Prawdę o ścisłym związku demokracji i godności osoby ludzkiej łatwiej niekiedy dostrzec w dziejach walki o demokrację, niż wówczas, gdy już w tej demokracji żyjemy.
Fot. Artur Stelmasiak
Na sztandarach społeczeństw walczących z reżimami totalitarnymi czy autorytarnymi zawsze wypisuje się wołanie o wolność, godność i prawa człowieka. Nie inaczej przecież było i w Polsce, gdy rodziła się wraz z „Solidarnością” nadzieja na demokratyczne przemiany i później, gdy w stanie wojennym trzeba było przeżywać ból deptanej nadziei. Coraz wyraźniej nad wołaniem o chleb zaczynało dominować wołanie o prawdę, wolność, poszanowanie praw człowieka.
Rozczarowanie demokracją
A jednak dziś po siedemnastu latach budowania demokratycznego ładu dostrzegamy, że demokracja nie tylko nie zaspokoiła wszystkich społecznych oczekiwań, ale – co potwierdzają badania opinii społecznej – można mówić nawet o jakimś głębokim rozczarowaniu demokracją. Dotyczy ono także sfery ludzkiej godności, bo przecież wielu ludzi właśnie z demokratycznymi przemianami wiąże swój stan deprywacji, poczucie zepchnięcia na margines, wręcz odarcia ze swojej godności i zapewne trudno byłoby ich przekonać, że wraz z innymi obywatelami są w swym państwie suwerenem.
Rozczarowanie demokracją dochodzi także do głosu w oskarżeniach jej o chaos, niebezpieczne ulice, kłótnie polityków itd. Ponadto, nie bez racji wskazuje się, że w demokracji powolnie działa mechanizm podejmowania decyzji. Inną dostrzeganą wadą demokracji jest także to, że – jak zauważył już 150 lat temu Alexis de Tocqueville – demokracja może prowadzić do rządów przeciętności, nie sprzyja bowiem pojawianiu się wybitnych przywódców, widzących znacznie dalej niż większość ludzi i potrafią cych poprowadzić społeczność do realizacji tych dalekosiężnych celów [M. Król „Słownik demokracji”]. Przeciwnie, premiuje populizm, oddaje władzę tym, którzy myślą jak większość i którzy tej większości potrafią się przypodobać, choćby to wcale nie służyło jej prawdziwemu dobru. Demokracja zdaje się też prowadzić do nieracjonalnego kształtowania porządku społecznego, skoro tyle samo waży głos wybitnego uczonego co i obywatela pozbawionego jakichkolwiek kompetencji. Wydaje się też nierzadko, że demokracja nie szanuje autorytetów, lekceważy tradycję, a nawet podważa moralny fundament życia społeczeństw, bo przecież większością głosów próbuje się nawet znosić czy zmieniać tak zasadnicze normy moralne jak nie zabijaj, czego potwierdzeniem stają się ustawodawstwa wielu państw demokratycznych, dopuszczające eutanazję i aborcję.
