Adam Maksymowicz |
Unia Europejska – tak, ale wyłącznie z prawem do samostanowienia
Polskie przysłowie mówi, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Naród i państwo węgierskie stało się ostatnio przedmiotem ataku brukselskiej biurokracji. 29 maja zorganizowano „Dzień Węgierski we Wrocławiu”. Powodem była chęć wyrażenia poparcia dla Węgier, którym UE zarzuca nieprzestrzeganie „europejskich wartości” promowanych w najważniejszych krajach UE. Te „wartości” przez wielu etyków i moralistów uważane są również za antywartości. Przyjęcie przez Węgry konstytucyjnych zapisów odpowiadających normom nawiązującym do tradycji chrześcijańskich korzeni Europy wywołało burzę w Parlamencie UE. Pod adresem inicjatora tych zmian premiera Viktora Orbana i parlamentarnej większości jego partii w parlamencie węgierskim posypały się gromy, groźby i ostrzeżenia nawołujące do wycofania się z tej drogi reform. Dotyczą one restrykcji ekonomicznych i politycznych, jakie UE zamierza podjąć przeciwko jednemu ze swoich członków. Wszystko przez to, że Węgry ośmieliły się iść własną drogą we wspólnocie państw europejskich. Po południu została odprawiona Msza św. w kościele NMP na Piasku w intencji narodu węgierskiego i premiera Viktora Orbana. Potem na przyległym do kościoła placu przy pomniku ks. kardynała Bolesława Komina odbył się wiec poparcia dla Węgier. Ten dzień zamknęło wieczorne spotkanie we wrocławskim oddziale „Civitas Christiana” z dr. Imre Molnarem – I radcą ds. politycznych i wicekonsulem Ambasady Węgierskiej. Na spotkanie przybyli wrocławscy weterani pomocy dla Węgier z 1956 r., posłowie, politycy i liczni mieszkańcy miasta. Lokal przystrojony został zielono-biało-czerwoną flagą narodową Węgier z koroną św. Stefana zwieńczoną krzyżem. Po powita niu gościa odegrano hymn narodowy Węgier, którego melodia i wykonanie przypomina najpiękniejsze arie z opery Verdiego.
„Póki żyję”
Za bardzo ważną inspirację do dyskusji o współczesnej sytuacji na Węgrzech należy uznać film Ewy Stankiewicz „Póki żyję”. Składa się on z dwóch części. Pierwsza relacjonuje budapeszteńską demonstrację na rzecz poparcia rządu Viktora Orbana, jaka odbyła się 15 marca z okazji narodowego święta Węgier upamiętniającego rewolucję z 1848 r. (od demonstracji pod pomnikiem tym rozpoczęła się też rewolucja 1956 r.). Na tę uroczystość przybyło do Budapesztu kilka tysięcy Polaków. Przedstawia on rozmowy i relacje z pochodu, w którym wzięło udział około pół miliona Węgrów. Druga część filmu pokazuje obrady Parlamentu Europejskiego poświęcone debacie na temat sytuacji na Węgrzech. Brutalne ataki i ich argumentacja ze strony „Europejczyków”, jakich się dopuszczono w stosunku do tego kraju, przypomina wystąpienia w czasach totalitarnych bojówek, które bez żadnych hamulców posuwały się do kłamstw i obelg, gróźb i zastraszania, aby tylko przeciwnika zakrzyczeć i zniszczyć. Na szczęście żaden z polskich posłów do Parlamentu UE nie uczestniczył w tej nagonce. Wręcz przeciwnie, wielu z nich na czele z Jackiem Kurskim, dzielnie stanęło w obronie prawa Węgrów do samostanowienia o sobie. Jeden z parlamentarzystów na znak swojej solidarności z narodem węgierskim powiedział „Wszyscy jesteśmy Węgrami”. Film ten ukazuje daleko posuniętą zgodę narodową tego małego, ale niezwykle dzielnego narodu. Ta zgoda pozwala rządowi i osobiście premierowi Viktorowi Orbanowi stawiać warunki i postulaty w obronie węgierskiego dziedzictwa duchowego i materialnego.
Brońmy naszej wizji społeczeństwa
„Jeszcze rok temu nikt nie wierzył, że na Węgrzech może dojść do tak daleko idących przemian – mówił Imre Molnar. – Sprawujący wtedy władzę komuniści byli niezwykle pewni siebie. Mieli w swoim ręku wszystkie instytucje państwa i poparcie UE. Poprzedni rząd wyprzedał wszystko, co było tylko możliwe z wyjątkiem powietrza. Przykładem niesprawiedliwych decyzji UE są Węgierskie Linie Lotnicze. Były one dotowane przez poprzedni rząd, co nie wywoływało wtedy sprzeciwów UE. Teraz jednak nałożono sankcje ekonomiczne. Węgry ukarano. Jak pisał belgijski „Le Soir”: „Trzeba na Węgrzech doprowadzić do takiego kryzysu, żeby sami Węgrzy wypędzili rząd Viktora Orbana. W odpowiedzi na tego rodzaju szykany w Budapeszcie odbyła się demonstracja poparcia dla rządu Viktora Orbana. Nie była ona w żaden sposób inspirowana i organizowana przez instytucje państwa. Była to odpowiedź węgierskiego narodu, który samoczynnie i z własnej inicjatywy zorganizował marcową demonstrację. Na ulice Budapesztu wyszło ok. pół miliona ludzi. Od tego czasu panuje cisza w kolejnych atakach na Węgry. Nikt nie przypuszczał, że możliwe jest kolejne takie zwycięstwo. Było to dzieło Opatrzności. Prawda jest po naszej stronie i trzeba było wierzyć, że ona zwycięży. Jesteśmy jednak zależni od gospodarki światowej. Rząd Victora Orbana przejął władzę w sytuacji 92 proc. zadłużenia państwa. Dla jego redukcji żądano od nas zabrania ulg rodzinnych, emerytur i rent. Zgodziliśmy się, że zadłużenie to będziemy spłacać, ale to my zadecydujemy, skąd weźmiemy pieniądze na ten cel. Nastąpił wtedy atak na naszą walutę. Obniżono wartości forinta i znów zadłużenie wróciło do poziomu 90 proc. Zadecydowały o tym banki, które na Węgrzech są własnością Niemiec, Turcji, Włoch i Austrii. Nadal prowadzono ataki propagandowe przeciwko temu rządowi. Nic w nich nie było jednak konkretnego, żadnych liczb i żadnych danych. Podstawowy zarzut dotyczył tego, że skończyliśmy z demokracją liberalną! Wolny rynek jest jej świętością! Tylko skąd bierze się ten kryzys w państwach UE? Może właśnie ta liberalna demokracja go tworzy i jeszcze nie wiadomo, jak sobie z nim poradzi? Uważamy, że ludzie muszą odzyskać godność swojej pracy, odzyskać solidarność. Teraz powstaje niebezpieczeństwo utraty funduszy socjalnych. Stwarza to zagrożenie egzystencjalne dla narodu węgierskiego. Dlatego rząd przyjmuje rozwiązania wspomagające bankrutujące przedsiębiorstwa. Sprzeciwia się jednocześnie podważaniu roli rodziny – dobrowolnego związku kobiety i mężczyzny. Jesteśmy zdania, że dobro rodziny wyprzedza dobro indywidualne. Nie zgadzamy się na reformowanie państwa bez uwzględnienia wartości moralnych i etycznych. Za jednym z twórców UE Robertem Schumanem powtarzamy, że demokracja będzie albo chrześcijańska, albo nie będzie jej wcale. Jesteśmy w tej chwili na drodze krzyżowej” – podsumował swoją wypowiedź węgierski konsul.
Na zakończenie spotkania Janusz Dobrosz – były wicemarszałek Sejmu RP – nawiązując do przysłowia „Polak, Węgier – dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki”, wzniósł toast za pomyślność narodu węgierskiego i dalsze umacnianie przyjaźni polsko-węgierskiej.