świata, upadku pierwszych rodziców i wygnaniu z raju. Taki układ słowa Bożego miał uwypuklić sens zbliżającego się Wielkiego Postu, który poprzez rozpamiętywanie Męki i Śmierci Chrystusa stawał się przygotowaniem do chwalebnego Zmartwychwstania, ostatecznie przezwyciężającego wszelkie skutki grzechu Adama i Ewy. Podczas modlitwy porannej – jutrzni, opuszczano pełen majestatu, dostojny hymn Te Deum laudamus – „Ciebie Boga wysławiamy”, który zastępowało często powtarzane wezwanie pokutne króla Dawida: „Zmiłuj się nade mną Boże, według miłosierdzia Twego”.
Podobny okres przygotowania do Wielkiego Postu możemy zaobserwować w tradycji Kościoła Wschodniego z tą tylko różnicą, że cały cykl przygotowawczy zaczyna się w nim nie w trzy, lecz w cztery niedziele przed właściwym okresem postu. Pierwsza z tych niedziel nosi nazwę Niedzieli Faryzeusza i Celnika, której kanwą jest ewangeliczna przypowieść, ukazująca modlitwę dwóch ludzi. Faryzeusz zwraca się do Boga słowami: „ (…) dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”, celnik zaś „(…) stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika” (Łk 18, 11-13).
Przed zbliżającym się postem, pełnym surowych praktyk i wyrzeczeń, chrześcijański Wschód uczula wiernych, że same, nawet najbardziej wymagające praktyki ascetyczne nie mają znaczenia, jeżeli nie towarzyszy im pokora i miłość bliźniego. Aby oddalić od wiernych pokusę faryzejskiej hipokryzji, przez następujący po tej niedzieli tydzień pozwala się wiernym jeść mięso, nawet w dni postne, jakimi są zwyczajowo środy i piątki. Kolejną niedzielą, odpowiadającą dawnej łacińskiej Siedemdziesiątnicy jest na Wschodzie Niedziela Syna Marnotrawnego. Czytana wówczas Ewangelia, poprzez znaną przypowieść ukazuje, że nadchodzący post ma być czasem metanoi – przemiany całego życia i powrotu do domu Ojca. Modlitwy bizantyjskiej jutrzni z tej niedzieli zawierają słowa Psalmu 137, ukazującego ból i tęsknotę Izraelitów wygnanych z ojczystej ziemi do niewoli w Babilonii. Rzymska niedziela Sześciesiątnicy to z kolei Niedziela o Strasznym Sądzie, nazywana podobnie jak w tradycji staropolskiej Mięsopustną. Jej Ewangelia przypomina o czekającej wszystkich ludzi rzeczywistości Sądu Ostatecznego, podczas którego postępowanie każdego z nas będzie ocenione przez obiektywną Bożą Sprawiedliwość. Ostatnia przed rozpoczęciem postu łacińska niedziela Pięćdziesiątnicy ma na Wschodzie odpowiednik w postaci Niedzieli Przebaczenia Win. Zwraca ona uwagę na konieczność wzajemnego przebaczenia win, urazów oraz wyciszenia osobistych antypatii i negatywnych emocji, zanim przyniesiemy Bogu dar osobistych wyrzeczeń i praktyk pokutnych. Niedzielę tą nazywa się także Seropustną lub bardziej powszechnie – Maślenicą, gdyż chrześcijański Wschód zwyczajowo nie spożywa nabiału w czasie Wielkiego Postu.
Pomimo faktu, że dawne niedziele Przedpościa zostały obecnie w liturgii Kościoła rzymskiego zastąpione przez trzy niedziele okresu zwykłego, w czasie których kapłani używają zielonych szat liturgicznych, jak przez większą część Roku Kościelnego, to liturgia słowa każdej z trzech niedziel poprzedzających Wielki Post w ciekawy sposób również przybliża nas do lepszego rozumienia nadchodzącego czasu pokuty. Tegoroczna druga niedziela okresu zwykłego (odpowiadająca dawnej niedzieli Siedemdziesiątnicy) przypomina świadectwo św. Jana Chrzciciela. Jeżeli także my nie uznamy Chrystusa za Syna Bożego i naszego Zbawiciela, wtedy cały Wielki Post utraci swój najważniejszy duchowy sens i stanie się co najwyżej kolejną odmianą zdrowotnej diety. Podobnie Ewangelia z trzeciej niedzieli zwykłej (dawniej Sześćdziesiątnica) pokazuje powołanie pierwszych Apostołów – Szymona Piotra oraz jego brata Andrzeja. Jezus obiecał im, że jeżeli pójdą za Nim, uczyni ich „rybakami ludzi”. Tak jak święty Piotr i Andrzej dawali świadectwo o Chrystusie wśród niezrozumienia i drwin, tak i my również możemy głosić Ewangelię, zachowując postne praktyki w dzisiejszym, tak bardzo nieskorym do wyrzeczeń i religijnie motywowanej ascezy świecie. W końcu ostatnia niedziela przed rozpoczęciem Wielkiego Postu, która w 2008 roku wypada w czwartą niedzielę zwykłą (odpowiadającą dawnej niedzieli Pięćdziesiątnicy), przekazuje nam słowa z Kazania na Górze.