Zalety demokracji
Na bazie rozczarowania demokracją i krytycznej jej oceny, widząc problemy, z którymi od lat nasza polska demokracja nie może sobie poradzić, może gdzieś rodzić wołanie o rządy silnej ręki, o taki mocny ster dla naszego okrętu, kogoś, kto – jak się mówi – zaprowadziłby wreszcie porządek. Warto pamiętać, że na gruncie takich właśnie pragnień i zniechęcenia demokracją, ludzie sami, bez przymusu, powierzyli władzę Hitlerowi. Niewątpliwie, demokracja nie jest systemem idealnym, ma swoje wady, o których wyżej wspomnieliśmy. Ostatecznie to także demokracja posłała na śmierć Sokratesa i demokracja dała władzę do rąk Hitlerowi [J. Tischner, „Nieszczęsny dar wolności”]. Mimo to jest ona zapewne najlepszym z wypracowanych przez ludzkość, a może nawet najlepszym z możliwych ustrojów państwa i najlepszą ochroną przed totalitaryzmem. Mimo powolnego mechanizmu podejmowania decyzji, demokracja wydaje się być na dłuższą metę najefektywniejszym systemem sprawowania rządów, najlepiej służącym rozwojowi człowieka i społeczeństw. Demokracja, jak pokazuje doświadczenie, okazuje się też na dłuższą metę najbardziej efektywna gospodarczo i najlepiej służy swobodom obywatelskim, rozwojowi oświaty, dostępowi do kultury itd. Inną, niewątpliwą zaletą demokracji jest także to, że zakłada ona partnerskie stosunki między przeciwnikami politycznymi. Przeciwnik polityczny to nie to samo, co np. wróg klasowy. Spory polityczne w państwach demokratycznych toczą się w ramach określonych demokratycznych procedur i zwyczajów i choć niekiedy kompromis okazuje się bardzo trudny lub wręcz niemożliwy, nie dochodzi do tak dramatycznych i krwawych konfliktów, jak ma to miejsce w systemach autorytarnych czy totalitarnych. I co najważniejsze, to właśnie w demokratycznym państwie najpełniej uszanowana jest wolność i podmiotowość obywatela, jego prawa człowieka i osobowa godność.
To wszystko sprawia, że tak wielu ludzi, również w naszym kraju walczyło o demokrację za cenę prześladowań, nawet za cenę życia. Dla tych samych racji demokracja zyskuje też wyraźną, choć nie bezwarunkową, akceptację w społecznym nauczaniu ostatnich papieży. Jan Paweł II w swej encyklice Centesimus annus nie tylko przeprowadza zdecydowaną krytykę wszelkich form totalitaryzmu, ale także stwierdza wprost, że Kościół docenia demokrację jako system, który zapewnia udział obywateli w decyzjach politycznych i rządzonym gwarantuje możliwość wyboru oraz kontrolowania własnych rządów [CA 46].
Demokracja, mimo swych słabości, najlepiej odpowiada naturze człowieka. Demokracja niewątpliwie najpełniej respektuje godność osoby ludzkiej, godność każdego człowieka jako podmiotu życia społecznego; w demokracji też najwyraźniej realizowane są takie wartości a zarazem zasady życia społecznego, jak wolność i równość. To właśnie godność osoby, wolność i równość stanowią aksjologiczny fundament demokracji, a przecież są to wartości z gruntu chrześcijańskie i ściśle personalistyczne.
Gdy mówimy o równości nie mamy naturalnie na myśli egalitaryzmu, który nie dostrzega różnic między ludźmi w ich właściwościach, możliwościach, uzdolnieniach itd. Chodzi o klasyczną zasadę prawa naturalnego, wedle której wszyscy ludzie są równi ze względu na przysługującą im godność osoby ludzkiej. Ta równość stanowi podstawę równości wobec prawa a także przysługujących każdemu człowiekowi niezbywalnych praw człowieka. Właśnie w demokracji ta równość jest najbardziej widoczna i najlepiej zabezpieczona.
Wolność jest zadaniem Najważniejszą z zalet demokracji, jej istotą, pozostaje jednak wolność i godność człowieka – podmiotu życia społecznego. To prawda, że wolność, na której bazuje demokracja może być źle rozumiana i źle użyta. Fakty złego użycia wolności w niczym jednak nie pomniejszają jej wartości ani wartości demokracji, której fundamentem jest wolność. Ojciec Święty w czasie pielgrzymki do Polski w 1997 r. przestrzegał, że wolność jest zadaniem i że trzeba umieć korzystać z wolności, wybierając prawdziwe dobro, ale zarazem dziękował Bogu za wielki dar wolności, jaki otrzymały narody Europy i przypominał, że chrześcijanin nie lęka się wolności, przed wolnością nie ucieka. A więc nie ludowładztwo, nie wola większości, nie argumenty techniczne, ekonomiczne i społeczne – choć ich nie brakuje, nawet nie racje obywatelskie i organizacyjne – choć są one bardzo ważne, lecz wolność i godność człowieka stanowią najważniejszą rację przemawiającą za demokracją. Że argument wolności nie do wszystkich przemówi, że mogą być nawet tęsknoty za czasami niewoli, jak tęsknili za pełną miską w niewoli błądzący po pustyni Żydzi – to prawda. Różne są zresztą przyczyny tych tęsknot, czasami trzeba je nawet starać się zrozumieć.
