Czas wolny kojarzy się zazwyczaj z okresem wakacji i urlopów. Jest to ten szczególny moment, kiedy dłuższą chwilę możemy odpocząć od codziennej rutyny. Wiele osób zechce wyjechać w celach turystycznych albo przynajmniej „zaszaleć”, pozwolić sobie na coś zupełnie odbiegającego od przeciętnej codzienności. Oferta rynku jest tutaj naprawdę okazała. Można wybrać komputerową zabawę w „zabijanie na ekranie”, zaliczyć skok ze spadochronem albo kurs malarstwa czy też pójść na konkurs karaoke do pobliskiego klubu. Pomysły ograniczone są w zasadzie tylko zasobnością portfela i wyobraźnią. Można nawet polecieć w kosmos. Zawsze jednak decyzja zależy tylko od nas i to jest właśnie „czas wolny” – dzisiejszy czas odpoczynku.
Cel rozlicznych metod oderwania się od codzienności to radykalna zmiana w sposobie przeżywania czasowości swojej egzystencji. Opisując to, posługujemy się szczególnym sposobem rozumienia czasu, w którym jest on miarą tego, jak upływa nam życie. Mówimy, że czas spędzony na pełnieniu nudnych obowiązków dłuży się, a podniecającej ekscytacji przypisana może być tylko chwila, moment. Słowa popularnej piosenki pouczają, że „w życiu piękne są tylko chwile”. Nikt się temu nie dziwi, wszak „wszystko, co dobre, szybko się kończy”. Taka jest właśnie natura czasu egzystencjalnego, w jakim przeżywamy swój żywot śmiertelnika w świecie śmiertelników.
Krótka historia czasu
W życiu ludów pierwotnych czas jest święty, toczy się kolistym rytmem wyznaczonym mitologicznym opisem powstania kosmosu. Również i w naszej tradycji czas w całości jest darem Boga, który stwarzając świat, dał nam wzór do naśladowania.
A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął. Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy, którą wykonał stwarzając. (Rdz 2, 2-3)
Jeszcze w wiekach średnich czas wypoczynku był po prostu czasem świętowania. Naprzemienny rytm życia człowieka wyznaczały wówczas dzwony kościelnych nabożeństw. Dopiero wraz z rewolucją przemysłową nadeszły zasadnicze zmiany. Pojawiła się produkcja masowa, w której każdy pojedynczy robotnik był tylko trybikiem w ogromnej fabrycznej maszynerii. Podczas czynności powtarzanych mechanicznie przez dwanaście godzin trudno o poczucie czasu jako daru Boga. Wprowadzenie limitu godzin pracy w fabrykach i zbiorowiskach robotniczych dopełnione zostało też o świecko już rozumiany czas regeneracji. Dzisiaj zaś czas wolny od pracy staje się przede wszystkim czasem zastrzeżonym dla rozrywek, „czasem konsumpcji”.
Czas wolny jako czas konsumpcji
Czas wolny przeżywany jako czas święty przypominał nam o jego Twórcy, zwracając ku jego boskiej wieczności. Gdy czas odpoczynku nakierujemy wyłącznie na konsumpcję, ziemia staje się „płaska”. Cały wymiar odniesienia do Transcendentnego gdzieś znika. Praca zwraca nas ku konsumpcji, a konsumpcja ku pracy. Nie ma tu miejsca dla Boga ani nawet dla ludzkich aktów uświęcania czasu. Tak oto człowiek z homo religiosus staje się homo consumens. Erich Fromm mówi, że dzisiaj świat w całym swoim bogactwie został sprowadzony do przedmiotu konsumpcji. Przez to człowiek staje się pasywny, pochłonięty samonapędzającym się pragnieniem pochłonięcia przedmiotu konsumpcji. To tak, jak gdyby centrum naszego „ja” przeniosło się z duszy do żołądka. Oznacza to relację czysto przedmiotową, czysto przedmiotowy sposób przeżywania swojej obecności w świecie. Radość istnienia homo consumens jest jak przyjemność napełnionego żołądka. O ile jednak fizyczny żołądek człowieka można zaspokoić pokarmem na jakiś czas, to duszę homo consumens trapi wieczny głód, gdyż jej pożywieniem nie może być świat rzeczy. Za fasadą zewnętrznego bogactwa i grymasu oznaczającego uśmiech, w środku czai się pustka, samotność, desperacja, brak sensu życia. W świecie homo consumens brak jest przestrzeni na autentyczne spotkanie, prawdziwą bliskość. Skoro bowiem na wszystko wokół patrzy się, jak na potencjalny obiad, to gdzie tu miejsce na serdeczność, przyjaźń, miłość? Homo consumens zawsze pozostaje samotny. Czas wolny przeżywany na rozrywkowym przesycaniu zmysłów nie zaspokaja wewnętrznego głodu bliskości duchowej, a jedynie odwraca od niego uwagę. Mimo to wielu z nas wybiera takie życie na „ziemi płaskiej”, opierając sens życia na konsumpcji.