Podczas trzech tygodni Przedpościa, w podczas Mszy świętych oraz nabożeństw używano już fioletowych, wielkopostnych szat liturgicznych
Fot: Artur Stelmasiak
Wielki Post Anno Domini 2008
Tak przygotowani rozpoczynamy Wielki Post. Konstytucja Apostolska Paenitemini papieża Pawła VI z 1966 roku podkreśla, że wszelkie praktyki pokutne, także te, które podejmujemy w okresie Wielkiego Postu, nie powinny ograniczać się jedynie do zewnętrznych aktów postu, ale przede muszą być katalizatorem procesu metanoi, czyli fundamentalnej przemiany całego dotychczasowego życia i skierowania go z powrotem w stronę Ojca Niebieskiego. Metanoię można porównać z procesem leczenia chorego. Chorym jest każdy grzesznik, który zwraca się do lekarza z prośbą o diagnozę i odpowiedni dobór terapii. Na początku Wielkiego Postu stajemy w prawdzie przed Bogiem i tak jak król Dawid z psalmu używanego niegdyś w liturgii pierwszej niedzieli Przedpościa zauważamy, że przytłaczają nas własne słabości. Gdyby nie istniało Boże miłosierdzie, zapewne zniszczyłyby nas „boleści śmiertelne”. Każdy jednak otrzymał możliwość ich wyleczenia. Dlatego tak często w czasie Wielkiego Postu przystępujemy do Sakramentu Pokuty, który jest nie tylko prostym wyznaniem win i słabości, ale także najistotniejszym początkiem leczenia, które rzeczywiście może nas uzdrowić. Po tej jedynej w swoim rodzaju skomplikowanej operacji na otwartym sercu przystępujemy do dawkowania odpowiednich lekarstw. To właśnie zewnętrzne praktyki postne, połączone z modlitwą i wsparciem biednych oraz potrzebujących mogą być medykamentem, który doprowadzi nas do całkowitego wyleczenia i pełnej przemiany duszy.
Dzisiaj, z uwagi na szereg zmian cywilizacyjnych i kulturowych, nie obowiązują już nas tak surowe przepisy postne, jak te, o których wspomina obszerna praca „Rok Boży w liturgji i tradycji Kościoła świętego” pod redakcją ks. Franciszka Marlewskiego, wydana w Katowicach w 1932 roku, możemy przeczytać (pisownia oryginalna):
„Najsurowiej przestrzegano postu w soboty wielkopostne; obywano się wtedy samym chlebem raz na dzień (…). Wielu wstrzymywało się od mięsa przez cały czas trwania postu, używając w to miejsce potraw rybnych. (…) W dni postne unikano nabiału, a do kraszenia potraw zamiast masła używano oliwy lub oleju, wybijanego z siemienia lnianego, konopnego, z maku lub migdałów. (…) Inni znów od połowy postu nie przyjmowali pokarmów ciepłych i gotowanych, żyjąc tylko chlebem, suszonemi owocami i rybą wędzoną. (…) Do niedawna jeszcze zachowywano ścisły post przez wszystkie dni Wielkiego Tygodnia, a w Wielki Piątek wiele osób nie przyjmuje dziś jeszcze pokarmów przez dzień cały, posilając się tylko chlebem i wodą lub herbatą”.
Praktykowanie pokuty
Obecnie Kościół zaleca, żeby wierni starali się praktykować cnotę pokuty, wytrwale spełniając obowiązki swojego wieku i stanu oraz cierpliwie znosząc codzienne problemy i utrapienia. Chorzy wezwani są szczególnie w czasie Wielkiego Postu do połączenia swoich cierpień z cierpieniami Chrystusa. Szczególną uwagę powinniśmy też w tym czasie poświęcić wszystkim potrzebującym, ubogim i samotnym.
Tegoroczna bliskość pomiędzy radością i zabawą następującą po Narodzeniu Pańskim a Wielkim Postem uświadamia nam ten fakt jeszcze bardziej namacalnie. Przełom tych dwóch, całkowicie różnych okresów roku, pozwoli nam lepiej przygotować się do Świąt Zmartwychwstania i uświadomić sobie, jak wiele możemy przez ten czas zmienić w nas samych i w otaczającym nas środowisku. To będzie prawdziwy sens naszej wielkopostnej metanoi, do której przeżycia coraz bardziej nagląco wzywają nas już ostatnie tygodnie karnawałowych szaleństw.
Łukasz Kobeszko
Artykuł ukazał się w numerze 02/2008.