Akceptacja demokracji w nauczaniu Kościoła nie jest jednak bezwarunkowa. I znowu okazuje się, że warunki stawiane przez Kościół dotyczą przede wszystkim ochrony właściwie rozumianej wolności oraz zagwarantowania godności i praw każdej osoby, a więc tego, co dla demokracji – jak zostało wyżej powiedziane – jest najważniejsze.
Prawdziwa demokracja powinna zabezpieczać godność i prawa osoby ludzkiej
Fot. Artur Stelmasiak
Przede wszystkim, jak nas uczy Jan Paweł II w encyklice Centesimus annus, demokracja nie może oznaczać akceptacji relatywizmu i agnostycyzmu w kwestii poznania prawdy, zwłaszcza w odniesieniu do porządku moralnego. Nie może być zgody na to, że o prawdzie decyduje większość, lub prawda zmienia się w zależności od zmiennej równowagi politycznej. W sytuacji, w której nie istnieje żadna ostateczna prawda, łatwo o instrumentalne traktowanie idei i przekonań dla realizacji celów, które sobie stawia władza. W ten sposób, demokracja pozbawiona trwałych wartości przeradza się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm – stwierdza Papież. W tym miejscu dotykamy chyba głównego punktu sporu między oświeceniowo-liberalną a chrześcijańską koncepcją wolności i demokracji. W obu przypadkach wskazujemy na wolność jako podstawową wartość i fundament demokracji. Spór między liberalizmem a chrześcijaństwem nie jest więc sporem o to, kto opowiada się za wolnością, kto jest jej przeciw, lecz jest to spór o jaką wolność nam chodzi. Krytyka liberalizmu ze strony Kościoła uderzała nie w ideę wolności, lecz w fałszywe jej rozumienie; mimo to odbierana często była i jest jako próba ograniczania wolności, stąd oskarżenia, że Kościół jest wrogiem wolności. Istota sporu na tym polega, że liberalizm opowiada się za wolnością prawie niczym nieograniczoną, a więc de facto także pozbawioną ograniczeń etyki opartej na obiektywnej prawdzie o dobru i złu. Granicę wolności jednostki może stanowić tylko wolność i prawa innego człowieka. Mogłoby się więc wydawać, że jest to faktycznie szerszy zakres wolności, niż ten, który proponuje chrześcijaństwo ze wszystkimi swoimi zasadami moralnymi, przykazaniami, ideą posłuszeństwa Bogu itd. Liberalizm powie: czyń co chcesz, chrześcijaństwo zaś powtórzy za Chrystusem: zachowaj przykazania. Wydawać by się więc mogło, że liberalizm objawia prawdziwe królestwo wolności, zaś chrześcijaństwo mówi o wolności, ale jest to wolność w gorsecie moralnych i religijnych zasad. Wolność zewnętrzna, wolność czynienia co chcę, nie jest jednak jedyną wolnością człowieka. Jest jeszcze wolność wewnętrzna (zwana wolnością aksjologiczną, wolnością wewnętrznej autonomii), bez której człowiek nie może być naprawdę wolny, a która realizuje się tylko wtedy, gdy podporządkowana jest prawdzie i dobru. W sytuacji pustki w dziedzinie wartości, gdy w sferze moralnej panuje chaos i zamęt – wolność umiera, człowiek staje się niewolnikiem – niewolnikiem instynktów, namiętności czy pseudowartości – mówił we wspomnianej wyżej homilii Jan Paweł II. Nie ma etyki bez wolności, ale też nie ma wolności bez etyki.
Fałszywa koncepcja
Liberalna koncepcja wolności nie tylko sprzyja łamaniu zasad moralnych, ale niesie w sobie jeszcze większe niebezpieczeństwo: niebezpieczeństwo relatywizmu etycznego, czyli zatarcia granicy między dobrem a złem. Człowiek w liberalnym świecie chce być tak dalece wolny, że nie wystarcza mu już swobodne wybieranie między dobrem a złem. On chce sam decydować o tym, co jest dobre, a co złe. W myśli chrześcijańskiej człowiek w swym sumieniu jedynie odczytuje prawdę o dobru i złu, on jej nie tworzy. Niezależnie od tego, czy postąpi w zgodzie ze swym sumieniem czy nie, dobro pozostaje dobrem, zło pozostaje złem. W liberalizmie natomiast, człowiek nie jest już tylko lektorem obiektywnej prawdy o dobru i złu, lecz jej kreatorem. Nie odczytuje w swym sumieniu moralnych praw, lecz sam je tworzy. Popada jednak w ten sposób w niewolę fałszu bądź zakłamania, ponieważ niezależnie od ludzkich aspiracji do kreowania prawdy o dobru i złu, ta prawda pozostaje niezmienna. Liberalizm oferuje więc fałszywą koncepcję wolności, bo jest to wolność oderwana od prawdy – jak powie Ojciec Święty w encyklice Veritatis splendor. W konsekwencji, skoro każdy może mieć swoją prawdę, podstawowym postulatem etycznym liberalizmu nie będzie postulat wierności obiektywnym zasadom moralnym lecz postulat tolerancji. Jeśli bowiem uznam, że np. małżeństwo homoseksualne, aborcja, bluźnierczy czy obsceniczny film jest dla mnie dobry, to co komu do tego? Pół biedy, dopóki taka wizja wolności pozostaje indywidualną sprawą człowieka, gorzej, gdy ją się z cała natarczywością propaguje, szerząc tym samym zgubne jej żniwo oraz gdy w oparciu o nią próbuje się budować porządek społeczny, odwołując się do głosowania czy referendum także w sprawach zasad moralnych.
Świadomość negatywnych konsekwencji fałszywej wizji wolności nie może jednak usprawiedliwiać ucieczki czy lęku przed wolnością, ani tym bardziej oskarżania wolności o wszelkie zło w życiu jednostek i społeczeństw. Tymczasem wydaje się, że nierzadko z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia po wyzwoleniu się społeczeństw z niewoli totalitarnego komunizmu. Nie fałszywą wizję wolności czy złe korzystanie z wolności, ale wolność samą obwinia się o aborcję, pornografię, deptanie ludzkich uczuć i autorytetów, szerzenie się przemocy, rozpasanie, korupcję, spory polityków itp. Ucieczka przed wolnością prowadzi nie tylko do nowych zniewoleń jednostki, ale także do fatalnych następstw społecznych. Ona otwiera drzwi totalitaryzmowi. Jeśli bowiem wolność staje się ciężarem, jeśli w niej widzi się początek wszelkiego zła i zarzewie zbrodni, to z takiego patrzenia na wolność wyłania się wezwanie tyrana, który przez narzucenie swej woli może wyprowadzić człowieka z jego skazania na wolność. Tyran przychodzi nie jako intruz, lecz jako zaproszony gość. Tak rodzi się nowożytny totalitaryzm, którego szczególnym przykładem był narodowy socjalizm w Niemczech [J. Tischner „Wezwani do wolności”]. I przed tym nieuzasadnionym lękiem przed wolnością, ucieczką od wolności także przestrzegał nas Jan Paweł II, mówiąc: Chrześcijanin nie lęka się wolności, przed wolnością nie ucieka. Bo wolność nam jest przez Boga nie tylko dana, ale także zadana. Ona jest naszym powołaniem!