Odpoczynek jako rzecz święta
Czy to znaczy, że „czas wolny” przeżywany jako „czas święty” całkowicie odszedł w zapomnienie? Oczywiście, nie. We wszystkich religiach istnieją szczególne dni, dzięki którym człowiek może zdystansować się wobec pochłaniającego rytmu ziemskiej codzienności, by nieustannie przypominać sobie, że wszystko jest dziełem Boga. Dzień odpoczynku
Boga – szabat (sobota) – ortodoksyjni Żydzi czczą jako dzień poświęcony Bogu, jego wzorem powstrzymując się od pracy. Podobne znaczenie dla Chrześcijan ma niedziela (rzymski „dzień słońca”). Oto bowiem pierwszy dzień stworzenia, „dzień pierworodny”, staje się dniem zwycięstwa Syna Pierworodnego, „Dniem Pańskim”. Czy możemy jednak przełożyć wskazówki co do świętowania niedzieli na sposób spędzania wolnego czasu w ogóle? Ponadto, czy w dzisiejszej kulturze „długich weekendów”, gdzie czas wypoczynku stał się „przemysłem”, ma to w ogóle sens? Co zresztą miałoby to znaczyć, że „czas wolny” mamy przeżywać jako „czas święty”?
Wsłuchajmy się w słowa Jana Pawła II:
Odpoczynek niedzielny pozwala sprowadzić do właściwych proporcji codzienne troski i zajęcia: rzeczy materialne, o które tak bardzo zabiegamy, ustępują miejsca wartościom duchowym; osoby, wśród których żyjemy, odzyskują prawdziwe oblicze, gdy się z nimi spotykamy i nawiązujemy spokojną rozmowę. Możemy także odkryć na nowo i zachwycić się głęboko pięknem przyrody, zbyt często niszczonym przez ludzką żądzę panowania, która zwraca się przeciw samemu człowiekowi. Jako dzień, w którym człowiek zachowuje pokój z Bogiem, z samym sobą i bliźnimi, niedziela staje się także momentem, gdy ogarniając odnowionym spojrzeniem cuda przyrody, daje się on porwać tej wspaniałej i tajemniczej harmonii, która – mówiąc słowami św. Ambrożego – „na mocy nienaruszalnego prawa zgody i miłości” łączy różne elementy kosmosu „więzią jedności i pokoju”. (Dies Domini, 67)
„Czas wolny” przeżywany jako „czas święty” oznacza więc nie tylko szczególny moment Liturgii Mszy Świętej, ale ponadto i ludzkie akty uświęcania czasu. Właśnie w tym drugim znaczeniu możemy mówić o okresie urlopu czy wakacji jako „czasie świętym”. Będzie to okazja do nawiązania z bliźnimi, a nawet całym światem przyrody, relacji podmiotowej, do autentycznego spotkania „Ja i Ty”, gdzie „Ty” nie służy do osiągania własnych celów, ale jest wartością samą w sobie. Wspólne spacery, wyjazdy, wyjścia do kina, w góry, do lasu, na boisko, obiad spędzony w rodzinnym gronie – wszystko to może być czasem świętowania. Żeby jednak faktycznie tak się stało, konieczna jest swoista przemiana. Na ten moment musimy stanąć w „całkowitej ufności”, prawdziwie „otworzyć się”, całym sobą wyrzekając się manipulacyjnej postawy wobec świata. Cała przemiana dzieje się w okamgnieniu, ale zarazem jest bardzo trudna. W takim momencie bowiem wydajemy się sobie całkowicie bezbronni wobec tego, co może się wydarzyć. Najpierw zatem trzeba pokonać silnie zakorzeniony lęk przed zranieniem. Bez tego niemożliwa jest prawdziwa, duchowa bliskość.
Czas wyboru
Codzienna praca wymaga od nas zwykle postawy manipulacyjno-obronnej, odwrotnej od powyżej wskazanej. Nie ma w tym nic złego. Problem pojawia się wtedy, gdy przedmiotowe podejście do rzeczywistości przenosi się wtedy również na rodzinę, najbliższych, a nawet na sposób przeżywania relacji z Bogiem. Kiedy bowiem wszystko traktuje się jak rzecz, faktycznie zostaje się samemu. O ile jednak w czasie pracy dominuje przedmiotowa relacja w stosunku do świata, to w czasie wolnym mamy możliwość wyboru. Możemy skorzystać z niego jak konsumenci i skupić się na kolekcjonowaniu różnorodnych, intensywnych doznań zmysłowych albo też zwrócić się ku osobom i wartościom duchowym. Jedno i drugie odrywa nas od szarej codzienności. Decyzja należy do każdego nas, to jest bowiem właśnie „czas wolny” – dzisiejszy czas odpoczynku.
XXXV Ogólnopolski Konkurs Poetycki „Jesienna Chryzantema”
Jesienna Chryzantema”. Konkurs adresowany jest do autorów, którzy jeszcze nie ukończyli 30 roku życia – zrzeszonych lub nie zrzeszonych w Stowarzyszeniach, Klubach i Związkach twórczych. |
Marek Jastrzębski
Artykuł ukazał się w numerze 06-07/2009.