Wielkopostne drogowskazy

2013/01/18

Ksiądz Twardowski na Wielki Post patrzy radośnie. Nawet sam Popielec, który kojarzy się z przemijaniem, ulotnością i kruchością życia ludzkiego, jest dla poety pełen nadziei

Popiół niesłusznie kojarzy się ludziom jedynie z prochem, a więc z czymś, co się rozsypuje, czymś ulotnym, nietrwałym – podkreślał poeta. Bo z prochu powstajemy przecież do nowego życia.

Urokiem Popielca, według księdza Twardowskiego, jest również to, że jest on bezkompromisowy. Każe spojrzeć prawdzie w oczy. Zobaczyć, co jest złem, grzechem, prochem. Uświadomić to sobie i nazwać po imieniu.

W swojej twórczości ks. Twardowski mocno podkreślał ludzką niewystarczalność. To, że człowiek w żaden sposób nie może zbawić się własnym wysiłkiem. – Do zbawienia koniecznie potrzebna jest nam łaska Boża – tłumaczył. I dalej wyjaśniał, że człowiek powstaje z prochu do nowego życia nie tylko dzięki własnej mądrości, filozofii, przemyśleniom, wysiłkom, ale przede wszystkim właśnie dzięki łasce. – Tymczasem cała etyka niezależna głosi, że człowiek rodzi się zdany na własne siły. Stawia człowieka w centrum – on jednak pozostaje sam i wtedy nie może powstać. Dlatego boi się, że w proch się obróci. Wiara zaś daje mu pewność, że bojaźń w tym wypadku jest zupełnie niepotrzebna. Ponieważ fakt, że człowiek jest prochem, budzi nadzieję na przyszłość, na odrodzenie.

przespowiedź Wstyd mi, Boże, ogromnie, że jak grzesznik piszę, że z czasem zapomniałem Tomasza z Akwinu, że gdy w maju litania – słowika wciąż słyszę, a jadąc do chorego – sławię dzikie wino, obłoki, karpie w stawie, zimą – kiepskie sanie, kominek, co mi do snu po łacinie gada – I nagle myśl natrętna, straszna jak powstanie – Z uczynków? To zbyt mało. Z ran mnie wyspowiadaj.

Krzyż dowodem miłości

Ksiądz Jan lubił Wielki Post. Bo lubił ciszę, zamyślenie, rozważanie o Męce. Także tak popularna w Wielkim Poście Droga Krzyżowa była dla Twardowskiego optymistycznym nabożeństwem. Może ona przerażać, pisał ksiądz Jan, gdy człowiek zatrzyma się przy pierwszej stacji, czyli przy wyroku śmierci na Chrystusa. – Ale kiedy zaczniemy kolejne stacje rozważać w świetle zmartwychwstania, wtedy bolesna droga stanie się zupełnie inna. Ukaże wielkość cierpienia i miłości – mówił poeta. I uzasadniał swoje słowa tym, że krzyż jest paradoksalnie największym dowodem miłości. Bo właśnie na drodze krzyżowej człowiek może spotkać cierpiącego Jezusa. I wtedy zaczyna powoli sobie uświadamiać, że istnieje cięższy krzyż, niż niesie sam człowiek. Droga Krzyżowa w ujęciu księdza Jana jest optymistyczna także dlatego, że uczy akceptacji cierpienia. Tego, że skoro Bóg swojego Syna posłał na krzyż, znaczy to, że w planie Bożym przewidziane są także cierpienia. Bo Bóg, według ks. Twardowskiego, myśli zupełnie inaczej niż my. Widzi więcej, chociaż jest niewidzialny. Wie o wszystkim, czego nam potrzeba. Dlatego możemy wszystko przewidywać po swojemu i nie dziwić się, gdy stanie się inaczej. Poeta dziwi się, że my, ludzie, tak bardzo pragniemy Boga zrozumieć. – Pan Bóg coś przed nami zakrył, to znaczy, że nie jest to nam do niczego potrzebne. Gdyby było inaczej, z pewnością sam by to wyjaśnił.

o nawróceniach W jaki sposób Bóg nawraca grzeszników rozmaicie często jak wiatr co pędzi stado kapeluszy chwyta duszę wprost z miejsca i targa za uszy niekiedy z uśmiechem, prawie że wesoło święci biorą za rękę i bawią się w koło a czasem – nie do wiary ni z tego ni z owego łzę zdejmujesz z twarzy jak pieszczotę śniegu

Droga krzyżowa jako nabożeństwo radosne

Twardowski skłania się ku traktowaniu Drogi Krzyżowej jako nabożeństwa radosnego. Dlaczego? – Bo ważne jest nie to, jak cierpiał Pan Jezus, ale przede wszystkim dlaczego – mówił. – Gdy zrozumiem, że Pan Jezus podejmuje krzyż za mnie, za grzesznika, wszystko nabiera wtedy innego sensu. Na Drodze Krzyżowej powinniśmy prosić o łaskę dźwigania własnego krzyża. Abyśmy potrafili ofiarować coś Panu Bogu. Byśmy umieli spełnić ofiarę do końca. Nawet wbrew naszej woli. Bo przecież skoro Pan Jezus przeżył ludzką śmierć, to znaczy, że my też w chwili śmierci nie będziemy sami. Dzięki cierpieniu Pana Jezusa nabierają wartości wszystkie nasze ludzkie cierpienia. Mniejsze i większe, zawinione i niezawinione. To najbardziej wielkie i niepojęte. Droga Krzyżowa jest szczytem miłości Jezusa do nas, ludzi.