Typ kultury
O prawdziwej demokracji można mówić, według Jana Pawła II, tylko w państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej. Tak pojmowana demokracja wymaga promocji zarówno poszczególnych osób, przez wychowanie i formację w duchu prawdziwych ideałów, jak i podmiotowości społeczeństwa, przez tworzenie struktur uczestnictwa oraz współodpowiedzialności. Właściwie pojmowana demokracja to zatem nie tylko rządy większości, ale to próba budowania życia państwowego od dołu, od aktywności jednostki. Taką koncepcję demokracji określa się często przymiotnikiem uczestnicząca, jakby dla podkreślenia, że prawdziwa demokracja jest nie tam, gdzie prawa współdecydowania o państwie są zagwarantowane, ale dopiero tam, gdzie ludzie faktycznie korzystają z tych praw, decydując o kształcie swego państwa, czy mniejszych, lokalnych społeczności. W tak rozumianej demokracji najpełniej realizuje się godność osoby, bo człowiek staje się naprawdę podmiotem życia społecznego, a nie przedmiotem, za który ktoś podejmuje decyzje; nie kilku ludzi sprawuje rządy, lecz wszyscy obywatele wybierając swych przedstawicieli, kontrolując ich (ogromna w tym względzie rola wolnych środków masowego przekazu), rozliczając i weryfikując w kolejnych wyborach. W ten sposób, FORMACJAposzczególni ludzie nie tylko uczestniczą w procesie samostanowienia, ale dzięki temu uczestnictwu rozwijają własną osobowość i podmiotowość [H. Schambeck „Demokracja, państwo prawa i ochrona wartości”]. W takiej demokracji urzeczywistnia się także prawdziwa suwerenność narodu, który – jak stwierdza Jan Paweł II – winien być panem i władcą swoich własnych losów, mogąc kształtować ustrój polityczny, społeczny i ekonomiczny.
Demokracja zatem to nie tylko ustrój czy metoda sprawowania władzy, ale to pewien typ kultury, obejmujący system wartości, postawy ludzkie, obyczaje i prawa. W opozycji do prawdziwej demokracji jest nie tylko wprowadzenie autorytarnych czy totalitarnych reżimów, ale także bierność obywateli czy stworzenie takich struktur, które w praktyce nie dają możliwości uczestnictwa obywatelom w sprawowaniu władzy i jej kontroli. Przeciwieństwem demokracji jest także egoizm indywidualny bądź zbiorowy [S. Wilkanowicz „Dekalog demokracji”]. Demokracja w ujęciu Jana Pawła II wiąże się bowiem ściśle z umiejętnością budowania dobra wspólnego, co wymaga postaw solidarności i kompromisu. Jeśli zaś sprowadza się tylko do gry interesów i poszukiwania większości dla ich osiągnięcia, wówczas bardzo łatwo przeradza się ona w destrukcyjną wojnę wszystkich przeciw wszystkim, a w konsekwencji do niszczenia dobra wspólnego.
Uznanie w całym życiu społecznym i politycznym prymatu osoby ludzkiej, jej godności i niezbywalnych praw, oraz aksjologicznego fundamentu niezmiennych i nienaruszalnych wartości stanowi konieczny warunek a jednocześnie gwarancję, że demokracja nie przerodzi się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm. Z drugiej zaś strony, taka autentyczna demokracja, nie tylko wyrasta z personalizmu, ale także najpełniej zabezpiecza godność i prawa osoby oraz pozwala osobie być sobą i siebie realizować, przez samostanowienie, odpowiedzialność, kreatywność, inaczej mówiąc, przez aktywną realizację swej podmiotowości w demokratycznym państwie i obywatelskim społeczeństwie.
Ks. dr Andrzej Jędrzejewski
Artykuł ukazał się w numerze 11/2006.
Ks. dr Andrzej Jędrzejewski jest wykładowcą na UKSW i w Wyższym Seminarium Duchownym w Radomiu, asystentem kościelnym Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” w diecezji radomskiej. |