Należał do wielkich wojowników. Mało kto z największych miał w sobie tak ogromnego ducha walki. Ten duch pchał Ryszarda Parulskiego do wielkich zwycięstw. Był mistrzem świata. Kilkakrotnie stawał na podium olimpijskim. W latach sześćdziesiątych uważany był za najwszechstronniejszego szermierza świata.
Z wielkim powodzeniem posługiwał się floretem, szpadą i szablą. Jego kunszt i sposób walki szczególnie podobał się na Wschodzie. Szermierze Związku Radzieckiego potrafili docenić klasę wielkiego rywala. Sami bowiem reprezentowali najwyższy poziom, o czym świadczyła choćby liczba zdobytych medali na najbardziej prestiżowych imprezach świata.
Ten rzadko spotykany duch walki pozwolił mu po zakończeniu kariery sportowej zwyciężać na innym polu – w sądzie. Ryszard Parulski zarówno na planszy, jak i w uprawianym zawodzie adwokata nie miał sobie równych. W obydwu działaniach liczą się refleks i celna riposta.
Duch walki pomaga mu też na niwie społecznej. Tu również może pochwalić się istotnymi sukcesami. Kierował Polskim Związkiem Szermierczym; prezesował Fundacji Gloria Victis, dzięki której wielu byłych sportowców, często poszkodowanych przez los, dostawało stosowne zapomogi pozwalające im normalnie egzystować. Od 1991 roku stoi na czele Towarzystwa Olimpijczyków Polskich, drugiej „siły” po PKOl. Od trzech lat jest wiceprezesem PKOl.
Ryszard Parulski (z lewej) walczy w turnieju Martini Rossi z Anglikiem A. Joyem Nowy Jork 1964
Fot. Archiwum
Olimpiada nad Wisłą
W 1992 r. wpadł na pomysł zorganizowania olimpiady w Warszawie, na terenach wzdłuż Wisły – Igrzysk Nadwiślańskich. Powołał Fundację „Olimpiada 2012” (z czasem zmieniła nazwę na Fundacja „Olimpiada”).
Wydaje mi się, że igrzyska olimpijskie znalazły się na wirażu. Atenom wyrządzono krzywdę, powierzając w 1996 r. organizację imprezy Atlancie. Igrzyska w Georgii były hałaśliwe, pełne gadżetów, „przelewającej się” coca-coli, bałaganu organizacyjnego, kiepskich warunków mieszkaniowych, które mieli sportowcy. Nasi zawodnicy nie są przecież nadmiernie rozpieszczeni, ale po przyjeździe z igrzysk twierdzili, iż warunki bytowo- żywieniowe były spartańskie. Wielu fachowcom wydaje się, że IO są organizowane perfekcyjnie w perfekcyjnych warunkach. Otóż tak nie jest. Nawet Japończykom daleko jest do doskonałości. Pamiętam, jeszcze jako olimpijczyk, że do sali szermierczej w Tokio dojeżdżałem ponad… dwie i pół godziny. W Barcelonie zaś – byłem wtedy prezesem Polskiego Związku Szermierczego – przez półtorej godziny dowożono nas do obiektu, gdzie odbywał się turniej. Spacerkiem doszłoby się szybciej.
Współcześnie IO są coraz bardziej krytykowane za nadmierny komercjalizm. Warszawa zbiera tutaj punkty… Pragnęliśmy wrócić do korzeni olimpizmu. Wyraźnie zaczyna się o nich zapominać. Nasze igrzyska miały być ekologiczne. Wisła jest naturalną rzeką stanowiącą ogromny kapitał. Większość obiektów olimpijskich chcieliśmy usytuować wzdłuż jej brzegu: od Wilanowa do Młocin. Wisła zaś ze swoim naturalnym podłożem będzie atutem przyciągającym kapitał.
Takie były plany. Niestety, sytuacja społeczno-gospodarcza nakazywała odroczenie tego przedsięwzięcia. Obecnie, już w ramach Unii Europejskiej, warto ponownie wrócić do tego wielkiego, a zarazem śmiałego pomysłu rzuconego przez niezmordowanego mecenasa. Ostatnio prezes może mieć powody do zadowolenia. Zarząd PKOl powołał go na przewodniczącego komisji przygotowań do igrzysk olimpijskich w Warszawie w… 2020 roku. Odbyło się nawet spotkanie z władzami stolicy i wstępnie zarezerwowano grunty pod przyszłe obiekty.
– Sprawę organizacji igrzysk przełożono na 2020 rok. Może szkoda. Letnie igrzyska to nie tylko wielkie sportowe święto. Impreza przynosi organizatorowi i miastu konkretne korzyści finansowe. Dlatego tak wielu chętnych. Oprócz konkretnych zysków finansowych po imprezie zostają obiekty, nie mówiąc już o niewymiernych korzyściach. W to wielkie sportowe święto wielkie pieniądze inwestuje telewizja. Na przykład w Atlancie TV za prawo transmisji oferowało organizatorowi 2 mld dolarów. A jak wyliczono, cała olimpiada kosztowała 1 mld 700 mln USD. Nie bez znaczenia jest też fakt, iż podczas imprezy zatrudnienie znajduje blisko 100 tysięcy ludzi. Zresztą nie tylko miasta, które organizowały igrzyska, ogromnie się rozwinęły. Nawet te, które się o nie ubiegały, np. Manchester, bardzo zmieniły swoje oblicze.
Biegi Nadwiślańskie
Igrzyska w Warszawie były promowane przez Parulskiego również w inny sposób. Zorganizowane zostały Biegi Nadwiślańskie od źródeł Wisły do morza, na trasie Barania Góra – Gdańsk. W każdym z biegów (odbyły się już dwa) brało udział ponad 100 tysięcy dzieci ze szkół podstawowych. Może byli to przyszli olimpijczycy lub wolontariusze Igrzysk Nadwiślańskich? Zakończenie każdego etapu odbywało się z zachowaniem ceremoniału olimpijskiego. W całym kraju jak grzyby po deszczu powstawały kluby „Warszawa 2012” promujące ideały olimpizmu. Dziś marzy mi się zorganizowanie trzeciego biegu, już nie nadwiślańskiego, ale także mocno promującego naszą olimpiadę w 2020 roku. Bieg zacząłby się w Warszawie, a skończyłby się w… Szanghaju, tuż przed rozpoczęciem igrzysk w Pekinie. Myślałem o jedwabnym szlaku. Takie mam plany. Zobaczymy, jak będzie z realizacją.
Most kolarski
Głośno też było o wyścigu kolarskim Solidarności Olimpijczyków Łódź – Filadelfia. Nie zważając na liczne przeciwności, z uporem mecenas lansuje ideę Igrzysk Nadwiślańskich. Promocji IN miał służyć „most kolarski” nad Atlantykiem zorganizowany po raz pierwszy w historii na dwóch kontynentach. Pomysł Ryszarda Parulskiego wcielali w życie Mieczysław Nowicki (wybitny kolarz – medalista olimpijski, działacz sportowy ) i Edward Borysewicz (trener), wychowawca m.in. słynnego Grega le Monda. Cztery etapy rozegrano na terenie Polski, zaś cztery końcowe już w USA. Ostatni etap kończący wyścig odbył się w Filadelfii i zgromadził na trasie, w parkach około 700 tysięcy kibiców. Warto zwrócić uwagę, że od lat przymierza się do tego wielkiego przedsięwzięcia słynny Tour de France. Jak do tej pory bez powodzenia.
Olimpiady kulturalne
Ostatnio prezes lansuje inny, wielki pomysł – przywrócenie olimpiad kulturalnych na IO. – Nie tylko lansuję, ale jakby wracam do korzeni olimpizmu, który ostatnio przybiera karykaturalną postać. Dominować zaczynają pieniądze, szerzy się doping. Nastąpiła dewaluacja pojęcia fair play. Odchodzi się od ideałów olimpijskich. W latach 40. i 50. w igrzyskach startowali sportowcy amatorzy i profesjonalni artyści. Dziś wszystko uległo zmianie. Sportowcy są zawodowcami, a artyści często amatorami. W starożytnej Grecji kładziono nacisk na równowagę ciała i duszy. Gdy w Muzeum Historii w Warszawie organizowałem wystawę „Olimpijskie Konkursy sztuki”, chciałem niejako wrócić do ideałów starożytnej Grecji. Na wystawie, w trzech salach został zaprezentowany m.in. dorobek 46 złotych medalistów, w tym trzech Polaków, olimpiad kulturalnych rozgrywanych w latach 1912–1948 równolegle z LIO. Pokazaliśmy osiągnięcia olimpijczyków w pięciu podstawowych dziedzinach: literaturze, muzyce, malarstwie, rzeźbie i architekturze. Do tych działów staraliśmy się też włączyć film, który współcześnie odgrywa wielką rolę. Przeróżne eksponaty, mające często wielką wartość, sprowadziliśmy m.in. z Los Angeles, Paryża, Sztokholmu, Lozanny, Kolonii. Polski dorobek, jeśli chodzi o olimpiady kulturalne, został pokazany w Siedlcach, krótko przed rozpoczęciem letnich igrzysk w Atenach. Koszty organizacji wystawy pokryli sponsorzy. Z okazji wystawy wydaliśmy 200-stronicowy katalog. Muszę dodać, iż bardzo pomagał nam Amerykanin Richard Stanton, który poświęcił 15 lat życia na zarchiwizowanie historii olimpiad kulturalnych.
Ośrodek w Michałowicach – oczkiem w głowie prezesa
Obiektów sportowych z prawdziwego zdarzenia jest w Polsce nie za wiele. Ostatnio tzw. baza powiększyła się o piękny Ośrodek Rehabilitacji Olimpijczyków i Paraolimpijczyków w Michałowicach pod Warszawą. Z tzw. „pustostanu”, czyli zapuszczonej willi, w której kiedyś mieściła się drukarnia, architekt Wojciech Zabłocki (zresztą kiedyś wspaniały szermierz) potrafił wyczarować wyjątkowy obiekt. Obok niego stanęła, połączona specjalnym łącznikiem, supernowoczesna, a zarazem funkcjonalna hala sportowa.
Wyposażenie tego dwukondygnacyjnego obiektu (kubatura 8400 m3) może zachwycić. Sercem ośrodka jest funkcjonalna sala (280 m2), w której odbywają się rożnego typu zajęcia i zabiegi. Pomyślano również o bogato wyposażonej siłowni, czterech saunach (dwie parowe i dwie suche), a także o pokojach wypoczynkowych z barkami. Obiekt jest przystosowany dla niepełnosprawnych. Nie brakuje więc specjalnych podjazdów, wind i sanitariatów. Na dachu budynku zainstalowano kolektory słoneczne do ogrzewania wody.
Na każdym kroku widać, że prezes obiektu jest estetą. Na ścianach korytarzy i pokojów wiszą cenne obrazy, zdjęcia i eksponaty sportowe, których może pozazdrościć niejedno muzeum. Na terenie ośrodka wygospodarowano też miejsce na parking dla piętnastu samochodów. Na zewnątrz obiekt jest skromny. Natomiast jego wnętrze robi duże wrażenie, co potwierdzają przybyli goście. Liczni darczyńcy, w tym głównie Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego, mazowiecki PFRON, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, powinni być usatysfakcjonowani. Ich pomoc nie poszła na marne.
Ryszrd Parulski w roli startera do biegu Olimpiada 2020
Fot. Archiwum
Za kilka miesięcy rozpoczną się LIO w Pekinie. Pytam Ryszarda Parulskiego o szanse medalowe biało-czerwonych:
dla Europy. Chińczycy już dziś zaczynają przełamywać hegemonię białych w dyscyplinach, które do tej pory były zarezerwowane tylko dla zawodników z naszego kontynentu np. w szermierce. Dwanaście olimpijskich krążków powinniśmy zdobyć w szermierce.
– Moja dyscyplina bardzo się zmieniła. Dziś o wiele łatwiej zdobywa się medale. Obowiązuje system pucharowy, przegrywający odpada. Ja musiałem staczać wiele pojedynków, precyzyjnie mówiąc aż 91, by być w czołówce w dwóch broniach. Teraz do zdobycia medalu wystarczy wygrać siedem walk. Jest to więc nieporównywalny wysiłek.
Dawniej szermierka bazowała na technice, a dziś na sile. Kibice podziwiali zasłony, odpowiedzi, flesze itp. Moja dyscyplina straciła elegancję.
Ze swoich walk szczególnie zapamiętałem tę z mistrzostw świata w Gdańsku.
W spotkaniu drużynowym szpady z Francją, która zawsze była w tej broni potęgą, był wynik 3:3. Przegrywałem swoją walkę z Burquardem 4:0. Do jej zakończenia brakowało minuty. Jakimś cudem zadałem kolejno pięć trafień i wygrałem. Mój rywal się popłakał. Francuzi się załamali i już do końca meczu nie stawiali oporu. Wygraliśmy 9:4. Powiem bez fałszywej skromności, że na swoim koncie mam zresztą sporo tak wygranych pojedynków. Rosjanie zawsze powtarzali: Ryszarda można zawsze trafić, ale cztery razy. On zaś często zadaje to piąte decydujące trafienie.
Dziś Ryszard Parulski jest honorowym prezesem Polskiego Związku Szermierczego. Swoich dawnych rywali spotyka na zawodach szermierczych. Występują dziś w roli trenerów, sędziów i działaczy.
Zapytany o rady, jakich udzieliłby młodym zawodnikom, aby osiągnęli sukcesy, mówi:
Moje pokolenie garnęło się do nauki. Reprezentowaliśmy wyższy poziom intelektualny. Dziś wielu dawnych asów szermierki cieszy się zasłużonym uznaniem społecznym. W życiu zawodowym osiągnęli wiele. Niestety, młode pokolenie, jeśli już kończy studia, to wychowanie fizyczne. Wielu zaś kończy edukację w szkole średniej. Tu właśnie dopatruję się braku koncepcji taktycznych w czasie walki. Intelekt ma zresztą znaczenie nie tylko w szermierce, na planszy. Dlatego odstajemy.
Dziś polski sport kuleje. Kilka „jaskółek” – Otylia Jędrzejczak, Adam Małysz, siatkarze i szczypiorniści – w grach zespołowych nie czynią wiosny. Talentów nam nie brakuje – mówi Ryszard Parulski. Jeśli już, to myśli trenerskiej na wysokim poziomie. Młodzi sportowcy, juniorzy, kadeci osiągają duże sukcesy na najbardziej prestiżowych imprezach świata. Wniosek jest jeden, gdzieś w jakimś momencie brakuje polskim szkoleniowcom odpowiedniej wiedzy.
Ryszard Parulski prezesuje Fundacji „Olimpiada” i TOP, urządza Ośrodek w Michałowicach, wskrzesza idee olimpiad kulturalnych, czynnie popiera organizację ME w piłce nożnej w Polsce i na Ukrainie. Jest bardzo aktywny. Dodaje jednak, że nie wszystkiemu może podołać: – Z czegoś musiałem zrezygnować. Nie prezesuję na przykład Polskiemu Związkowi Szermierczemu, bo to byłoby już za dużo. Są dni, że sypiam po trzy, cztery godziny. Z satysfakcją też bywa różnie. Dużo jest potu i łez, dobrze, że nie ma krwi – parafrazując znane powiedzenie Churchilla. Ale gdy przyjdą sukcesy, pojawi się wielu ojców tego sukcesu…
Przewodniczącym Kapitułu „Gloria Optimis”, ustanowionej w 2005 r. z inicjatywy TOP i Fundacji „Olimpiada” oraz AWF w Warszawie jest Ryszar Parulski. Jej celem jest uhonorowanie tych, którzy dzięki swoim osiągnięciom sportowym, karierze zawodniczej, patriotyzmowi, niezłomnemu charakterowi zasługują na miano wybitnych osobowości sportu polskiego. „Złoty Krąg” jest wyrazem szczególnego wyróżnienia i uznania. W pierwszej edycji w kategorii „Sportu Polskiego” znalazła się m.in. Halina Konopacka; w kategorii Złoci medaliści „Olimpijskich Konkursów Sztuki 1912– 1948” – m.in. Zbigniew Turski; wybitni dziennikarze – Wojciech Trojanowski; wybitni trenerzy – twórcy potęgi poszczególnych dyscyplin sportu – Feliks Stamm, Jan Mulak. Laureatami drugiej edycji zostali m.in.: zawodnicy: Helena Rakoczy, Janusz Sidło; trenerzy: Ryszard Koncewicz; lekarze: prof. dr hab. n. med. Marian Weiss; w dziedzinie kultury: Jan Parandowski.
Przemysław Michalski
Artykuł ukazał się w numerze 02/2008.