Kolejny etap życia

Chwile radości na Drodze Krzyżowej są spowodowane również tym, mówił ks. Jan, że Droga Krzyżowa jest również dojrzewaniem do ostatniej chwili życia. Drogowskazem, jak odejść. Stąd na Drodze Krzyżowej należy raczej mówić o podniesieniu, a nie o upadkach. Pan Jezus tak kochał, że upadał. Tak kochał, że się przewracał.

Poeta zwracał uwagę również na to, że ludzie chętnie uczestniczą w nabożeństwie Drogi Krzyżowej. Chyba dlatego, że spotykają się na niej z własnym cierpieniem. – Na Drodze Krzyżowej człowiek spotyka sam siebie. Przychodzi ze swoim życiem, takim, jakie ono jest. Każda kolejna stacja jest kolejnym etapem życia. Najpierw trzeba odnaleźć siebie na Drodze Krzyżowej, a dopiero potem Boga. Zobaczyć się, obnażyć, aby dojść do Jezusa.

Wielki Post zatem, mówił ks. Jan, podobnie jak szczypta popiołu posypana na głowę w Środę Popielcową, nie poniża, ale podnosi człowieka. Wywyższa go bardzo wysoko i wskazuje kierunek. Dlatego właśnie Wielki Post jest dla poety okresem radosnym, dającym nadzieję. Kończy go zresztą Wielkanoc, a więc zmartwychwstanie.

– To, że Chrystus żyje jest najbardziej niezwykłą prawdą, wręcz porażająca. Bo przecież Pan Jezus po zmartwychwstaniu był niby ten sam, ale już zupełnie inny. Nawet Apostołowie nie mogli Go poznać. Wskrzeszona dziewczynka czy Łazarz z Ewangelii pozostali tacy sami. Po wskrzeszeniu – powrócili do normalnego życia, kiedyś znów poumierali. Natomiast Pan Jezus po zmartwychwstaniu był zupełnie inny. Ktoś, kto przechodzi przez śmierć, już jest inny – to bardzo ważna prawda wiary – podkreślał ks. Jan.

Ku zmartwychwstaniu

Wiele refleksji podejmował też poeta nad zmartwychwstaniem człowieka. – Znaczy ono, że człowiek, tak jak Pan Jezus, też musi przejść przez to, czego się boi, co stanowi dla niego wielką niewiadomą, przede wszystkim przez śmierć. Śmierć nie jest jednak końcem, lecz bramą, przez którą przechodzi się dalej. Nie można tej bramy ominąć, nie zauważyć. Trzeba przez nią przejść, by wejść do domu Ojca. Zmartwychwstać to znaczy wrócić do Boga, który jest naszym Ojcem. Człowiek zmartwychwstały nadal więc żyje, także po śmierci.

Żeby się do tego wszystkiego przygotować, potrzebny jest właśnie Wielki Post. – Post, rekolekcje, Droga Krzyżowa, spowiedź, wyrzeczenia, pokonywanie siebie. Przed samymi zaś świętami są trzy dni Triduum, które mają bardzo piękną liturgię – pisał ks. Jan. To te dni pomagają nam uświadomić sobie również to, co zmartwychwstanie Jezusa znaczyło dla bezpośrednich Jego uczniów. – Był to dla nich moment przełomowy. Wiadomo, że po śmierci Chrystusa stracili oni wiarę. I to jest zadziwiające. Wielokrotnie przecież od Niego słyszeli, że jest Mesjaszem, że ich kocha. W końcu jednak spłoszyli się. Ci sami jednak uczniowie po zmartwychwstaniu oddaliby wszystko za wiarę i Jezusa, nawet swoje życie. To, co po ludzku wydawało się tak bezsensowne, w dniu zmartwychwstania nabrało dla nich znaczenia. I to był przełom – wyjaśniał ks. Jan, podkreślając, że Pan Jezus nigdy nie pragnął triumfu. Gdy w Jerozolimie rozbrzmiewało radosne „Hosanna”, On wcale tego nie oczekiwał. Pozwolił na swój ziemski triumf. Dowiódł jednak, że nie to było najważniejsze. Mógł przecież ukazać swoją moc Sanhedrynowi, ale tego nie uczynił. – Cała mądrość nauki, którą głosił Pan Jezus, polega na tym, że wiarę w Niego trzeba wyznać dobrowolnie – nie pod przymusem. Jezus nie chce przytłaczać swoim triumfem, swoją mocą. Nie zmusza człowieka, chociaż pragnie dać mu udział w swoim triumfie. Triumf zaś oznacza zmartwychwstanie. Ono natomiast – zbawienie – podpowiada ks. Jan. – Zbawienie, które jest przeznaczeniem człowieka. I do którego każdy z nas jest wezwany.

rachunek sumienia Czy nie przekrzykiwałem Ciebie czy nie przychodziłem stale wczorajszy czy nie uciekałem w ciemny płacz ze swoim sercem jak piątą klepką czy nie kradłem Twojego czasu czy nie lizałem zbyt czule łapy swego sumienia czy rozróżniałem uczucia czy gwiazd nie podnosiłem których dawno nie ma czy nie prowadziłem eleganckiego dziennika swoich żalów czy nie właziłem do ciepłego kąta broniąc swej wrażliwości jak gęsiej skórki czy nie fałszowałem pięknym głosem czy nie byłem miękkim despotą czy nie przekształcałem ewangelii w łagodną opowieść czy organy nie głuszyły mi zwykłego skowytu psiaka czy nie udowadniałem słonia czy modląc się do Anioła Stróża – nie chciałem być przypadkiem aniołem a nie stróżem czy klękałem kiedy malałeś do szeptu

Milena Kindziuk

Artykuł ukazał się w numerze 02/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej